Aleksandra
przez całe południe myślała o tajemniczym telefonie. Zastanawiała się, kto mógł
o tak później porze do niej dzwonić. Wioletta zauważyła, że jej wnuczkę coś
dręczy. Dziewczyna nie zareagowała na jej obecność obok niej. Kiedy
dotknęła jej dłoni, Ola wzdrygnęła się, patrząc przerażona na babcię.
– Wystraszyłaś mnie.
– Co się dzieje? – zapytała,
przyglądając się jej.
– A co ma się dziać?
– Widzę, że coś cię trapi.
– Zastanawiam się, co Alex wymyślił
na dzisiejszy dzień.
– To nie jest to.
– Tak, jestem ciekawa, gdzie mnie
zabierze. – próbowała ją przekonać, ale ta kręciła głową.
– Nie. Myślisz o czymś innym.
Wyglądasz na zmartwioną. Co jest? – Ola wzięła głęboki oddech.
– Wczoraj, kładąc się, ktoś do mnie
zadzwonił.
– Kto?
– Nie wiem. Numer był prywatny.
– Podejrzewasz kogoś?
– Nie mam pojęcia kto to mógł być. –
kręciła głową.
– Może to Alex?
– Wątpię. – skrzywiła się.
– Może chciał cię sprawdzić?
– Po co miałby to robić? – spojrzała
na nią i zaśmiała się.
– Nie wiem. Po nim można się
wszystkiego spodziewać.
– Jesteś przewrażliwiona.
– Znam go.
– Wiem, wiem. – wstała i poklepała ją
po ramieniu. – I ciągle ta sama śpiewka. – powiedziała sama do siebie.
– Słyszałam. – zwróciła się do niej,
a Ola uśmiechnęła się słodko i wyszła szybko z restauracji.
Wzięła ze
sobą laptop i udała się do ogrodu. Zadzwoniła do przyjaciółki. W między czasie
na ekranie pojawiał się również Paweł. Siostra wypytała go o stan zdrowia ojca,
ale ten przekazał jej to samo co matka. Zapytała również o studia dziewczyn.
Dagmara przekazała jej pozytywną wiadomość. Mogły pracować i jednocześnie
studiować, z czego bardzo się cieszyły. Ola opowiedziała przyjaciółce i bratu o
zdarzeniu poprzedniej nocy. Daga zdziwiła się, kim mogła być osoba, która
dzwoniła do niej. Ola pożegnała się z nimi i udała się do restauracji, gdzie
jej babcia kończyła swój posiłek.
– Już zjadłaś? – zapytała siadając
naprzeciwko.
– Chciałam cię zawołać, ale
widziałam, że jesteś zajęta, więc nie chciałam ci przerywać pogaduszek. –
zaśmiała się.
– Dzwoniłam do Dagmary.
– O! I co u niej?
– Wszystko po staremu.
– A Pawełek?
– Też ma się dobrze.
– Niech przyjadą mnie odwiedzić.
Dawno go nie widziałam. Od jego ślubu.
Wioletta
posmutniała. Ola ujęła jej dłoń i pocałowała. Wymieniły ze sobą uśmiechy i
siedziały w milczeniu. Po zjedzeniu posiłku, poszła do swojego pokoju, wziąć
szybki prysznic i przygotować się na spotkanie.
Coś wygodnego.
Spojrzała w głąb szafy. Wybrała top,
krótkie spodenki i białe trampki. Poszła do recepcji i czekała na chłopaka. Co
jakiś czas kontrolowała godzinę, patrząc na komórkę.
Po długim
czekaniu, Ola wyszła do ogrodu. Beata z Wioletą obserwowały ją i podśmiechiwały
się, twierdząc, że chłopak wystawił ją do wiatru. Późnym popołudniem, Alex
zjawił się zdyszany w pensjonacie. Nie był przyjęty mile przez właścicielkę,
ale zignorował jej zachowanie i podszedł do dziewczyny.
– Przepraszam cię. – podszedł,
składając ręce.
– Mogłeś powiedzieć o której
przyjedziesz.
– Miałem przyjść o piętnastej, ale
jeszcze musiałem coś załatwić.
– Co?
– Bez tego niespodzianka by się nie
udała.
– A co to będzie?
– Zobaczysz. Chodź. – wyciągnął do
niej dłoń. Ola spojrzała na niego i przeszła obok niego, kierując się do
wyjścia. – Jak chcesz. – rzekł do siebie, idąc za nią.
– Skąd masz samochód? – zapytała,
kiedy stanęli na chodniku.
– Pożyczyłem od wujka. Wsiadaj. –
otworzył drzwi, a dziewczyna zajęła miejsce pasażera.
– To gdzie jedziemy?
– Zabieram cię na plażę. – odpalił
silnik i ruszył w drogę.
– Mogliśmy przecież się przejść.
– Na tej jest za dużo ludzi. Tam
gdzie cię zabieram, jest tylko kilka osób.
– Czyli są jeszcze takie miejsca,
gdzie nie jest tłoczno.
– Tak. – zaśmiał się.
Jechali w
milczeniu. Alex otworzył dach, co bardzo spodobało się Oli. Rozpuściła włosy i
zamknęła oczy, rozkoszując się przyjemnym powiewem wiatru. Chłopak sięgnął po
kapelusz, a z schowka wyciągnął okulary i podał dziewczynie, aby założyła.
Wybuchnęła głośnych śmiechem. Wstała z siedzenia, rozłożyła ramiona i zaczęła
krzyczeć. Dziękowała Alexowi, że wyciągnął ją z pensjonatu i poinformowała, że
przy nim się nie nudzi.
Wokół plaży
rosły drzewa i stało kilka białych domków, które zamieszkiwali ludzie. Na plażę
prowadziło kilka ścieżek. Alex kazał iść Oli, a on miał po chwili do niej
dołączyć. Zdjęła buty, czując gorący piasek pod stopami. Podeszła do brzegu i
przypływ obmył jej nogi. Przypomniała sobie chwile z dzieciństwa, kiedy razem z
Pawłem chodzili nad jezioro, bawić się ze swoimi przyjaciółmi.
– Już jestem. – odezwał się Alex. Ola
odwróciła się do niego i była zaskoczona tym, co trzymał w ręku.
– Co to jest?
– Jak to co? Latawiec.
– Nie mów, że będziemy go puszczać?
– Oczywiście, że tak. Nie po to go tu
targałem, żeby teraz go tylko trzymać. – zaśmiał się. Zobaczył jej minę. –
Nigdy nie puszczałaś latawców?
– Nie. – odpowiedziała zawstydzona.
– To czas się nauczyć. Zapraszam. –
wskazał miejsce obok siebie.
Alex
wytłumaczył jej zasady. Ola uważnie go słuchała. Chłopak był zadowolony i
pomógł jej wznieść latawiec w powietrze. Kiedy dziewczyna nie radziła sobie,
Alex objął ją od tyłu, złapał za linkę, dotykając zarówno jej dłoni. Ola
zignorował uczucie lęku, próbując się odprężyć w ramionach chłopaka, lecz
musiała włożyć w to bardzo dużo wysiłku. Kiedy zabawa im się znudziła, usiedli
na piasku i patrzyli jak słońce zbliża się do wody.
– Dlaczego tak intensywnie na mnie
patrzysz? – zapytała.
– Jesteś piękna.
– Mówiłeś to już kilka razy.
– I będę to powtarzał do skutku. –
zbliżył się do niej, a ona spiorunowała go wzrokiem.
– Nawet sobie nie myśl.
– Czekam aż ty to zrobisz. – rzekł
niskim tonem.
– Nie doczekasz się. – odwróciła
twarz.
– A może jednak kiedyś nastąpi ten
dzień i dasz mi małego całusa w usta. – Ola zaśmiała się.
– Możesz sobie pomarzyć.
– Przynajmniej za coś się nie płaci.
Siedzieli
jeszcze przez dłuższą chwilę na plaży, patrząc na zachód słońca. Alex zerwał
się na równe nogi, każąc uczynić to samo dziewczynie. Zaprowadził ją do domku
letniskowego. Weszli do salonu, gdzie na sofie leżała biała sukienka balowa.
Ola podeszła do niej i przyglądała się jej.
– Piękna. – wyszeptała.
– Załóż tę sukienkę. – podszedł do
niej.
– Ale po co?
– Jak założysz, to powiem po co. –
uśmiechnął się tajemniczo.
– Ale…
– Już, już.
Wziął
sukienkę i zaprowadził ją do pokoju. Kazał jej również się uczesać i umalować.
Aleksandra stała oszołomiona na środku, patrząc na sukienkę, a następnie
rozejrzała się po pomieszczeniu. Zrobiła to, co kazał chłopak i po pół godziny
była już gotowa. Zabrała swoje rzeczy i zeszła na dół, gdzie czekał na nią
przebrany chłopak. Miał na sobie mundur wojskowy.
– Wow. – jęknęła na jego widok. –
Teraz coś zdradzisz czy dalej będziesz tajemniczy?
– Mógłbym być tajemniczy, ale wiem,
że nie dasz mi żyć.
– To prawda, więc…
– Zabieram cię do
dziewiętnastowiecznej Wenecji. Na bal. – uśmiechnął się szeroko.
– Co? – zaśmiała się.
– Tylko muszę zawiązać tobie oczy. –
pokazał jej czarną opaskę, podchodząc do niej.
– Ale dlaczego?
– Ciii… – zawiązał oczy i zaprowadził
ją do auta. – Proszę schylić głowę.
– Z tego co mi wiadomo, to w
dziewiętnastowiecznej Wenecji nie było takich nowoczesnych aut.
– Wyobraź sobie, że to powóz z końmi.
Tylko mechanicznymi. – wybuchli śmiechem.
Po długiej
jeździe, samochód w końcu się zatrzymał. Alex pomógł wysiąść Oli z auta.
Prowadził ją, mówiąc jej, jakie przeszkody ma przed sobą. Kiedy weszli do
pomieszczenia, z głośników rozległ się klasyczny utwór Dmitrija Szostakowicza Second Waltz. Na twarzy dziewczyny
pojawił się szeroki uśmiech, kiedy chłopak zdjął jej opaskę z oczu. Rozejrzała
się dookoła siebie. Znajdowali się w studiu filmowym, które było przygotowane
do kręcenia scen. Pomieszczenie wyglądało jak prawdziwa sala balowa. Alex
poprosił Olę do tańca. Z radością zgodziła się i ruszyli w rytm muzyki, tańcząc
walca. Dziewczyna śmiała się głośno, kiedy ten okręcał ją i podnosił do góry.
Po skończeniu się melodii, chłopak zabrał ją na balkon, z którego wyświetlany
był widok na Wenecję. Nalał jej do kieliszka czerwonego wina i zaprosił do
stolika.
– Wow. Musiałeś się ogromnie wysilić.
– rzekła zachwycona, ciągle się rozglądając dookoła.
– Załatwienie wszystkich rzeczy
zabrało dużo czasu.
– Rozumiem. – uśmiechnęła się do
niego, a następnie rozglądała się, co znajduje się na stole.
– Głodna? – zapytał, widząc jej
błądzący wzrok.
– Bardzo. – zaśmiała się.
Alex
pstryknął palcami, a po chwili zjawił się kelner z daniami. Ola zapytała co
znajduje się na nim. Opowiedział jej, a dziewczyna delektowała się każdym
smakiem potraw.
– Zrobiłabyś to samo? – zapytał,
widząc jej minę.
– Gdybym miała tylko przepis, to
ugotowałabym to. – uśmiechnęła się złośliwie.
– Zdobędę przepis i odtworzysz to
danie.
– To czekam. – podjęła wyzwanie.
– Adriano. – zawołał kelnera i mówił
coś po hiszpańsku. Ola domyśliła się o czym rozmawiają. Następnie Alex spojrzał
na dziewczynę łobuzersko. – Już niedługo ugotujesz dla mnie te dania.
– Mógłbyś się sam wysilić i zdobyć, a
nie prosić o to osoby trzecie.
– Płacę, to wymagam.
– Wszystkiego nie kupisz. – rzekła,
patrząc na niego lodowato.
– To prawda. Może nie rozmawiajmy o
pieniądzach? Psujemy atmosferę.
– Sam zacząłeś ten temat.
– Przepraszam. – rzekł, patrząc na
nią z ponura miną, a kiedy ona patrzyła na niego, uśmiechał się.
– To ktoś znajomy wynajął tobie
studio? – zmieniła temat.
– Nie. Pracuję tu.
– Tak? – zaskoczyły ją jego słowa.
– Jestem pomocnikiem operatora kamer.
– O! Na pewno ciężko było tobie zdobyć
tę pracę.
– Nie. Wujek mi załatwił.
Potrzebowali pomocników do filmu.
– A jaki to film?
– Jakaś komedia romantyczna.
– Jakaś? To nie wiesz przy czym
pracujesz? – parsknęła śmiechem.
– Przy filmie, ale jakoś nie obchodzi
mnie co to jest.
– A aktorki chociaż ładne? – uniosła
brew i uśmiechnęła się zadziornie.
– Bardzo, ale żadna nie jest tak
piękna jak ty.
– Ciekawe. – przyglądała się mu.
– I na pewno nie dorównują urodzie
twojej siostry. – uśmiechnął się tajemniczo.
– Agacie? – oniemiała.
– Opowiedz coś o niej. – oparł głowę
o złączone dłonie. Ola nie była pewna czy mówić o siostrze czy od razu zmienić
temat.
– Agata jest najmłodsza z nas. W
październiku skończy dziewiętnaście lat, a w maju będzie zdawać maturę.
– Ma kogoś?
– Nie. I nie chce mieć. – patrzyła na
niego lodowato.
– Dlaczego?
– Bo facet nie jest jej do niczego
potrzebny.
– Wy, kobiety, zawsze to powtarzacie,
ale jak co do czego przychodzi, to my jesteśmy na pierwszym miejscu.
– Tylko ci się tak wydaje.
– Nie wydaje, tak jest naprawdę.
Wystarczy, że kran się zatka, to kogo wzywacie?
– Hydraulika.
– A hydraulik kim jest?
– Specjalistą od rur.
– Ola. – skrzywił się, a ona była
dumna z siebie.
– Podałeś głupi przykład.
– Ach tak? – otworzył szeroko oczy i
wydał usta.
– Tak. Teraz kobietę spotkasz w każdym
zawodzie. Mechanik, elektryk, budowlaniec, a nawet hydraulik. I co? Łyso ci? –
rzekła wysokim tonem.
– Nie. Jak na razie mam włosy na
głowie. – przeczesał je.
– Mógłbyś odwiedzić fryzjera.
– Kiedyś się do niego wybiorę i pójdę
do mężczyzny.
– Kobieta i tak lepiej obetnie.
– I umodeluje. – zaśmiali się. – Może
skończymy tę bezsensowną debatę?
– To o czym chcesz rozmawiać? –
zapytała.
– O twoich marzeniach. Jakie one są?
– Alex usiadł obok niej i nalał kolejny kieliszek wina.
– Marzenia się realizuje. –
uśmiechnęła się i poczuła jakby jeszcze raz przeżywała rozmowę.
Patryk.
– Ale trzeba je mieć, żeby je
zrealizować, więc jakie one są?
– Hmm… Chciałabym wybrać się w podróż
dookoła świata.
– O! Też chciałbym się wybrać w taką
podróż.
– Co jeszcze być chciał? – zapytała,
widząc że otwiera usta.
– Mam wiele marzeń. – zaśmiał się.
– Mamy dużo czasu. Opowiedz o nich.
– Chciałbym zostać słynnym
fotografem.
– Naprawdę? – spojrzała na niego
zaskoczona.
– Yhym… Zatrudniłem się tutaj, żeby
zasięgnąć kilku lekcji od operatorów.
– Ale chyba nie chcesz być takim
fotografem?
– Nie chcę być operatorem ani
fotosistą. Chcę być normalnym fotografem, takim który fotografuje ludzi,
obiekty, zjawiska przyrody. Chcę mieć swoje studio i wystawy, pokazywać ludziom
piękno, które nas otacza.
– Zrobiłeś już takie?
– Mam kilka, a nawet kilkanaście na
swoim koncie. Dopiero od kilku miesięcy mam aparat, więc wielu dobrych nie
zrobiłem.
– Pokażesz mi je? – patrzyła z
nadzieją.
– Nikomu ich nie pokazuję.
– Proszę. – uśmiechnęła się słodko.
– No nie wiem.
– Nie skrytykuję cię.
– Nie boję się krytyki. – skłamał.
– W takim razie czego?
– Przysiągłem sobie, że nikomu nie
pokażę swoich zdjęć.
– W takim razie jak chcesz zostać
słynnym fotografem? Jakiś wujek załatwi tobie fuchę w tym fachu?
– Nie. – zaśmiał się. – Na początku
chcę się nauczyć robić zdjęcia, kształcić się pod okiem najlepszych fotografów,
którzy stwierdzą, że moje zdjęcia są najlepsze, wtedy wykonam prawdziwą sesję i
wystawię je na pokaz ludziom, którzy będą je oceniać.
– Aaa… To w taki sposób chcesz
dorobić się sławy.
– Mniej więcej.
– To masz co realizować.
– Tak, ale muszę najpierw zarobić na
te marzenia.
– I znowu temat sprowadza się do
pieniędzy, a przecież nie chcesz o nich rozmawiać. – przypomniała mu.
– Każdy temat sprowadza się do
pieniędzy.
– Nieprawda. – wstała od stołu i
weszła do wnętrza pomieszczenia, oglądając dokładnie scenerię.
– Doprawdy? To powiedz, jak to
uniknąć.
– Trzeba dobrze manewrować dialogiem.
– Potrafisz to robić? – szedł za nią,
obserwując jej każdy ruch.
– Trzeba umieć dobierać odpowiednie
słowa.
– Agata też taka jest?
– Dlaczego interesujesz się moją
siostrą? – odwróciła się do niego, stając z nim twarzą w twarz.
– Chciałbym ją poznać.
– Za to ona nie chciałaby poznać ciebie.
– Skąd możesz to wiedzieć? – zbliżył
się do niej.
– Nie lubi takich jak ty. – szepnęła.
– Czyli jakich?
– Narcyz, który skacze z kwiatka na
kwiatek.
– Ale narcyz to kwiat, więc jak można
skakać po innych?
– Narcyz to też imię, mój drogi
Alexie. Powinieneś mieć tak na drugie.
– Mam Juan. – uśmiechnął się
łobuzersko.
– Wracając do tematu, jesteś typowym
Casanovą. Miałeś tyle bab, ile w stawie żab.
– A ile jest tych żab?
– Nieskończenie wiele. Chyba zgodzisz
się ze mną, że przeleciałeś połowę Barcelony przed twoją zmianą.
– Zaraz połowę. – bąknął, odwrócił
się i szedł po żelaznych schodach, które prowadziły do kolejnego balkonu.
Dziewczyna podążyła za nim. – Trochę ich było.
– Trochę?
– Gdybym miał liczyć, to nie wiem czy
bym się doliczył.
– Wiedziałam.
– To po co pytałaś? – uśmiechnął się
do niej tajemniczo.
– Bo chciałam… Aaa…
Zahaczyła
się i zaczęła lecieć ciałem do tyłu, gdzie nie było zabezpieczenia. Gdyby Alex
nie zareagował, spadłaby na stół, gdzie leżały rekwizyty do filmu. Ola spojrzała
przerażona w dół, a następnie na chłopaka. Jej serce biło jak oszalałe, a ciało
stało się sztywne. Trzymała jego ramiona, ściskając je mocno. Postawił ją do
pionu. Obydwoje patrzyli sobie głęboko w oczy. Alex odgarnął jej kosmyki
włosów, dotykając skroni, policzka, szyi, zjeżdżając w dół ręki. Dziewczyna
zamknęła oczy, delektując się jego dotykiem. Lekko odchyliła głowę w bok,
pozwalając mu tworzyć drogę. Poczuła jak jego twarz zbliżyła się do niej.
Otworzyła szeroko oczy, widząc co chce uczynić. Ich usta były blisko siebie.
– Lepiej będzie jak odwieziesz mnie
do domu. – powiedziała, przerywając chwilę. Odwróciła się na pięcie i zbiegła
ze schodów, kierując się do wyjścia.
– Dla ciebie będzie lepiej, ale nie
dla mnie. – wziął głęboki oddech.
Aleksandra
wybiegła na świeże powietrze, łapiąc każdy oddech. Pochyliła się do przodu,
przypominając sobie chwilę w ramionach chłopaka.
Co to było?
Wyprostowała się i zamknęła oczy,
wyrównując oddech. Usłyszała za sobą zamykające się drzwi. Alex podszedł do
samochodu, otwierając przed nią drzwi. Dotarli na miejsce w przeciągu piętnastu
minut. Ola zabrała swoje rzeczy i wysiadła z auta. Chłopaka odprowadził ją pod
drzwi pensjonatu.
– Zaczekasz chwilę? Przebiorę się i
oddam ci sukienkę. – otworzyła drzwi, ale ten złapał ją za rękę.
– Nie musisz. Zatrzymaj ją.
– Ale po co mi ona? Na pewno jest z
planu filmowego. Nie mogę jej zabrać.
– Uszyją nową.
– Nie. – pokręciła głową. – Przebiorę
się i oddam ci ją.
– Dobrze, ale zrobisz to jutro.
Przyjdę rano i odbiorę ją od ciebie. – uśmiechnął się.
– No dobrze. Jak chcesz. – bąknęła.
Chłopak przyglądał się jej, a ona próbowała uniknąć jego wzroku. Milczenie
stało się dla niej bardzo niezręczne i chciała jak najszybciej znaleźć się w
swoim pokoju. – Dziękuję tobie za miło spędzony dzień.
– To ja dziękuję. – zamruczał. Ola
spojrzała na niego i zobaczyła błysk w oku.
– Pójdę już. Jestem bardzo zmęczona.
To był dzień pełen wrażeń.
– To prawda.
– Dobranoc. – otworzyła drzwi i
przestąpiła próg.
– Do zobaczenia. Jutro się zjawię.
– Okej. – chciała zamknąć, ale
zawołała go. – A o której?
– Rano. – uśmiechnął się łobuzersko.
– A dokładniej? Nie chcę dzisiejszej
powtórki.
– Tak między dziewiątą a dziesiątą
powinienem być.
– Okej, to będę czekać.
Alex
zadowolony wsiadł do samochodu i pojechał do domu przebrać się, aby iść na
kolejne spotkanie z dziewczyną, którą poznał w piątkowy wieczór. Natomiast
Aleksandra udała się do pokoju. Przyjrzała się swojemu odbiciu i zdjęła szybko
sukienkę. Wzięła szybko prysznic, myśląc o chłopaku. Czuła dziwne uczucie,
które ogarnęło jej ciało. Nie potrafiła rozszyfrować jego zamiarów.
– Chcę ci zaufać Alex, ale nie
potrafię.
Zaczęła
dzwonić jej komórka, przerywając jej rozmyślenia. Ponownie numer prywatny. Ola
odebrała, ale tym razem nie odezwała się. Słyszała czyiś oddech. Po krótkiej
chwili rozłączył się. Patrzyła przerażona na wyświetlacz.
Alex przyszedł
po sukienkę, ale odebrał ją z rąk Wiolety. Ola nie chciała przez jakiś czas go
oglądać. Musiała uporządkować swoje myśli co do jego zachowania, lecz to nie on
zaprzątał jej głowę, lecz osoba, która dzwoniła do niej każdego wieczora.
Zawsze odbierała, ale nie odzywała się. Słyszała czyiś oddech, a następnie
rozłączony sygnał.
Natomiast w
Barcelonie zaczęły się przygotowania do największe imprezy w mieście – La
Merce. Wioleta opowiedziała swojej wnuczce jak wygląda kilkudniowa fiesta. Na
ulicach można było spodziewać się kłębów dymu z parady ziejących ogniem smoków,
roztańczonej publiczności w klimacie południowoamerykańskiej muzyki i
tradycyjnej sardany, piramidy utworzonych z wysportowanych atletów, które stały
się sportem narodowym Katalończyków. Również odbyła się parada gigantów, czyli pochód ważnych dla
Katalonii ogromnych postaci imitowanych przez mieszkańców Barcelony. Największą
atrakcją fiesty był spektakl Piromusical
przy fontannie Mintjuic. Było to wystrzelenie kilku ton fajerwerk, przy której
grała muzyka. Ostatni dzień imprezy był oficjalnym dniem wolnym od pracy.
Święto uznawane było, że obchodzi się je z okazji końca lata, lecz był on
poświęcony Matce Boskiej Miłosierdzia, która uratowała miasto przed plagą
szarańczy.
Aleksandra
spędziła te dni wśród znajomych z pracy. Alex dzwonił kilka razy do niej, żeby
spotkać się z nią, lecz ta nie odbierała telefonu. Nie była do końca przekonana
co do ich znajomości, więc nie chciała z nim rozmawiać i oglądać go.
– Cześć. – chłopaka przywitał się z
nią, kiedy Ola wracała z zakupów.
– Cześć. Co tu robisz? – zdziwiła się
jego widokiem.
– Nie odbierasz moich telefonów.
Zmartwiłem się, więc postanowiłem przyjść i sprawdzić co się z tobą dzieje.
– Jak widzisz, nic mi nie jest. –
uśmiechnęła się, chcąc go ominąć, ale stanął jej na drodze.
– Coś się stało?
– A co miało się stać? – spojrzała na
niego.
– Nie wiem. Zdziwiło mnie, że nie
odbierasz moich telefonów. Unikasz mnie?
– Nie, po prostu mam dużo pracy.
Dobrze wiesz, że jest fiesta i turyści się zjechali, żeby zobaczyć pokazy.
– Ale wieczory na pewno masz wolne,
więc…
– Nie mam. – ominęła go i weszła do
środka.
– Ale chciałem ci pokazać zdjęcia. –
szedł za nią.
– Jak się skończy fiesta, to umówimy
się, okej? – odwróciła się do niego.
– To zadzwonię.
– Nie. – przeraziła się. – Ja
zadzwonię. – uśmiechnęła się, kryjąc zdenerwowanie.
– Okej. A dobrze się czujesz?
– Tak, a dlaczego pytasz? –
zmarszczyła brwi.
– Jesteś bardzo blada.
– Dobrze się czuję.
– Yhym… – patrzył na nią poważnie. –
To ja już pójdę. Cześć.
Ola
odprowadziła go wzrokiem i wzięła głęboki oddech. Udała się do restauracji i
rozpakowała zakupy, o które prosił ją Gustavo i zabrała się do pracy. Idąc
przez salę, wszystkie stoliki były zajęte przez gości pensjonatu oraz turystów,
którzy zawitali w Barcelonie. Wioleta cieszyła się z dużej ilości klientów, ale
musiała wspomóc swoich kucharzy i gotowała razem z nimi. Natomiast Beata
dołączyła do kelnerów i podawała potrawy gościom.
Wioletta
zauważyła, że jej wnuczkę coś dręczy. Przez kilka dni obserwowała ją.
Dziewczyna przychodziła do pracy każdego dnia, żartowała z kucharzami, a po
pracy zawsze szła do swojego pokoju i zamykała się w nim. Wieczorami kobieta
wyciągała ją na fiestę. Dziewczyna zawsze się godziła i z radością chodziła na
różne imprezy i pokazy wystawiane przez Katalończyków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz