Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

1 stycznia 2020

Asystentka

40

            Barcelona z lotu ptaka wygląda okropnie. Same budynki. Patryk byłby zadowolony.
Po trzech godzinach lotu, Ola wysiadła i poczuła ciepło, które uderzyło w nią. Udała się do terminala, gdzie czekała już na nią babcia.
            Wioletta Kasprowicz wyglądała bardzo młodo jak na swój wiek. Siwe włosy pokrywały jej głowę, a zmarszczki pojawiały się tylko wtedy, kiedy się uśmiechała. Miała zielone oczy, prosty nos i cienkie usta. Była takiego samego wzrostu co jej wnuczka.
            Od sześciu lat mieszkała w Barcelonie. Razem ze swoją przyjaciółką prowadziła mały pensjonat, który znajdował się na obrzeżach miasta. Goście, którzy wynajmowali pokoje, mieli blisko do plaży.
            Wioletta była osobą wrażliwą na krzywdy ludzi. Kiedy jej zięć wygnał swego syna z domu, kobieta pokłóciła się z nim, choć na początku uważała go za dobrego i godnego jej córki mężczyznę, lecz myliła się. Jan po ślubie z Anną, przypominał jej męża. Praca była najważniejsza, lecz do czasu, kiedy na świecie pojawił się jego syn. Anna podczas ciąży przesiadywała u matki i żaliła się jej.
Wioletta była wściekła na męża, że odciąga zięcia od jej córki. Stał się jego marionetką i dla pieniędzy był w stanie zrobić wszystko. Dobrze wiedziała co planował Józef razem z Janem, ale choroba mu wszystko pokrzyżowała. Wiele lat walczył z rakiem trzustki, ale przegrał ją. Jan próbował wybić się na szczyt, ale mu się to nie udało. Jego dzieło miał dokończyć zięć, ale zabrakło mu pieniędzy. Popadł w depresję i zaczął szukać pomocy w różnych instytucjach, ale każda mu odmówiła. Chciał iść do najbogatszego biznesmena prosić o pożyczkę, ale Wioleta mu zakazała. Planem Józefa Kasprowicza było stworzenie własnej marki samochodowej i wprowadzenie jej na rynek. Kobieta wiedziała o problemach zięcia i postanowiła mu pomóc. Wprowadziła go na giełdę i nauczyła wszystkiego od podstaw. Jan był wdzięczny jej za to, ale nigdy nie usłyszała od niego Dziękuję, a po swoim wybryku z Pawłem, znienawidzili się.
– Kochanie, w końcu przyleciałaś. – przytuliła ją mocno do siebie. – Nie mogłam się doczekać.
– Witaj babciu. Ten lot był męczący. Zabierzesz mnie stąd?
– Oczywiście kochanie. Chodź.
            Obydwie ruszyły na zewnątrz. Mini cooper czekał obok postoju taksówek. Ola spakowała walizkę i torbę do bagażnika. Przez całą drogę dziewczyna opowiadała o podróży.
            Budynek był dwupiętrowy, z jasnej cegły, gdzie w niektórych miejscach był pokryty tynkiem. Przy brązowych drzwiach były kolumny, a nad nimi znajdował się napis Pension Violena. Taras był ogrodzony białym płotkiem, na którym były doniczki z różnymi rodzajami kwiatów. Na piętrach były balkony, z których można było podziwiać plażę, a z drugiej strony ogród. W pensjonacie znajdowało się sześć pokoi. Do drzwi prowadziła droga, która wyłożona była dużymi kamieniami. Podłoże było wyłożone z kremowych płytek. Na tarasie znajdowały się stoliki wraz z krzesłami. Po lewej stronie była dróżka, która prowadziła na ogród. Przy niej były zrobione małe skalinki. Przy budynku rosły róże różnego koloru, a ogrodzeniem całej powierzchni był żywopłot.
            Ola, idąc do środka, zauważyła młodego, przystojnego mężczyznę, który obdarował ją czarującym uśmiechem i puścił do niej oczko.
– Kim on jest? – zapytała się babci.
– Alex. Nasz ogrodnik. – uśmiechnęła się i pomachała mu. Ten odwzajemnił jej gest.
– Taki młody?
– Jest rok starszy od ciebie. – Ola widział błysk w jej oczach.
– Babciu, tylko nic nie kombinuj.
– Jesteś warta kogoś lepszego od niego. – szepnęła.
– Dlaczego? – zdziwiła się jej słowami.
– Niezły z niego podrywacz, więc uważaj.
– Nie martw się, poradzę sobie z nim. – zaśmiała się i weszła do środka.
            Po prawej stronie znajdowała się restauracja, a po lewej była recepcja, gdzie stała kobieta w wieku jej matki. Obok recepcji był pokoje, w których mieszkała Wioletta i jej przyjaciółka, a trzeci był wolny, dla ich gości. To właśnie w nim miała zamieszkać dziewczyna.
            Aleksandra po wejściu, od razu zwróciła uwagę na widok ogrodu, który był widoczny z okna. Po prawej stronie było łóżko dwuosobowe, a obok niego znajdowały się szafki nocne. W kącie znajdowała się stara szafa. Po drugiej stronie była toaletka, drzwi prowadzące do łazienki i komoda od kompletu.
            Dziewczyna rozpakowała swoje rzeczy i wyszła na ogród, zobaczyć jak był urządzony. Szła przez restaurację, gdzie było wyjście na taras. Goście siedzieli i rozmawiali ze sobą, popijając kawę. Wioleta wyszła razem z wnuczką i oprowadziła ją po ogrodzie. Na końcu ogrodu była wydzielona powierzchnia na warzywa. Przy ogrodzeniu rosły krzaki, które to zasłaniały. Na środku stała fontanna. Po prawej stronie zrobiony był plac zabaw dla dzieci, a obok niego stały ławeczki. Przy żywopłocie rosły drzewa w szerokich odstępach, gdzie pod nimi umieszczone były huśtawki ogrodowe, przy których stały lampy ogrodowe. Trawa miała intensywny kolor i była dokładnie przycięta. Aleksandrze wiedziała gdzie będzie spędzała swój wolny czas.
– Jesteś głodna? – zapytała babcia.
– Bardzo.
– To chodźmy.
            Weszły do restauracji. Ściany były białe, a rogi pomalowano na jasnopomarańczowy. Sufit był chropowaty, z którego zwisały trzy, małe, kryształowe żyrandole. W każdym kącie sali stały duże donice z fikusami. Stoły były okrągłe, przykryte kremowymi obrusami. Podłoga była zrobiona z białych i pomarańczowych płytek. Po wejściu do restauracji można było udać się na sam koniec, gdzie znajdował się bar i było wejście do kuchni.
            Ola zamówiła dla siebie grillowanego łososia z dodatkiem surówki z kapusty białej, natomiast Wioletta poprosiła kelnera o fileta z kurczaka w parmezanie z dodatkiem klusek.
– Teraz mi powiedz, co cię tu sprowadza.
– Nie mogłam cię odwiedzić?
– Mogłaś, ale musiałaś mieć jakiś powód. Kto, co ci zrobił? Hmm… – spojrzała na nią z czułością.
– A musiało się coś stać? Nikt mi nic nie zrobił. – unikała jej wzroku.
– Zrobił. Masz zranione serduszko.
– Nie mam.
– Ola. Spójrz mi w oczy i powiedz to.
– No dobrze. – wzięła głęboki oddech. – Mężczyzna, którego kocham, będzie miał dziecko.
– Wdałaś się w romans z zajętym?
– Nie. Byliśmy ze sobą po jego rozstaniu. I moim.
– Twoim?
– To bardzo długa historia.
– Mamy dużo czasu, bardzo dużo. – uśmiechnęła się i ujęła jej dłoń.
            Kobiety zjadły kolację i ponownie wyszły na ogród. Na tarasie pozostało kilku klientów. Udały się w głąb ogrodu i usiadły na huśtawce. Aleksandra opowiedział jej wszystko od momentu opuszczenia swojego domu rodzinnego. Niektóre momenty były bardzo trudne dla niej i nie mogła ukryć swoich emocji. Najboleśniejszym było ostatnie wspomnienie.
– Poddałaś się, zamiast zawalczyć.
– Ja nie…
– Kochanie, powinnaś zawalczyć o tego Patryka, nie zważając na to, czy będzie miał dziecko czy nie. Jeśli on kocha ciebie, a ty kochasz jego, to nie powinnaś rezygnować z tej miłości.
– Już za późno. Oświadczył się ponownie tej… – wzięła głęboki oddech.
– Teraz będziesz jeszcze bardziej cierpieć.
– Muszę o nim zapomnieć. – otarła mokre policzki.
– Tak łatwo tego nie zrobisz. Będziesz jeszcze długo o nim myśleć. Jak on się nazywa?
– Rozenberg.
– Patryk Rozenberg. – spojrzała w niebo.
– A Karol jest synem Grzegorza Ornatowskiego.
– No proszę. Jaki ten świat jest mały. Ty cierpisz przez Rozenberga, a twoja matka cierpiała przez Ornatowskiego, a trzy miesiące później nam oznajmiła, że jest w ciąży z twoim ojcem. Mam nadzieję, że nie pójdziesz w jej ślady.
– Babciu, nie mam z kim.
– Ona też nie miała, a jednak.
– A z tobą jak było? – wnuczka spojrzała na nią z ciekawością.
– A jak miało być? Normalnie. – zaśmiała się.
– Babciu…
– Długo by opowiadać.
– Mamy dużo czasu, bardzo dużo. – powtórzyła jej słowa z szerokim uśmiechem.
– A ty czasami nie jesteś zmęczona?
– Wyśpię się w dzień.
– A w nocy będziesz szaleć.
– Oczywiście. – zaśmiały się.
– Chodźmy spać. Jutro ci opowiem. – wstała, a Ola chwyciła ją za rękę.
– Nie. Jutro, pojutrze i w inny dzień mi już tego nie opowiesz. Siadaj i mów. – wskazała jej miejsce.
– Ale uparta jesteś.
– Wiem, każdy mi to powtarza. – rzekła dumna.
– I nie potrafisz się zmienić.
– Nie. – zmarszczyła brwi i zrobiła dziubek, kręcąc głową. – Więc jak to z tobą było?
– Nigdy nie zaczynaj…
– Zdania od więc, ale w tym przypadku musiałam użyć tego słowa.
– Dobrze, wybaczam tobie.
– Dziękuję, maja droga nauczycielko. Więc…?
– Ola. – spojrzała na nią poważnie. Wioletę bardzo drażniło to słowo.
– Moja droga nauczycielko przecinek więc. Pasuje?
– Teraz tak, ale przedtem powiedziałaś inaczej.
– Więc… – Ola uśmiechnęła się szeroko.
– Och… – wzięła głęboki oddech.
– Mów, mów, a nie wzdychaj mi tu.
– A co konkretnie chcesz wiedzieć?
– Wszystko.
– Ola.
– No dobrze. Jak było z tobą i dziadkiem? Czy wy…? No wiesz.
– Też. Wszystkie kobiety w naszej rodzinie miały wybieranych mężczyzn, którzy później stawali się mężami i ojcami naszych dzieci.
– Dlaczego?
– Nie wiem. – wzruszyła ramionami. – Było tak od pokoleń.
– Rozumiem jakby to był dziewiętnasty wiek, ale teraz?
– W naszej rodzinie kobiety nigdy nie zaznały szczęścia w miłości. Moja mama też była nieszczęśliwa. Widziałam to po niej, ale ona nigdy się do tego nie przyznała.
– Tak jak mama. – wyszeptała Ola.
– Kochałam pewnego wojskowego. Planowaliśmy wspólne życie, aż pewnego dnia odszedł bez słowa. Nie wiedziałam gdzie jest.
– Szukałaś go?
– Tak, rodzice bardzo mi pomogli, ale mijały dni, miesiące, lata, a po nim słuch zaginął. Trzy lata później, od jego zniknięcia, pojawił się Józef, twój dziadek. Miły człowiek. Polubiłam go, ale nic więcej nie czułam do niego. Józef miał smykałkę do interesów. Razem z moim bratem i ojcem założyli warsztat samochodowy i od tego się zaczęło. Tata zobaczył w nim kandydata na męża.
– A ty?
– A ja dalej czekałam na niego. – spojrzała w niebo.
– Jak miał na imię?
– Krzysztof. Nigdy więcej nie pojawił się w moim życiu.
– Czujesz jeszcze coś do niego?
– Nie wiem. Musiałabym go spotkać, wtedy bym się przekonała.
– A co było dalej z tobą i dziadkiem?
– Tata na początku próbował mnie z nim swatać, ale kiedy widział, że nic z tego, przycisnął mnie do muru. Albo wyjdziesz za niego albo nie masz co szukać w domu. – zniżyła głos i zacytowała słowa swego ojca.
– Co? To niemożliwe.
– A jednak. – po jej policzkach popłynęły łzy. – Nie miałam wyboru. Musiałam się zgodzić.
– A twoja mama, co na to?
– Ona nie miała nic do powiedzenia. Jeśli przeciwstawiłaby się ojcu, mogła razem ze mną odejść.
– Mama też tego nie zrobiła. Bała się, że tata ją wygoni z domu i godziła się na aranżowane przez ojca śluby.
– Każda z nas się tego bała, ale ty… Przeciwstawiłaś się.
– A teraz płacę za to wysoką cenę. Może powinnam wyjść za mąż za Sebastiana. – spojrzała gdzieś w dal.
– Nie. Bardzo dobrze zrobiłaś, uciekając.
– Ale…
– Będziesz szczęśliwa. Znajdziesz jeszcze miłość i mężczyznę, którego będziesz kochać.
– Już nikogo nie pokocham, tak jak Patryka.
– To wracaj do Polski i zawalcz o niego.
– Nie. Jest już za późno.
– Nigdy nie jest za późno.
– Dla mnie już jest. – wstała i zaczęła iść do środka.
– Ola.
– Dobranoc, babciu.
– Olu, zaczekaj. – ruszyła za nią.
– Chcę być sama. – jej głos się załamał.
            Weszła do pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Wioleta pukała i wymawiała jej imię, prosząc, aby ta otworzyła, ale dziewczyna siedziała pod drzwiami i cicho łkała. Kiedy uspokoiła się, poszła do łazienki wziąć kąpiel.
            Aleksandra wstała dopiero na obiad. Kiedy zjadła, wyszła na ogród, siadając na ławce pod drzewami. Dzieci bawiły się na placu zabaw. Ich krzyki i śmiech sprawiły, że Ola wyobraziła sobie życie z Patrykiem. Ona, on i ich wspólne dzieci. Z toku myślenia wyrwał ją hałas kosiarki. Odwróciła się i zobaczyła młodego ogrodnika, który szedł powoli w jej kierunku. W tym samym momencie dołączyła do niej przyjaciółka babci, która przyszła się z nią przywitać.
            Beata Walicka była tego samego wieku co jej babcia. Farbowała włosy na kasztanowy kolor. Brwi idealnie wyregulowane i zrobione henną, oczy brązowe, prosty nos oraz usta pomalowane na czerwono. Była niskiego wzrostu o szczupłej sylwetce.
            Beata od trzech lat pomaga Wiolecie w prowadzeniu hotelu. Była z wykształcenia technikiem architektury krajobrazu i to dzięki niej, ogród był tak zadbany. To ona sprawowała nadzór nad nim.
            Ola znała ją od małego. Pamiętała jak kobieta przywoziła dla nich najdroższe słodycze zza granicy. Beata traktowała wnuki przyjaciółki jak swoje. Nigdy nie wyszła za mąż i nie miała dzieci. Była zadowolona ze swojej decyzji.
– Witaj kochanie. Pamiętasz mnie? – zapytała, uśmiechając się do niej.
– Oczywiście, ciociu Beato. – wstała i przytuliła się do niej.
– Ale wyrosłaś. Stałaś się piękną kobietą. – pogłaskała jej policzek.
– Za to ty nic się nie zmieniłaś. Usiądziesz ze mną?
– Oczywiście. Opowiadaj jak w Polsce. Dawno tam nie byłam.
– Opowiedziałabym, ale ten ogrodnik nie daje mi dojść do słowa. Widzi, że tu się rozmawia, a on jeszcze bardziej hałasuje. Co za debil? – krzyknęła i spojrzała na niego ze złością.
– Doprawdy? – rzekł, uśmiechając się szeroko. Ola zaniemówiła, kiedy usłyszała ojczysty język. Odwróciła się od niego i skuliła się, a ten skinął głową do kobiety i odszedł.
– Skąd on zna polski? – zapytała Beaty.
– Jest pół Polakiem, pół Hiszpanem. Teresa, nasza recepcjonistka, jest jego matką. Zatrudniłam ją kilka miesięcy po moim wejściu w współpracę z twoją babcią.
– Miła kobieta.
– Tak, Teresa jest bardzo miła i spokojna, za to jej syn… Chyba wydał się za ojcem.
– A on kim jest?
– Nie żyje. Zmarł trzynaście lat temu, jak Alex miał dziesięć lat.
– Przykro mi. Musieli to bardzo przeżyć.
– Ledwo wiązali koniec z końcem. Teresa pracowała chyba we wszystkich zawodach, aby jej synowi lepiej się żyło.
– Tak? – dziewczyna zdziwiła się.
– W warsztacie samochodowym też.
– Wow. Wszechstronna osoba.
– Tak.
– Będę musiała go przeprosić. – spojrzała na niego ponownie i oniemiała, kiedy zobaczyła go bez koszulki. Jego ciało zrobiło na niej duże wrażenie.
– Alex nie obraża się z byle jakiego powodu.
– Słucham? Przepraszam cię, ciociu, ale…
– Rozumiem, nie jesteś jedyną, która się nim zachwyciła.
– To ile ich było? – zapytała z ciekawości.
– Masa.
– Dobrze wiedzieć, że należy się do masy. – zaśmiały się.
            Rozmawiały jeszcze chwilę i każda poszła w swoją stronę. Ola chciała iść do pokoju, ale zauważyła ogrodnika jak rozmawia z jednym z pracowników restauracji. Długo myślała czy podejść do nich.
– Przepraszam, czy mogłabym pana poprosić na słówko? – zapytała po angielsku.
– Oczywiście. – odpowiedział po polsku, uśmiechając się łobuzersko. – Za chwilę wracam. – zwrócił się do kolegi i odszedł kawałek z dziewczyną. Ola czuła się dziwnie, kiedy mówił w jej ojczystym języku.
– Chciałabym pana…
– Alex. – przerwał jej i podał swoją dłoń. – Proszę mi mówić po imieniu. – rzekł niskim, łagodnym głosem.
– Ola.
– Miło mi. – uścisnął mocno jej dłoń i pozostawił na niej pocałunek, co spowodowało u niej mieszane uczucia. Chciała uciec, ale nie mogła.
– Chciałabym cię przeprosić za swoje słowa. Nie chciałam cię tak nazwać, wiem że to twoja praca…
– Ale powinienem uszanować gości. Następnym razem będę kosił wcześnie rano.
– Nie musisz tego robić z powodu jakiegoś rozkapryszonego gościa. – uśmiechnęła się.
– Tylko, że jesteś bardzo wyjątkowym gościem. – odwzajemnił jej uśmiech.
– Może dasz się zaprosić na kawę? – zapytała bez namysłu. Po chwili pożałowała tego pytania, co Alex zauważył.
– Ale chyba nie tutaj?
– Nie znam Barcelony. Dopiero przyjechałam.
– Ale ja znam i wiem gdzie jest fajna i tania knajpka. Możemy tam iść wieczorem. Będę na ciebie czekać.
– Ale…
– Chyba chcesz, abym tobie wybaczył, prawda?
– Tak, ale…
– To będę czekać koło recepcji. To do zobaczenia.
            Pocałował ją w policzek i odszedł zadowolony, wracając do swojej pracy. Ola stała sztywno i nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Rozejrzała się po holu czy ktoś ich widział, ale odetchnęła z ulgą, gdy nikogo nie zauważyła. Udała się do swojego pokoju, rozebrała się i poszła wziąć kąpiel. Leżąc w wannie, myślała o chłopaku.
– Co za perfidny gnojek. Chcesz mnie przeprosić. Będę czekał. – naśladowała jego głos. – To sobie czekaj. Ja tobie nie ulegnę. Nie zastąpisz mi mojego Patryka. Patryk. – wzdychnęła. – Karol!
            Otworzyła szeroko oczy i przypomniała sobie, że miała do niego zadzwonić. Wyszła z wanny, owinęła się ręcznikiem, włączyła laptop i zobaczyła go dostępnego na Skype’ie.
– No w końcu dałaś oznakę życia. Gdyby nie twoja mama, martwilibyśmy się o ciebie. – mężczyzna przywitał ją poważnym tonem głosu.
– Mnie też jest bardzo miło cię słyszeć. – uśmiechnęła się niewinnie.
– Miałaś wysłać grupowego SMS–a i co?
– Byłam zbyt zmęczona.
– Zmęczona, jasne. O której poszłaś spać?
– Lot miałam męczący. Przede mną i za, ludzie oddawali takie odgłosy snu, że głowa boli.
– Biedactwo. – zaśmiał się.
– Śmiej się. Zobaczymy jak ty przeżyjesz swój lot do mnie.
– Jak w ogóle mnie zaprosisz.
– Wsiadaj i przylatuj.
– To nie takie proste.
– Praca…
– Tak. – wzdychnął.
– Widać, że się zmieniłeś.
– No widzisz. Może stanę się dobrym człowiekiem.
– Może. – zaśmiała się. – A jak Julia?
– Nie wiem.
– Jeszcze z nią nie rozmawiałeś?
– Nie.
– W tym tygodniu masz jeszcze iść do niej.
– Dlaczego ci tak na tym zależy?
– Masz iść i koniec. – rzekła uniesionym głosem.
– Dobrze, pójdę.
– A ty jeszcze w firmie? – spojrzała na zegarek.
– Spóźniłem się i muszę teraz odrobić.
– A Patryk jest?
– Nie. Poszedł załatwiać…
– Nie mówmy o nim.
– Sama zaczęłaś.
– Chciałam wiedzieć czy jest.
– Tak, tak.
– Karol.
– Powinnaś zawalczyć o niego, a nie uciekać.
– I mówi to ten, co mnie pocieszał.
– Wracaj do Polski!
– Nie! – zamknęła laptop.
            Wzięła głęboki oddech i odłożyła notebooka na szafkę. Wysuszyła włosy i szukała w walizce ubrania, które miała założyć. Przy okazji rozpakowała się i ułożyła swoje rzeczy w szafie. Założyła białą koszulką z głową tygrysa, jeansowe spodenki i białe trampki. Włosy związała w kok i zrobiła delikatny makijaż. Wzięła komórkę i pieniądze, które schowała do kieszeni. Pokropiła jeszcze nadgarstki perfumem, którymi przejechała po szyi i wyszła z pokoju. Zauważyła, że chłopak czekał na nią przy recepcji i rozmawiał ze swoją matką. Był ubrany w białą koszulkę z krótkim rękawem i szare rybaczki. Wyszła uśmiechnięta spod schodów i podeszła do nich.
– Przepraszam, że musiałeś za mną czekać.
– Na tak piękną kobietę mógłbym czekać wieczność. – zbliżył się do niej i wyszeptał słowa.
– Idziemy? – zapytała, zahipnotyzowana jego spojrzeniem.
– Oczywiście, panie przodem.
            Przeszła obok niego, wychodząc na zewnątrz. Czuła się przy nim dziwnie. Nie umiała określić uczuć, ale nie były one pozytywne. Zabrał ją do lokalu, znajdującego się blisko plaży. Word of Dance był dużym budynkiem, z dwoma parkietami do tańca. Oli przypominało to z wyglądu Mozelę, ale lokal był skromniejszy. Grały w nim amatorskie zespoły oraz solowi wokaliści. Dziewczynie spodobał się panujący tam klimat.
– Chcesz kawę czy może coś mocniejszego? – zapytał, kiedy zajęli miejsca.
– A co polecasz?
– Nie wiem czy lubisz mocne czy słabe drinki.
– Wolę słabe.
– Słaba głowa. – zaśmiał się. – Za chwilę przyniosę. – wszedł do środka i po kilku minutach wrócił z napojami. – Proszę.
– Dziękuję. Co to?
– Campari Orange.
– Dobre. – rzekła po spróbowaniu.
            Aleksandra obserwowała tańczące pary. Alex opowiadał jej o swojej pracy w pensjonacie, ale zauważył, że dziewczyna nie jest zaciekawiona. Wodził za jej wzrokiem i postanowił poprosić ją do tańca. Ola próbowała mu odmówić, ale ją zaszantażował, że jej nie wybaczy. Wzięła głęboki oddech i podała mu dłoń. Na scenę weszła młoda wokalista i zaczęła śpiewać melancholijną piosenkę o miłości. Chłopak przyciągnął ją blisko siebie, wtulając się w jej szyję. Poczuła mocny zapach jego perfum. Nie potrafiła się skupić na tańcu i ciągle się potykała. Alex nie zwrócił na to uwagi i dalej prowadził ją w tańcu.
– Jesteś wnuczką Wiolety? – zapytał, szepcząc do ucha.
– Tak.
– Jesteś bardzo do niej podobna. Masz jej oczy.
– Wszyscy mi to powtarzają.
– Są piękne. – spojrzał jej głęboko w oczy, zakładając jej kosmyk włosów za ucho i głaszcząc jej twarz.
– Może usiądziemy? – odsunęła się od niego speszona i poszła zająć miejsce.
– Chcesz coś do picia? – zapytał, stając koło niej.
– Może to samo. – wskazała na kieliszek.
– A może coś innego?
– Ale żeby nie było mocne.
            Po chwili przyszedł z kolejnymi drinkami. Tym razem był on mocniejszy od poprzedniego, ale to nie przeszkadzało dziewczynie. Chłopka wypytywał ją o jej życie. Ola odpowiadała na każde zadawane pytanie. Wypili jeszcze kilka drinków i poszli na spacer po plaży. Zauważyli, że zakochane pary również spacerowały lub siedziały na pisaku i obserwowały gwiazdy.
– Pięknie tu. – powiedziała.
– To prawda. Najpiękniejszy jest wschód i zachód słońca.
– Tak jak nad każdą wodą.
– Nie. Tu jest widok prosto na słońce, nie tak jak nad Bałtykiem.
– Byłeś w Polsce?
– Odwiedzamy ją raz do roku.
– W tym roku też byłeś?
– Na początku lipca. Pojechaliśmy z mamą do Zakopanego.
– A skąd twoja mama pochodzi?
– Z pierwszej stolicy Polski. – uśmiechnął się.
– Gniezno.
– Brawo.
– Byłam dobra z historii.
– Nie wątpię w to. Na pewno jesteś jeszcze lepsza w innych rzeczach. – przejechał po jej ramieniu, zjeżdżając w dół.
– Jestem. – uśmiechnęła się i odeszła, idąc w kierunku pensjonatu.
– Uciekasz? – szedł za nią.
– Jestem zmęczona.
– Aha.
– O co ci chodzi? – gwałtownie się odwróciła, tak, że Alex prawie na nią wpadł.
– Nie rozumiem. – uśmiechnął się łobuzersko.
– Już dobrze rozumiesz. – rzekła poważnie. – Trzymaj swoje lepkie rączki z dala ode mnie.
– Już rozumiem. – spoważniał i patrzył w dół. – Przepraszam.
– To ja przepraszam, ale nie lubię… – spojrzała na niego.
– Okej. Będę trzymał swoje dłonie z dala od ciebie. – zbliżył się do niej i wyszeptał. – Nie wiem kto i dlaczego zranił twoje serce, ale mam nadzieję, że dasz mi szansę i wpuścisz mnie do niego. – pocałował ją w policzek i odszedł.
            Aleksandra stała jeszcze chwilę przed pensjonatem i wpatrywała się w odchodzącą sylwetkę. Była zaskoczona jego zachowaniem. Kiedy wróciła do pokoju, położyła się na łóżku i wpatrywała się w sufit. W jej myślach zagościł Alex. Czuła, że on też namiesza w jej życiu. Cały czas myślała o wieczorze spędzonym z chłopakiem.
            Alex Chavez był wysokim mężczyzną o bujnej i ciemnej czuprynie, która była rozczochrana oraz grzywce opadającej na twarz. Miał brązowe, hipnotyzujące oczy, w których każda kobieta zatapiała się oraz czarne, długie rzęsy. Prosty nos oraz wydatne i miękkie usta. Idealne, proste zęby, które eksponował przy każdej okazji uśmiechania się. Kiedy to robił, w policzkach ukazywały się małe dołeczki.
            Alex był dobrze zbudowany i wysportowany. Miał silne ramiona. Choć pracował jako ogrodnik, jego dłonie były gładkie i zadbane. Kiedy pracował, zawsze zdejmował podkoszulek, odkrywając klatkę piersiową i brzuch. Jego ciało sprawiało, że kobietom zapierał dech w piersiach.
            Chłopak uwodził każdą kobietę, nie zwracając uwagi na ich wiek. Każda jadła mu z ręki. Choć też zdarzały się takie, o które musiał starać się trochę dłużej, ale i te ulegały jego urokowi.
            Ola bardzo spodobała się chłopakowi. Dla niego była kimś wyjątkowym i nie chciał rozpoczynać znajomości, tak jak z innymi kobietami. Postanowił ją lepiej poznać. Natomiast Aleksandra czuła, że Alex jest typem macho. Kiedy na nią patrzył, czuła się dziwnie. Chciała szybko uciekać i już nigdy więcej go nie spotkać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz