Poniedziałek był zmorą dla każdego
pracownika. Wszyscy spieszyli się, aby zdążyć punktualnie do swojej pracy. Tak
też było w przypadku Patryka i Oli. Równo z godziną ósmą spotkali się w
windzie.
– Dzień dobry, Aleksandro. – prezes
przywitał ją z uśmiechem.
– Dzień dobry, panie Rozenberg. –
odwzajemniła jego uśmiech.
– W naszym przypadku to rzadkość
przychodzić równo do pracy.
– To prawda. Rzadkością jest to, że
prezes jest później niż zwykle.
– Jak to później? Jestem przecież
punktualnie.
– Zawsze jesteś prędzej od każdego
pracownika.
– To tylko kilka minut.
– Niekiedy nawet godzina. – burknęła
pod nosem, spoglądając na szefa kątem oka.
– Czepiasz się.
– Tak, bo popadasz w pracoholizm, a
to jest niezdrowe.
– Zdrowe czy niezdrowe, trzeba
pracować, aby firma funkcjonowała tak jak teraz.
– Bla, bla, bla…
– Co bla, bla, bla?
– Twoje gadanie już mnie nudzi.
– To po co zaczęłaś temat?
– Ja zaczęłam? – zapytała
podwyższonym tonem głosu.
– Tak, ty.
– A ty… – wskazała na niego palcem.
– Dobra, nie kłóćmy się. – przerwał
jej, kiedy drzwi windy się otworzyły. Mężczyzna przepuścił dziewczynę i szybko
za nią wyszedł. – Bądź tak dobrą asystentką i przynieś mi pocztę. – stanęli na
środku holu.
– Chciałbyś.
– Ola.
– Patryk.
– Bo cię zwolnię.
– Tylko spróbuj. – odwróciła się na
pięcie i pomaszerowała do recepcji. Spojrzała na szefa z przymrużonymi oczami.
Był rozbawiony całą sytuacją.
– Grzeczna dziewczynka. – powiedział
bezgłośnie i udał się do swojego gabinetu.
Aleksandra
po chwili znalazła się przy swoim biurku. Wykonała rutynowe czynności –
włączyła komputer, posegregowała pocztę i poszła zrobić sobie kawę. Było jej
trochę smutno, że sama musi sobie parzyć, bo od dłuższego czasu robił to
Patryk. Wróciła na swoje stanowisko i zauważyła, że rolety w gabinecie są
opuszczone. Poczuła kolejne ukłucie smutku, ale z drugiej strony mogła skupić
się na pracy.
Po kilku
godzinach wydrukowała wstępne raporty. Wzięła papiery oraz pocztę i weszła do
gabinetu. Zauważyła, że klęczał przy biurku i coś przy nim majsterkował.
Podeszła do niego i patrzyła z góry. Mężczyzna odwrócił głowę, zlustrował tylko
jej nogi i wrócił do pracy.
– Miałaś przynieść pocztę kilka
godzin temu.
– Wolałam już przynieść wszystkie
papiery niż chodzić kilka razy.
– I tak jeszcze raz przyjdziesz.
Dlaczego nie chcesz chodzić kilka razy? – spojrzał na nią z dołu.
– A po co się męczyć?
– Przynajmniej pomogłabyś swojemu
prezesowi.
– I tak nie dopuściłbyś mnie do
pracy. Powiedziałbyś: „To nie praca dla kobiety.” – zniżyła ton głosu.
– Bo to nie praca dla kobiety. –
powtórzył za nią.
– Właśnie. Zbyt dobrze cię znam.
– Już się tak nie mądruj. Chyba
chcesz, żebym wręczył tobie to zwolnienie. – powiedział z uśmiechem.
– No to na co czekasz? Daj mi to
wypowiedzenie. – kąciki jej ust lekko się uniosły.
– Lepiej daj mi te papiery. –
wyprostował się i sięgnął po dokumenty, ale dziewczyna je odsunęła.
– A wypowiedzenie?
– Tak bardzo go pragniesz? – zbliżył
się do niej, zakładając obie ręce na biodra.
– Tu masz pocztę, a tu raporty. –
podała mu i czekała, aż je zatwierdzi.
– Proszę. – wręczył jej papiery, ale
ta nie odeszła. – Coś jeszcze?
– Chciałam cię o coś zapytać.
– Mhm. – spojrzał na nią. Widział, że
ma problem z pytaniem. – Mów śmiało co ci chodzi po głowie. – uśmiechnął się,
pokazując przy tym swoje białe zęby. Ola wiedziała, że jest już na przegranej
pozycji. Chciała się wycofać, ale nie mogła się ruszyć. Nogi miała jak z waty.
– Czy my… – zaczęła dotykać blatu
biurka, aby nie patrzeć mu w oczy. Patryk przechylił lekko głowę i zmarszczył
brwi.
– Czy my co?
– No… – spojrzała na niego, a on
kiwnął głową, aby w końcu powiedziała. – Czy doszło do czegoś między nami…? –
zaskoczyło go to pytanie, chociaż się tego spodziewał. Opuścił głowę, zbliżył
się do niej i spojrzał jej głęboko w oczy.
– A chciałabyś, żeby do czegoś
doszło? – zapytał niskim tonem.
Ola lekko
rozchyliła usta. Chciała mu odpowiedzieć, ale głos ugrzązł jej w gardle. Czuła
ucisk w brzuchu i przyspieszony rytm serca. Błądziła wzrokiem po jego twarzy,
ale największą uwagę skupiła na jego ustach, kiedy zbliżały się do niej.
Dzieliło ich tych kilka milimetrów, kiedy zadzwonił telefon.
– Przeklęty telefon. – wyszeptał.
Mężczyzna
odebrał telefon. Z uśmiechniętego człowieka stał się poważnym i zimnym
prezesem. Ola przyglądała mu się z uwagą, ale po chwili zaczęła się wycofywać,
kiedy ten złapał ją za rękę.
– Zrób wszystko, aby zgodzili się na
nasze warunki… Nie obchodzi mnie to… To już ich sprawa… – mówił stanowczo. –
Ola? Jest tutaj… – spojrzała na niego zaskoczona. – Chcesz z nią rozmawiać?...
Proszę. – podał jej komórkę. Wzięła ją niepewnie, a on odebrał jej papiery. –
Ja to zaniosę do księgowości. – szepnął i wyszedł z gabinetu.
– Słucham?
– Cześć kochanie. – przywitał ją
Karol.
– Cześć. – była zaskoczona, że dzwoni
o tej porze. – Już wstałeś?
– Tak. Zdziwiona?
– Trochę, bo lubisz sobie pospać. –
oparła się o biurko i odsłoniła roletę.
– Śpię tak długo tylko przy twoim
boku.
– Dobrze, że mnie tam nie ma. Nic byś
nie utargował z tą umową. – zaśmiała się.
– I tak dalej nic nie utargowałem.
– Ale wczoraj mówiłeś, że się zgodzili,
więc co się stało?
– Zarząd się zgodził i wszystko
byłoby dobrze, gdyby nie wrócił właściciel firmy. Teraz wszystko muszę zaczynać
od nowa.
– Czyli nie wracasz dzisiaj?
– Przykro mi, kochanie. Naprawdę chcę
już wsiąść do samolotu i być przy tobie, ale sama wiesz, że bez umowy mam się
nie pokazywać.
– Wiem.
– Bardzo, bardzo, ale to bardzo za
tobą tęsknię.
– Ja też. – odpowiedziała niechętnie.
– Kochanie, coś się dzieje?
– Nie, po prostu mam dużo pracy.
– Jak zwykle Patryk czymś cię zawala.
Chyba nie troszczy się o ciebie, tak jak o to prosiłem.
– Akurat dotrzymuje tej obietnicy. –
dostrzegła, że mężczyzna wraca do gabinetu. – Muszę już kończyć.
– Nie pracuj za dużo.
– Dobrze. A kiedy wracasz?
– Za dwa albo trzy dni. Jeszcze do
ciebie zadzwonię.
– Trzymaj się. – do środka wszedł
Patryk i stanął przy niej.
– Tęsknię za tobą. Nie mogę się
doczekać. Kocham cię.
– Wiem. Cześć. – rozłączyła się i
oddała mu komórkę.
– Proszę. – wręczył jej jakiś
papierek.
– Co to?
– Potwierdzenie od księgowych.
– A, dzięki. – była rozkojarzona po
rozmowie z partnerem.
– Zrób sobie przerwę i idź na lunch.
– A ty? – spojrzała na niego.
– Zjem później.
– Dobrze. – ruszyła w kierunku drzwi.
– Smacznego! – krzyknął, kiedy
wychodziła.
– Dzięki. – odwróciła się i
odwzajemniła jego uśmiech.
Podczas
lunchu Ola była zamyślona, kiedy Ewa opowiadała jej o swoim weekendzie. Myślała
o Patryku i o tym co zaszło w gabinecie.
Chciał mnie pocałować, więc dlaczego tego nie zrobił, tylko czekał do
ostatniej chwili?
Patrzyła na kobietę za barem jak mówi
z radością. Ola odwzajemniła jej uczucie, przytakując głową, choć i tak była myślami
przy szefie.
Przeklęty telefon. – głos Patryka dźwięczał w jej głowie. - Przeklęty Karol. Miał niezłe wyczucie czasu, żeby nam przerwać.
Pożegnała
się z koleżanką i wróciła do pracy. Tym razem szyba była odsunięta i mogła
przyglądać się mężczyźnie. Cieszyła się z tego, a co za tym szło, nie mogła się
skupić na pracy. Od czasu do czasu przyglądała się mu, a kiedy ich spojrzenia
się spotykały, Ola szybko wracała do swoich obowiązków. Na koniec dnia zaniosła
mu końcowe raporty. Patryk zatwierdził je, a kiedy miała już wychodzić,
zatrzymał ją. Wstał z fotela i obszedł biurko, stając naprzeciwko niej.
Może tym razem się uda.
– Chciałbym cię o coś prosić.
Proś o co tylko chcesz. Zgodzę się na wszystko.
– Oczywiście.
– Zostałabyś jutro trochę dłużej w
pracy? Mam kilka projektów do przeanalizowania i potrzebuję kogoś do pomocy.
– Dobrze, zostanę. – odpowiedziała z
uśmiechem.
– Mam nadzieję, że zostaniesz z nim
trochę dłużej niż tylko kilka godzin po pracy. – usłyszeli mężczyznę.
Patryk
odwrócił się, a Ola lekko wychyliła się za niego, aby zobaczyć kim jest osoba
stojąca w drzwiach. Mężczyzna po siedemdziesiątce, głowę miał pokryta siwymi
włosami i twarz, którą pokrywały zmarszczki. Wysoki i dobrze zbudowany.
Starsza wersja Patryka.
Obok niego stała kobieta. Też po
siedemdziesiątce, niższa od mężczyzny, siwe włosy mieszały się z blond
pasemkami. Również miała zmarszczki, ale nie tak bardzo widoczne. Para stała
uśmiechnięta i przyglądała się młodym.
– Dziadek. – Patryk podszedł
przywitać parę. – Babciu.
– Witaj kochanie. – ucałowała go w
policzek.
– Co wy tutaj robicie? – mężczyzna
był zaskoczony wizytą dziadków, ale cieszył się, że ich widzi.
– Wpadliśmy zobaczyć jak prowadzisz
firmę swojego pradziadka. – powiedział starszy mężczyzna, łapiąc go za ramię.
– Po prostu mamy blisko spotkanie, a
że mamy czas to weszliśmy na chwilę zobaczyć się z tobą.
– A cóż to za piękna kobieta?
Patryku, nie przedstawisz nas sobie? – podszedł do Oli z otwartymi ramionami,
ujął jej dłoń i ucałował. – Niech pani wybaczy mojemu wnukowi za jego maniery,
a zwłaszcza za ich brak…
– Dziadku… – podszedł razem z babcią
bliżej nich, a mężczyzna zignorował go machnięciem ręki.
– Jestem Tomasz Rozenberg, drugi
prezes tej firmy i dziadek oto tego. – wskazał kiwnięciem głowy na wnuka. – A
oto – podszedł do kobiety i objął ją. – najwspanialsza, najcudowniejsza,
najpiękniejsza kobieta na tej ziemi, moja żona Joanna. – ucałował jej dłoń.
– Jeszcze jakieś naj przymiotniki?
– Najukochańsza. – posłał jej całusa,
przy czym się zaśmiała.
– Dzień dobry. – podała dłoń
dziewczynie.
– Jeśli ty przedstawiłeś dziadku taką
wspaniałą prezentację to czas na mnie. Mnie już znacie, a to jest, zacytuję cię
dziadku najwspanialsza, najcudowniejsza,
najpiękniejsza i najbardziej pracowita osoba w firmie oraz moja asystentka,
Aleksandra Szarakowska.
– Miło cię poznać, Aleksandro. –
Tomasz skinął do niej głową.
– Idealna. – rzekła Joanna, co
zdziwiło Olę.
– Babciu.
– Na pewno nie wiesz o tradycji
panującej w naszej rodzinie.
– Jakiej tradycji? – spojrzała na
swojego szefa.
– Patryk kiedyś ci o niej opowie.
– Gdybym był młodszy o kilkanaście
lat… – Tomasz ponownie podszedł do dziewczyny i ujął jej dłoń.
– Chyba kilkadziesiąt. – poprawił go
żona.
– Wybrałbym panią na swoją damę
życia.
– Ekhem. Przed chwilą mówiłeś, że
jestem najwspanialszą, najcudowniejszą i tak dalej kobietą na świecie.
– Bo jesteś i nie zamieniłbym cię na
żadną inną, ale gdybym był młodszy, to wybrałbym panią. – spojrzał jej głęboko
w oczy, po czym Ola zaczerwieniła się.
– Dziękuję. Jest pan bardzo miły.
– Och… Jaka pani skromna. Moja żona…
– Twoja żona jest trochę
zniecierpliwiona i chce już iść.
– Ale dokąd? – odwrócił twarz w jej
kierunku.
– Na spotkanie.
– Ale spotkanie jest dopiero za
godzinę.
– A może chciałabym spędzić z tobą
odrobinę czasu?
– Masz ich wiele. Widzi pani. – wrócił
do Oli. – Chce mnie odciągnąć od ciebie.
– Tomaszu, wychodzimy. – rzekła
stanowczo żona, przy czym jeszcze bardziej rozbawiła młodych.
– No cóż, miło było poznać swoją
przyszłą wnuczkę. – ucałował jej dłoń i pożegnał się z wnukiem.
– Patryk ci wszystko wyjaśni. –
podeszła do niej kobieta. – Miło było cię poznać, Aleksandro.
– Mnie również.
Patryk
odprowadził ich do windy, zostawiając Olę samą w gabinecie. Dziewczyna była w
szoku. Nie wiedziała o czym mówiła jego babcia. Mężczyzna wrócił do gabinetu.
Kobieta stała na środku z założonymi rękoma i przyglądała się mu z powagą.
– O co chodzi z tą tradycją? –
zapytała lodowatym tonem.
– Nieważne. – przeszedł obok niej i
usiadł w fotelu.
– Jak to nieważne? Twoja babcia
powiedziała, że jestem idealna. Do czego? – stanęła naprzeciwko niego,
opierając się o blat.
– Do niczego.
– Patryk! – mężczyzna wstał i
podszedł do okna. – Patryk, proszę cię, powiedz mi, o co chodzi? – rzekła
łagodnie. Odwrócił się do niej i przyglądał się jej. Po długim milczeniu,
zaczął mówić.
– W mojej rodzinie panuje dziwna
tradycja. Zapoczątkował ją mój pradziadek. Dwa lata przed wybuchem drugiej
wojny światowej, założył ze swoim bratem spółkę Rozenberg. Kiedy odnosili zyski, zaczęli zatrudniać pracowników.
Henryk, mój pradziadek, zatrudnił młodą dziewczynę na stanowisko sekretarki.
– Dobra, poczekaj. – Ola zamknęła
oczy i zaczęła przetwarzać informacje. – Była spółka Rozenberg. A kiedy zaczęliście współpracować z Ornatowskimi?
– To dopiero dziadek wprowadził
swojego przyjaciela, dziadka Karola, do firmy. Najpierw pracował jako zwykły
pracownik, dopiero później zaproponował mu wejście do spółki. Wtedy firma
nazywała się Rozenberg i Oranatowski sp.
z o.o. Nieruchomości. Kiedy ojciec przejął pałeczkę po dziadku, znowu
wprowadził zmianę z Grzegorzem i firma funkcjonuje jak R&O Property sp. z o.o. Tu jest główna siedziba. Tu, w tym
miejscu została założona. Dopiero ojciec zaczął tworzyć nowe oddziały w Polsce.
Teraz są cztery na każdej stronie świata. Północ, południe, wschód, zachód. My
za to jesteśmy w centrum. – rysował na kartce punkty i łączył je. – Firma z
każdym dniem się rozrasta. Podpisujemy coraz więcej kontraktów z zagranicznymi
firmami i cały czas pniemy się do góry.
– Wow. Pracuję tu od roku, a dopiero
teraz dowiedziałam się jak ogromna jest ta firma.
– Gdybym tobie tego nie opowiedział,
dalej żyłabyś w nieświadomości. Nie lubimy rozgłaszać naszej historii. Wolimy
żyć jak normalni ludzie.
– W internecie ani w mediach niczego
nie można się o was dowiedzieć, jest tylko to, że jesteście dobrze prosperującą
firmą, na wysokim miejscu w rankingu firm i to, gdzie można was znaleźć. –
spojrzała na uśmiechniętego szefa. – Dobra, poznałam historię firmy, a o co
chodzi z tą tradycją? Jaka ona jest?
– Heniu zatrudnił Zosię na stanowisku
asystentki, zakochał się, ożenił, spłodzili syna Tomasza i córkę Helenę i żyli
długo i szczęśliwie. W wieku dwudziestu jeden lat, syn przejmuje pałeczkę po
ojcu. Nowy prezes, nowa asystentka, nowa miłość. Po roku zaręczyny, ślub,
dzieci: Wojciech, Maria i Marek. Po dwudziestu jeden latach stanowisko prezesa
obejmuje najstarszy syn. I tak samo jak jego ojciec i dziadek, zatrudnia piękną
kobietę, która w późniejszym czasie staje się jego żoną i matką jego dzieci,
Patryka i Julii. Po kolejnych dwudziestu jeden latach, syn dostaje ofertę
objęcia firmy, ale się nie godzi, bo woli skończyć studia. I tak po czterech
latach, upieczony magister inżynier otrzymuje taką dużą firmę do prowadzenia.
– Ciekawa tradycja. Prezesowie
Rozenberg żenili się ze swoimi asystentkami. – wstała i zabrała papiery. –
Naprawdę ciekawa. Muszę już iść. – ruszyła w kierunku drzwi.
– Dokąd? – Patryk zmarszczył brwi.
– Do domu. Zobacz, która jest
godzina. Za kwadrans szósta. Rozgadałeś się.
– Ja tylko zająłem twój cenny czas po
pracy. – podszedł do niej wolnym krokiem.
– Nie zwalaj winy na swoich dziadków.
– Bo co? – oparł się jedną ręką o
framugę, a drugą miał schowaną w kieszeni i lekko pochylił się do przodu,
patrząc głęboko w oczy dziewczyny.
– Bo to nieładnie zwalać winę na
starsze osoby. Jesteś niekulturalny.
– Od urodzenia. – uśmiechnął się
łobuzersko.
– W takim razie potrzebujesz kobiety,
która cię wychowa. Przygarnęłabym cię pod swoje skrzydła. Gdybyś był grzeczny
to dostałbyś nagrodę, ale niestety, jesteś niesfornym mężczyzną, więc cały czas
miałbyś karę.
– Tobie nie tylko należy się
wypowiedzenie, ale i lanie. – serce Oli zabiło szybciej i przez głowę
przemknęła jej wizja, jak Patryk daje jej klapsy.
– I kto to mówi? Ten, który nie
dotrzymuje przysięgi. – dziewczyna otworzyła drzwi. – Nie siedź za długo, bo za
to też jest kara. – wyszła i podeszła do swojego biurka, chowając papiery.
– Ciekawe jaka? Nie mogę się
doczekać, kiedy ją otrzymam.
– Otrzymasz ją, tylko musisz być
cierpliwy. Naprawdę, nie siedź za długo. – wzięła torebkę i szła wolnym krokiem
do windy.
– Zaczekaj! – krzyknął za nią. – To
już jest pora, żeby skończyć na dzisiaj pracę.
– Czyżbyśmy razem opuścili stanowisko
pracy?
– Na to wygląda. – Patryk poszedł po
swoje rzeczy, a dziewczyna skakała z radości, że spędzi jeszcze z nim trochę
czasu.
W głowie
miała jeszcze historię, którą opowiedział jej szef. Spojrzała na swoje biurko,
potem na gabinet.
Tradycja rodzinna. Aleksandra Rozenberg. Pasuje jak ulał.
Odwróciła się w kierunku windy,
oglądając dokładnie pomieszczenie.
Mogłabym być żoną Patryka i prowadzić razem z nim tę firmę… Ale nie. On
jest zaręczony, a ja jestem z Karolem. To jest niemożliwe. Niedługo bierze
ślub, a ja będę patrzyć na szczęśliwą parę i z tradycji nici…
– Idziemy? – wyrwał ją z rozmyślań.
– Tak. – odparła szybko i ruszyli w
kierunku windy.
– O czym myślałaś?
– Jakie to są projekty?
– Pomysły różnych firm na
rozbudowanie nowego osiedla. Muszę je przeanalizować i wybrać najlepszy.
– Ile ich jest?
– Chyba pięć albo sześć. Dokładnie
nie pamiętam.
– To trochę nad nimi posiedzimy. – Ola westchnęła na samą
myśl, że będzie musiała się dobrze skupić na pracy w obecności szefa.
– Od rana się za to weźmiemy.
– Tak na dzień dobry?
– Tak, na dzień dobry.
– powtórzył za nią.
– Nieee… – jęknęła.
– Nie marudź.
– A będzie kawa?
– A zasłużyłaś na nią? – spojrzał na nią kątem oka.
– Oczywiście. – kiwała głową, co wywołało na twarzy mężczyzny
szeroki uśmiech.
Wyszli z
windy na parking podziemny, pożegnali się i każde udało się do swojego
samochodu. Obydwoje pojechali do swoich mieszkań.
Patryk do
późnej nocy przeglądał projekty. W każdej wolnej chwili myślał o swojej
asystentce. Natomiast Ola pojechała jeszcze zrobić zakupy i wróciła do domu.
Dagmara oglądała jakiś program w telewizji, a dziewczyna udała się do kuchni,
by rozpakować rzeczy. Potem dołączyła do niej przyjaciółka. Pochwaliła się, że
znalazła pracę na wakacje.
– A jak tobie minął dzień?
– Pracowicie. – odpowiedziała Ola.
– A jak Karol? Zakończyłaś to?
– Nie i nie zakończę tego.
– Dlaczego? Przecież…
– Po pierwsze wraca dopiero za kilka
dni, bo Amerykanie nie zgodzili się na warunki, bo wrócił właściciel firmy, a
po drugie… Wiesz jaka tradycja panuje u Rozenbergów?
– Nie, a niby skąd mam to wiedzieć?
– Julia nic ci nie mówiła?
– Nie.
– Tradycja jest taka, że każdy prezes
firmy żenił się ze swoją asystentką, rozumiesz?
– Naprawdę? To wynika z tego, że
zostaniesz panią Rozenberg.
– Nie. – ruszyła w kierunku swojego
pokoju.
– Dlaczego? Przecież z tradycji…
– Ta tradycja zostanie zakończona.
Patryk zejdzie się z tą wywłoką, wezmą ślub, a ja…
– Będziesz samotną i nieszczęśliwą
kobietą, patrząca jak jej ukochany męczy się z tym pustakiem.
– No cóż, takie jest życie.
– Ola nie marnuj tego uczucia, ty go
kochasz. Zawalcz o niego.
– Kogo kocha moja siostrzyczka? – do
mieszkania wszedł Paweł. – O kogo masz walczyć?
– O nikogo. – dziewczyna poszła do
swojego pokoju, trzaskając mocno drzwiami.
– O co chodzi? – chłopak zwrócił się
do Dagmary.
– Twoja siostra jest zakochana, a boi
się zrobić krok do przodu i zawalczyć o to uczucie.
– Nie rozumiem. Możesz trochę
jaśniej? – dziewczyna spojrzała na niego poirytowana i udała się do kuchni.
– Ola kocha Patryk.
– Co?!
– To co słyszałeś?
– Moja siostra kocha się we własnym
szefie? – Daga skinęła głową. – I nic z tym nie robi?
– Nie, bo Patryk jest zaręczony.
– A Ola jest z Karolem, którego nie
kocha.
– A na dodatek, Patryk ma teraz
przerwę ze swoją narzeczoną. To tylko kwestia czasu, kiedy się rozejdą.
– To na co czeka moja siostra? Niech
się bierze za niego.
– To jej to powiedz, bo mnie już nie
słucha. – oparła się o blat szafki, a obok niej usadowił się Paweł. Obydwoje
patrzyli przed siebie.
– Mnie też nie. Nie wiem co możemy
zrobić w tej sprawie.
– Najlepiej nic nie róbmy. Patryk się
sam za nią weźmie. – wzięła łyk herbaty.
– Przecież on nic nie…
– Wie lepiej niż ty. – przerwała mu,
spoglądając na niego. – On też coś do niej czuje.
– Skąd to wiesz?
– Od Oli. Opowiadała mi co nieco o
tym co się dzieje między nimi.
– Tylko w nim nadzieja, że
uszczęśliwi moją Oleńkę.
– I moją.
– Naszą. – objął ją ramieniem i
delikatnie musnął jej usta. – A co z nami?
– Nic mi nie wiadomo na ten temat. –
odeszła od niego, stając naprzeciwko.
– Dagmara... – podszedł do niej, ale
wymknęła mu się z rąk. – Daga.
– Jeśli coś ode mnie chcesz, to się
postaraj. – odwróciła się do niego. – Tak jak za dawnych, dobrych czasów. –
posłała mu całusa i schowała się w pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz