Wróciła na komisariat i została zaatakowana
przez Radzyma. Kobieta wytłumaczyła mu sprawę, pisząc na tablicy kolejne
informacje. Koner był zaskoczony i wściekły, że nie był na miejscu.
– Łukasz coś mówił? – zapytał,
zmieniając temat.
– O czym?
– Dobrze wiesz.
– Ty jeszcze to przeżywasz? Tak
bardzo się tobie podobało?
– Właśnie na odwrót.
– To czego chcesz?
– Konkretnego powodu.
– Nie ma powodu! I więcej nie
roztrząsaj tej sprawy. – usiadła przed komputerem i zaczęła pisać protokół.
Radzym zamknął na chwilę oczy, żeby
nie zacząć krzyczeć, odwrócił się na pięcie i udał się do kuchni. Doft
odprowadziła go wzrokiem. Chciała mu powiedzieć, ale powrót do przeszłości był
dla niej bardzo bolesny. Zbyt bolesny, żeby mówić o tym, co wydarzyło się sześć
lat temu.
Staszek wrócił do swojej kancelarii.
Sekretarka poinformowała go, że ma gościa. Mężczyzna zmarszczył brwi, bo z
nikim nie był umówiony. Wszedł do gabinetu, rozpoznając znajomą sylwetkę.
– Kopę lat, panie prokuratorze. Dawno
się nie widzieliśmy. Podobno Róża wróciła do miasta.
– Czego chcesz?
– Sprawiedliwości.
– Płacę co miesiąc. Nie wystarcza
wam?
– Róża wie, co zrobiłeś sześć lat
temu?
– Nie waż się do niej zbliżać, bo...
– Bo co? Zabijesz mnie tak jak Asię?
– Nie zabiłem jej. I dobrze o tym
wiesz!
– Ona i tak jest już martwa.
– Lekarze dają jej szansę, że z tego
wyjdzie.
– Małe szanse. Moja córka jest
podtrzymywana przez respirator od sześciu bitych lat, a ty ciągle chodzisz na
tej powierzchni. Zemszczę się któregoś dnia.
– Ciągle mi to obiecujesz i nic z
tego nie wychodzi.
– Przyjdzie czas na ciebie, Staszek.
Będziesz tak samo cierpiał jak moja córka. Nie daruje tobie tego.
Mężczyzna trzasnął drzwiami,
zostawiając samego prokuratora. Po chwili pojawiła się jego sekretarka, pytając
czy wszystko w porządku, lecz ten jej odburknął i odprawił. Wizyty jego gościa
nie dawały mu spokoju przez najbliższe kilka dni. Zawsze pojawiał się w
nieodpowiednich momentach. Teraz miał się czego obawiać. Nie chciał, aby sprawa
sprzed kilku lat wyszła na jaw. Mężczyzna był do wszystkiego zdolny. Począwszy
od zniszczenia jego kariery do odebrania mu życia. A najgorsze było to, że Róża
mogłaby się o wszystkim dowiedzieć, czego najbardziej chciał uniknąć.
Partnerzy wyszli razem z komisariatu.
Róża miała jechać po pracy do domu, ale Koner namówił ją na kolację w jego
mieszkaniu. Była trochę zaskoczona po tym, co wydarzyło się rankiem.
– Przeszło mi. Jesteśmy ciągle
przyjaciółmi? – zapytał, patrząc na nią z nadzieją w oczach.
– Pewnie. Trochę się obawiałam, że
przestaniesz się do mnie odzywać, a co najgorsza, będziesz chciał zmienić
partnera. – zrobiła duże oczy.
– Nigdy tego nie zrobię. Musiałem
przemyśleć kilka spraw. To co, jedziemy do mnie?
– Dobra, tylko muszę jeszcze
zatankować po drodze.
– To ja pojadę i coś przygotuję.
Rozdzielili się i każdy pojechał w
swoją stronę. Doft wstąpiła na stację, a Koner do swojego domu. Mężczyzna był
zadowolony, że tego wieczoru nie spędzi sam. Jednak nie spodziewał się, że może
mieć jeszcze innych gości.
– Synku, dobrze że już jesteś. –
matka podeszła do niego i przytuliła.
– Babcia?
– Radzymuś. Jak się czujesz? Taka
tragedia. Mój kochany wnuczek. – podszedł do niej i pocałował w czoło.
– Dobrze. Co tutaj robicie?
– Babcia nalegała, żebyśmy cię
odwiedziły. – rzekła matka.
– Stęskniłam się za tobą. Nie
widziałam cię jakieś pół roku. Wybacz mi, że nie byłam na pogrzebie Pauliny,
ale źle się czułam.
– Mam nadzieję, że teraz już lepiej z
twoim zdrowiem.
– Chodzę jeszcze na rehabilitację.
– To dobrze. Chodźcie do domu.
Weszli do środka i Radzym kompletnie
zapomniał, że ma przyjechać do niego Róża. Zrobił swoim gościom coś do picia,
kiedy usłyszał dzwonek do drzwi.
– Róża? – był zaskoczony jej
widokiem. – Co tutaj robisz?
– Zaprosiłeś mnie na kolację. Nie
mów, że zapomniałeś? – zaśmiała się. – Coś jest nie tak z twoją pamięcią
krótkotrwałą.
– Przepraszam cię, ale...
– Kochanie, kto przyszedł? – za jego
plecami pojawiła się starsza kobieta. – Dlaczego nie wpuścisz pani do środka? –
przepchnęła się obok Radzyma. – Jestem jego babcią. Wiem, że ma problemy, ale
żeby aż takie, to nie miałam o tym pojęcia. Zapraszam do środka, zapraszam.
Chwyciła ją za rękę i pociągnęła za
sobą. Róża spojrzała zaskoczona na mężczyznę, a ten wzruszył tylko ramionami i
zamknął drzwi. Kobieta poznała również matkę swojego partnera.
– Długo ze sobą pracujecie? – babcia
zadawała kolejne pytania związane z ich znajomością.
– Dopiero od tygodnia.
– Róża uratowała życie Radzymowi. –
dodała jego matka.
– Tak? Cudowna z ciebie kobieta.
Dobrze, że mój wnuk ma ciebie. – ujęła jej dłoń. – Tworzycie piękną parę.
– Nie jesteśmy ze sobą. – odezwał się
Radzym.
– Jak to?
– Jesteśmy partnerami w pracy. –
dodała Doft.
– Praca. – prychnęła. – Musicie
pielęgnować waszą miłość.
– Mamo.
– Babciu.
– Lepiej będzie jak już pójdę. – Róża
wstała i chciała iść do drzwi, ale starsza kobieta zatrzymała ją.
– Siedź kochana. To my pójdziemy.
Ruszaj się. – szturchnęła córkę.
– Dobrze mamo.
Kobiety pożegnały się z nią i wraz z
mężczyzną udały się do wyjścia. Matka przepraszała syna za zachowanie babci,
natomiast Doft była pod ogromnym wrażeniem. Nie wiedziała co ma myśleć o
zaistniałej sytuacji, więc śmiała się sama do siebie.
– Przepraszam cię za moją babcię.
– Musimy pielęgnować nasza miłość.
– Ta... – bąknął.
– Twoja babcia ma duże poczucie
humoru.
– Zbyt duże.
– Nie przejmuj się tym.
– Nie chciałem, żeby tak wyszło.
Jeszcze sobie coś pomyślisz.
– Nic nie pomyśle. Każdy ma kogoś w
rodzinie, co odbiera wszystko na opak.
– Zaprosiłem cię na kolacje, a nic
nie zrobiłem.
– Pomóc ci?
– Jeśli chcesz...
Róża z przyjemnością pomagała
mężczyźnie w przygotowaniu posiłku. Kiedy konsumowali jedzenie, opowiadali sobie
różne historie z dzieciństwa i czasów szkolnych. Po zjedzeniu kolacji, posprzątali
i wyszli na balkon, obserwując tętniące życiem miasto.
– Jak myślisz, kto mógł zabić
Dominikę?
– Nie mam pojęcia. Trzeba chłopakom
powiedzieć, że Nikodem nie żyje. – Róża spojrzała na Radzyma. – Nie rozumiem
dlaczego on to zrobił.
– Czuł wyrzuty sumienia. Możliwe, że
brzydził się tego co zrobił.
– Nie rozumiem ludzi, którzy
popełniają samobójstwa.
– Ja chciałem to zrobić.
– Co?!
– To było w dzień pogrzebu. Nie
wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Byłem na komisariacie, zabrałem ze sobą jej
rzeczy i wróciłem do pustego mieszkania. W mojej głowie roiły się różne myśli.
Uszykowałem sobie tabletki nasenne i alkohol i kiedy miałem już połknąć,
zmiękłem. Nie mogłem tego zrobić. – schował twarz w dłoniach. Róża objęła go i
położyła głowę na jego barku. – Nie potrafię żyć bez Pauliny.
– Wiem przez co przechodzisz. Kiedyś
też straciłam osobę, którą kochałam.
– Ona była dla mnie wszystkim.
– Nie możesz się załamywać.
– Wiem. Dzięki pracy jakoś się
jeszcze trzymam.
– Do końca życia też nie możesz być
sam.
– Nie jestem jeszcze gotowy na związek.
– Potrzebujesz czasu, żeby wszystko doszło
do normy, ale za kilka miesięcy, lat, na pewno znajdziesz kogoś, kogo
pokochasz.
– Nie wiem czy kiedyś to nastąpi.
– Nastąpi. Będziesz wiedział kiedy przyszedł
czas na rozpoczęcie nowego rozdziału.
– A ty?
– Co ja?
– Dlaczego jesteś sama?
– To jest mój wybór.
– Od ilu?
– Sześciu.
– I od tamtego czasu nic?
– Nic.
– Zero seksu?
– Radzym! – spiorunowała go wzrokiem.
– No co? – zaczął się głośno śmiać,
zarażając tym Różę.
Mijały dni, a Koner z Doft stali w
miejscu. Nie mieli żadnego dowodu, kto mógłby zamordować Dominikę. Przesłuchali
jeszcze raz szofera Wegnerów, ale ten powtórzył to samo co na początku, lecz
tym razem pewniej. Komisarz widząc postój w śledztwie, zlecił im drobne
zadania, które miały pomóc innym funkcjonariuszom. Radzym z niechęcią to robił.
Nie lubił zostawiać nierozwiązanych spraw. Również Róża podzielała jego zdanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz