Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

2 lutego 2019

Asystentka

22

            Dziewczyna zbiegła po schodach i stanęła obok samochodu. Oparła się plecami o drzwi i spojrzała w górę.
Czyste, błękitne niebo. Co ja robię? Rozenberg, opętałeś mnie.
Wsiadła do auta, ale po chwili z niego wysiadła. Stwierdziła, że przejdzie się do niego. Spacer trwał prawie godzinę, a w tym czasie Ola myślała o tym, że się zgodziła i karciła się za to. Kilka razy przez głowę przeszła jej myśl, żeby zawrócić, ale nie skorzystała ze swojej propozycji. Dotarła na miejsce i spojrzała na budynek, potem na drogę i znowu na budynek. Wzięła głęboki oddech i weszła do środka. Przywitała się z portierem i wjechała windą na siódme piętro, gdzie Patryk miał apartament. Drzwi windy rozsunęły się i dziewczyna ujrzała mężczyznę opartego o futrynę swoich drzwi.
– Myślałem, że wymiękłaś. – rzekł z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Miałaby mnie ominąć okazja zobaczenia twojej szafy? – podeszła do niego i spojrzała mu głęboko w oczy. – Nigdy.

– To zapraszam do środka. – odsunął się i wpuścił ją do mieszkania.
            Rzuciła okiem po salonie i stwierdziła, że po jej ostatniej wizycie nic się nie zmieniło. Patryk zaprosił ją do jadalni i zaproponował coś do picia. Chwilę rozmawiali o budowie, ale mężczyzna zmienił temat.
– O której jest ten festyn?
– Już się zaczął. Teraz są jakieś występy dla dzieci.
– Co to w ogóle jest za festyn?
– Charytatywny. Co roku odbywa się na boisku za miastem.
– A nie odbywał się w soboty albo niedziele?
– Zawsze był w sobotę, ale w tym roku zrobili go prędzej.
– W środku tygodnia?
– Z tym to do prezydenta miasta. Lepiej mi pokaż swoje rzeczy.
– Aż tak bardzo chcesz je zobaczyć?
– Sam mi to zaproponowałeś.
– Tak, więc muszę dotrzymać obietnicy.
            Patryk zaprowadził ją do sypialni i otworzył drzwi szafy. Dziewczyna wchodząc do pokoju, skierowała swój wzrok na łóżko. Przez jej myśli przebiegło wspomnienie sobotniego ranka. Podeszła do niego i zajrzała do środka.
– Proszę, sama zobacz, że nie mam nic takiego co mogłoby cię zadowolić.
– Daj mi chwilę czasu, coś znajdę.
– Szukaj. – oparł się o drzwiczki i przyglądał się dziewczynie, gdy przeglądała wieszaki.
– Co to za badziewie? – zaśmiała się wyciągając kwiecistą koszulę.
– Koszula, nie podoba ci się?
– Ty ją kupiłeś? – spojrzała na niego.
– Tak, a co?
– Nigdy jej nie założysz. – zaśmiała się jeszcze głośniej.
– Założę.
– Tak, a gdzie?
– Do pracy.
– Nie zrobisz tego.
– Zrobię. Podobno mam się wyluzować.
– Nie wyluzujesz się tak bardzo.
– Wyluzuję.
– Nie.
– Tak.
– A założysz się?
– O co? – dziewczyna schowała koszulę i założyła sobie ręce na biodra.
– Hmm… Niech pomyślę. Poświęcisz mi raz swój wieczór i pójdziesz ze mną na kolację. Najlepiej w piątek.
– Dobra. – zaśmiała się, bo wiedziała, że jej szef nie założy tej koszuli. Zawsze musiał idealnie wyglądać. – A ja… Dasz mi miesiąc wolnego. Odpocznę sobie od ciebie.
– No dobra. – rzekł z niechęcią. – Zakład? – wyciągnął do niej dłoń.
– Zakład. – uścisnęła jego dłoń, a drugą przecięła zakład. – Dobra, zobaczmy co tu jeszcze masz.
– Nic ciekawego.
– Jak to nic? A to co to jest? – z szafy wyciągnęła klasyczną gitarę. – Grasz?
– Kiedyś grałem, jak byłem na studiach.
– A teraz?
– Nie.
– Może jednak czas zacząć wrócić do swojej pasji? Zagraj coś dla mnie. – podała mu instrument, ale on pokręcił przecząco głową.
– Odłóż ją. Już ci powiedziałem, że nie gram.
– To po co ją trzymasz?
– Po to, żeby leżała.
– I zawadzała. Jak nie grasz, to trzeba ją wyrzucić.
– Nie!
– To zagraj. Dla mnie.
– Nie, odłóż ją.
– Nie to nie. Czas się z nią pożegnać. – odwróciła się, uniosła gitarę do góry i chciała rzucić ją na podłogę, ale w połowie drogi Patryk chwycił jej ręce, zatrzymując ją i przytulając się do dziewczyny.
– Zagram dla ciebie, ale jej nie rozwalaj.
– Obiecujesz? – spojrzała na niego z ukosa.
– Obiecuję. – zabrał jej instrument. Kazał jej usiąść na łóżku obok niego. Nastroił struny, brzdąkając nimi co chwilę. – Co mam zagrać?
– Decyzję zostawiam tobie. Zaskocz mnie. – szepnęła.
            Z jego ust zaczęły płynąć słowa piosenki To, co chciałbym Ci dać zespołu Pectus. Dziewczyna słuchała go jak zahipnotyzowana. Czuła się wyjątkowa, bo pierwszy raz ktoś dla niej śpiewał. Chłonęła każdy wyraz z jego ust. Była również zaskoczona, że wybrał taką piosenkę. Po zakończeniu długo siedzieli w milczeniu. Patryk odłożył gitarę na swoje miejsce.
– Świetnie śpiewasz. – Ola przerwała milczenie, podchodząc do niego. – Powinieneś zostać muzykiem.
– Dużo ludzi mi to mówiło.
– Trzeba było ich posłuchać.
– A kto prowadziłby firmę?
– Julia.
– Żadna kobieta nie prowadziła tej firmy.
– To może czas to zmienić?
– Czas iść na festyn.
            Dziewczyna jeszcze raz przeszukała szafę, kiedy mężczyzna był w łazience i znalazła granatową koszulę. Znalazła również deskę do prasowania wraz z żelazkiem. Po kilku minutach koszula była gładka i gotowa do założenia. Patryk wszedł ubrany tylko w ciemne jeansy i czarne buty. Serce Oli na widok półnagiego mężczyzny przyspieszyło. Skarcił ją za koszulę, a zarazem podziękował i założył ją na siebie. Kobieta wyszła ze sypialni, zostawiając go samego. Kiedy wyszedł, jego perfumy sprawiły, że dziewczyna straciła kontrolę nad swoim ciałem i musiała się powstrzymać, aby nie rzucić się na niego. Kiedy drzwi windy się otworzyły, szybko z niej wyszła, żegnając się z portierem i na powietrzu wzięła kilka głębokich oddechów.
– Zaczekaj tu, przyprowadzę samochód. – rzekł Patryk.
– A nie przejdziemy się?
– Synoptycy mówili, że ma padać.
– Nie zanosi się na deszcz. – Ola spojrzała w niebo.
– A ja mówię, że będzie padać.
– A ja mówię, że nie chce ci się iść.
– Pogoda, którą sprawdziłam, zawsze się sprawdza. – dziewczyna zaśmiała się.
– Twoja sprawdzona pogoda dzisiaj się nie sprawdzi.
– Chcesz się założyć?
– Drugi raz?
– A czemu by nie? – zbliżył się do dziewczyny i spojrzał na nią z łobuzerskim uśmiechem. – Przynajmniej teraz masz szansę wygrać.
– Dobra. – wyciągnęła dłoń w jego kierunku. – W sobotę rano ruszasz tyłek i idziesz ze mną na jogging.
– Za to ty w końcu mnie pocałujesz. – zbliżył twarz do niej i wyszeptał jej to prosto w usta. Uśmiech zniknął z twarzy dziewczyny. Patrzyła na niego zszokowana. Mężczyzna przeciął uściśnięte dłonie. – Idę po samochód.
– Co ja najlepszego zrobiłam? Ty głupia! Jeden zakład ci już starczy. Żeby tylko nie padało. – mówiła do siebie, gdy czekała na szefa.
            Patryk podjechał po nią, wysiadł i otworzył drzwi samochodu, zapraszając Olę, by wsiadła. Ta jeszcze chwilę stała i chciała go przekonać, żeby jednak szli pieszo, ale mężczyzna się nie zgodził. Wydęła usta i wsiadła. Na jego twarzy cały czas gościł uśmiech. Kątem oka przyglądał się zamyślonej dziewczynie. Natomiast Aleksandra myślała o piosence, którą zaśpiewał Patryk, o zakładach, o jego torsie. Kiedy to ostatnie przemknęło przez jej głowę, odwróciła wzrok w jego kierunku i ich spojrzenia się spotkały. Na jej twarzy pojawiły się rumieńce. Mężczyzna zaparkował na chodniku, który prowadził na duże boisko, na którym odbywał się festyn. Wysiadł z samochodu i szybko go obszedł, aby otworzyć drzwi dziewczynie.
– O czym myślisz? – zapytał, kiedy szli w kierunku imprezy.
– O niczym.
– Znowu? – zaśmiał się.
– O życiu.
– I co takiego wymyśliłaś?
– Nic ciekawego.
– Mogę coś tobie poradzić?
– Tak.
– Nie myśl zbyt dużo. Lepiej zacznij działać. Może wtedy wyjdzie z tego coś ciekawego.
– Hmm… Ciekawe. Może posłucham twojej rady.
– To już zależy od ciebie, a teraz zapraszam cię na watę cukrową.
            Patryk kupił jedną, dużą watę i dzielił się nią ze swoją asystentką. Spacerowali po placu, żartowali, a kiedy na scenę weszła orkiestra i zaczęła grać, mężczyzna poprosił Olę do tańca. Gdy wybiła dwudziesta pierwsza dziewczyna poprosiła szefa, aby odwiózł ją do domu.
– Zaczekaj chwilkę, zaraz wracam.
– Ale… Patryk!
– Zaczekaj! – krzyknął do niej, kiedy był już blisko namiotu, gdzie sprzedawano różne drobiazgi oraz gdzie odbywały się konkursy.
            Dziewczyna zaczęła się niepokoić jego nieobecnością. Chodziła w kółko, patrzyła w telefon i sprawdzała czy Patryk nie wyszedł z namiotu. Kobieta nie wytrzymała i zaczęła iść w jego kierunku. Po kilku krokach usłyszała wybuch i zobaczyła jak płomienie pochłaniają budowlę. Ludzie, którzy tam byli, uciekli, ale Patryka wśród nich nie było. Do oczu dziewczyny napłynęły łzy. Uklęknęła i patrzyła na pożar.
– Boże, tylko nie to. Patryk! – krzyknęła, wstała i zaczęła biec w kierunku płomieni, ale ktoś ją zatrzymał. – Patryk! Tam jest mój… – spojrzała na mężczyznę i wskazała namiot. – Patryk…
– Spokojnie. Niech się pani uspokoi. Wszystko będzie dobrze. Może wyszedł i jest gdzieś tutaj.
– Moje dziecko! – usłyszeli za sobą krzyk kobiety. – Tam jest moje dziecko! Ratujcie je! – krzyczała.
            Ola była roztrzęsiona. Patrzyła na kobietę, a po chwili podeszła do niej i mocno ją przytuliła. Na miejsce dotarły straże i karetka pogotowia. Strażacy zaczęli gasić płonący namiot, a sanitariusze zajęli się ludźmi, którzy się tam znajdowali. Dziewczyna spojrzała na wejście i nagle kogoś ujrzała. Zbliżał się w jej kierunku. Niósł kogoś na rękach. To było dziecko. Aleksandra wraz z matką dziecka rzuciły się biegiem w ich kierunku. Mężczyzna ułożył chłopca na ziemi. Zajęli się nim lekarze. Patryk podszedł do dziewczyny, a ona rzuciła mu się na szyję.
– Dzięki Bogu żyjesz. Tak się bałam, że cię straciłam. Nic ci się nie stało? – spojrzała na niego i zaczęła go dotykać.
– Nie. Wszystko jest w porządku.
– Po co tam poszedłeś?
– Chciałem dać tobie tego misia. – wskazał na białego pluszaka. – A kiedy wybuchł pożar, dałem go jemu. Nie pogniewasz się?
– Nie. – kręciła głową. Łzy płynęły jej po policzkach. – Wiesz jak bardzo się bałam?
– Ja też się bałem.
– Dobrze jest mieć ciebie blisko. – wyszeptała mu to do ucha i przytuliła go mocno.
– Chodź, odwiozę cię do domu. – oderwali się od siebie i mężczyzna zaczął prowadzić ją do samochodu.
– Nie ma mowy. Jedziesz do szpitala.
– Dobrze się czuję.
– Powinien cię zobaczyć lekarz.
– Jutro pójdę.
– Nie!
– Ola, wsiadaj.
– Nie.
– Ola!
– Jeśli nie chcesz jechać do szpitala, to daj kluczki i odwiozę ciebie do domu.
– A ty jak wrócisz?
– Wezmę taksówkę.
– No nie wiem. – spojrzał na nią podejrzliwie.
– Obiecuję, odwiozę cię do domu.
– No dobra. – wręczył jej kluczyki od samochodu. – Jedź ostrożnie.
– Dobrze, a teraz wsiadaj.
            Aleksandra była skupiona na jeździe, za to mężczyzna przyglądał się jej zamyślony.
            Bała się o mnie. Moja Ola… Jak dobrze, że cię mam. Co ja bym bez ciebie zrobił? Tak bardzo pragnę mieć ciebie cały czas u swego boku.
Z rozmyślań wyrwało go to, że Ola zjechała w innym kierunku. Zaparkowała pod szpitalem.
– Ola, miałaś mnie odwieźć do domu.
– Wybacz, ale musiałam to zrobić. Będę spokojniejsza jak sam lekarz powie, że nic tobie nie dolega.
– Ale już mówiłem…
– Nie ma żadnego ale. Idziemy! – wysiadła z samochodu, obeszła go i otworzyła drzwi pasażera. – Mam wysłać panu specjalne zaproszenie, aby wysiadł z auta?
– Mówiłem już, że nic mi nie jest. – wysiadł. – Niepotrzebnie tu przyjechaliśmy.
– Lekarz stwierdzi czy wszystko jest dobrze. Chodź.
            Poszli do recepcji zapytać czy jakiś doktor przyjmie Patryka i oceni jego stan zdrowia. Po piętnastu minutach siedzieli w gabinecie. Lekarz osłuchał go kilka razy, zlecił zrobienie zdjęcia rentgenowskiego oraz innych badań i po tym wszystkim wystawił diagnozę.
– Nic panu nie dolega.
– Mówiłem. – mężczyzna zwrócił się do dziewczyny. – Niepotrzebnie tu przyjechaliśmy.
– Dobrze, że państwo przyjechali. Teraz macie pewność, że panu nic nie jest. Radzę jeszcze jutro stawić się u mnie. Zrobimy kontrolne badania.
– Dobrze.
– Przyjmuję od szesnastej.
– To po pracy mógłbyś od razu przyjechać tutaj. – dziewczyna powiedziała do swojego szefa.
– Przyjadę. – odparł z nutką złości w głosie.
– Ma pan szczęście. – para wstała i ruszyła w kierunku wyjścia, kiedy lekarz ich zatrzymał i mówił do Patryka. – Mieć taką ukochaną to naprawdę skarb. Powinien pan to docenić, a nie złościć się na nią. – obydwoje patrzyli na siebie, a ich serca zaczęły mocniej bić.
– Dziękujemy panu. – Patryk pożegnał się z lekarzem. – Do widzenia.
            Wyszli ze szpitala i stali chwilę przy wejściu. Aleksandra spojrzała w niebo i wzięła głęboki oddech.
– Możesz teraz dać mi kluczyki. Odwiozę cię do domu. Lekarz powiedział, że nic mi nie jest.
– Dalej taki sam. – burknęła, dając mu klucze. – Zdaje mi się, że… – na swoim ciele poczuła krople deszczu.
– Że przegrałaś zakład. Jutro też przygotuj się na porażkę. – uśmiechnął się szeroko.
– Bardzo śmieszne. – zauważyła, że czekał aż ona zrobi to, o co się założyli. – Nawet o tym nie myśl.
– Zakład to zakład. – deszcz padał coraz mocniej.
– Nie powiedziałeś, kiedy mam to zrobić, więc nie oczekuj, że teraz rzucę ci się na szyję. Lepiej odwieź mnie do domu, bo zaraz przemoknę do suchej nitki.
– To chodź.
            Patryk kazał Oli nikomu nie mówić o tym, co wydarzyło się tego dnia. Dziewczyna mu to obiecała. Następnie rozmawiali o festynie i celach charytatywnych, na które były zbierane datki. Dialog przerwał telefon kobiety. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Karola. Uśmiech zniknął z jej twarzy.
– Coś się stało? Dlaczego nie odbierasz? – zapytał.
– Przepraszam. – spojrzała na niego ze smutkiem. – Tak, słucham. – odebrała i odwróciła twarz od szefa.
– Cześć kochanie. Chciałem cię poinformować, że wróciłem do Polski. – mówił z radością. – Mam nadzieję, że cię nie obudziłem?
– Nie. To wracasz teraz do domu?
– Tak, jadę już. Jestem mocno zmęczony.
– To weź prysznic i od razu idź spać. Jutro musisz być wypoczęty. – Patryk spojrzał na nią i domyślił się z kim rozmawia.
– Też tak zrobię. Muszę kończyć, bo już jestem na miejscu.
– Śpij dobrze.
– Wolałbym, abyś była teraz przy mnie.
– Dobranoc, Karolu.
            Aleksandra rozłączyła się i schowała telefon. Patryk zaparkował pod blokiem i spojrzał na dziewczynę.
– Wrócił już? – przerwał milczenie, które zapanowało między nimi.
– Tak. – spojrzała na niego i zauważyła żal w jego oczach.
– W końcu. – spojrzał gdzieś przed siebie.
– Patryk…
– Chcesz jechać do niego? Mogę cię podwieźć.
– Nie. Pójdę już do domu. Dziękuję za podwiezienie.
– Nie ma za co.
– I za mile spędzone popołudnie z odrobiną adrenaliny. – zaśmiali się. – Do jutra.
            Wysiadła z auta i ruszyła w kierunku bloku. Odwróciła się jeszcze i zobaczyła jak mężczyzna patrzył na nią. Pomachała mu ręką i weszła do środka. Patryk przez całą drogę myślał o dziewczynie i o chwilach, które z nią spędził. Żałował, że nie wykorzystał ich tak jakby chciał. Ola również myślała o nim i o tym jak wszystko się potoczy, kiedy w pobliżu będzie Karol.
            Następnego dnia Aleksandra spotkała swojego partnera na parkingu. Podszedł do niej i pocałował namiętnie. Kiedy dotarli na piętro, Karol nie mógł oderwać się od dziewczyny. Cały czas mówił jak za nią tęsknił i jak bardzo ją kochał, za to ona szczędziła mu słów. Wychodząc z windy, zauważyli prezesa firmy przy recepcji. Ola otworzyła usta z wrażenia, a przyjaciel mężczyzny zaczął się śmiać. Patryk ubrany był w koszulę, którą dziewczyna ostatniego dnia znalazła w jego szafie. Podszedł do nich z uśmiechem na twarzy.
– Cześć stary. – przywitał go wspólnik. – Co ty masz na sobie?
– Koszulę. – Ola opuściła głowę i nie mogła uwierzyć, że jednak to zrobił.
– Nigdy się tak nie ubierałeś.
– To jest wyjątkowy dzień. Musiałem pokazać mojej asystentce, że jestem wyluzowany.
– Ola? – Karol spojrzał na nią, a ona tylko wzruszyła ramionami i patrzyła na nich. Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
– Założyłem się z nią i wygrałem.
– Tak? A o co?
– Że zje ze mną jutro kolację. – Ola odwróciła głowę, aby na nich nie patrzeć. – Musicie więc zmienić plany. Zostawię was samych. – odszedł zadowolony.
            Karol patrzył poważnym wzrokiem na swoją dziewczynę i odszedł bez słowa. Dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić. Najlepiej wyszłaby z firmy i nigdy do niej nie wróciła. Ruszyła za Karolem i weszła do jego gabinetu.
– Dlaczego nie zadzwoniłeś, że wracasz?
– Bo od razu po podpisaniu umowy wsiedliśmy do samolotu. Dlaczego jutro?
– Gdybym wiedziała, że wracasz, ustalilibyśmy inny dzień.
– Ale akurat kolacja?
– Nie wiem, zapytaj się jemu, dlaczego kolacja.
– Wyjechać na kilka dni, a wy…
– Nie mów mi tylko, że jesteś zazdrosny. – podeszła do niego.
– Tak, jestem. Jesteś moja. – wziął ją mocno w objęcia i pocałował namiętnie. – Jeśli jutro nie możesz, to dzisiaj przyjedź do mnie. Mam coś dla ciebie.
– Co takiego?
– Jak przyjedziesz to zobaczysz.
– Nie możesz mi powiedzieć?
– Nie. – całował jej szyję. – Mam ochotę kochać się z tobą na tym biurku.
– Uspokój się. Przyjadę dzisiaj do ciebie.
– Nie mogę się doczekać.
– Muszę iść do pracy.
– Przecież w niej jesteś. – wsunął rękę pod jej spódnicę.
– Karol, wieczorem. – oderwała się od niego, wzięła torebkę i poszła w kierunku drzwi.
– Zaczynam odliczać minuty. – Ola pomachała mu i wyszła z jego biura.
            Patryk spacerował po gabinecie i czytał warunki umowy z Amerykanami. Dziewczyna przyglądała się mu. Bawił ją jego wygląd i postawa. Wydrukowała wstępne raporty i zaniosła je szefowi do podpisania. Czekała aż przestanie studiować umowę i zajmie się nią.
– Może się przebierzesz? – zaproponowała.
– A coś ze mną nie tak?
– Tak.
– A co takiego?
– Ta koszula gryzie się z twoją osobowością. – rzekła stanowczym tonem.
– Co robi? – zaśmiał się z jej słów.
– Gryzie się z twoją osobowością. Nie jesteś sobą. Ta koszula nie pasuje do ciebie.
– Posłuchaj mnie. – obszedł biurko i stanął naprzeciwko niej.
– Pójdę z tobą na tę kolację, ale zdejmij to. Chyba nie pójdziesz tak do lekarza?
– A dlaczego by nie? Dzisiaj jestem tak wyluzowany, że mógłbym pójść nawet nago. – Ola spojrzała na niego z przerażeniem w oczach. Mężczyzna śmiał się z jej reakcji. – Spokojnie, nie zrobię tego.
– Zaskoczyłeś mnie tym wyznaniem. Nie poznaję cię. Nie byłeś taki otwarty.
– Pewna osoba ma na mnie taki wpływ.
– I to bardzo dobry.
– Jak Karol zareagował na zakład?
– Przyjął to na klatę.
– Czyli był wściekły.
– Nie tak bardzo.
– Wie o drugim zakładzie?
– Nie i lepiej, żeby się nie dowiedział.
– A jak się dowie?
– Nawet nie próbuj. – wskazała na niego palcem.
– To kiedy to zrobisz? – zapytał niskim tonem, patrząc na jej usta.
– Jak mnie zwolnisz. – uśmiechnęła się.
– A jeśli to nigdy nie nastąpi?
– To musisz być cierpliwy.
– A może nie jestem?
Cierpliwość jest gorzka, ale jej owoce są słodkie.
            Wzięła papiery i wyszła z jego gabinetu. Do końca pracy nie rozmawiała z szefem. Patryk wyszedł z firmy godzinę przed umówioną wizytą. Dziewczyna zdziwiła się, bo nigdy nie opuszczał stanowiska pracy jako pierwszy. W mieszkaniu nikogo nie zastała, więc zrobiła sobie coś do jedzenia i poszła do salonu. Po obejrzeniu programu dokumentalnego, przebrała się, wzięła swoje rzeczy i wyszła z domu. Pojechała jeszcze do pracy Dagmary, żeby z nią porozmawiać.
– Mam dziesięć minut. Co się stało? – wyszła zdyszana z budynku.
– Karol wrócił.
– I co zamierzasz z tym zrobić?
– Nie wiem. Teraz do niego jadę. A najlepsze jest to, że jutro jem kolację z Patrykiem.
– Co?! – przyjaciółka spojrzała na nią zaskoczona.
– Przegrałam zakład.
– Jaki zakład?
– O bzdety. Przegrałam dwa razy.
– Pierwszy to kolacja, a drugi?
– Pocałunek. – bąknęła.
– Co?!
– Dagmara, nie wiem co mam zrobić.
– Skończ z Karolem, zacznij z Patrykiem, a ja niestety muszę wracać do pracy. Później mi opowiesz. Pa. – pocałowała ją w policzek i odeszła.
            Dziewczyna stała jeszcze chwilę przed firmą, myśląc o mężczyznach, którzy zamącili jej w głowie. Zaparkowała pod apartamentem Karola. Wzięła kilka głębokich oddechów, wysiadła z samochodu i ruszyła do jego mieszkania. Przywitał ją z radością. Nie mógł się od niej oderwać. Obdarowywał ją gorącymi pocałunkami. Wsunął rękę pod jej bluzkę i gładził jej brzuch. Kiedy zabrał się do rozpinania spodni, Ola przerwała jego pieszczoty.
– Karol… – próbowała go odepchnąć. – Karol, podobno masz coś dla mnie.
– Później. – pocałował ją namiętnie.
– Teraz, chcę wiedzieć co dla mnie masz.
– Och… Wy kobiety, zawsze nie możecie się doczekać.
– No nie możemy. – zaśmiała się.
– Czeka na ciebie w sypialni.
– Ale co to jest?
– Idź i sama zobacz. – uśmiechnął się tajemniczo.
            Aleksandra udała się do pokoju. Weszła do środka i zobaczyła czerwoną sukienkę leżącą na łóżku. Podeszła i delikatnie pogładziła materiał.
– Podoba ci się? – Karol stanął za nią, a dziewczyna szybko się wyprostowała.
– Jest piękna.
– Kupiłem ją dla ciebie.
– A z jakiej okazji? – spojrzała na niego, a on objął ją w talii.
– Chciałbym, abyś poszła ze mną na rocznicę ślubu moich rodziców.
– Kiedy?
– Za tydzień w sobotę. Chcę, żebyś ich poznała.
            Ola spojrzała na sukienkę, a potem na niego. Nie wiedziała co ma powiedzieć. W głowie układała przemowę o zerwaniu. Przypomniała sobie słowa Pawła, które mówił o matce mężczyzny oraz o tym jak bardzo chciała ją poznać. Karol czekał na jej odpowiedź zniecierpliwiony.
– Tylko mi nie odmawiaj.
– Karol, ja…
– Kocham cię i chcę, aby wszyscy o tym wiedzieli.
– To nie jest dobry pomysł.
– Ola, proszę cię – uklęknął przed nią. – Co mam zrobić, żebyś się zgodziła?
– Karol, wstań.
– Pójdź ze mną.
– Wstań, proszę cię.
– Pójdź ze mną. – zaczął powtarzać w kółko to zdanie.
– Dobrze, pójdę z tobą.
– Pokochają ciebie. – pocałował ją namiętnie.
            Rano dziewczyna obudziła się przed partnerem. Poszła wziąć prysznic, a następnie udała się do kuchni, by zrobić śniadanie. Karol wstał wypoczęty. Podziękował Oli za noc namiętnym pocałunkiem, następnie zjadł z nią śniadanie, udał się do łazienki i poszedł się ubrać. Razem wyszli z jego mieszkania, ale do pracy pojechali osobno. Mężczyzna przeżywał, że nie może spędzić z nią tego wieczoru. Dziewczyna pocieszyła go, że był to tylko zakład i nic z tego nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz