Zaparkowała
przed blokiem i wbiegła zdyszana do mieszkania. W kuchni zastała Dagmarę, która
nalewała jej zupę. Rzuciła torebkę na sofę i zaczęła szukać wazonu dla kwiatów.
Nalała wodę do naczynia i umieściła w nim bukiet. Położyła go na stoliku w
salonie i poszła zjeść obiad. Opowiedziała przyjaciółce o całym poranku i
południu. Dziewczyna chwaliła jej szefa, a Ola tylko przewracała oczami. Po
rozmowie, wzięła szybki prysznic. Owinęła się ręcznikiem i wyszła, wycierając
włosy.
– Masz półtorej godziny i jeszcze nie
zaczęłaś się szykować? – zapytała ją współlokatorka.
– Nie wiem czy mam iść.
– Jak to nie wiesz? To jest twoja
jedyna szansa, żeby zabawić się w takim klubie.
– Mam dziwne przeczucie, że coś się
wydarzy. – usiadła na kanapie.
– A co niby ma się wydarzyć?
– No nie wiem. Podświadomość mówi mi,
żebym tam nie szła.
– Olej ją i się zabaw. Tego brakuje
ci, rozrywki! – nachyliła się nad nią.
– Nie mam się w co ubrać.
– To chodź. Znajdziemy coś w szafie.
– chwyciła ją za rękę i zaciągnęła do pokoju. – Masz jakąś odlotową sukienkę?
– Odlotowa sukienka na imprezę w
klubie? Nigdy. – spojrzała na nią przerażona i pokręciła głową. Z szuflady
wyjęła białą bieliznę i poszła ją założyć do łazienki. Wysuszyła przy okazji
włosy. Po chwili wróciła i zastała w pokoju bałagan. Na łóżku rozłożone były
wszystkie sukienki, na krześle wisiały bluzki, a na toaletce leżały spodnie.
– O! Zobacz tę. – Dagmara przyłożyła
do siebie kremową sukienkę z czarną koronką. – Nie wiedziałam, że masz takie
sukienki.
– Co ty robisz?!
– Ale o co ci chodzi? Pomagam tobie
wybrać sukienkę.
– O co mi chodzi? – powiedziała
wysokim tonem Ola. – Pozwoliłam, byś to zrobiła, ale nie było mowy o bałaganie.
Kto to teraz posprząta? – wskazała ręką po pomieszczeniu.
– O to się nie martw. Albo ta. –
przyjaciółka wskazała na jasnozieloną, z krótkim rękawem i rozłożystą od pasa w
dół. – Do tego te twoje szpilki…
– Żadnych szpilek. Już dosyć się w
nich dzisiaj nabiegałam.
– To baleriny.
– Dobra. Daj ją, przymierzę.
Ola założyła
na siebie sukienkę i baleriny. Stanęła przed dużym lustrem w pokoju, kilka razy
okręciła się wokół siebie, ale sukienka jej nie pasowała. Po niej przymierzyła
żółtą, małą czarną, białą, z odkrytymi plecami, łososiową bez ramiączek,
kwiecistą i brązową. Ola już się poddała. Miała czterdzieści pięć minut, a nie
była ubrana, uczesana ani umalowana. Dagmara wygrzebała z szafy jeszcze jedną.
Jasnofioletową z szerokimi ramiączkami, od pasa rozłożystą. Na biodrach
przepasana była cienkim, czarnym paskiem. Miała lekkie wcięcie w dekolcie.
– Wow. – Dagmara patrzyła na nią
zachwycona. – No nie pogadasz. Wszyscy będą cię podziwiać.
– No mam taką nadzieję. – zaśmiała
się.
– Chodź, usiądź. Umaluję cię.
– Tylko nie przesadź. Chcę wyglądać
jak człowiek.
Dziewczyna
nałożyła na jej twarz odrobinę fluidu, a następnie pudru. Powieki pokryła od
wewnętrznej strony oka jasnym fioletem, kończąc ciemnym cieniem na zewnątrz. Po
rzęsach przejechała kilka razy tuszem. Na usta nałożyła szminkę o delikatnym
odcieniu różu. Rozczesała jej długie włosy. Po bokach zaplotła małe warkoczyki,
upinając je na środku głowy. Popryskała ją jeszcze perfumami i Aleksandra była
gotowa do wyjścia. Wyciągnęła z komody jedną z czarnych kopertówek. Włożyła do
niej telefon, chusteczki i portfel z dokumentami.
– Czym jedziesz? – zapytała
przyjaciółka.
– Chyba wezwę taksówkę.
– Po co masz za nią płacić? Ja mogę
cię odwieźć.
– Czym? – spojrzała na nią
rozbawiona.
– Twoim samochodem. – odparła z
szerokim uśmiechem.
– Szukasz pretekstu, żeby zobaczyć
ten klub.
– Nieee. –pokręciła głową, marszcząc
przy tym brwi.
– To, żeby przejechać się moim
samochodem.
– No może. Mogę jechać?
– No nie wiem. Jeszcze się rozbijesz
i co wtedy?
– Jestem dobrym kierowcą.
– Który nie jeździł od dłuższego
czasu.
– Ola, nie bądź taka. Proszę, pozwól
mi się odwieźć.
– No dobra, ale pojedziesz powoli.
– Tak jest! – zasalutowała jej
Dagmara.
Ola dała jej
kluczyki i dokumenty od auta. Kiedy były już gotowe do wyjścia, do mieszkania
wkroczył Paweł z pudełkiem w rękach.
– A wy dokąd się wybieracie? –
zlustrował obydwie wzrokiem, kładąc pudło na stół.
– Jadę do Mozeli na firmową imprezę, a Dagmara mnie odwiezie.
– To sam mam to zjeść?
– A co to jest? – stanęła obok niego
i otworzyła pudełko.
– Tort urodzinowy dla ciebie. Gdybym
wiedział, że go nie skosztujesz, kupiłbym mniejszy.
– Ja go nie skosztuję? Zostaw mi
kawałek. Jutro go zjem.
– Jutro będzie futro. Dzisiaj masz
urodziny.
– Oj tam, oj tam. – szturchnęła go w
ramię.
– Ola! – zawołała ją przyjaciółka,
pokazując palcem na zegarek.
– Muszę iść. – ucałowała go w
policzek.
– Baw się dobrze.
– Dzięki! I zostaw mi ten kawałek.
– Dobra.
Nie było
dużego ruchu na ulicach, więc dziewczyny szybko dotarły pod klub. Ola pożegnała
się z koleżanką, dając jej jeszcze kazanie jak ma prowadzić samochód. Dagmara
przyjęła to z powagą, życząc jej udanej imprezy.
Aleksandra
pokazała identyfikator ochronie, aby potwierdzić, że jest pracownikiem firmy.
Weszła do środka i poczuła chłodne powietrze na ciele. Wnętrze holu urządzone było
w czerwono–czarnych odcieniach. Na salę prowadziło kilka stopni schodów i duże
drzwi, które były już otwarte. Na dolnej i górnej sali był bar oraz
zarezerwowane boksy. Barmani obsługiwali już pierwszych klientów. Na środku,
pod ścianą, umiejscowiona została scena, gdzie grał DJ. Wnętrze sali, pod
wpływem świateł zmieniało kolory.
Ola wodziła
wzrokiem po sali. Z minuty na minutę na miejsce przybywało coraz więcej
pracowników. Wzrok skierowała na balkon. Siedziało tam kierownictwo z zarządem.
Zauważyła, że Patryk się jej przygląda. Popijał jakiś napój, słuchając jednego
członka zarządu. Ubrany w szarą koszulę, rozpiętą przy szyi i czarne spodnie.
Dziewczynie na jego widok serce zaczęło bić szybciej. Przypomniała sobie jak
ostatnim razem z nim tańczyła.
– Cześć Ola! – krzyknęła do niej
kobieta, wyrywając ją z wspomnień.
– Hej Ewa! – pomachała do koleżanki.
– Świetnie wyglądasz.
– Dzięki, ty również.
Ewa
pracowała w bufecie. Dziewczyny zbliżyły się do siebie, po tym jak Ola pomogła
jej utrzymać pracę w firmie. Amanda chciała ją zwolnić, ale nie miała takich
uprawnień, więc poprosiła o to Patryka, koloryzując historię powodu, dla
którego ta miała zostać zwolniona. Rzekomo dziewczyna chciała ją otruć. Kiedy
szef wręczył swojej asystentce wypowiedzenie, które miała jej dostarczyć, wtedy
ona uparła się, by jej wysłuchał. Na początku się spierali, ale w końcu Patryk
jej uległ i zgodził się na pozostawienie pracownicy w firmie. Po wysłuchaniu
wyjaśnień Oli, szef musiał się nad tym zastanowić. Jeszcze raz zapytał swoją
narzeczoną o tę sytuację, a ona przyznała się do kłamstwa. Prosiła go, aby
jednak zwolnił Ewę, ale on wyszedł wściekły z mieszkania i na drugi dzień
przeprosił kobietę, przyznając rację Oli, że najpierw powinien wysłuchać drugą
stronę, a nie od razu ogłaszać wyrok.
Ewa
zaprosiła ją na drinka, ale dziewczyna odmówiła i zamówiła sobie wodę. Na
początku obgadywały pracowników, zwłaszcza mężczyzn, a potem kobieta, pod wpływem
alkoholu zaczęła być odważniejsza i postanowiła poderwać barmana. Ola śmiała
się z całej tej sytuacji. Niestety, mężczyzna ją ignorował.
– Fajnego mamy szefa, nie? – zaśmiała
się, patrząc na niego.
– Tak. – Ola spojrzała na Patryka.
Przemieścił się. Teraz był na dole i prowadził zaciętą rozmowę z kilkoma
mężczyznami .
– Szkoda, że jest zajęty.
– Dlaczego?
– Bo teraz to ja bym go bajerowała, a
nie oni. – dziewczyna zaśmiała się ze słów koleżanki. – No co? Ty to masz
dobrze.
– Ja?
– Yhym… Codziennie po osiem godzin
patrzysz na to cudo. Każda dziewczyna chciałaby być na twoim miejscu.
– Przestań.
– Mówię prawdę. Każda tobie
zazdrości. Myślisz, że nie słyszę tego, jak do niego wzdychają? A księgowe to
już w ogóle.
– Dobra, dobra. Ja muszę iść do
łazienki. Za chwilę wrócę.
– Dobrze. – Ewa zamówiła kolejnego
drinka, a Ola poszła do toalety, która znajdowały się za barem.
Weszła do
środka. Ściany miały ciemny odcień szarości. Podłogę i połowę ścian pokrywały
białe kafelki. Naprzeciwko pięciu metalowych drzwi było długie lustro, przy
którym znajdował się marmurowy blat, a w nim umieszczone umywalki. Na ścianach
wisiały suszarki oraz ręczniki. Nikogo nie było w toalecie. Po załatwieniu
swoich potrzeb, Ola podeszła do jednej z umywalek. Przyłożyła ręce pod kran i
woda automatyczne zaczęła lecieć. Wysuszyła ręce i poprawiła makijaż, kiedy do
łazienki wszedł… Patryk. Widziała jego odbicie w lustrze i odwróciła się do
niego, opierając się o kamienny blat. Mężczyzna zamknął za sobą drzwi.
– Chyba pomyliłeś łazienki. –
powiedziała stanowczo, widząc że szef ma już wzięte.
– Nie. – pokiwał przecząco głową, a
na jego twarz wdarł się uśmiech.
– Co ty sobie wyobrażasz? Najpierw w
restauracji zachowujesz się jak jakiś zazdrośnik. Rozmawiam spokojnie z
Popielewiczem, a ty od razu łapiesz mnie za kolano. Co to miało być?! Potem na
mnie krzyczysz w samochodzie. A teraz… – wskazała dłonią na jego postać. –
Zadowolony wchodzisz do damskiej łazienki i…
Patryk
powolnymi krokami zbliżył się do niej, opierając ręce o blat i przytwierdzając
ją do niego. Kiedy spojrzał na nią zamroczony z przymkniętymi powiekami,
dziewczyna przestała krzyczeć. Jego bliskość sprawiła, że zapomniała o czym
mówiła. Czuła jak jej ciało drży pod jego wpływem. Oparł swoje czoło o jej i
trwali tak przez dłuższą chwilę, kiedy on nagle przerwał milczenie.
– Pięknie pachniesz. – wymruczał.
– A ty śmierdzisz.
Obydwoje
zachichotali. Patryk potarł nosem o jej policzek, wtulając się w jej włosy.
Wziął głęboki wdech i głośno wypuścił powietrze z płuc. Ola położyła swoje
dłonie na jego piersiach i próbowała go odepchnąć, ale ten trzymał się mocno
blatu, mrucząc pod nosem.
– Patryk.
– Hmm… – spojrzał na nią, a ona w tym
momencie go odepchnęła.
– Chodźmy stąd, bo jeszcze pomyślą,
że mnie porwałeś.
Mężczyzna
zaśmiał się, tak samo jak dziewczyna. Otworzył jej drzwi i wyszli razem.
Poprosił ją do tańca, co na początku się jej nie spodobało, ale w końcu po
długich błaganiach szefa, zgodziła się. Po kilku kawałkach byli zmęczeni i
udali się do baru. Patryk zamówił jedną kolejkę wódki dla nich. Ola się
opierała, ale wypiła.
– Musisz się trochę rozluźnić. –
rzekł.
– Za to ty masz już chyba za dużo
luzu w sobie.
– Dlatego piję wodę. – wskazał jej
szklankę. – Dla pani jeszcze raz to samo.
– Nie! – krzyknęła.
– Bez dyskusji. – skinął głową
kelnerowi, aby ten jej nalał. Dziewczyna wzięła łyk i połknęła z niesmakiem.
– Ostra, aż piecze w język. – upiła
kilka łyków soku, aby zabić smak wódki.
– I bardzo dobrze. Takie są
najlepsze.
– Aby się upić. – burknęła pod nosem.
Patryk
zamówił jej jeszcze dwie kolejki i ponownie poprosił ją do tańca. Ola już
czuła, że kręci jej się w głowie, ale nie okazywała tego. Przetańczyli kilka
kawałków, ponownie wrócili na swoje miejsca i tym razem dziewczyna sama
zamawiała sobie drinki, co na początku podobało się mężczyźnie. Jednak po
jakimś czasie zaczął się o nią martwić.
– Może w końcu pohamujesz się z tym
piciem? – zapytał. – Jesteś pijana.
– Nie jestem. Jeszcze jeden. –
odpowiedziała, prosząc o kolejnego drinka.
– To już trzynasty. Nie doliczając
wódki. Wystarczy.
– Nie.
– Tak. – kiedy go wypiła, wziął od
niej kieliszek i kiwnął barmanowi, aby więcej jej nie nalewał.
– Jeszcze jeden.
– Nie. Jedziemy do domu. – wstał i
złapał ją za rękę.
– Zostaw. To jest mój dzień i mogę
robić co mi się podoba.
– Twój dzień minął. Jedziemy.
– Nie. – zbliżyła się do niego. –
Zabawimy się? – Patryk się zaśmiał.
– Zabawimy się, ale wtedy gdy
będziesz trzeźwa. Chodź.
– A co będziemy robić? – zarzuciła mu
ręce na szyję.
– To zależy od ciebie, co lubisz.
– Mmm… – zamruczała.
– Jedziemy. – zdjął ją ze stołka
barowego, po czym się zachwiała, więc objął ją w talii, by utrzymała równowagę.
Przed
wyjściem poinformował barmana, aby wysłali mu rachunek. Wyprowadził pijaną
dziewczynę na zewnątrz i zadzwonił po taksówkę. Ola ledwo trzymała się na
nogach. Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w niego. Mężczyzna
nie mógł znieść bliskości kobiety. Wzrastało w nim napięcie, a Ola jeszcze mocniej
się do niego tuliła.
– No gdzie jest ta taksówka? –
chłopak co chwilę spoglądał na zegarek.
– Za chwilę przyjedzie. Nie denerwuj
się tak. – spojrzała na niego półprzytomnie i delikatnie musnęła ustami jego
podbródek. Patryk znieruchomiał.
– Ola. – położył ręce na jej
ramionach, odsuwając ją kawałek od siebie. – Podaj mi swój adres. Odwiozę cię.
– Nie chcę jechać do domu. Nie mogą
mnie zobaczyć w takim stanie. Zabierz mnie ze sobą.
– Nie mogę. Powiedz mi, gdzie
mieszkasz.
– Nie.
– Ola, proszę. Powiedz.
– Weź mnie ze sobą. Ze sobą. –
przytuliła się do niego, mocno obejmując go w pasie. Położyła głowę na jego
klatce piersiowej i stali tak aż do przyjazdu taksówki.
Patryk podał
kierowcy swój adres. Ola położyła głowę na kolanach mężczyzny i zasnęła. Ten
gładził jej włosy, następnie twarz, przesuwając dłoń do ramienia i z powrotem. Kiedy
dotarli na miejsce, mężczyzna zapłacił taksówkarzowi i wysiadł z auta. Obszedł
samochód, otworzył drzwi od strony Oli i wyciągnął ją z pojazdu. Wziął ją na
ręce i zaniósł do windy. Gdy dojechali na ostatnie piętro, otworzył drzwi
swojego mieszkania i wniósł ją do środka. Postawił dziewczynę na chwilę na
podłogę, aby zamknąć zamki i ponownie znalazła się w jego ramionach. Zaniósł ją
do swojej sypialni. Położył ją na łóżku i wtedy Ola się obudziła.
– Patryk… – powiedziała półprzytomnym
głosem.
– Ciii… Jesteś w domu. Śpij. –
próbował wyswobodzić się z jej uścisku.
– Wiem, że mnie pragniesz. – zaczęła
go całować po szyi.
– To dobrze, że o tym wiesz, ale
teraz śpij.
– Kochaj się ze mną.
– Nie mogę.
– To mnie przeleć.
– Nie będę taki jak Karol.
– Jaki?
– Nie będę się z tobą kochał, wtedy
kiedy jesteś pijana, chociaż naprawdę cię pragnę.
– Ale…
– Ciii… Nie ma żadnego ale. Śpij. – ucałował ją w czoło,
ściągnął ze stóp buty i przykrył jej ciało kocem. Chwilę obserwował jak śpi w
jego łóżku i wyszedł z pomieszczenia.
Nalał sobie
whisky do szklanki z lodem i usiadł w fotelu, patrząc na drzwi sypialni. Myślał
o dziewczynie. Jej słowa obijały się o jego uszy jak echo. Pragnął jej, ale nie
mógł się z nią kochać. Czuł narastający ból, że nie może spełnić jej prośby.
Bardzo chciał poczuć jej delikatną skórę, smak jej ust…
– Nie możesz o tym myśleć. Nie możesz.
– wyszeptał sam do siebie, dopijając napój.
Poszedł do
łazienki. Rozebrał się i wszedł pod prysznic. Odkręcił kurek z gorącą wodą.
Woda spływała po jego ciele. Jedną ręką oparł się o płytki i myślał o Oli.
Wyobrażał sobie, że teraz mógłby ją trzymać w ramionach, kochać się z nią całą
noc. Po prysznicu, poszedł do sypialni i przyglądał się jeszcze chwilę śpiącej
dziewczynie.
Aleksandra przekręciła się na prawy
bok. Promienie słoneczne, które wpadały przez okno, ogrzewały jej twarz, a
zarazem nie pozwalały jej dalej spać. Powoli otworzyła oczy, aby przyzwyczaić
wzrok do światła. Kiedy już to zrobiła, przed jej twarzą ukazał mężczyzna,
który na nią patrzył. Na początku przetwarzała w głowie gdzie się znajduje i
kim jest leżący człowiek. Szeroko otworzyła oczy, wlepiając się w jego wzrok.
Przekręciła się na bok i spadła z łóżka.
– Cholera. – powiedziała bezgłośnie.
Szybko pozbierała się z podłogi, patrząc na leżącą postać.
– A ty dokąd? – zapytał Patryk.
– Do łazienki. – wyszła z pomieszczenia,
szybko oddychając.
Uspokój się, uspokój. To tylko sen, zaraz się obudzisz.
Mężczyzna
wyszedł za nią, zdejmując podkoszulek, w którym spał. Ola odwróciła się do
niego przodem, kiedy usłyszała, że za nią stanął. Błądziła wzrokiem po jego
umięśnionej klatce.
O. Mój. Boże! Jakie cudo!
– Po prawej.
– Co? – spojrzała na niego
rozkojarzona.
– Łazienka jest po prawej.
– A no tak. – ruszyła do niej szybkim
krokiem.
Głośno
zatrzasnęła drzwi, opierając się o nie. Najpierw musiała się uspokoić, żeby
zrobić kolejny ruch. Jej serce biło jak oszalałe. Brała głębokie wdechy i
wydychała powietrze ustami.
To nie jest sen. To się dzieje naprawdę. Jestem u Patryka. Tak!
Podeszła do lustra i o mało co nie
wystraszyła się swojego odbicia.
– Cholera! – krzyknęła.
Poprawiła
włosy, zaczesując je w kok. Obmyła twarz wodą.
Dlaczego nie wzięłam ze sobą torebki? Jaka jestem głupia. Wyglądam jak
trup, ale jeszcze nie śmierdzę jak on. Tam miałam gumy do żucia. Cholera jasna!
Spojrzała na szczoteczkę do zębów, a
potem na siebie i jeszcze raz na szczoteczkę.
– Nie mogę. Wybacz mi. – powiedziała
do lustra, wyjmując szczoteczkę z kubka i nakładając na nią pastę. Po umyciu
zębów, przejrzała się jeszcze raz w swoim odbiciu. – Nie jest tak źle. Bywało
gorzej.
Patryk
przyrządzał dla nich śniadanie oraz napój na kaca dla Oli, kiedy usłyszał krzyk
dobiegający z łazienki, przerwał i podszedł do drzwi. Chciał zapukać, ale się
zawahał. Zrobił kilka rund wokół drzwi, a następnie oparł się o framugę.
Co ty tam robisz? Co się z tobą dzieje? Za chwilę tam wejdę, jeśli nie
otworzysz tych drzwi. Pięć. Cztery. Trzy. Dwa…
Dziewczyna otworzyła je szeroko.
Znieruchomiała na widok półnagiego szefa, opierającego się o drzwi z
rozłożonymi ramionami. Patrzyli na siebie w milczeniu. Napięcie między nimi
wzrosło.
– W końcu. – Patryk przerwał tę nerwową
sytuację. – Wy, kobiety, to całą wieczność spędzicie w tych łazienkach.
– Trzeba było zapukać, to wyszłabym
prędzej.
– Dobra, a teraz chodź na śniadanie.
Wypuścił ją,
aby przeszła obok niego. Skarcił siebie za swoje zachowanie. Poszedł za nią do
kuchni, nalał jej kawy do filiżanki, ale najpierw postawił przed nią musującą
wodę.
– Co to? – zapytała wskazując na
szklankę.
– Na kaca. – założył na siebie czarny
T–shirt, bo widział, że dziewczyna jest speszona jego widokiem. Był zadowolony,
ale nie okazywał tego.
– Nie mam kaca. – powiedziała z
uśmiechem.
– Nie masz go po takiej ilości
alkoholu?
– Nie. Nigdy nie miałam kaca, nie
doskwierał mi ból głowy, nie chciało mi się pić. Jestem tylko zmęczona i
chciałabym jeszcze odespać jeszcze kilka godzin.
– Jak wrócisz do domu, to je
odeśpisz. Wypij to, nie zaszkodzi tobie.
– No nie wiem. – wzięła łyk i
skrzywiła się, czując jego smak, ale wypiła wszystko. – Okropne.
– Ale wypiłaś wszystko. Chyba jednak
masz tego kaca.
– Nie, zrobiłam ci przyjemność. –
przysunęła do siebie filiżankę z kawą, wsypała do niej cukru i powoli mieszała
łyżeczką.
– Niby jaką?
– Zrobiłeś dla mnie napój, więc go
wypiłam, żeby nie było ci przykro.
– Och. I tak nie byłoby mi przykro,
gdybyś nie wypiła. – był zdziwiony, że tak pomyślała. Widział, że chce coś
dodać, więc jej przerwał. – Dobra, nie kłóćmy się. Jedz. – położył pieczywo na
stół i zasiadł naprzeciwko niej.
– Nie jestem głodna.
– Jedz. – nakazał.
– Nie.
– Zjedz chociaż kanapkę.
– Ile razy mam powtarzać, że nie
jestem głodna?
– Musisz coś zjeść. Nie wyjdziesz
stąd bez śniadania. – spojrzał na nią z poważną miną.
– Naprawdę? Nie jesteś moim ojcem,
żebyś mi mówił co mam robić. – wzięła łyk kawy, patrząc na mężczyznę.
– Ale mam się tobą opiekować, więc
lepiej zjedz.
– A ja słyszałam o trosce.
– A troska to nie opieka? –
przybliżył się do niej, patrząc jej głęboko w oczy.
– Nie. – odpowiedziała szybko. Czuła,
że w środku napięcie zaczyna wzrastać.
– A dla mnie jest. Jedz. – wskazał na
jedzenie, które było na stole.
– Nie rozkazuj mi!
– Ja nie rozkazuje, tylko nakazuje. –
nastąpiło nerwowe milczenie. Ola musiała szybko coś wymyślić, ale nic nie
przychodziło jej do głowy.
– Złamałeś przysięgę. – powiedziała
po długiej chwili patrzenia na siebie.
– Jaką? – robił dla siebie kanapkę.
– Dobrze wiesz co mi przysięgałeś. –
przypomniał sobie chwilę, kiedy obydwoje stali w jego gabinecie i powtarzał po
niej słowa. Odsunął od siebie wspomnienia i spojrzał na nią z szerokim
uśmiechem.
– Proszę. – ponownie wrócił do
poprzedniej mimiki twarzy.
– Och, no nie. Cały czas ją łamiesz.
Czeka na ciebie kara.
– Kara? – spojrzał na nią spode łba.
– Tak, kara, panie Rozenberg. –
wzięła kolejny łyk kawy.
– A niby jaka, panno Aleksandro? –
wyraźnie podkreślił jej imię. Spojrzała na niego zaskoczona, bo nikt dawno nie
zwracał się do niej pełnym imieniem. Musiała coś powiedzieć, żeby ukryć emocje,
które ponownie obudziły się w środku.
– Skąd wiesz, że jestem panną? –
próbowała mówić spokojnym tonem, co prawie się jej udało.
– Nie masz obrączki.
– To, że nie mam obrączki, nie
oznacza, że nie mam męża.
– A masz? – zaciekawiły go słowa
dziewczyny. Przy przyjmowaniu do pracy nie mógł zapytać ją o stan cywilny, bo
byłaby to ingerencja w życie prywatne, a później już nie myślał o tym.
– Może, kiedyś, gdzieś tam wyszłam za
swojego księcia z bajki… – spojrzała gdzieś przed siebie.
– To dlaczego nie jesteś z nim w tej
bajce?
– Bo księżniczka uciekła z tej bajki.
– spojrzała na niego. Jego wyraz twarzy przybrał łagodną postać. Zapadło długie
milczenie. Ola dopiła kawę i szybko zerwała się z krzesła, zabierając
kopertówkę z sobą. – Muszę już iść. Cześć. – szła przyspieszonym krokiem do
drzwi.
– Ej, a śniadanie? – zerwał się za
nią.
– Kiedyś indziej zjemy. Cześć. – odwróciła się, patrząc na
niego z uśmiechem. Stał na końcu korytarza, wskazując na stół. Na jego twarz
też wdarł się uśmiech. Puściła do niego oczko i zamknęła za sobą drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz