Ola myślała o sytuacji, która miała
miejsce poprzedniego dnia. Była na siebie wścieła, że zaufała Alexowi. Zeszła
na dół, gdzie wszyscy siedzieli i jedli śniadanie.
– Popołudniu przyjedzie Julia z
Karolem. – oznajmił Paweł.
– To oni w spokoju nie spędzają tego
wyjątkowego dnia jako narzeczeni? – zapytała siostra.
– Nie, bo Julia chce się pochwalić
pierścionkiem. – dodała Dagmara, patrząc na przyjaciółkę.
– Ciekawe.
– Dziękuję za śniadanie. Niestety,
muszę was opuścić, moje drogie panie. – wstał od stołu i szedł do drzwi
wyjściowych.
– A ty dokąd? – zapytała ukochana.
– Tam gdzie zawsze. – odpowiedział i
wyszedł.
– Czyli gdzie? – spojrzała na swoje
towarzyski, ale one również nie wiedziały.
Paweł nie
zjawił się na obiad, co zdenerwowało Dagmarę. Wydzwaniała do niego po kilka
razy, ale on nie odbierał. Siostry chłopaka śmiały się, że szykuje dla niej
niespodziankę. Dziewczyna powoli zaczynała w to wierzyć.
Popołudniu
dołączyła do nich Julia. Ola zapytała o przyjaciela, a ta wyjaśniła, że ją
podwiózł i jechał na jakieś spotkanie. Dziewczyny wymieniły spojrzenia i udały
się do pokoju Oli. Julka wypytała Agatę o jej porwanie. Tym razem ze spokojem
opowiedziała historię.
– Co za padalec? Wiedziałam, że z
niego jest niezłe ziółko. – rzekła Julia.
– Pamiętasz jak cię oszukał?
– Myślałam wtedy, że naprawdę
zapomniałaś o Patryku i zaczęłaś układać sobie życie.
– Nie zapomnę jak dzwoniłaś do mnie
cała w nerwach. – bąknęła. – Lepiej opowiedz o wczorajszym wieczorze. –
powiedziała zniecierpliwiona Ola.
– Tradycyjne spotkanie dwóch rodzin.
– Julia! – krzyknęły przyjaciółki.
– Musiałabyś je widzieć wczoraj,
jakie były podekscytowane. – dodała Agata.
– Przyjechał ze swoimi rodzicami i
bukietem róż. Wszedł, przywitał się i podszedł do mojego ojca z tymi kwiatami i
zapomniał co ma powiedzieć. – wybuchnęła śmiechem.
– Cały Karol. – zaśmiała się Ola.
– To z nerwów. – odezwała się Daga.
– Gdyby nie jego ojciec, nic by z
tego nie było. – powiedziała, kiedy się uspokoiła. – Przyszliśmy prosić waszą córkę o rękę. – naśladowała jego głos. –
Mama zaczęła się śmiać, a tata patrzył z taką powagą na niego, że zrobił się
blady i myślałam, że za chwilę padnie. – dziewczyny ciągle się śmiały. – Tata
chyba to zauważył, klepnął go w ramię, uśmiechając się szeroko i powiedział: No stary, witaj w rodzinie. Chyba wtedy
zeszło z niego. Podszedł do mnie, uklęknął i zaczął się jąkać.
– Nie wierzę. – parsknęła Agata.
– Mówię wam, to było lepsze o tych
wszystkich komedii romantycznych.
– Nie wątpię. – rzekła Ola. – Przy
Karolu nie da się nie nudzić. On zawsze coś wymyśli. – śmiały się długo,
wspominając poprzedni dzień.
– A jak z Patrykiem? – zapytała jego
siostra, kiedy uspokoiły się.
– Nie odzywamy się do siebie.
– Droczą się. – dodała Dagmara.
– Ale że aż tak? – Julia spojrzała na
nią.
– Nie patrz tak na mnie. Irytuje
mnie. A z Alexem to przegiął. Choć podejrzewałam, że może tak zareagować.
– Jeśli podejrzewałaś, to dlaczego
jesteś zła?
– Jestem zła, bo nie chciał mnie wysłuchać,
tylko stwierdził, że to jego.
– Faceci już tak mają, że dopiero po
jakimś czasie do nich dociera.
– Dotarło. Po mojej złości. –
zaśmiała się.
– Cześć dziewuchy. – do pokoju wszedł
Karol i rzucił się na łóżko Oli. – Ale masz miękkie to wyro.
– Wyro? A ty co jąkało wczoraj
odstawiłeś? – zapytała Ola, uśmiechając się szeroko.
– Już powiedziałaś? – usiadł obok
Julii, patrząc na nią.
– Tego nie dało się opowiedzieć
dokładnie. Mogliśmy to nagrać. – dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
– To nie jest śmieszne. Byłem cały w
nerach. A kiedy jej ojciec patrzył na mnie z taką miną… – zrobił poważną minę,
marszcząc przy tym brwi. – Myślałem, że zejdę z tego świata. Tak mnie
zestresował, że kiedy miałem się jej oświadczyć, to zacząłem się jąkać.
– Biedulek. – dziewczyny ponownie
wybuchnęły śmiechem.
– Ty i Patryk na nim? – wskazał na
łóżko.
– Ale wścibski z ciebie człowiek. –
Julia uderzyła go w ramię.
– No ze mną nie.
– Karol, przywołanie naszego związku
chyba nie jest na miejscu.
– Hmm… – spojrzał ukradkiem na
ukochaną. Zobaczył jej poważną minę. – Z miłą chęcią zamieniłbym się z
Patrykiem. – dziewczyna spojrzała na jego dumną postawę, a potem na zaskoczoną
przyjaciółkę. Ola uśmiechnęła się do niej niewinnie.
– Gdybyś był ze mną, a wokół Julii
kręciliby się jacyś chłopacy, dałbyś jej spokój? – zmarszczyła brwi.
– Oczywiście.
– Jasne. – zaśmiała się, a potem
zwróciła się do niej. – Gdyby był ze mną, a ty byłabyś z innym, to ciągle
gadałby Julia to, Julia tamto, Julia zasługuje na kogoś lepszego.
– Takiego jak ja. – dodał z dumą,
uderzając się w pierś.
– Zaczynam się zastanawiać, co ja w
tobie widzę. – patrzyła na mężczyznę.
– A co? Nie jestem piękny? – poprawił
włosy, sprawiając, że ich towarzyszki zaczęły się śmiać.
– Jesteś tak głupi? Czy tak tępy?
– Jedno i drugie.
– Inteligencja po niżej czterdziestu.
– Poniżej dziesięciu.
– Jeszcze lepiej. – bąknęła. – Mam
nadzieję, że moje dziecko będzie mądrzejsze.
– I piękne jak jego tatuś. – ponownie
poprawił włosy.
– Z kim ja się związałam? – zaczęła
płakać ze śmiechu.
– No jak to z kim? Ze mną. –
odpowiedział.
– Nagrać was i do kina. Oglądalność
milionowa. – rzekła Dagmara.
– Poczekaj, tylko się poprawię i
możesz kręcić. – zaczesał włosy do tyłu, poprawił T–shirt i uśmiechnął się
tajemniczo. – No hej, mała! Pójdziemy na randkę? – odezwał się niskim tonem,
bujając się.
Dziewczyny
śmiały się tak długo, aż zaczęły odczuwać ból w brzuchach. Dołączył do nich
Adam. Kobiety pokładały się ze śmiechu. Jedna po drugiej chodziła do łazienki. Następnie
do pokoju Oli wszedł Paweł.
– Co tu się dzieje?
– Chodź kochanie, dołącz do nas. –
Daga wyciągnęła rękę.
– Nie. – dał znak Karolowi i Adamowi.
– Agata, chodź na chwilę. – chłopak
poprosił ją na korytarz.
– Julia, muszę ci coś pokazać. –
narzeczony wziął ją za rękę.
– Chodź Dagmara.
– Ale gdzie? – spojrzała na niego
zdziwiona.
– No chodź. – wstała i wyszła z
pokoju.
– A ja? – zapytała Ola, patrząc jak
zamykają się drzwi.
– A ty zostań. – Paweł zamknął,
zostawiając ją samą.
Stała na
środku pokoju, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. W głowie miała pustkę. Po chwili
usłyszała znajomą melodię. Wyszła na balkon i zobaczyła stojącego na chodniku
Patryka z gitarą. Na jej widok uśmiechnął się. Z jego ust zaczęły wydobywać się
słowa piosenki Nothing’s Gonna Change My
Love for You Westlife. W oku Oli zakręciła się łezka. Zauważyła, że jej
sąsiedzi wyszli z domów, zobaczyć, co się działo. Przez okno z pokoju Agaty,
przyjaciele obserwowali występ Patryka. Anna z Wioletą były bardzo wzruszone.
Dziewczyny również ocierały łzy. Kiedy skończył grać, włożył gitarę do samochodu
i uklęknął.
– Aleksandro Szarakowska, czy
wyjdziesz za mnie? Kocham się i pragnę z całego serca stworzyć z tobą rodzinę.
Pani mej duszy i ciała, zostaniesz moją żoną, panią mego świata, panią
Rozenberg?
W dłoniach
trzymał czerwone pudełko. Patrzył na nią z nadzieją, za to ona z powagą.
Wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę, kiedy dziewczyna zniknęła z
balkonu. Patrzył z nadzieją, że wróci, ale nikt się nie pojawił na balkonie.
Wstał zrezygnowany, odwrócił się i zrobił kilka kroków.
– Dokąd pan idzie, panie Rozenberg?
Jeszcze nie odpowiedziałam na pańskie pytanie. – usłyszał jej głos i odwrócił
się z szerokim uśmiechem na twarzy. Podeszła do niego bliżej.
– Czekam na pani odpowiedź.
– Jak zawsze bezczelny.
– Nauczyłem się tego od pewnej
dziewczyny, którą pokochałem od pierwszego wejrzenia.
– Tak?
– Yhym… – pokiwał głową. –
Zatrudniłem ją na stanowisku mojej asystentki, żeby mieć ją blisko siebie, ale
ostatniego czasu przeszliśmy trudny test sprawdzający naszą miłość. – po
policzkach Oli płynęły łzy. – Mam nadzieję, że zdaliśmy ten test.
– Ciii… – zarzuciła ręce na jego
szyje, wtulając się w nią. – Zdaliśmy, ale czeka nas więcej testów. –
wyszeptała.
– Wiem. – zaśmiał się. – I?
– Tak. Zostanę twoją żoną, panią
twojego świata, panią Rozenberg.
– I matką mojego dziecka.
– I matką twojego dziecka. –
rozpłakała się.
Patryk
przytulił ją mocno do siebie, całując w głowę. Dał znak, żeby ich przyjaciele
zeszli na dół. Mężczyzna założył pierścionek na palec dziewczyny i pozostawił
pocałunek na dłoni. Wszyscy dookoła klaskali. Każdy podszedł do pary i
gratulował podjętej decyzji. Usłyszeli jak Paweł zaczął grać na gitarze
piosenkę Kancelarii Zabiorę Cię właśnie
tam. Wszyscy wpatrywali się w niego, a on patrzył tylko na Dagmarę. Zrobiła
kilka kroków do przodu. Kiedy skończył, podał gitarę Patrykowi i uklęknął przed
dziewczyną.
– Wyjdziesz za mnie? – otworzył
pudełko, pokazując pierścionek.
– Tak. – rozpłakała się. – Tak!
– Kto by pomyślał, że zaręczymy się w
ten weekend. – rzekł Karol.
– To może ślub też weźmy w tym samym
dniu. – powiedział Patryk.
– To nie jest głupi pomysł. – dodał
Paweł, kiedy wszyscy doszli do siebie.
– To jeszcze zostali Adam z Agatą. –
uśmiechnęła się Ola. Para spojrzała na siebie. Dziewczyna zawstydziła się, a
chłopak uklęknął przed nią.
– Wyjdziesz za mnie? – wyciągnął
dłoń.
– Ja? – jęknęła.
– Nie. – Anna podeszła do nich i
uderzyła go w rękę. – Nie wyjdzie. Jeszcze nie teraz. – dodała, śmiejąc się.
Wszyscy
zaczęli się śmiać. Kiedy odczuli chłód panujący na dworze, weszli do środka,
napić się gorącej herbaty. Ich jednym tematem był ślub.
6 miesięcy później…
Dom państwa
Szarakowskich. Krzyki, piski, wielki hałas. Dom pełen ludzi. Był to wielki
dzień. Dzień, w którym trzy zakochane pary miały przyrzec sobie miłość na
wieki.
W salonie
było słychać gwar męskich rozmów. Panowie ubrali garnitury. Mieli tego samego
kroju, lecz innego koloru. Patryk miał czarny, Paweł ciemno–szary, a Karol
granatowy. Ojcowie pomagali synom w zawiązaniu much oraz przypięciu kwiatków.
Tłumaczyli jak mają się zachować podczas ceremonii zaślubin oraz na weselu,
które miało odbyć się w pałacu na obrzeżach miasteczka.
Natomiast
panie szykowały się w sypialni Anny oraz pokoju Oli. Fryzjerki oraz kosmetyczki
biegały wokół nich. Każda z matek pomagała swojej córce założyć sukienki
ślubne. Dziewczyny miały prawie takie same. Suknie były w kolorze ecru. Prosta
za kolano, w stylu pin up z paskiem pod biustem, który podkreślał brzuszek
ciążowy. Ola miała dodatkowo zabudowany dekolt z koronki, a Dagmara zamiast
białego paska, miała czerwony. Każda z pań miała upięte włosy, a w nich kwiaty.
Buty ślubne na pasku oraz niskim korku z srebrną kokardką z boku. Bukiety
wykonane były z białych róż, lilii oraz frezji.
– Uff… Jak mi ciężko. – Ola usiadła w
fotelu, głaskając brzuch.
– Dobrze się czujesz? – zapytała
matka.
– Tak.
– Na pewno?
– Dzisiaj wszystkie będą rodzić. –
zaśmiała się Maria, matka Dagmary.
– Też tak sądzę. – dodała Halina.
– Ja mam termin dopiero pod koniec
kwietnia, więc jeszcze mam trochę czasu. – odezwała się Daga.
– Dziecko może się pospieszyć i
urodzisz na początku, czyli dzisiaj. – rzekła Anna.
– Mamo, wszystkie mamy jeszcze czas.
– Ola wstała i podeszła do lustra, poprawiając sukienkę. Obok niej stanęła Daga
z Julią. Odwróciły się i pokazały się osobom przybywającym w pokoju.
– Pięknie wyglądacie. – do środka
weszła Zyta. – Trzeba zrobić zdjęcie. – z torebki wyciągnęła komórkę i zrobiła
dziewczynom kilka zdjęć, a następnie kazała ustawić się matkom przy nich i
zrobiła kolejne.
– Wow… – obok kobiety stanęła młoda
dziewczyna. – No, no. Piękne.
– Agata, nie przesadzaj, – zaśmiała
się Ola.
– Nie mówiłam o was, tylko o waszych
rodzicielkach. – zaśmiała się. – Mamo, masz może ten naszyjnik ze złotymi
kulkami?
– Zobacz w szkatułce.
– Chłopacy już się ubrali? – zapytała
Julia.
– Już od dawna na was czekają.
– A gdzie jest moje kochanie? –
zapytała Ola, idąc w kierunku drzwi.
– Nie może zobaczyć cię w sukni. –
krzyknęły dziewczyny.
– Nie wierzę w przesądy. – wyszła i
szła korytarzem. – Gdzie jest moje kochanie?
– Tu. – z łazienki wyszedł Patryk i
podszedł do ukochanej. – Pięknie wyglądasz.
– Ty też. – pocałował ją w czoło. –
Chciałam złożyć tobie życzenia, żeby nasza miłość trwała wiecznie. Nie mam
tylko prezentu, bo w tym popłochu nic nie kupiłam.
– Ty i dziecko jesteście moim
największym prezentem. – dotknął jej brzucha. – Dobrze się czujesz?
– Tak. Chyba urodzę jutro, po tym
wszystkim. Dziecko coraz częściej daje o sobie znać.
– Mogliśmy prędzej wziąć ślub.
– Albo później. – uśmiechnęła się
złośliwie.
– Nie. Nie zaniósłbym tego. Dobrze,
że dzisiaj jest. Przynajmniej będę miał wielką imprezę urodzinową. – pocałował
ją.
– Oj tak. Będzie wielka.
– Bardzo się denerwuję.
– Spokojnie, przecież jestem przy
tobie. A może boisz się związać ze mną na zawsze?
– Nigdy. Tylko nie mogliśmy zrobić
skromnego ślubu?
– To był twój pomysł, żebyśmy w tym
samym dniu się pobrali.
– Wiem. Teraz żałuję tych słów. A jak
się pomylę?
– Ty? Jesteś profesjonalistą. –
poprawiła mu muchę.
– Boję się. – dziewczyna zaśmiała się
i pocałowała go.
Rodzice
pobłogosławili swoje dzieci i pary wsiadły do swoich samochodów, które czekały
pod domem. Kościół był pełen zaproszonych gości. Udekorowany białymi kwiatami,
a dywan był posypany płatkami róż. Przed ołtarzem ustawione były krzesła z
klęcznikami dla par. Do środka pierwsza weszła Dagmara z Pawłem, po nich Julia
z Karolem, a na końcu Ola z Patrykiem. Przed wejściem wymienili ze sobą
spojrzenia pełne miłości. Każdy z gości podziwiał pary. Na środku siedziała
Aleksandra z Patrykiem, po stronie dziewczyny Paweł z Dagmarą, a od mężczyzny
Julia z Karolem. Świadkami każdej z par był Adam z Agatą. Kapłan rozpoczął
mszę, słowami:
– Dziś, trzy, piękne i wspaniałe
pary: Paweł i Dagmara. – patrzył na nich, a potem na kolejnych. – Patryk i
Aleksandra. Karol i Julia. Przyrzekną sobie miłość przed Bogiem. – pary
wymieniły spojrzenia.
Po
odmówieniu modlitw, ksiądz podszedł do każdej pary, zadał im pytania, na które
odpowiedzieli i powtarzali po nim słowa przysięgi. Po zakończeniu ceremonii
ślubnej, wszyscy pojechali do pałacu. Właściciele przywitali ich chlebem i
solą. Mężczyźni wzięli swoje żony na ręce i wnieśli do środka. Po wysłuchaniu
życzeń od gości i zjedzeniu obiadu, pary wyszły na środek parkietu i odtańczyły
pierwszy taniec do piosenki Pectus To co chciałbym
ci dać.
– Szkoda, że Jan nie może tego
zobaczyć. – wzdychnęła Anna.
– Na pewno widzi to z góry. – rzekła
Halina.
– Kto by pomyślał, że będziemy
teściowymi. – zaśmiały się.
– Kto by pomyślał, że twoja córka
będzie asystentką kolejnego Rozenberga.
– Wypijmy za nasze dzieci. – uderzyły
kieliszkami.
– Widać, że Agata jest szczęśliwa z
Adamem. – Halina wskazała na parę.
– I kto by pomyślał… – znowu
wybuchnęły śmiechem.
– Moja żona upije się szybciej niż ze
mną zatańczy. – Wojciech podszedł do niej i zabrał na parkiet.
– A ze mną kto zatańczy? – zapytała
samą siebie, widząc jak pozostali goście idą na parkiet.
– Ja. – usłyszała za sobą męski głos.
Odwróciła twarz i oniemiała.
– Henryk. – szepnęła. Wyciągnął dłoń,
a kobieta ujęła ją i razem dołączyli do tańczących par.
Młode pary
usiadły przy jednym stole i debatowały na temat gości. Śmiali się ze swoich ciotek,
które uwielbiały plotkować oraz wujków, którzy byli wodzirejami rodzinnych
imprez i tych, którzy przysypiali.
– A nasza mama jak z Henrykiem wywija
na parkiecie. – rzekł Paweł.
– Mają się ku sobie. – zaśmiała się
Ola. – Może ułoży sobie życie tak jak babcia. – wskazała na tańczącą parę. –
Dobrze, że go zaprosiliśmy.
– Nawet moi rodzice pokochali się na
nowo. – uśmiechnął się Karol, na widok zakochanych.
– Teraz wszystko się ułoży. – dodała
Julia.
– Zaczniemy nowe życie i będziemy
szczęśliwi. – odezwała się Daga.
– Nasza miłość będzie trwać wiecznie.
– Patryk wyszeptał wprost do ucha ukochanej.
– Wypijmy za nas. – Karol wzniósł
toast. Mężczyźni wypili szampan, a kobiety wodę.
– Tak bardzo chciałabym poczuć smak
wina. – rozmarzyła się Ola, opierając się o bark męża.
– Już niedługo. – zaśmiała się
przyjaciółka.
– Tak. – wzdychnęła. – Dzisiaj od
samego rana się wierci.
– Czuje, że jego mama ma ważny dzień.
– powiedział przyjaciel.
– Twoje dziecko też się wierci jak
nigdy. – rzekła Julia.
– Kochanie, spokojnie tam. Mamusia
musi przetańczyć całą noc z tatusiem. – pochylił się i pocałował brzuch żony.
– Za to moje jest spokojne. – rzekła
dumna Dagmara.
– Podobno urodziłem się od razu. –
zaśmiał się jej mąż.
– Mama nas wszystkich tak urodziła.
Wody jej odeszły, wystarczyła tylko chwila i byliśmy już na świecie. Zawsze się
śmiała, że spieszyliśmy się na świat i tak samo jest w życiu.
– Co do ciebie, to się nie pomyliła.
– bąknął brat. – Podejmujesz szybko decyzje.
– Zazdrościsz mi?
– Nie kłóćcie się w takim dniu. –
przerwała im Daga.
– Muszę iść do łazienki. – Ola wstała
od stołu.
– Pójdę z tobą. – Julia udała się za
nią.
– To i ja też.
– Trzy beczuszki. – zaśmiał się
Karol. – Chyba nici z nocy poślubnej. – zwrócił się do przyjaciela.
– Jeszcze tę noc możemy spędzić w
szpitalu. Bałem się, że ona nie dotrwa do dzisiejszego dnia.
– Gdyby dzisiaj urodziła, to miałbyś
najlepszy prezent. – rzekł Paweł.
– To prawda. – uśmiechnął się
rozmarzony.
Panny młode
weszły do łazienki i zastały w niej ciotki plotkary. Ola chciała szybko wyjść,
ale za nią były przyjaciółki. Zajęła pierwszą kabinę, która była wolna i
siedziała w niej bardzo długo. Dziewczyny rozmawiały z kobietami. Kiedy wyszły,
zmartwiły się, że ich przyjaciółka jeszcze nie wyszła. Zaczęły pukać do drzwi,
ale nie odpowiadała. Po chwili otworzyła blada.
– Ola, co jest? – zapytała
zdenerwowana Dagmara.
– Wody mi odeszły. – szepnęła.
– Co?! – krzyknęła Julia.
– Spokojnie. Jeszcze nie miałam… Aaa!
Skurczy. – jęknęła.
– Dobra, idziemy. – wyprowadziły ją
na zewnątrz.
Julia poszła
po Patryka, aby przekazać mu informację. Mężczyzna zerwał się na równe nogi.
Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Ktoś z sali krzyknął, że ma iść do żony.
Pobiegł szybko do samochodu, w którym już siedziała. Paweł z Karolem, udali się
za nim. Brat dziewczyny postanowił ich zawieźć do szpitala. Dagmara zabrała się
z nimi i ruszyli w drogę. Drugim samochodem jechał Karol z Julią oraz Anna i
Halina, a trzecim Wojciech, Grzegorz, Zyta i Maria. Na weselu został ojciec
Dagmary i zabawiał gości, choć pragnął jechać do szpitala.
Na miejscu
czekał już lekarz prowadzący. Wyszła z samochodu i usiadła na wózku.
Pielęgniarka zawiozła ją do sali porodowej. Pomogła jej się przebrać i położyć
się na łóżku. Do sali wszedł lekarz z położną oraz Patryk, który od razu podszedł
do ukochanej. Dziewczyna chwyciła mocno za jego rękę.
– Oddychaj. – powiedział mężczyzna.
– A co robię!
– Przyj. – rzekł lekarz.
– Aaaa! – łapała powietrze. – Co ty
mi najlepszego zrobiłeś?!
– Też cię kocham.
– A ja nienawidzę! Aaaa!
W tym samym
czasie, kiedy Ola rodziła, na korytarzu czekała ich rodzina. Dagmara chodziła w
kółko. Było jej duszno i oddychała ciężko. Oparła się o ścianę. Czuła ucisk w
brzuchu. Po chwili poczuła ulgę. Spojrzała w dół i zobaczyła kałużę.
– O Boże… – szepnęła. – Paweł.
– Hmm… – podszedł do niej.
– Rodzę.
– Co?!
– Rodzę.
Pielęgniarka
zabrała dziewczynę do drugiej sali i pomogła jej tak samo, jak Oli. Do sali
weszła pani doktor, jej asystentka, położna i Paweł. Dagmara krzyczała z całej
siły. Maria zadzwoniła po swojego męża, aby jak najszybciej przyjechał do
szpitala.
Pierwszy z
sali wyszedł Patryk, oznajmić, że ma syna. Wszyscy mu gratulowali, a po
półgodzinie dołączył do nich Paweł, informując, że również ma syna. Każdy
winszował panom. Natomiast Julia stała na środku korytarza, ciesząc się z
radości brata i przyjaciela. Głaskała swój brzuch.
– Przynajmniej ty się nie spieszysz
na ten świat. – zaśmiała się, a po chwili spojrzała w dół. – Ja też. –
szepnęła. Spojrzała na rozradowanych ludzi. – Aaaa! – krzyknęła, a wszyscy
patrzyli na nią. – Rodzę!
– Mówiłam, że urodzą w jednym czasie.
– zaśmiała się Anna.
– Oddychaj. – podbiegł do niej Karol.
– Huhu… Haha… Huhu… – dziewczyna nie wytrzymała i uderzyła go z całej siły w
twarz.
– Debil.
Odwróciła
się i weszła do sali. Mężczyzna stał na środku korytarza i nie wiedział co ma
ze sobą zrobić. Patryk z Pawłem śmiali się z niego. Podeszli do niego i
naśladowali jego oddech. Spojrzał na nich z pogardą i wszedł do środka, ale po
chwili wyszedł.
– Julia nie chce, żebym był przy
porodzie.
– No stary. – przyjaciel klepnął go w
ramię. – Coś długo nie będzie tej nocy poślubnej. – zaśmiali się.
– Bardzo śmieszne.
– A co powiedziała?
– Że jak dziecko przyjdzie na świat,
to mają mnie zawołać, żebym odciął pępowinę.
– Tylko nie zemdlej.
– Pan Karol? – z sali wyszła
pielęgniarka.
– Już? – zerwał się na równe nogi.
– Żona jednak chce, aby był pan przy
porodzie.
– Ha! Czyli będzie noc poślubna. –
poprawił marynarkę i wszedł dumny do sali.
– Ola szybko urodziła. – rzekł
Patryk. – Godzina i było po sprawie.
– Dagmara tak samo.
– Mamy zdolne żony.
– Oj bardzo. – zaśmiał się.
Przed
północą z sali wyszedł zmarnowany Karol. Wszyscy dopadli go, pytając jak czuje
się Julia i czy z dzieckiem wszystko dobrze. Mężczyzna musiał otrząsnąć się.
Patrzył na każdego i dostrzegł w ich oczach ciekawość i zniecierpliwienia.
– Dziewczynka. – szepnął. – Mam
przepiękną córeczkę.
– Jesteśmy prawdziwymi dziadkami. –
Halina pocałowała Wojtka.
Dziewczyny
zostały przewiezione na jedną salę. Wykończone, nie miały siły rozmawiać i
szybko zasnęły.
Późnym
rankiem mężowie przyszli odwiedzić swoje żony oraz zobaczyć swoje pociechy. Za
nimi pojawili się ich rodzice oraz Agata z Adamem.
– Babci nie ma? – zapytał Ola.
– Odsypia wesele. – odpowiedziała jej siostra. – Była gwiazdą
tej nocy.
– Patryk otrzymał największy prezent. – rzekł Paweł.
– To prawda. – uśmiechnął się szeroko. – Jednego dnia
poślubiłem kobietę, którą kocham ponad wszystko, zostałem ojcem tego chłopca i
wujkiem tej pary.
– Jakiej pary? – oburzył się Karol. – Nie oddam swojej
córeczki nikomu, a zwłaszcza temu.
– Masz coś do mojego syna?
– No wiesz bracie, nie postarałeś się. – odezwał się Adam.
– Jeszcze będziesz szaleć za swoją bratanicą. Wszyscy
będziecie. – wskazał palcem na przybyłych.
– Kochanie, spisałeś się. – Julia pogłaskała go po policzku.
– Kocham się. – pocałował ją.
– Wybraliście już imiona? – zapytała Zyta.
– Tak. – odpowiedział Paweł. – Nasz synek ma na imię Jan. Po
dziadku. – uśmiechnął się do matki.
– Dziękuję. – powiedziała bezgłośnie. Kobieta nie
powstrzymała łez. Syn podszedł do niej i przytulił ją.
– Wiem jak zależało tobie na tym. – wyszeptał jej do ucha.
– A moja wnuczka? – zapytał Grzegorz.
– Amanda. – zaśmiał się.
– Zwariowałeś?! Nigdy nie dam tak na imię mojemu dziecku.
– Żartowałem. Moja córka ma na imię…
– Dajcie Małgosia. Będzie idealnie. – zaśmiała się jego
szwagierka.
– Ciekawe czy wy macie wybrane imię?
– Przedstawiam tobie Marcina Rozenberga. – powiedział z dumą,
a ten zamruczał coś pod nosem. – Mówiłeś coś?
– Mruczy sam do siebie. – odpowiedziała siostra. – Nasza
malutka ma na imię Amelia.
– Poznaj Amelię Orantowską, twoją siostrzenicę.
– A mój bratanek będzie twoim zięciem. – odezwała się Ola.
– Już ich swatasz?
– Moi kochani. – Halina klasnęła w dłonie. – Czas na wspólne
zdjęcie. Agata?
– Mam. – pomachała aparatem.
– Może złączymy łóżka?
– Zróbmy to. – Dagmara spojrzała na Olę.
– Patryk.
– Paweł.
– Jesteśmy gotowy?
– Chwila. – krzyknęła Ola. – Weźcie nasze dzieci. –
dziewczyny podały synów swoim matkom. – Teraz.
– Na trzy.
– Na trzy. – mężczyźni policzyli i przysunęli do łóżka Julii.
Wszyscy się śmiali z tego.
– A gdzie ja wejdę? – Karol spojrzał na żonę. – Między twoje
nogi.
– Zwariowałeś?
– Rozsuwaj.
Mężczyzna
wszedł na łóżko i usiadł po turecku, opierając się o jej kolana. Patryk i
Paweł, zabrali synów od babć i usiedli obok swoich żon, obejmując je.
Dziewczyny poprawiły włosy i uśmiechnęły się. Agata kazała wszystkim krzyknąć miłość.
Fotografia
wisi u każdej pary w domu. Patrząc na nie, na twarzy każdego pojawia się
szeroki uśmiech. Sprawia go postawa Karola, siedzącego na łóżku, z otwartymi
ustami i pokazującym dwa palce w literze V.
Julia złościła się na niego, że zepsuł zdjęcia, ale mężczyzna sprawił, że
kobieta szybko mu wybaczyła.
Mijały lata.
Dzieci szybko rosły, a na świecie pojawiły się kolejne. Paweł po roku przywitał
swoje oczko w głowie – Martę. – Natomiast Karol po dwóch latach, swoją dumę –
Piotra, a Patryk podwójne szczęście – Krzysztofa i Anastazję. Tym razem
przyjaciółki nie urodziły w tym samym czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz