– Co to było?
– Pocałunek.
– To wiem, ale po co to zrobiłaś?
– Po nic.
– Łukasz? Podrywał cię?
– Nie.
– To dlaczego mnie pocałowałaś?
– Nie mogłam tego zrobić? – spojrzała
na niego.
– Dobrze wiesz, że nie jestem jeszcze
gotowy na nowy związek.
– A kto powiedział, że ja chcę się z
tobą wiązać?
– To po co to było?
– Chciałam coś sprawdzić. –
uśmiechnęła się.
– Nieważne. – wyszła z windy, kierując
się do wyjścia.
– Dla mnie bardzo ważne.
– Przestań już to przeżywać.
– Ciekawe jak ty byś na to
zareagowała, gdybym ja cię niespodziewanie pocałował?
– To byłoby miłe doznanie. – puściła
do niego oczko. – Jedziemy do Wegnera. – rzekła już poważnym tonem, wsiadając
do auta.
Koner stał na chodniku i wpatrywał
się w swoją partnerkę. Ciągle czuł smak jej ust.
Pocałowała mnie bez powodu. Na bank był jakiś powód, tylko jaki?
Z komisariatu wyszedł Staszek, lustrując
śledczego, a następnie spojrzał w kierunku samochodu, gdzie siedziała Róża.
Radzym uśmiechnął się do niego, powodując u niego złość. Domyślił się o co
chodzi. Również poczuł narastającą wściekłość, bo kobieta wykorzystała go do
czegoś, czego nie chciał. Wsiadł do auta i czekał, aż Doft coś powie, lecz tego
nie zrobiła.
– Róża, bądź ze mną szczera, dlaczego
mnie pocałowałaś? – spojrzał na nią.
– Naprawdę chcesz to wiedzieć?
– Chodzi o Łukasza?
– Tak.
– Czyli cię podrywa?
– Nie.
– A co chce?
– To długa historia.
– To mi ją opowiedz.
– Kiedyś. Kiedyś Radzym. Teraz jedźmy
do Wegnera.
Między partnerami panowała cisza.
Róża przez cały czas analizowała swoje notatki, natomiast Radzym ciągle myślał
o sytuacji, która miała miejsce na komisariacie. Był ciekawy co łączyło śledczą
z prokuratorem.
Kiedy zaczął pracę w policji, miał
pojęcie, że większość dobrych śledczych odeszła z tego miejsca. Zostało tylko
kilku, w tym Adam Wagner, komisarz, który awansował od razu po rozpoczęciu
przez niego pracy. Na samym początku żaden z nowych pracowników nie miał
pojęcia co wydarzyło się, dopóki jeden z funkcjonariuszy opowiedział im o dwóch
najlepszych śledczych, którzy brali udział w akcji ratowniczej zakładników
podczas napadu na bank. Na miejscu doszło do strzelaniny, zabijając Marka,
partnera Róży, oraz czterech zakładników i dwóch z pięcioosobowego gangu.
Natomiast Doft uszła z tego bez zadrapania. Kiedy zabezpieczano miejsce
wypadku, kobieta stałana uboczu i przyglądała się, nie spodziewając się tego co
za chwilę miało nastąpić. Usłyszała strzał i poczuła przeszywający ból w
okolicy bioder.
Po wyjściu ze szpitala, zrezygnowała
z pracy i wyjechała nad morze. Każdy z funkcjonariuszy znał wersję, że po
śmierci Marka, Róża odeszła a wraz z nią część grupy, lecz nikt nie miał
pojęcia co było prawdziwym powodem jej wyjazdu, poza Adamem.
Zaparkowali przed firmą i weszli do
środka. Ochroniarz próbował ich skontrolować, ale po okazaniu oznak wpuścił na
górę. Sekretarka poinformowała śledczych, że prezes jest na spotkaniu i muszą
zaczekać. Doft bez pytania weszła do gabinetu i rozsiadła się w fotelu.
Róża zobaczyła fotografię na biurku Wegnera.
Wzięła w dłonie i przyglądała się jej. Córka i żona uśmiechały się szeroko, ale
uśmiech nie należał do szczerych, za to mężczyzna był poważny. Biła od niego
dominacja. Śledcza patrząc na jego sylwetkę poczuła dziwny ucisk w brzuchu.
– Witam państwa. W czym mogę pomóc? –
do środka wszedł Wegner.
– Przyszliśmy w sprawie Dominiki
Urban. – zaczął Radzym.
– Wiem o co chodzi. Żona mi mówiła. –
usiadł przy biurku i wpatrywał się w monitor komputera. – Taka młoda dziewczyna
i taka tragedia.
– Był pan dwudziestego czwartego w
domu? – zapytała Róża.
– Miałem wyjazd służbowy, więc mnie
nie było.
– A kiedy pan wrócił?
– Rano, dwudziestego piątego. Coś
jeszcze, bo za chwilę mam kolejne spotkanie. Rozumieją państwo.
– Tak. – odrzekł Koner.
Róża analizowała jeszcze postawę
mężczyzny. Nie poczuła do niego sympatii. Radzym szturchnął ją, aby ruszyła się
z miejsca. Zjechali windą na parking i pojechali na komisariat.
Śledczy udali się do laboratorium,
żeby uzyskać dokładnych informacji na temat zamordowanej dziewczyny.
– Usiądźcie sobie, a ja dokończę i za
chwilę powiem co i jak.
– Co tym razem?
– Przywieźli jakiegoś trupa i
natychmiast muszę zrobić ekspertyzę, bo komendant musi to zobaczyć.
– Komendant? – zdziwiła się Róża.
– Komendant. – powtórzył. – Dobra,
wracam do was. Co wy mieliście?
– Dominikę Urban.
– A! Już wiem. Zadzwonię tylko do
Norberta.
– A on co ma nam do powiedzenia?
– Za dużo pytań zadajesz, Koner.
– Za to ty coś ukrywasz, Doft.
– Nieprawda.
– Okej. – Zbyszek wziął teczkę i
usiadł naprzeciwko nich. – Zaczekamy na Norberta, bo jak ja wam zacznę
tłumaczyć, to nic z tego nie wyjdzie.
– Już jestem. Zacząłeś? – po chwili
dołączył do nich Norbert.
– Czekaliśmy na ciebie.
– Powiem krótko co działo się z
ciałem.
– No mów. – ponaglał Radzym.
– Więc tak. Dziewczyna szarpała się i
pod jej paznokciami został znaleziony naskórek pod jej paznokciami należących
do...
– Nikodema Ziema. – dokończył Zbyszek.
– No i co dalej?
– Dalej było tak. On zgwałcił, ale...
– Odciski na szyi nie należą do
niego. Był ktoś poza tej paczki. Ktoś czwarty.
– Kto? – Koner ponaglał kolegów.
– Tego nie wiemy, nie mamy w bazie
jego danych.
– Musiał to być ktoś starszy i
silniejszy. Facet podczas swojego stosunku, dusił ją. Kiedy skończył, ona już
nie żyła.
– Co?! – oburzyła się Doft. – Jeśli
Ziem ją zgwałcił, to ona nawet nie miała siły walczyć z tym drugim, tak?
– Może to tak wyglądać, ale dokładnie
nie wiemy czy szarpała się z nim. Pod paznokciami miała tylko naskórek Ziema.
– A na dłoniach jakieś ślady?
– Nie. Nic nie znaleźliśmy.
– Ciężko będzie nam znaleźć mordercę.
Róża usłyszała dźwięk swojej komórki.
Na wyświetlaczu widniał numer Staszka. Odrzuciła go, lecz mężczyzna próbował do
skutku.
– Czego chcesz?
– Mam coś, co może cię zainteresować.
Przyjedź na Chudoby do szkieletu domu.
Rozłączyła się i przeprosiła
chłopaków, wychodząc z laboratorium. Wzięła swoje rzeczy i pojechała na
miejsce, podane przez prokuratora. Przed budynkiem stały radiowozy. Po okazaniu
odznaki, Róża udała się do środka.
– Gdzie jest Staszek? – zapytała
jednego z funkcjonariuszy.
– Tam. – wskazał dłonią na kolejne
pomieszczenie.
Weszła do środka i zobaczyła
wiszącego chłopaka. Na początku nie rozpoznawała go, dopiero po chwili dotarło
do niej kim on był.
– To można uznać sprawę za zamkniętą.
– usłyszała głos Łukasza.
– Nie. – szepnęła.
– Gwałciciel i zabójca został
znaleziony, tylko że martwy.
– Nie. – tym razem rzekła głośnym
tonem.
– Co nie?
– Nie jest zamknięta. On nie był
mordercą. Odciski palców na szyi Dominiki nie należą do niego.
– A do kogo?
– Tego nie wiemy. Nie ma go w bazie.
– Jak to nie ma? Nie wyrabiał nigdy
paszportu, czegokolwiek?
– Na to wygląda, że nie. Jest
bezkarny.
– Teraz już nie.
– Łukasz, znaleźliśmy coś. – jeden z
ekspertów rzekł do niego.
– Za chwilę wracam.
– Nie spiesz się. – szepnęła, kiedy
odszedł.
Przyglądała się wisielcowi, dopóki go
nie zdjęli. Zauważyła, że Staszek jest zamyślony, czytając i analizując coś na
kartce, którą przekazał mu ekspert. Podeszła do niego i stanęła obok, czytając
przez jego ramię.
„Nie chciałem tego zrobić. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.”
– To od kiedy on tu wisi? – zapytała
zaskoczona.
– Kilka dni. – rzekł jeden z lekarzy.
– Chyba powiesił się od razu po tym
co zrobił.
– Sumienie nie dawało mu spokoju. –
odezwał się Łukasz.
– Dosyć, że to ciało nie zaczęło się
rozkładać w te gorączki.
– Zobaczymy jak wygląda w środku. –
rzekł technik sekcji zwłok.
Róża spojrzała na mężczyznę, a potem
na ciało. Nie lubiła takich widoków. Zawsze zastanawiał się, dlaczego ludzie
popełniają tak drastyczne decyzje, targając się na swoje życie. Chyba nigdy
tego nie zrozumie. Wiele przeszła w życiu, ale nigdy nie myślała, żeby odebrać
sobie życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz