Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

21 lutego 2017

Jestem przy Tobie

7

            Gdy wróciła, nie miała ochoty tłumaczyć rodzicom co się wydarzyło, tylko powiedziała, że chce zostać sama i od razu pobiegła do swojego pokoju.


– A nie mówiłem? – powiedział Mateusz, gdy ta zamknęła drzwi.


– Ca za pieprzony gnojek, a taki był milusi i kochany, tyle obiecywał, zawsze mówił jak to on kocha, a tu co? Pieprzy się na prawo i lewo jak popadnie. Aaaaaaaaaaaaaaa!!!


– Nie krzycz tak, bo Twoi rodzice zaraz tu przyjdą.


– Odezwał się mądry. A Ty co? Nie lepszy od niego. Też każdą laskę ciągałeś do łóżka i co?


– I widzisz jak to się skończyło. Teraz leżę i jestem roślinką, którą utrzymują przy życiu. Dobrze, że jeszcze serce mam silne. Ma dla kogo bić. – złapał się za nie i spojrzał na nią.


– Przestań. – otarła łzy i zaczęła wyrzucać wszystko co miało związek z Krzysztofem. Chciała jak najszybciej o nim zapomnieć. Minęło trochę czasu, kiedy wszystkie rzeczy znalazła i zapakowała do wielkiego pudła.


– To wszystko? – zapytał.


– Tak.


– Jesteś pewna?


– Tak.


– Sprawdziłaś dobrze czy nie ma jeszcze czegoś?


– Tak.


– A znasz inne słowo oprócz „tak”? 


– Spierdalaj. – chłopak wybuchnął głośnym śmiechem. – I z czego? – spojrzała na niego z pogardą.


– Z Ciebie.


– Co we mnie jest niby takie śmieszne?


– Twoje zachowanie. Chłopak Cię zdradził, a Ty już wariujesz. Powtarzałem Tobie, że on nie jest dla Ciebie, ale Ty i tak swoje, brnęłaś w to gówno, aż w końcu potwierdziły się moje słowa i wtedy wpadłaś w ten szał. – spojrzał głęboko w jej oczy. – Lubię jak się złościsz, dosyć, że przy tym wyglądasz pięknie, to jeszcze umiesz rozbawić. I za to Cię kocham.


– Gdybyś mnie kochał, to teraz byłbyś tu żywy, a nie… – nie wiedziała jak ma go nazwać. Jako duch?


– Co? Dokończ.


– Nie.


– Powiedz.


– Nieważne.


– Ważne.


– Nie.


– Klaudia! – dotknął jej dłoni.


– Mateusz! – odskoczyła jak poparzona.


– Ty mnie czujesz.


– Nie!


– Nie tylko widzisz i słyszysz, ale też czujesz…


– Nie! Nic nie poczułam.


– Klaudia…


– Nie podchodź do mnie. Jesteś tylko duchem, zjawą, widmem, czymkolwiek, a Twoje ciało leży w szpitalu, więc jak mogłabym Cię poczuć?


– Musiałaś, bo byś nie odskoczyła jak poparzona od pudła, a wątpię, żeby rzeczy, które się tam znajdują, tak na Ciebie reagowały.


– To jakieś bzdety. Jeszcze nie zwariowałam. Miałabym czuć Twój dotyk? No chyba nie. Lepiej będzie jak wyniosę to do garażu. Tak będzie najlepiej.


            Wzięła karton i zaniosła do garażu. Przyglądała się dłoni. Naprawdę poczuła jego dotyk. „Nie! Nie! Nie! Chyba jednak zwariowałam. Musze się udać do jakiegoś specjalisty. Jakiś egzorcysta by się przydał. Nie, bo rodzice się skapną, że coś jest nie tak. Muszę sprawdzić w Internecie czy ktoś jest w pobliżu.”


            Wieczorem zasiadła przed komputerem i zaczęła szukać. Mijały godziny, aż w końcu znalazła kilku ciekawych specjalistów. Zadzwoniła i umówiła się z jednym z nich na wizytę. Dwa dni później pojechała do niego. Była to miła kobieta. Kiedy usiadła, ta zaczęła coś notować. W ogóle nie podnosiła głowy znad notesu.


– Co Ci dolega moje dziecko?


– Widzę ducha.


– I co?


– Rozmawiam z nim, ostatnio nawet go poczułam.


– Kim on jest dla Ciebie?


– To mój kolega. Widziałam jego wypadek.


– Aha. Jak często go widzisz?


– Niemalże codziennie.


– Dobrze. Teraz jest przy Tobie?


– Aktualnie nie. – wtedy Mateusz pojawił się za plecami kobiety.


– Dobrze.


– Jest! – krzyknęła na jego widok.


– Co? – kobieta podniosła głowę znad notesu i spojrzała na nią dziwnie.


– Jest za panią. Śmieje się.


– Tylko się śmieje? Mówi coś?


– Nie, tylko się śmieje.


– Aha, dobrze. – wróciła do pisania. – Nadal tutaj jest?


– Tak.


– To niech napisze coś na tej kartce, jak tutaj jest.


– Kręci głową, że nie.


– Dlaczego? Niech potwierdzi swoją obecność.


– Dalej kręci głową na nie. – raz patrzyła na Mateusza, a raz na kobietę. W końcu kobieta odłożyła notes i uniosła głowę. Patrzyła na nią jak na wariatkę.


– Ty go naprawdę widzisz czy sobie jednak coś ubzdurałaś?


– Co? Nie! Naprawdę go widzę. Mateusz napisz coś na tej kartce. Proszę.


– Gdyby tu był dawno by coś napisał.


– Ale on tutaj jest. Nie czuje pani jego obecności?


– Wiesz, jakoś nie. I wątpię, żeby on tutaj był. Lepiej udaj się do jakiego psychiatry, który Cię z tego wyleczy.


– Ale ja nie zwariowałam, naprawdę go widzę. – wskazała na chłopaka.


– Nie. Ubzdurałaś sobie coś. – spod jej nosa uniosło się pióro . Widziała jak kieruje się nad kartkę i coś pisze. Wzięła kartkę i przeczytała „Teraz to Ty będziesz wariatką, niedowiarku.” Spojrzała na Klaudię, wstała i zemdlała.


– Ale też mi specjalistka od duchów. – wyśmiał ją Mateusz. – Wracamy do domu.


            Kolejne wizyty kończyły się podobnie, albo ją nazywano wariatką albo spławiano, żeby umówiła się na kolejna wizytę. Ostatnia nadzieja jaka jej została, to udać się do starszej kobiety, mieszkającej na końcu ulicy. Jedni nazywali ją wróżką, drudzy zaś szamanką, a kolejni czarownicą. Większość mieszkańców bało się jej, ale jak ktoś potrzebował pomocy zawsze znajdowali się pod jej drzwiami. Klaudia nic do niej nie miała, ale jednak na sam jej widok strach ją ogarniał. Kiedy przechodziła obok jej domu, zawsze stała na ganku i patrzyła się na nią dziwnie. Czuła jakby wiedziała o czym myśli. I tym razem było tak samo. Kilka razy wracała się, ale Mateusz popychał ją w kierunku domu.


– No dalej, idź! Przecież chcemy się dowiedzieć, dlaczego mnie widzisz. Dalej, idź! – w końcu się odważyła i weszła na chodnik. Staruszka stała na ganku i patrzyła na dziewczynę.


 – W końcu przyszłaś do mnie. Czekałam na Ciebie. – zaskoczyły ją te słowa. Podeszła do niej bliżej. Zauważyła, że ma tylko kilka zmarszczek pod oczami, co jeszcze bardziej ją zdziwiło, bo nie należała do młodych osób. „Może używa eliksiru młodości?”


– Wejdź. – zaprowadziła ją do pokoju. Kazała jej zająć miejsce przy stole i zaproponowała coś do picia, ale Klaudia odmówiła. – Chyba wiem co Cię trapi.


– Tak? – Klaudia była zaszokowana postawą tej kobiety. Z pozoru wydawał się wredna, ostra, nieprzyjemna, a teraz kiedy siedziały naprzeciwko niej, wydała się bardzo miłą i przyjazną kobietą, od czasu do czasu uśmiechała się do niej. – Wie pani co mnie dręczy?


– Domyślam się, że tak. Czyżby to trwało od tego wypadku przed Twoim domem, w którym był tam twój kolega… Jak on miał na imię?


– Mateusz.


– Tak, Mateusz. Od wypadku chodzisz jakbyś z kimś rozmawiała. Czy jakiś duch Cię nawiedza? – spojrzała na nią.


– Tak, ale panie może mnie wziąć za wariatkę, bo…


– Widzisz ducha. – dokończyła.


– Skąd to pani wie?


– Długo żyję na tym świecie moje dziecko – udała się do kuchni po dzbanek z herbatą. – I już chyba wszystko widziałam.


– Widziała pani duchy?


– Nie ja, ale spotykałam ludzi, którzy je widzieli i z nimi rozmawiali. Kim on jest? – nalała jej i zaproponowała ciastko, ale odmówiła kręcąc głową.


– To jest… – spojrzała na niego. Stał za nią i oglądał fotografie wiszące na ścianie. – Mateusz.


– Ale przecież on żyje, więc dlaczego go widzisz?


– Sama bym chciała się tego dowiedzieć, może mi pani pomoże?


– Spróbuję. W jakim on jest stanie?


– Bardzo dobrym, lecz ciało w ciężkim. – odezwał się Mateusz.


– Jego stan jest stabilny, ale cały czas jest podłączony do respiratora.


– Czyli nie może sam oddychać.


– Za to serce mam mocne, lecz podczas wypadku prawe płuco zostało mocno uszkodzone po przez uderzenie. Powiedz jej to. – Klaudia powtórzyła jego słowa. – Gdybyś mnie odwiedzała, to byś wiedziała i nie musiałbym teraz nic powtarzać.


– Co on powiedział? – zapytała się po dłuższej chwili milczenia.


– Że gdybym go odwiedzała, to bym wiedziała o tym wszystkim.


– A dlaczego nie odwiedzałaś? Czy to przez tego chłopaka, przez którego teraz cierpisz?


– Nie cierpię przez niego.


– Może i nie, ale zranił Twoją dumę i nie możesz teraz na niego patrzeć. Czy tak nie jest? – spojrzała na nią i już znała odpowiedź. – Na pewno zostałaś ostrzeżona przed nim, ale nikogo nie słuchałaś i brnęłaś w to dalej.


– Skąd pani o tym wszystkim wie?


– Życie moja kochana, życie. Wielu było takich jak Ty z takimi problemami jak Twój, ale to nie o nim mówimy, lecz o duszy która Cię nęka.


– Może zna pani na to odpowiedź? Dlaczego go widzę? Dlaczego w ogóle on jest duchem? Przecież on żyje.


– On nie żyje, tylko jest podtrzymywany przy życiu.


– Ale jego serce bije.


– Serce może bić, ale reszta już dawno przestała pracować. Mateusz błąka się, bo coś go tu trzyma. Może Ty?


– Ja?


– Kochacie się? – Klaudia spojrzała na niego


– Dobrze wiesz. – odpowiedział.


– On mnie kocha.


– A Ty?


– Nie.


– Jesteś pewna?


– Tak.


– Chyba jednak nie.


– Przecież nic do niego nie czuję.


– Może teraz nie, ale to uczucie dopiero kiełkuje w Tobie i już niedługo uświadomisz sobie, że go kochasz.


– Nieprawda! Nie kocham go! – zerwała się z krzesła i udała się w kierunku drzwi.


– Jeszcze wspomnisz moje słowa. – krzyknęła za nią. – Lepiej naciesz się nim póki możesz, bo później będzie… za późno. – Klaudia wybiegła z jej domu. Przy uliczce czekał już Mateusz.


– Może ona ma rację.


– Że co?! Nie ma. Nie kocham Cię, lecz nienawidzę. Miałabym pokochać takiego człowieka jak Ty? Nigdy!


– Ale ona powiedziała, że mnie widzisz tylko dlatego, że jest między nami uczucie.


– Nie ma żadnego uczucia!


– A może jednak jest.


– Nie! – krzyknęła mu prosto w twarz i pobiegła do domu.


            Wpadła do swojego pokoju i zaczęła się pakować. Za nią pojawiła się Marzena.


– Co robisz córeczko?


– Wyjeżdżam.


– Dokąd?


 – Do babci. Muszę odpocząć od tego świata.


– Ale co się stało?


– Mamo, nie pytaj. Nie zrozumiesz i tak.


– Może jednak.


– Nie, mamo. Daj mi spokój. Muszę się spakować.


– Klaudia… – Marzena chciał się dowiedzieć jaki jest powód decyzji wyjazdu córki.


– Mamo proszę Cię, nie naciskaj. Za dużo się wydarzyło, żebyś to zrozumiała.


– Czy to chodzi o Krzyśka?


– Nie, nie o niego.


– Więc dlaczego chcesz wyjechać? Ostatni raz byłaś u babci jak miałaś osiem lat i więcej tam nie chciałaś jechać.


– Ale teraz chcę ją odwiedzić. Proszę Cię, zadzwoń do niej i poinformuj, ją że przyjeżdżam.


– Ale…


– Mamo, proszę.


– Dobrze kochanie, zadzwonię. Na ile chcesz tam jechać?


– Nie wiem. Muszę sobie poukładać wszystkie myśli.


– Dobrze, idę zadzwonić.


– Mamo, dziękuję. – Marzena odwzajemniła uśmiech córki.


            Klaudia spakowała rzeczy do walizki, pożegnała się z rodzicami i ruszyła w drogę. Czy tam odnajdzie spokój? Czy ktoś jej pomoże rozwiązać problemy? Czy zapomni o tym wszystkim?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz