Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

2 października 2018

Partnerka II

9

Dni mijały, a partnerzy nie mieli dużo pracy. Pomagali innym śledczym w rozwiązywaniu spraw. Pewnego dnia, kiedy Róża wracała do domu, zobaczyła tajemniczą paczkę na swojej wycieraczce. Weszła do środka, odłożyła swoje rzeczy i wyjęła zawartość koperty. Przeczytała list i obejrzała zdjęcia. Do nich dołączona była również karteczka.
„Teraz wiesz dlaczego cierpisz.”
Wybiegła z mieszkania i wsiadła do samochodu, wciskając gaz do dechy. Zaparkowała przed budynkiem, trzaskając drzwiami.
– Prokurator…
– Zamknij się! – wskazała na nią palcem, wchodząc do gabinetu.
– Róża?
– Panie prokuratorze. – za kobietą weszła jego asystentka.
– Możesz już iść do domu. Nie będę cię potrzebował.
– Dobrze. – opuściła kancelarię, zostawiając parę samą w budynku.
– Wróciłaś na powtórkę? – podszedł do niej uśmiechnięty, nie spodziewając się mocnego ciosu w twarz. – Okej, zrozumiałem. Radzym się dowiedział?
– Ważniejsze jest to, czego ja się dowiedziałam.
– Czego? – zmarszczył brwi.
– Proszę. – rzuciła w niego kopertą.
– Co to jest?
– Sama chciałabym wiedzieć.
Łukasz wyjął zawartość koperty i od razu odłożył zdjęcia, siadając za biurkiem i chowając twarz w dłoniach. Róża przyglądała się mu z założonymi rękoma.
– Wyjaśnisz mi o co chodzi? Zabiłeś ją?
– Nie.
– Kim ona jest?
– To córka Law'a.
– Co?! – w jej oczach pojawiły się łzy. – Zabiłeś córkę największego mafiosy w mieście?
– Nie zabiłem jej! Jest w śpiączce.
– Nie wierzę… – chwyciła się za głowę.
– Płacę za jej leczenie.
– Przez ciebie o mało nie zginęłam. – po jej twarzy płynęły łzy. – Przez ciebie straciłam to, co najbardziej pragnęłam! Straciłam nadzieję! Nienawidzę cię!
– Róża. – wstał i chwycił ją za rękę trzymając.
– Zostaw mnie!
– To był wypadek. Weszła mi pod maskę. Nie zdążyłem zahamować. Spanikowałem. Uciekłem.
– Nie... – spojrzała na niego zaskoczona. – Zostawiłeś ją na pastwę losu? Jak mogłeś?!
– Nie wiedziałem...
– Zamilcz! Nie chcę cię znać!
– Róża.
– Nienawidzę cię! – czuła ból w klatce, wypowiadając te słowa, a łzy spływały po jej policzkach. – Nienawidzę cię. – wyszeptała.
Opuściła gabinet, trzaskając drzwiami. Nie zauważyła mężczyzny, który stał przy oknie. Słyszał ich całą rozmowę. Kiedy kobieta wyszła, przywitał się z nią, lecz ta nie zwróciła na niego uwagi. Odczekał chwilę, upewniając się, że Doft opuściła budynek, a następnie wszedł do środka.
– Łukasz Staszek, pamiętasz mnie? – zapytał, uśmiechając się złośliwie.
Róża zbiegła po schodach i wsiadła do samochodu. Nie wytrzymała napięcia, które siedziało w niej i zaczęła głośno krzyczeć, uderzając w kierownicę. Oparła głowę o nią, płacząc. Kiedy w końcu się uspokoiła, odpaliła silnik i jeździła po mieście bez sensu. Nie chciała wracać do pustego mieszkania, gdzie wracałaby do wspomnień, ale też nie chciała być sama. Zatrzymała auto, wysiadła z niego i szła przed siebie. Ciągle myślała o Łukaszu i tym co zrobił. Weszła do bloku i stanęła przed drzwiami i czekała.
– Róża?
Radzym otworzył i ujrzał zapłakaną kobietę. Widząc go, rzuciła mu się w ramiona, przytulając mocno. Ponownie rozkleiła się. Mężczyzna nie pytał o nic. Zamknął drzwi i odwzajemnił uścisk. Długo stali przytuleni, kiedy zaprowadził ją do salonu i podał gorącą herbatę.
– Co się stało? – zapytał, siadając obok niej.
– Powrót do przeszłości bywa bardzo bolesny.
– Ma to związek ze Staszkiem?
– Tak. – zamilkła.
Koner czekał cierpliwie. Widział, że Róża walczy ze sobą. Nie chciał jej ponaglać, ale czuł że powie coś, czego nie chce usłyszeć. Doft odłożyła kubek i podciągnęła nogi do góry, obejmując je rękoma.
– Byliśmy małżeństwem.
– Co?! Ty i on?
– Od zawsze marzyłam, żeby dostać się do policji. Kiedy skończyłam liceum, od razu zapisałam się na testy. Komendant był dobrym znajomym ojca, więc pomógł mi przygotować się do tego wszystkiego. Testy zaliczyłam dopiero za trzecim razem. Nie mogłam przejść klasyfikacji fizycznej. I nie patrz się tak na mnie. Trudno było mi zdobyć ten minimalny czas. Ale mniejsza z tym. Potem wszystko poszło z górki. Na początku pracowałam jako zwykły funkcjonariusz, ale chciałam czegoś więcej. Studiowałam resocjalizację i fascynowałam się pracą śledczych. Nawet napisałam o tym pracę magisterską. Wiem, trochę dziwne to. – wytłumaczyła, widząc jego minę. – I tak skończyłam studia i trafiłam do grona śledczych. Można powiedzieć, że Marek, mój partner, wciągnął mnie do swoich znajomych. Tam poznałam Łukasza. Irytował mnie, ale nie mogłam powiedzieć czy negatywnie czy pozytywnie. Gdy go widziałam, miałam ochotę go rozszarpać, a ja go nie było, zastanawiałam się co robi w danym momencie. Ciągle się droczyliśmy. Jeden drugiemu dogryzał. – zaśmiała się. – I coś między nami zaiskrzyło. – uśmiechnęła się na to wspomnienie, dotykając swoich ust. – Zaczęliśmy ze sobą chodzić, choć zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam, bo wiedziałam ile Łukasz miał romansów na swoim koncie, ale zaryzykowała. Po roku oświadczył  się i wzięliśmy ślub. Był skromny, w gronie rodziny i przyjaciół. Po ślubie chciałam mieć dziecko, ale Łukasz nie był jeszcze gotowy. Tak się tłumaczył. Przez dwa lata odkładaliśmy to, aż zaczęliśmy się oddalać od siebie. Jego matka zareagowała na to i żeby ratować małżeństwo, postanowił, że już przyszedł czas. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, cieszyłam się jak małe dziecko. Pragnęłam je mieć. – po jej policzkach spłynęły łzy. – Łukasz, wiedząc o tym, zakazał mi pracować. Kłóciliśmy się, nie mogłam wytrzymać napięcia, więc wyprowadziłam się do mojej przyjaciółki. Przepraszał mnie i prosił, abym wróciła. – zamknęła oczy, biorąc głęboki oddech. – Tamtego dnia, pojechałam razem z Markiem, do tamtego banku. Widziałam jego śmierć. Zginął na moich oczach, a ja nic nie mogłam zrobić. Chciałam się obudzić z tego koszmaru, ale… – jej głos załamał się. – To był dopiero początek. Zostałam postrzelona. Ból w podbrzuszu był nie do zniesienia. Myślałam tylko o dziecku. Nie chciałam go stracić. Straciłam przytomność i obudziłam się w szpitalu. I wtedy… – kolejna fala łez słynęła po policzkach. – Lekarz oznajmił to czego nie chciałam nigdy usłyszeć. – zamknęła oczy.
– Ciii…
– To nie było wszystko. Powiedział mi, że nigdy już nie zajdę w ciążę. Nigdy… To był dla mnie wyrok śmierci. Wolałam usłyszeć, że mam raka niż to, że już nigdy nie urodzę dziecka. – ponownie się załamała.
– Spokojnie. – Koner próbował ją uspokoić. – Będziesz miała jeszcze dziecko i będziesz wspaniałą matką na świecie.
– Nigdy…
Długo milczeli. Radzym trzymał ją w objęciach, głaszcząc po ramieniu. Róża uspokoiła się, wzięła głęboki oddech i zaczęła kontynuować opowiadanie swojej historii.
– Nie mogłam się pozbierać. Wpadłam w depresję. Łukasz postanowił, żebyśmy wyjechali do domu nad morzem, który odziedziczył w spadku po babci. Zgodziłam się. Mieliśmy spędzić tam miesiąc i wrócić do miasta, ale ja nie chciałam. To miejsce przypominało mi o mojej tragedii, którą przeżyłam. – spojrzała mu w oczy. – Teraz wiesz, dlaczego nie chciałam tu wracać.
– To wszystko przypomina ci o wypadku.
– Tak… Trudno mi było tu przyjechać cztery lata temu. Chociaż teraz też… Wróćmy do mnie i Łukasza, bo na pewno jesteś ciekaw jak to się skończyło.
– Nie będę ukrywał.
– Po miesiącu on wrócił do miasta, ja zostałam nad morzem. Przyjeżdżał w każdy weekend, ale to nic nie dawało. Próbował się do mnie zbliżyć, ale ciągle go odtrącałam. Patrzył na mnie litościwie. Nie mogłam tego znieść. Nigdy mi tego nie powiedział, ale czułam, że myśli o tym. To była moja wina. Tak na początku myślałam. Postanowiłam, że lepiej będzie dla nas jak się rozstaniemy. Łukasz nie chciał, prosił, abym przemyślała, ale byłam nieugięta. Złożyłam pozew. Podarował mi dom po swojej babci, choć go nie chciałam. I nasze drogi się rozeszły. Nasze relacje miały pozostać w „przyjaźni”, ale przestaliśmy się kontaktować ze sobą. Ale wiem, że on dzwonił do mojej gosposi, żeby dowiedzieć się co u mnie.
– Skąd to wiesz?
– Któregoś dnia usłyszałam jak rozmawia z nim.
– I?
– Myślała, że ją zwolnię. No wiesz… – uśmiechnęła się.
– Wiem jaka potrafisz być profesjonalna.
– Kazałam jej za każdym razem pozdrawiać Łukasza. Teraz tego żałuję.
– Dlaczego?
– Dzisiaj dowiedziałam się, dlaczego straciłam dziecko.
– Nie rozumiem. – zmarszczył brwi. – Wtedy była strzelanina i zostałaś postrzelona przez tych bandytów.
– To nie oni. Łukasz jeszcze przed tym jak dowiedziałam się, że jestem w ciąży, potrącił dziewczynę i uciekł z miejsca wypadku.
– Nie wierzę. Staszek?
– Tak. Zrobił to. Zostawił ją, nie udzielając jej pomocy. A ciągle powtarza, że grozi za to kara, a sam jej uniknął.
– Kim była ta dziewczyna?
– Córką największego mafiosy.
– Law’a?
– Zemścił się na nim.
– A co dziewczyną?
– Jest w śpiączce. Łukasz podobno płaci za jej leczenie. Będę musiała iść do szpitala.
– Po co?
– Dowiedzieć się czegoś więcej o jej stanie. – zamilkła. – Ten gnojek prawie ją zabił! A ja przez niego straciłam dziecko i nadzieję, że kiedykolwiek je urodzę. Nienawidzę go. – wypowiadając te słowa, zamknęła oczy.
– Wtedy w windzie… Wydarzyło się coś między wami?
– Gdybym wiedziała, zabiłam gnoja! Przez ten cały czas obwiniałam się, że to była moja wina. Że mogłam zrezygnować z pracy.
– Chciał cię chronić. Może był szantażowany i nie chciał cię narażać na niebezpieczeństwo.
– Nie mów mi, że trzymasz jego stronę?
– Nie trzymam, mówię jak mogło być.
– To dlaczego mi nie powiedział o tym wypadku? Jeśli byliśmy małżeństwem to powinniśmy wszystko sobie mówić, a nie mieć przed sobą tajemnic.
– Może się bał, że go zostawisz.
– A ty co byś zrobił? – zapytała po chwili zastanowienia.
– Nie mam pojęcia. Ale na pewno nie zostawiłbym jej bez pomocy.
– Dlaczego on to zrobił?
– Nie zadręczaj się tym, bo i tak nie odpowiesz sobie na to pytanie. Wątpię, żeby sam Łukasz wiedział dlaczego uciekł.
– Powiedział mi, że spanikował.
– Dziwne w jego przypadku, ale realne. Też jest człowiekiem.
Obydwoje zamilkli i patrzyli przed siebie, pogrążeni w swoich myślach. Radzym bez słowa udał się do kuchni po piwo i wrócił z dwoma butelkami, podając jedną kobiecie. Róża była mu wdzięczna za to, że jej wysłuchał. Mężczyzna zaproponował jej, żeby gdzieś wyszli. Na początku wahała się, ale po jego namowach, że zapomni choć na chwilę o wszystkim, zgodziła się. Przed wyjściem zadzwoniła jej komórka. Numer był dla niej nieznany.
– Słucham.
– Czy rozmawiam z panią Różą?
– Tak. O co chodzi? – zapytała, słysząc słowa kobiety. – Co?!

CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz