Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

14 lutego 2019

Partnerka III

6

Doft została sama na posterunku, kiedy wszyscy pracownicy komisariatu skończyli pracę lub wyjechali w teren. Sprawdziła jeszcze raz czy na pewno jest sama w pomieszczeniu i puściła nagranie. Kamera była skierowana na wejście i sekretariat. Widziała siebie jak wchodzi do kancelarii, a potem do gabinetu Łukasza. Patrzyła spokojnie na zachowanie sekretarki, która zabrała swoje rzeczy i opuściła miejsce pracy. Po chwili zauważyła jak jakaś postać, ubrana na czarno z kapturem na głowie, wchodzi do środka. Róża przybliżyła się do monitora, aby lepiej go zobaczyć. Zatrzymała nagranie i powiększyła obraz. To co zobaczyła, przyprawiło ją o dreszcze. Włączyła dalszą część w przyspieszonym tempie. Zdenerwowana opuściła gabinet. Mężczyzna uśmiechnął się do niej i mówił coś. Doft ponownie zatrzymała film i skupiła się na wspomnieniu tamtego dnia. Była w takim amoku, że nie zwróciła na niego uwagi. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że już tamtego wieczora grasował w okolicy.
– Powiesz mi kto to jest? – usłyszała męski głos za swoimi plecami.
– Co ty tutaj robisz? – przestraszyła się.
– A ty? Godzinę temu skończyliśmy zmianę.
– Właśnie, dlaczego nie jesteś w domu?
– Byłem na siłowni i wychodząc, zauważyłem twój samochód. Kto to jest?
– Ten, który pobił Łukasza.
– Czyli? – Róża spojrzała na swojego partnera błagalnym wzrokiem. – Nienawidzę twojej tajemniczości.
– To ją pokochaj.
– Doft! Kto to jest?
– Hubert Medyk.
– Medyk? Przecież on…
– Tak, ten psychopata uciekł z Wronek.
– Jak on to zrobił?
– Zabił funkcjonariusza i wyszedł w jego przebraniu.
– Ta kobieta, co była tu, powiedziała ci…
– Tak. To on stoi za pobiciem Łukasza i morderstwem tych dziewczyn.
– Dlaczego miałby pobić Łukasza?
– Sześć lat temu prowadziliśmy śledztwo zabójstwa jego żony. Udawał, że ktoś ich napadł, sam się pokaleczył i postrzelił w nogę, co spowodowało, że jest kulawy. Zacierał ślady, które wskazywały na niego, ale zapominał o jednym. Swojej gosposi.
– A co z nią?
– Ona posiadała wszystkie dowody, które pogrążyły Medyka. Znęcał się nad swoją żoną od dnia ślubu, a jak zaszła w ciążę, to wpadał każdego dnia w furię, kiedy ta tylko wspominała o dziecku.
– Dosyć, że nie zabił gosposi.
– Przebywała w jego domu pod jego obecność, udając, że nic nie widzi. Tamtego dnia żona Medyka poprosiła ją, zostawiając list w płatkach kukurydzianych, aby została i tylko kiedy kończyła pracę, opuściła dom, tak jak chciał Medyk. Myślał, że poszła, a ona zakradła się przez tylne drzwi, weszła na górę do ich sypialni i schowała się w szafie. Żona poprosiła ją, aby wszystko nagrała telefonem, żeby miała dowód podczas sprawy rozwodowej. Bił ją, kopał, ale nie spodziewała się, że strzeli w jej klatkę piersiową i brzuch, a na końcu do siebie.
– Ale ta sprawa długo się ciągnęła.
– To prawda. Ona bała się pójść na policję i dostarczyć to nagranie.
– Nie domyślił się, że to ona doniosła na niego?
– Nagranie dostaliśmy anonimem, więc na początku nie wiedzieliśmy kto to. Dopiero jak został skazany, przyznała się Łukaszowi.
– Co za psychol. Zabił swoją żonę i nienarodzone dziecko. Powinien się cieszyć, że zostanie ojcem.
– Trauma z dzieciństwa. Matka zmuszona do prostytucji, ojciec pijak. Medyk widział jak jego ojciec traktował matkę. Kazał jej pójść do pracy, aby zarabiała na chleb. Kobieta nie miała żadnego wykształcenia, więc wyszła na ulicę i zaczęła sprzedawać swoje ciało, bo jej mężowi nie chciało się ruszyć dupy i wyjść z domu. Przepraszam, wychodził z domu do sklepu po wódkę i wracał przed telewizor. Medyk cały czas przebywał w jego towarzystwie, więc się uczył. Stary wpajał mu, że kobiety są złe, że zdradzają i trzeba je karać. To piekło trwało dwa lata, aż stary zatłukł jego matkę na śmierć, a sam się zapił. Medyk trafił do domu dziecka, gdzie był poniewierany i wyśmiewany przez inne dzieciaki. Dorósł, zdobył wykształcenie, pracował w największych firmach, dorabiając się. Tam poznał swoją żonę. Była rozrywkowa, lubiła podróżować, zawsze uśmiechnięta, pełna życia. Tak ją określiła gosposia. A on? Zamknięty , odosobniony ludek. Chciał ją zamknąć w domu, aby z nikim się nie spotykała, lecz nie utrzymał jej. Wiele razy uciekała od niego, a kiedy już ją znalazł, przepraszał i obiecywał poprawę, że otworzy się do ludzi i takie tam. Kochała go i wracała do domu, a wtedy…
– On ją bił, tak jak jego ojciec matkę.
– Tak.
– Dlaczego więc teraz zabija?
– Nie mam pojęcia.
– Musimy go złapać.
– Nie mamy dowodów na to, że on zabija.
– Ale mamy dowód od mafiosy, że pobił twojego… – Koner zawahał się. – Łukasza.
– Od sześciu lat jestem rozwódką.
– Ale ciągle coś czujesz do niego.
– Taaa, miętę przez rumianek.
Śledcza wyłączyła komputer, zabierając ze sobą płytę i swoje rzeczy. Pożegnała się ze swoim partnerem i opuściła budynek, wsiadając do swojego auta i jadąc do domu.
Koner nie spał przez całą noc. W jego głowie kłębiły się różne myśli związane z jego partnerką. Wiedział, że była w niebezpieczeństwie.
Muszę cię chronić, Różo. Nie mogę cię stracić.
Partnerzy spotkali się przed windą i milczeli podczas jazdy na górę. Radzym przyglądał się zamyślonej kobiecie. Widział na jej twarzy niepokój. Zmartwił się jej zachowaniem. Podszedł do niej i dotknął jej ramienia. Kobieta drgnęła, spoglądając na niego.
– Wszystko w porządku?
– Tak.
– Dzisiaj przekażesz nagranie Foltynowiczowi?
– Tak. Musi dać nam nakaz aresztowania.
– Ciekawe gdzie się ukrywa?
– Nie wiem, ale mam nadzieję, że jak najdalej od Łukasza.
– Ty też jesteś w niebezpieczeństwie.
– Mnie nic się nie stanie. – uśmiechnęła się, ale dobrze wiedziała, że ona też jest celem mordercy.
Róża próbowała dodzwonić się do prokuratora, lecz ciągle włączała się sekretarka. Kiedy miała jechać do kancelarii Foltynowicza, otrzymała telefon ze szpitala. Zbiegła po schodach, wybiegając na parking, gdzie był Radzym z pozostałymi śledczymi. Zauważył jej zdenerwowanie. Przeprosił kolegów i podszedł do niej, pytając się co było powodem jej nerwów. Na początku odtrącała go, ale ten przycisnął ją do auta i kazał wyjaśnić. Pod naporem jego głębokiego spojrzenia, powiedziała. Obydwoje od razu pojechali do szpitala. Kobieta pobiegła do sali, gdzie leżał Łukasz. Przez okno widziała jak specjaliści monitorują jego stan. Obok niej pojawił się Robert.
– Co ty tutaj robisz? – zapytała zaskoczona jego widokiem.
– Przyjechałem z nim porozmawiać.
– Po co? Lekarze nie mówili ci, że masz go nie denerwować?!
– Nawet nie zdążyłem. Kiedy wszedłem do sali, był już nieprzytomny.
– Co się stało? – przybiegł zdyszany Koner.
– Nie wiadomo. Lekarze go ciągle badają. – odpowiedział mu mężczyzna.
Z sali wyszła pielęgniarka, która na widok śledczego uśmiechnęła się szeroko i podeszła do niego.
– Przyjechał pan.
– Co ze Staszkiem? – zapytał poważnym tonem.
– Znowu stracił przytomność.
– Jak to znowu? – wtrąciła Róża. – Dlaczego mnie nikt o tym nie poinformował?
– Bo to było tylko chwilowe. Lekarze ciągle mieli go pod obserwacją, ale dzisiaj pan Łukasz dostał zapaści krążeniowej i może ponownie zapaść w śpiączkę.
– Ale jak to?
– Lekarze też wykryli krwiaka. Zrobili już tomografię i czekają za opinią profesora, który wyda zgodę na operację.
– Jaki krwiak? – Radzym kątem oka obserwował reakcję swojej partnerki.
– Nadtwardówkowy.
Pielęgniarka wyjaśniła całej trójce znaczenie krwiaka i jego rokowania. Doft pobladła po otrzymaniu informacji. Spojrzała na lekarzy, którzy badali jej byłego męża. Zacisnęła mocno powieki, aby powstrzymać łzy.
– Wybaczą mi państwo, ale muszę wracać do pracy. Może spotkamy się jeszcze, panie Koner?
– Może. – bąknął.
– Róża, dobrze się czujesz? – Rober podszedł do niej bliżej.
– Tak. – wzięła głęboki oddech. – On tu był. – spojrzała na swojego partnera.
– Kto? – prokurator zmarszczył brwi.
– Nadal jest. – szepnęła, wychylając się.
Mężczyzna stał na końcu korytarza, uśmiechając się do niej. Koner i Foltynowicz spojrzeli w tym samym kierunku, co Doft. Medyk pomachał do nich i zaczął uciekać, zbiegając po schodach. Wszyscy ruszyli za nim, rozdzielając się na klatkach schodowych, które były w szpitalu. Róża ruszyła za śladem mordercy. Biegła po schodach, mijając kilka osób. Usłyszała trzask drzwi, więc wbiegła na korytarz, szukając przestępcy, ale nigdzie go nie było. Wybiegła na parking, gdzie był już śledczy i prokurator.
– Gdzieś zniknął. A teraz na pewno na obserwuje i śmieje się. – rzekła Róża.
– Medyk jest inteligentniejszy niż nam się zdaje. – dodał Foltynowicz.
– Powiedziałeś mu? – Doft była wściekła na partnera.
– Nic nie musiał mi mówić. Wiem kto pobił Łukasza. Też mam swoich informatorów, ale oni nie należą do mafii.
– Co jeszcze wiesz?
– Chodzi ci o wypadek, w którym twój były potrącił Martę Law?
Róża zamknęła oczy i spuściła głowę. Wiedziała do czego jest zdolny Foltynowicz. Jak Łukasz tylko wyzdrowieje, ten zrobi wszystko, aby były prokurator dostał karę za to co zrobił. Ostatnią nadzieją był Law, który nie potwierdziłby oskarżeń Roberta.
– Miesiąc temu w każdym województwie został wydany nakaz znalezienia i aresztowania Huberta Medyka. Tydzień temu poinformowałem ich, że jest on w naszym rejonie. Szukają go razem z moimi ludźmi.
– Jakbyś miał nas mało! Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
– A ty mówiłaś wszystko Radzymowi jak prowadziłaś śledztwo w sprawie Pauliny?
– Srać te procedury. Medyk nie tylko pobił Łukasza, ale też zabił te dziewczyny.
– Nie mamy na to dowodów.
– Jestem święcie przekonana, że to on stoi za tymi morderstwami. Tylko dlaczego one?
Robert wykonał kilka telefonów. Kiedy rozmawiał przez komórkę, Radzym wraz z Różą udali się do środka szpitala. Przed salą zebrali się lekarze i debatowali. Kobieta chciała podejść do nich, lecz Koner ją zatrzymał.
– Oni i tak nic ci nie powiedzą, więc to nie ma sensu.
– Może jednak…
– Wątpię. Oni nigdy nie mówią prawdy.
– Boję się. On ma jeszcze tyle życia przed sobą.
– Spokojnie. Zrobią operację i wszystko się ułoży.
– Mam nadzieję. – w jej głosie jednak nie było słychać entuzjazmu.
– Za chwilę przyjedzie dwóch ochroniarzy i Łukasz będzie pod stałą kontrolą do czasu, aż nie zatrzymamy Medyka.
– Jak na razie to ja zostaję. On tutaj jest i w każdej chwili może zaatakować. – rzekła Doft.
– Zostaję z tobą. Nie możesz tu być sama. Ty też jesteś w niebezpieczeństwie.
– Radzym ma rację. To zostańcie tu do czasu przyjazdu ochroniarzy. Ja muszę jechać. Dostałem kolejne wezwanie. Jeśli coś się wydarzy, informujcie mnie.
Foltynowicz pożegnał się ze śledczymi i opuścił szpital. Róża i Radzym zajęli krzesła przed salą. Obydwoje milczeli, rozglądając się od czasu do czasu po korytarzu. Ochroniarze pojawili się, ale śledczy ciągle siedzieli, czekając na lekarza prowadzącego.
Czekanie na jakiekolwiek informacje, znużyło Doft. Nie wiedziała kiedy zasnęła na ramieniu Konera. Mężczyzna objął ją, przybliżając do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz