Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

10 listopada 2017

Partnerka

9

– Pani Edyta Holisz?
– Tak, a pani? – zapytała niepewnie.
– Róża Doft. – pokazała swoją oznakę. – Możemy porozmawiać?
– Oczywiście, proszę wejść. – wpuściła ją do środka. – A mogłabym wiedzieć o co chodzi?
– O Adama Kortinę.
– A co z nim? Znowu się w coś wplątał? – stanęła naprzeciwko niej, a Róża nie dowierzała w to co usłyszała.
– Nie żyje od czterech lat.
– Co?! – kobieta pobladła i usiadła na pobliskim krześle. – Jak to nie żyje? Co pani mówi? – w jej oczach pojawiły się łzy.
– Mamo, kim jest ta pani? – z pokoju wyszedł mały chłopczyk, który zawstydził się widokiem śledczej.
– Kochanie, wracaj do pokoju. Za chwilę do ciebie przyjdę.
– Dobrze mamo.
– To jego syn?

– Tak. Ma sześć lat.
– Ładny.
– Podobny do ojca. Jak Adam umarł? – spojrzała na nią.
– Został postrzelony. Można powiedzieć, że sam się postrzelił. Doszło do tego podczas szarpaniny.
– Nic nie wiedziałam.
– Powiedziała pani, że znowu się w coś wplątał. Co miała pani na myśli?
– Adam uwielbiał wplątywać się w różne kłopoty. Przed naszym rozstaniem sprzedawał nielegalną broń dla mafii.
– Co?!
– Kryminalista, który był snajperem. – zaśmiała się. – Dziwiłam się, że go nie złapali na tym. Kiedy ostrzegałam go, że jeśli nie przestanie tego robić, odejdę od niego. Myśli pani, że robił sobie coś z tego? Nie. Później dowiedziałam się, że mnie zdradza z córką tego cholernego mafioso, z którym robił interesy.
– Odeszła pani od niego?
– Nie, to on mnie zostawił dla niej. A miesiąc później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nic mu nie powiedziałam, bo bałam się, że odbierze mi dziecko. Wyjechałam. Dopiero dwa lata temu wróciłam do domu.
– A wie pani jak nazywała się ta kobieta?
– Nie. Nie wiem. A dlaczego pani pyta?
– Policjant, który postrzelił Adama jest w niebezpieczeństwie. Trzy tygodnie temu zabito jego narzeczoną, a teraz ktoś próbuje go zabić. To jest bardzo ważne, bo nie tylko jemu grozi śmierć, lecz wszystkim tym, którzy mieli związek ze śmiercią Adama Kortiny.
– O Boże… Myśli pani, że to ona mści się za jego śmierć?
– Tak. Na początku podejrzewałam panią, bo dowiedziałam się, że Adam miał narzeczoną.
– Nigdy nie mściłam się na nikim, a mogłabym… Przykro mi, ale nie mogę pani pomóc. Nie wiem jak oni się nazywali, ale wiem, że był związany z córką mafiosa.
– Dziękuję bardzo, że chociaż pani ze mną porozmawiała. – podała jej rękę.
– Mam nadzieję, że uda się pani ją znaleźć.
– Mam mało czasu. Ona nie działa sama.
– Przepraszam, że nie mogę pani pomóc.
– To nie pani wina.
Pożegnały się i zrezygnowana Róża schodziła powoli po schodach, myśląc o rozmowie z kobietą. Zobaczyła kilkadziesiąt nieodebranych połączeń od Staszka. Skrzywiła się, a po jej twarzy spłynęły łzy. Czuła, że nie zdąży rozwiązać śledztwa i zawiedzie wszystkich dookoła, gdy usłyszała jak Edyta zbiega po schodach, wołając ją.
– Czy coś się stało?
– Przepraszam za zamieszanie, ale od razu po pani wyjściu przypomniało mi się, że mam zdjęcie tej kobiety.
– Ma pani je przy sobie?
– Tak, oczywiście. – wyciągnęła z kieszeni pognieciony fragment gazety. – To ona.
Róża otworzyła usta z niedowierzaniem. Podziękowała jej i szybko zbiegła, wsiadając do auta i prosząc policjantów, aby odwieźli ją do szpitala, gdzie czekał na nią helikopter. Kiedy wsiadła do śmigłowca, zadzwoniła do Łukasz.
– No w końcu! Gdzie ty się podziewasz?!
– Nie teraz, jedź na komisariat po Radzyma i zabierz go stamtąd. Jest w niebezpieczeństwie.
– Co?! Róża, gdzie ty jesteś?!
Wyjaśniła mu całą sprawę. Mężczyzna nie mógł uwierzyć w jej słowa. Miał pół godziny, aby załatwić sobie zastępstwo w sądzie. Większość prokuratorów odmówiła mu z powodu swoich rozpraw lub tego, że mieli urlop. Jego nerwy nasilały się z każdej minuty. Dopiero dziesięć minut przed rozprawą, jego kolega po fachu zgodził się reprezentować go podczas rozprawy. Staszek objaśnił mu sprawę, którą się zajmował. Mężczyzna obiecywał mu, że wygra to. Łukasz był mu bardzo wdzięczny. Biegiem udał się do samochodu. Kiedy wyjechał na ulice, stanął w korku. Był bardzo wściekły. Próbował wydostać się jak najszybciej z korku. Każda minuta była dla niego ważna. Spojrzał na zegarek i w jego głowie pojawiły się czarne myśli.
Róża ciągle spoglądała na godzinę i ponaglała pilota, aby leciał szybciej. Bała się o życie Konera. Zamknęła oczy i zobaczyła jego twarz. Przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie. Nie była miła dla niego. Myślała, że mężczyzna będzie wtrącał się w sprawę, ale przestrzegał procedury. Wzięła głęboki oddech. Była mu wdzięczna co zrobił dla niej ostatnio. Na pożegnanie przytulił ją, mówiąc:
– Wróć szybko i rozwiąż szybko tę sprawę. Nakopie temu, kto podłożył bombę i doprowadził cię do takiego stanu.
Kiedy śmigłowiec wylądował, kobieta od razu zadzwoniła do Łukasza, który jeszcze stał w korku. Poprosiła go, aby przyjechał po nią. Mężczyzna bez zastanowienia zmienił pas, powodując złość kierowców, którzy trąbili na niego. W przeciągu piętnastu minut odebrał ją spod szpitala i pojechali na komisariat.
– Gdzie jest Radzym? – zapytała zdyszana Róża.
– Przed chwilą pojechali na patrol. Musieliście się minąć. – odpowiedział komisarz.
– Cholera.
– A co się stało? – spojrzał na nich zdziwiony.
Beata i Radzym zeszli na parking. Mężczyzna wyciągnął kluczyki z kieszeni, aby otworzyć samochód, lecz kobieta mu je wyrwała.
– Dzisiaj ja prowadzę.
– Beata.
– Ostatnio obiecałeś, że następnym razem ja poprowadzę. – podbiegła do auta i zajęła miejsce za kierownicą.
Wyjechali z garażu podziemnego i ruszyli w miasto. Kobieta zauważyła jak prokurator parkował obok komisariatu. Zdziwiła się widokiem Róży.
– Widziałeś Łukasza? – zapytała.
– Nie.
– Parkował. Był razem z Różą.
– Już wróciła?
– Skąd?
– Nie ważne. Jedź na Ostrów. Zaczniemy tam.
Beata pojechała w dane miejsce. Wysiedli z auta i udali się na wizję lokalną. Na obrzeżach znajdował się opuszczony magazyn, w którym przebywali bezdomni albo młodzież, która chodziła na wagary lub zażywali narkotyki. Partnerzy rozdzielili się i każdy poszedł w swoją stronę, sprawdzając puste pomieszczenia.
Radzym wszedł do dawnej pracowni krawieckiej. Stały tam stare maszyny do szycia. Przechadzał się wśród stołów, rozglądając się dookoła. Usłyszał szmer i szybko udał się w miejsce skąd dochodził dźwięk, sprawdzając je, lecz nic nie znalazł. Kiedy chciał odejść, poczuł silne uderzenie, które spowodowało utratę przytomności.
Beata próbowała go ocucić, szarpiąc i uderzając w twarz, lecz to nic nie dawało, więc wylała na niego całą zawartość butelki z wodą. Mężczyzna skrzywił się, czując mocny ból z tyłu głowy. Próbował się ruszyć, ale był przywiązany do krzesła. Otworzył oczy i spojrzał na kobietę.
– Co ty robisz?
– To co już dawno powinnam zrobić. – wymierzyła bronią prosto w jego czoło.
– Nie rozumiem o co ci chodzi?
– Już dobrze wiesz o co. Róża była w Krakowie?
– Skąd wiesz?
– Trudno nie było się domyślić. Tam mieszka była narzeczona Adama. To ją podejrzewaliście o zabójstwo Pauliny, a tu proszę… Zabójca był blisko was.
– Jesteś nienormalna. To ty podłożyłaś bombę.
– Mieliście wszyscy zginąć. Ale nie. – stanęła za jego plecami i nachyliła się. – Różyczka musiała usłyszeć te cholerne tykanie. Prawie udało mi się jej pozbyć. Miała cholerne szczęście, ale ciebie już nie uratuje. Umrzesz tak jak Adam.
– Adam sam się postrzelił.
– Ale to ty nakierowałeś pistolet, więc ty jesteś wszystkiemu winien. Teraz poniesiesz za to karę.
– To był wypadek.
– Powinieneś mu wtedy pozwolić odejść.
– Nie mogłem. On zabijał niewinne dzieci.
– Jakie dzieci? Te bachory same prosiły się o te narkotyki.
– One umierały w męczarniach, a wy patrzyliście na to z uśmiechem na twarzy.
– I z uśmiechem na twarzy zabiję cię. – zaśmiała się szyderczo.
– Proszę bardzo, ale i tak pójdziesz siedzieć.
– Nikt mnie nie złapie.
– Nie bądź taka pewna.
– Założyłabym się, ale po co, jaki i tak wygram.
– Idź się leczyć. Ty i twój zasrany ojciec.
– Jeszcze jedno słowo powiesz przeciwko mojemu ojcu, to ta kulka nie wyląduje tylko w twojej głowie.
– Strzelaj gdzie tylko chcesz, mnie i tak nie zależy na życiu. – Beata nie wahała się po jego słowach i oddała strzał w jego udo. – Aaaaa! – krzyknął z bólu.
– Myślisz, że pójdziesz tam gdzieś, spotkasz swoją ukochaną?
– Tak. – kobieta zaczęła się głośno śmiać.
– Ale jesteś naiwny. Po śmierci nie ma nic, nie wiesz o tym?
– Nie mam ochoty rozmawiać z tobą na ten temat.
– Szkoda, po gdybałabym jeszcze, ale jeśli nie… To na co mamy czekać? – wyprostowała się i ponownie wymierzyła bronią. – Mam dwie kule. Najpierw strzelę w serce, a potem w głowę. Dla pewności.
– Jesteś chora. – wysyczał.
Beata uśmiechała się szeroko, celując prosto w jego klatkę piersiową. Radzym oddychał szybko, patrząc jak kobieta zastanawia się nad strzałem. Przez kilka minut bawiła się z nim, naciskając spust. Mężczyzna odczuwał strach przed śmiercią, ale nie okazał tego po sobie. Po czterech pustych strzałach, wiedział, że przyszedł jego koniec. Zamknął oczy i czekał, aż padnie strzał. I padł.

CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz