Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

1 grudnia 2018

Asystentka

19

Poniedziałek był zmorą dla każdego pracownika. Wszyscy spieszyli się, aby zdążyć punktualnie do swojej pracy. Tak też było w przypadku Patryka i Oli. Równo z godziną ósmą spotkali się w windzie.
– Dzień dobry, Aleksandro. – prezes przywitał ją z uśmiechem.
– Dzień dobry, panie Rozenberg. – odwzajemniła jego uśmiech.
– W naszym przypadku to rzadkość przychodzić równo do pracy.
– To prawda. Rzadkością jest to, że prezes jest później niż zwykle.
– Jak to później? Jestem przecież punktualnie.
– Zawsze jesteś prędzej od każdego pracownika.
– To tylko kilka minut.

– Niekiedy nawet godzina. – burknęła pod nosem, spoglądając na szefa kątem oka.
– Czepiasz się.
– Tak, bo popadasz w pracoholizm, a to jest niezdrowe.
– Zdrowe czy niezdrowe, trzeba pracować, aby firma funkcjonowała tak jak teraz.
– Bla, bla, bla…
– Co bla, bla, bla?
– Twoje gadanie już mnie nudzi.
– To po co zaczęłaś temat?
– Ja zaczęłam? – zapytała podwyższonym tonem głosu.
– Tak, ty.
– A ty… – wskazała na niego palcem.
– Dobra, nie kłóćmy się. – przerwał jej, kiedy drzwi windy się otworzyły. Mężczyzna przepuścił dziewczynę i szybko za nią wyszedł. – Bądź tak dobrą asystentką i przynieś mi pocztę. – stanęli na środku holu.
– Chciałbyś.
– Ola.
– Patryk.
– Bo cię zwolnię.
– Tylko spróbuj. – odwróciła się na pięcie i pomaszerowała do recepcji. Spojrzała na szefa z przymrużonymi oczami. Był rozbawiony całą sytuacją.
– Grzeczna dziewczynka. – powiedział bezgłośnie i udał się do swojego gabinetu.
            Aleksandra po chwili znalazła się przy swoim biurku. Wykonała rutynowe czynności – włączyła komputer, posegregowała pocztę i poszła zrobić sobie kawę. Było jej trochę smutno, że sama musi sobie parzyć, bo od dłuższego czasu robił to Patryk. Wróciła na swoje stanowisko i zauważyła, że rolety w gabinecie są opuszczone. Poczuła kolejne ukłucie smutku, ale z drugiej strony mogła skupić się na pracy.
            Po kilku godzinach wydrukowała wstępne raporty. Wzięła papiery oraz pocztę i weszła do gabinetu. Zauważyła, że klęczał przy biurku i coś przy nim majsterkował. Podeszła do niego i patrzyła z góry. Mężczyzna odwrócił głowę, zlustrował tylko jej nogi i wrócił do pracy.
– Miałaś przynieść pocztę kilka godzin temu.
– Wolałam już przynieść wszystkie papiery niż chodzić kilka razy.
– I tak jeszcze raz przyjdziesz. Dlaczego nie chcesz chodzić kilka razy? – spojrzał na nią z dołu.
– A po co się męczyć?
– Przynajmniej pomogłabyś swojemu prezesowi.
– I tak nie dopuściłbyś mnie do pracy. Powiedziałbyś: „To nie praca dla kobiety.” – zniżyła ton głosu.
– Bo to nie praca dla kobiety. – powtórzył za nią.
– Właśnie. Zbyt dobrze cię znam.
– Już się tak nie mądruj. Chyba chcesz, żebym wręczył tobie to zwolnienie. – powiedział z uśmiechem.
– No to na co czekasz? Daj mi to wypowiedzenie. – kąciki jej ust lekko się uniosły.
– Lepiej daj mi te papiery. – wyprostował się i sięgnął po dokumenty, ale dziewczyna je odsunęła.
– A wypowiedzenie?
– Tak bardzo go pragniesz? – zbliżył się do niej, zakładając obie ręce na biodra.
– Tu masz pocztę, a tu raporty. – podała mu i czekała, aż je zatwierdzi.
– Proszę. – wręczył jej papiery, ale ta nie odeszła. – Coś jeszcze?
– Chciałam cię o coś zapytać.
– Mhm. – spojrzał na nią. Widział, że ma problem z pytaniem. – Mów śmiało co ci chodzi po głowie. – uśmiechnął się, pokazując przy tym swoje białe zęby. Ola wiedziała, że jest już na przegranej pozycji. Chciała się wycofać, ale nie mogła się ruszyć. Nogi miała jak z waty.
– Czy my… – zaczęła dotykać blatu biurka, aby nie patrzeć mu w oczy. Patryk przechylił lekko głowę i zmarszczył brwi.
– Czy my co?
– No… – spojrzała na niego, a on kiwnął głową, aby w końcu powiedziała. – Czy doszło do czegoś między nami…? – zaskoczyło go to pytanie, chociaż się tego spodziewał. Opuścił głowę, zbliżył się do niej i spojrzał jej głęboko w oczy.
– A chciałabyś, żeby do czegoś doszło? – zapytał niskim tonem.
            Ola lekko rozchyliła usta. Chciała mu odpowiedzieć, ale głos ugrzązł jej w gardle. Czuła ucisk w brzuchu i przyspieszony rytm serca. Błądziła wzrokiem po jego twarzy, ale największą uwagę skupiła na jego ustach, kiedy zbliżały się do niej. Dzieliło ich tych kilka milimetrów, kiedy zadzwonił telefon.
– Przeklęty telefon. – wyszeptał.
            Mężczyzna odebrał telefon. Z uśmiechniętego człowieka stał się poważnym i zimnym prezesem. Ola przyglądała mu się z uwagą, ale po chwili zaczęła się wycofywać, kiedy ten złapał ją za rękę.
– Zrób wszystko, aby zgodzili się na nasze warunki… Nie obchodzi mnie to… To już ich sprawa… – mówił stanowczo. – Ola? Jest tutaj… – spojrzała na niego zaskoczona. – Chcesz z nią rozmawiać?... Proszę. – podał jej komórkę. Wzięła ją niepewnie, a on odebrał jej papiery. – Ja to zaniosę do księgowości. – szepnął i wyszedł z gabinetu.
– Słucham?
– Cześć kochanie. – przywitał ją Karol.
– Cześć. – była zaskoczona, że dzwoni o tej porze. – Już wstałeś?
– Tak. Zdziwiona?
– Trochę, bo lubisz sobie pospać. – oparła się o biurko i odsłoniła roletę.
– Śpię tak długo tylko przy twoim boku.
– Dobrze, że mnie tam nie ma. Nic byś nie utargował z tą umową. – zaśmiała się.
– I tak dalej nic nie utargowałem.
– Ale wczoraj mówiłeś, że się zgodzili, więc co się stało?
– Zarząd się zgodził i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wrócił właściciel firmy. Teraz wszystko muszę zaczynać od nowa.
– Czyli nie wracasz dzisiaj?
– Przykro mi, kochanie. Naprawdę chcę już wsiąść do samolotu i być przy tobie, ale sama wiesz, że bez umowy mam się nie pokazywać.
– Wiem.
– Bardzo, bardzo, ale to bardzo za tobą tęsknię.
– Ja też. – odpowiedziała niechętnie.
– Kochanie, coś się dzieje?
– Nie, po prostu mam dużo pracy.
– Jak zwykle Patryk czymś cię zawala. Chyba nie troszczy się o ciebie, tak jak o to prosiłem.
– Akurat dotrzymuje tej obietnicy. – dostrzegła, że mężczyzna wraca do gabinetu. – Muszę już kończyć.
– Nie pracuj za dużo.
– Dobrze. A kiedy wracasz?
– Za dwa albo trzy dni. Jeszcze do ciebie zadzwonię.
– Trzymaj się. – do środka wszedł Patryk i stanął przy niej.
– Tęsknię za tobą. Nie mogę się doczekać. Kocham cię.
– Wiem. Cześć. – rozłączyła się i oddała mu komórkę.
– Proszę. – wręczył jej jakiś papierek.
– Co to?
– Potwierdzenie od księgowych.
– A, dzięki. – była rozkojarzona po rozmowie z partnerem.
– Zrób sobie przerwę i idź na lunch.
– A ty? – spojrzała na niego.
– Zjem później.
– Dobrze. – ruszyła w kierunku drzwi.
– Smacznego! – krzyknął, kiedy wychodziła.
– Dzięki. – odwróciła się i odwzajemniła jego uśmiech.
            Podczas lunchu Ola była zamyślona, kiedy Ewa opowiadała jej o swoim weekendzie. Myślała o Patryku i o tym co zaszło w gabinecie.
Chciał mnie pocałować, więc dlaczego tego nie zrobił, tylko czekał do ostatniej chwili?
Patrzyła na kobietę za barem jak mówi z radością. Ola odwzajemniła jej uczucie, przytakując głową, choć i tak była myślami przy szefie.
Przeklęty telefon. – głos Patryka dźwięczał w jej głowie. - Przeklęty Karol. Miał niezłe wyczucie czasu, żeby nam przerwać.
            Pożegnała się z koleżanką i wróciła do pracy. Tym razem szyba była odsunięta i mogła przyglądać się mężczyźnie. Cieszyła się z tego, a co za tym szło, nie mogła się skupić na pracy. Od czasu do czasu przyglądała się mu, a kiedy ich spojrzenia się spotykały, Ola szybko wracała do swoich obowiązków. Na koniec dnia zaniosła mu końcowe raporty. Patryk zatwierdził je, a kiedy miała już wychodzić, zatrzymał ją. Wstał z fotela i obszedł biurko, stając naprzeciwko niej.
Może tym razem się uda.
– Chciałbym cię o coś prosić.
Proś o co tylko chcesz. Zgodzę się na wszystko.
– Oczywiście.
– Zostałabyś jutro trochę dłużej w pracy? Mam kilka projektów do przeanalizowania i potrzebuję kogoś do pomocy.
– Dobrze, zostanę. – odpowiedziała z uśmiechem.
– Mam nadzieję, że zostaniesz z nim trochę dłużej niż tylko kilka godzin po pracy. – usłyszeli mężczyznę.
            Patryk odwrócił się, a Ola lekko wychyliła się za niego, aby zobaczyć kim jest osoba stojąca w drzwiach. Mężczyzna po siedemdziesiątce, głowę miał pokryta siwymi włosami i twarz, którą pokrywały zmarszczki. Wysoki i dobrze zbudowany.
Starsza wersja Patryka.
Obok niego stała kobieta. Też po siedemdziesiątce, niższa od mężczyzny, siwe włosy mieszały się z blond pasemkami. Również miała zmarszczki, ale nie tak bardzo widoczne. Para stała uśmiechnięta i przyglądała się młodym.
– Dziadek. – Patryk podszedł przywitać parę. – Babciu.
– Witaj kochanie. – ucałowała go w policzek.
– Co wy tutaj robicie? – mężczyzna był zaskoczony wizytą dziadków, ale cieszył się, że ich widzi.
– Wpadliśmy zobaczyć jak prowadzisz firmę swojego pradziadka. – powiedział starszy mężczyzna, łapiąc go za ramię.
– Po prostu mamy blisko spotkanie, a że mamy czas to weszliśmy na chwilę zobaczyć się z tobą.
– A cóż to za piękna kobieta? Patryku, nie przedstawisz nas sobie? – podszedł do Oli z otwartymi ramionami, ujął jej dłoń i ucałował. – Niech pani wybaczy mojemu wnukowi za jego maniery, a zwłaszcza za ich brak…
– Dziadku… – podszedł razem z babcią bliżej nich, a mężczyzna zignorował go machnięciem ręki.
– Jestem Tomasz Rozenberg, drugi prezes tej firmy i dziadek oto tego. – wskazał kiwnięciem głowy na wnuka. – A oto – podszedł do kobiety i objął ją. – najwspanialsza, najcudowniejsza, najpiękniejsza kobieta na tej ziemi, moja żona Joanna. – ucałował jej dłoń.
– Jeszcze jakieś naj przymiotniki?
– Najukochańsza. – posłał jej całusa, przy czym się zaśmiała.
– Dzień dobry. – podała dłoń dziewczynie.
– Jeśli ty przedstawiłeś dziadku taką wspaniałą prezentację to czas na mnie. Mnie już znacie, a to jest, zacytuję cię dziadku najwspanialsza, najcudowniejsza, najpiękniejsza i najbardziej pracowita osoba w firmie oraz moja asystentka, Aleksandra Szarakowska.
– Miło cię poznać, Aleksandro. – Tomasz skinął do niej głową.
– Idealna. – rzekła Joanna, co zdziwiło Olę.
– Babciu.
– Na pewno nie wiesz o tradycji panującej w naszej rodzinie.
– Jakiej tradycji? – spojrzała na swojego szefa.
– Patryk kiedyś ci o niej opowie.
– Gdybym był młodszy o kilkanaście lat… – Tomasz ponownie podszedł do dziewczyny i ujął jej dłoń.
– Chyba kilkadziesiąt. – poprawił go żona.
– Wybrałbym panią na swoją damę życia.
– Ekhem. Przed chwilą mówiłeś, że jestem najwspanialszą, najcudowniejszą i tak dalej kobietą na świecie.
– Bo jesteś i nie zamieniłbym cię na żadną inną, ale gdybym był młodszy, to wybrałbym panią. – spojrzał jej głęboko w oczy, po czym Ola zaczerwieniła się.
– Dziękuję. Jest pan bardzo miły.
– Och… Jaka pani skromna. Moja żona…
– Twoja żona jest trochę zniecierpliwiona i chce już iść.
– Ale dokąd? – odwrócił twarz w jej kierunku.
– Na spotkanie.
– Ale spotkanie jest dopiero za godzinę.
– A może chciałabym spędzić z tobą odrobinę czasu?
– Masz ich wiele. Widzi pani. – wrócił do Oli. – Chce mnie odciągnąć od ciebie.
– Tomaszu, wychodzimy. – rzekła stanowczo żona, przy czym jeszcze bardziej rozbawiła młodych.
– No cóż, miło było poznać swoją przyszłą wnuczkę. – ucałował jej dłoń i pożegnał się z wnukiem.
– Patryk ci wszystko wyjaśni. – podeszła do niej kobieta. – Miło było cię poznać, Aleksandro.
– Mnie również.
            Patryk odprowadził ich do windy, zostawiając Olę samą w gabinecie. Dziewczyna była w szoku. Nie wiedziała o czym mówiła jego babcia. Mężczyzna wrócił do gabinetu. Kobieta stała na środku z założonymi rękoma i przyglądała się mu z powagą.
– O co chodzi z tą tradycją? – zapytała lodowatym tonem.
– Nieważne. – przeszedł obok niej i usiadł w fotelu.
– Jak to nieważne? Twoja babcia powiedziała, że jestem idealna. Do czego? – stanęła naprzeciwko niego, opierając się o blat.
– Do niczego.
– Patryk! – mężczyzna wstał i podszedł do okna. – Patryk, proszę cię, powiedz mi, o co chodzi? – rzekła łagodnie. Odwrócił się do niej i przyglądał się jej. Po długim milczeniu, zaczął mówić.
– W mojej rodzinie panuje dziwna tradycja. Zapoczątkował ją mój pradziadek. Dwa lata przed wybuchem drugiej wojny światowej, założył ze swoim bratem spółkę Rozenberg. Kiedy odnosili zyski, zaczęli zatrudniać pracowników. Henryk, mój pradziadek, zatrudnił młodą dziewczynę na stanowisko sekretarki.
– Dobra, poczekaj. – Ola zamknęła oczy i zaczęła przetwarzać informacje. – Była spółka Rozenberg. A kiedy zaczęliście współpracować z Ornatowskimi?
– To dopiero dziadek wprowadził swojego przyjaciela, dziadka Karola, do firmy. Najpierw pracował jako zwykły pracownik, dopiero później zaproponował mu wejście do spółki. Wtedy firma nazywała się Rozenberg i Oranatowski sp. z o.o. Nieruchomości. Kiedy ojciec przejął pałeczkę po dziadku, znowu wprowadził zmianę z Grzegorzem i firma funkcjonuje jak R&O Property sp. z o.o. Tu jest główna siedziba. Tu, w tym miejscu została założona. Dopiero ojciec zaczął tworzyć nowe oddziały w Polsce. Teraz są cztery na każdej stronie świata. Północ, południe, wschód, zachód. My za to jesteśmy w centrum. – rysował na kartce punkty i łączył je. – Firma z każdym dniem się rozrasta. Podpisujemy coraz więcej kontraktów z zagranicznymi firmami i cały czas pniemy się do góry.
– Wow. Pracuję tu od roku, a dopiero teraz dowiedziałam się jak ogromna jest ta firma.
– Gdybym tobie tego nie opowiedział, dalej żyłabyś w nieświadomości. Nie lubimy rozgłaszać naszej historii. Wolimy żyć jak normalni ludzie.
– W internecie ani w mediach niczego nie można się o was dowiedzieć, jest tylko to, że jesteście dobrze prosperującą firmą, na wysokim miejscu w rankingu firm i to, gdzie można was znaleźć. – spojrzała na uśmiechniętego szefa. – Dobra, poznałam historię firmy, a o co chodzi z tą tradycją? Jaka ona jest?
– Heniu zatrudnił Zosię na stanowisku asystentki, zakochał się, ożenił, spłodzili syna Tomasza i córkę Helenę i żyli długo i szczęśliwie. W wieku dwudziestu jeden lat, syn przejmuje pałeczkę po ojcu. Nowy prezes, nowa asystentka, nowa miłość. Po roku zaręczyny, ślub, dzieci: Wojciech, Maria i Marek. Po dwudziestu jeden latach stanowisko prezesa obejmuje najstarszy syn. I tak samo jak jego ojciec i dziadek, zatrudnia piękną kobietę, która w późniejszym czasie staje się jego żoną i matką jego dzieci, Patryka i Julii. Po kolejnych dwudziestu jeden latach, syn dostaje ofertę objęcia firmy, ale się nie godzi, bo woli skończyć studia. I tak po czterech latach, upieczony magister inżynier otrzymuje taką dużą firmę do prowadzenia.
– Ciekawa tradycja. Prezesowie Rozenberg żenili się ze swoimi asystentkami. – wstała i zabrała papiery. – Naprawdę ciekawa. Muszę już iść. – ruszyła w kierunku drzwi.
– Dokąd? – Patryk zmarszczył brwi.
– Do domu. Zobacz, która jest godzina. Za kwadrans szósta. Rozgadałeś się.
– Ja tylko zająłem twój cenny czas po pracy. – podszedł do niej wolnym krokiem.
– Nie zwalaj winy na swoich dziadków.
– Bo co? – oparł się jedną ręką o framugę, a drugą miał schowaną w kieszeni i lekko pochylił się do przodu, patrząc głęboko w oczy dziewczyny.
– Bo to nieładnie zwalać winę na starsze osoby. Jesteś niekulturalny.
– Od urodzenia. – uśmiechnął się łobuzersko.
– W takim razie potrzebujesz kobiety, która cię wychowa. Przygarnęłabym cię pod swoje skrzydła. Gdybyś był grzeczny to dostałbyś nagrodę, ale niestety, jesteś niesfornym mężczyzną, więc cały czas miałbyś karę.
– Tobie nie tylko należy się wypowiedzenie, ale i lanie. – serce Oli zabiło szybciej i przez głowę przemknęła jej wizja, jak Patryk daje jej klapsy.
– I kto to mówi? Ten, który nie dotrzymuje przysięgi. – dziewczyna otworzyła drzwi. – Nie siedź za długo, bo za to też jest kara. – wyszła i podeszła do swojego biurka, chowając papiery.
– Ciekawe jaka? Nie mogę się doczekać, kiedy ją otrzymam.
– Otrzymasz ją, tylko musisz być cierpliwy. Naprawdę, nie siedź za długo. – wzięła torebkę i szła wolnym krokiem do windy.
– Zaczekaj! – krzyknął za nią. – To już jest pora, żeby skończyć na dzisiaj pracę.
– Czyżbyśmy razem opuścili stanowisko pracy?
– Na to wygląda. – Patryk poszedł po swoje rzeczy, a dziewczyna skakała z radości, że spędzi jeszcze z nim trochę czasu.
            W głowie miała jeszcze historię, którą opowiedział jej szef. Spojrzała na swoje biurko, potem na gabinet.
Tradycja rodzinna. Aleksandra Rozenberg. Pasuje jak ulał.
Odwróciła się w kierunku windy, oglądając dokładnie pomieszczenie.
Mogłabym być żoną Patryka i prowadzić razem z nim tę firmę… Ale nie. On jest zaręczony, a ja jestem z Karolem. To jest niemożliwe. Niedługo bierze ślub, a ja będę patrzyć na szczęśliwą parę i z tradycji nici…
– Idziemy? – wyrwał ją z rozmyślań.
– Tak. – odparła szybko i ruszyli w kierunku windy.
– O czym myślałaś?
– Jakie to są projekty?
– Pomysły różnych firm na rozbudowanie nowego osiedla. Muszę je przeanalizować i wybrać najlepszy.
– Ile ich jest?
– Chyba pięć albo sześć. Dokładnie nie pamiętam.
– To trochę nad nimi posiedzimy. – Ola westchnęła na samą myśl, że będzie musiała się dobrze skupić na pracy w obecności szefa.
– Od rana się za to weźmiemy.
– Tak na dzień dobry?
– Tak, na dzień dobry. – powtórzył za nią.
– Nieee… – jęknęła.
– Nie marudź.
– A będzie kawa?
– A zasłużyłaś na nią? – spojrzał na nią kątem oka.
– Oczywiście. – kiwała głową, co wywołało na twarzy mężczyzny szeroki uśmiech.
            Wyszli z windy na parking podziemny, pożegnali się i każde udało się do swojego samochodu. Obydwoje pojechali do swoich mieszkań.
            Patryk do późnej nocy przeglądał projekty. W każdej wolnej chwili myślał o swojej asystentce. Natomiast Ola pojechała jeszcze zrobić zakupy i wróciła do domu. Dagmara oglądała jakiś program w telewizji, a dziewczyna udała się do kuchni, by rozpakować rzeczy. Potem dołączyła do niej przyjaciółka. Pochwaliła się, że znalazła pracę na wakacje.
– A jak tobie minął dzień?
– Pracowicie. – odpowiedziała Ola.
– A jak Karol? Zakończyłaś to?
– Nie i nie zakończę tego.
– Dlaczego? Przecież…
– Po pierwsze wraca dopiero za kilka dni, bo Amerykanie nie zgodzili się na warunki, bo wrócił właściciel firmy, a po drugie… Wiesz jaka tradycja panuje u Rozenbergów?
– Nie, a niby skąd mam to wiedzieć?
– Julia nic ci nie mówiła?
– Nie.
– Tradycja jest taka, że każdy prezes firmy żenił się ze swoją asystentką, rozumiesz?
– Naprawdę? To wynika z tego, że zostaniesz panią Rozenberg.
– Nie. – ruszyła w kierunku swojego pokoju.
– Dlaczego? Przecież z tradycji…
– Ta tradycja zostanie zakończona. Patryk zejdzie się z tą wywłoką, wezmą ślub, a ja…
– Będziesz samotną i nieszczęśliwą kobietą, patrząca jak jej ukochany męczy się z tym pustakiem.
– No cóż, takie jest życie.
– Ola nie marnuj tego uczucia, ty go kochasz. Zawalcz o niego.
– Kogo kocha moja siostrzyczka? – do mieszkania wszedł Paweł. – O kogo masz walczyć?
– O nikogo. – dziewczyna poszła do swojego pokoju, trzaskając mocno drzwiami.
– O co chodzi? – chłopak zwrócił się do Dagmary.
– Twoja siostra jest zakochana, a boi się zrobić krok do przodu i zawalczyć o to uczucie.
– Nie rozumiem. Możesz trochę jaśniej? – dziewczyna spojrzała na niego poirytowana i udała się do kuchni.
– Ola kocha Patryk.
– Co?!
– To co słyszałeś?
– Moja siostra kocha się we własnym szefie? – Daga skinęła głową. – I nic z tym nie robi?
– Nie, bo Patryk jest zaręczony.
– A Ola jest z Karolem, którego nie kocha.
– A na dodatek, Patryk ma teraz przerwę ze swoją narzeczoną. To tylko kwestia czasu, kiedy się rozejdą.
– To na co czeka moja siostra? Niech się bierze za niego.
– To jej to powiedz, bo mnie już nie słucha. – oparła się o blat szafki, a obok niej usadowił się Paweł. Obydwoje patrzyli przed siebie.
– Mnie też nie. Nie wiem co możemy zrobić w tej sprawie.
– Najlepiej nic nie róbmy. Patryk się sam za nią weźmie. – wzięła łyk herbaty.
– Przecież on nic nie…
– Wie lepiej niż ty. – przerwała mu, spoglądając na niego. – On też coś do niej czuje.
– Skąd to wiesz?
– Od Oli. Opowiadała mi co nieco o tym co się dzieje między nimi.
– Tylko w nim nadzieja, że uszczęśliwi moją Oleńkę.
– I moją.
– Naszą. – objął ją ramieniem i delikatnie musnął jej usta. – A co z nami?
– Nic mi nie wiadomo na ten temat. – odeszła od niego, stając naprzeciwko.
– Dagmara... – podszedł do niej, ale wymknęła mu się z rąk. – Daga.
– Jeśli coś ode mnie chcesz, to się postaraj. – odwróciła się do niego. – Tak jak za dawnych, dobrych czasów. – posłała mu całusa i schowała się w pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz