Asystentka

Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

2 czerwca 2018

Partnerka II

5

– Co to było?
– Pocałunek.
– To wiem, ale po co to zrobiłaś?
– Po nic.
– Łukasz? Podrywał cię?
– Nie.
– To dlaczego mnie pocałowałaś?
– Nie mogłam tego zrobić? – spojrzała na niego.
– Dobrze wiesz, że nie jestem jeszcze gotowy na nowy związek.
– A kto powiedział, że ja chcę się z tobą wiązać?
– To po co to było?
– Chciałam coś sprawdzić. – uśmiechnęła się.
– Co?
– Nieważne. – wyszła z windy, kierując się do wyjścia.
– Dla mnie bardzo ważne.
– Przestań już to przeżywać.
– Ciekawe jak ty byś na to zareagowała, gdybym ja cię niespodziewanie pocałował?
– To byłoby miłe doznanie. – puściła do niego oczko. – Jedziemy do Wegnera. – rzekła już poważnym tonem, wsiadając do auta.
Koner stał na chodniku i wpatrywał się w swoją partnerkę. Ciągle czuł smak jej ust.
Pocałowała mnie bez powodu. Na bank był jakiś powód, tylko jaki?
 Z komisariatu wyszedł Staszek, lustrując śledczego, a następnie spojrzał w kierunku samochodu, gdzie siedziała Róża. Radzym uśmiechnął się do niego, powodując u niego złość. Domyślił się o co chodzi. Również poczuł narastającą wściekłość, bo kobieta wykorzystała go do czegoś, czego nie chciał. Wsiadł do auta i czekał, aż Doft coś powie, lecz tego nie zrobiła.
– Róża, bądź ze mną szczera, dlaczego mnie pocałowałaś? – spojrzał na nią.
– Naprawdę chcesz to wiedzieć?
– Chodzi o Łukasza?
– Tak.
– Czyli cię podrywa?
– Nie.
– A co chce?
– To długa historia.
– To mi ją opowiedz.
– Kiedyś. Kiedyś Radzym. Teraz jedźmy do Wegnera.
Między partnerami panowała cisza. Róża przez cały czas analizowała swoje notatki, natomiast Radzym ciągle myślał o sytuacji, która miała miejsce na komisariacie. Był ciekawy co łączyło śledczą z prokuratorem.
Kiedy zaczął pracę w policji, miał pojęcie, że większość dobrych śledczych odeszła z tego miejsca. Zostało tylko kilku, w tym Adam Wagner, komisarz, który awansował od razu po rozpoczęciu przez niego pracy. Na samym początku żaden z nowych pracowników nie miał pojęcia co wydarzyło się, dopóki jeden z funkcjonariuszy opowiedział im o dwóch najlepszych śledczych, którzy brali udział w akcji ratowniczej zakładników podczas napadu na bank. Na miejscu doszło do strzelaniny, zabijając Marka, partnera Róży, oraz czterech zakładników i dwóch z pięcioosobowego gangu. Natomiast Doft uszła z tego bez zadrapania. Kiedy zabezpieczano miejsce wypadku, kobieta stałana uboczu i przyglądała się, nie spodziewając się tego co za chwilę miało nastąpić. Usłyszała strzał i poczuła przeszywający ból w okolicy bioder.
Po wyjściu ze szpitala, zrezygnowała z pracy i wyjechała nad morze. Każdy z funkcjonariuszy znał wersję, że po śmierci Marka, Róża odeszła a wraz z nią część grupy, lecz nikt nie miał pojęcia co było prawdziwym powodem jej wyjazdu, poza Adamem.
Zaparkowali przed firmą i weszli do środka. Ochroniarz próbował ich skontrolować, ale po okazaniu oznak wpuścił na górę. Sekretarka poinformowała śledczych, że prezes jest na spotkaniu i muszą zaczekać. Doft bez pytania weszła do gabinetu i rozsiadła się w fotelu.
Róża zobaczyła fotografię na biurku Wegnera. Wzięła w dłonie i przyglądała się jej. Córka i żona uśmiechały się szeroko, ale uśmiech nie należał do szczerych, za to mężczyzna był poważny. Biła od niego dominacja. Śledcza patrząc na jego sylwetkę poczuła dziwny ucisk w brzuchu.
– Witam państwa. W czym mogę pomóc? – do środka wszedł Wegner.
– Przyszliśmy w sprawie Dominiki Urban. – zaczął Radzym.
– Wiem o co chodzi. Żona mi mówiła. – usiadł przy biurku i wpatrywał się w monitor komputera. – Taka młoda dziewczyna i taka tragedia.
– Był pan dwudziestego czwartego w domu? – zapytała Róża.
– Miałem wyjazd służbowy, więc mnie nie było.
– A kiedy pan wrócił?
– Rano, dwudziestego piątego. Coś jeszcze, bo za chwilę mam kolejne spotkanie. Rozumieją państwo.
– Tak. – odrzekł Koner.
Róża analizowała jeszcze postawę mężczyzny. Nie poczuła do niego sympatii. Radzym szturchnął ją, aby ruszyła się z miejsca. Zjechali windą na parking i pojechali na komisariat.
Śledczy udali się do laboratorium, żeby uzyskać dokładnych informacji na temat zamordowanej dziewczyny.
– Usiądźcie sobie, a ja dokończę i za chwilę powiem co i jak.
– Co tym razem?
– Przywieźli jakiegoś trupa i natychmiast muszę zrobić ekspertyzę, bo komendant musi to zobaczyć.
– Komendant? – zdziwiła się Róża.
– Komendant. – powtórzył. – Dobra, wracam do was. Co wy mieliście?
– Dominikę Urban.
– A! Już wiem. Zadzwonię tylko do Norberta.
– A on co ma nam do powiedzenia?
– Za dużo pytań zadajesz, Koner.
– Za to ty coś ukrywasz, Doft.
– Nieprawda.
– Okej. – Zbyszek wziął teczkę i usiadł naprzeciwko nich. – Zaczekamy na Norberta, bo jak ja wam zacznę tłumaczyć, to nic z tego nie wyjdzie.
– Już jestem. Zacząłeś? – po chwili dołączył do nich Norbert.
– Czekaliśmy na ciebie.
– Powiem krótko co działo się z ciałem.
– No mów. – ponaglał Radzym.
– Więc tak. Dziewczyna szarpała się i pod jej paznokciami został znaleziony naskórek pod jej paznokciami należących do...
– Nikodema Ziema. – dokończył Zbyszek.
– No i co dalej?
– Dalej było tak. On zgwałcił, ale...
– Odciski na szyi nie należą do niego. Był ktoś poza tej paczki. Ktoś czwarty.
– Kto? – Koner ponaglał kolegów.
– Tego nie wiemy, nie mamy w bazie jego danych.
– Musiał to być ktoś starszy i silniejszy. Facet podczas swojego stosunku, dusił ją. Kiedy skończył, ona już nie żyła.
– Co?! – oburzyła się Doft. – Jeśli Ziem ją zgwałcił, to ona nawet nie miała siły walczyć z tym drugim, tak?
– Może to tak wyglądać, ale dokładnie nie wiemy czy szarpała się z nim. Pod paznokciami miała tylko naskórek Ziema.
– A na dłoniach jakieś ślady?
– Nie. Nic nie znaleźliśmy.
– Ciężko będzie nam znaleźć mordercę.
Róża usłyszała dźwięk swojej komórki. Na wyświetlaczu widniał numer Staszka. Odrzuciła go, lecz mężczyzna próbował do skutku.
– Czego chcesz?
– Mam coś, co może cię zainteresować. Przyjedź na Chudoby do szkieletu domu.
Rozłączyła się i przeprosiła chłopaków, wychodząc z laboratorium. Wzięła swoje rzeczy i pojechała na miejsce, podane przez prokuratora. Przed budynkiem stały radiowozy. Po okazaniu odznaki, Róża udała się do środka.
– Gdzie jest Staszek? – zapytała jednego z funkcjonariuszy.
– Tam. – wskazał dłonią na kolejne pomieszczenie.
Weszła do środka i zobaczyła wiszącego chłopaka. Na początku nie rozpoznawała go, dopiero po chwili dotarło do niej kim on był.
– To można uznać sprawę za zamkniętą. – usłyszała głos Łukasza.
– Nie. – szepnęła.
– Gwałciciel i zabójca został znaleziony, tylko że martwy.
– Nie. – tym razem rzekła głośnym tonem.
– Co nie?
– Nie jest zamknięta. On nie był mordercą. Odciski palców na szyi Dominiki nie należą do niego.
– A do kogo?
– Tego nie wiemy. Nie ma go w bazie.
– Jak to nie ma? Nie wyrabiał nigdy paszportu, czegokolwiek?
– Na to wygląda, że nie. Jest bezkarny.
– Teraz już nie.
– Łukasz, znaleźliśmy coś. – jeden z ekspertów rzekł do niego.
– Za chwilę wracam.
– Nie spiesz się. – szepnęła, kiedy odszedł.
Przyglądała się wisielcowi, dopóki go nie zdjęli. Zauważyła, że Staszek jest zamyślony, czytając i analizując coś na kartce, którą przekazał mu ekspert. Podeszła do niego i stanęła obok, czytając przez jego ramię.
„Nie chciałem tego zrobić. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.”
– To od kiedy on tu wisi? – zapytała zaskoczona.
– Kilka dni. – rzekł jeden z lekarzy.
– Chyba powiesił się od razu po tym co zrobił.
– Sumienie nie dawało mu spokoju. – odezwał się Łukasz.
– Dosyć, że to ciało nie zaczęło się rozkładać w te gorączki.
– Zobaczymy jak wygląda w środku. – rzekł technik sekcji zwłok.
Róża spojrzała na mężczyznę, a potem na ciało. Nie lubiła takich widoków. Zawsze zastanawiał się, dlaczego ludzie popełniają tak drastyczne decyzje, targając się na swoje życie. Chyba nigdy tego nie zrozumie. Wiele przeszła w życiu, ale nigdy nie myślała, żeby odebrać sobie życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz