Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

16 maja 2019

Partnerka III

9

Śledczy uzgodnili wszystko z mafiosem i pojechali na komisariat.
– Medyk musiał śledzić Łukasza jak jechał do pracy i z niej wracał. Zawsze przejeżdżał koło parku. Tylko skąd wzięła się tam Marta?
– Moglibyśmy to sprawdzić, ale czy nam się uda?
– Nie wiem. Ciekawi mnie jeszcze jaki związek miały dziewczyny.
– Może Damian się czegoś dowiedział.
– Zadzwonię do niego.
Koner zaparkował przed budynkiem. Po chwili pojawił się detektyw i prokurator. Razem udali się do biura, gdzie czekał już na nich komisarz. Dołączył do nich również informatyk, który pomagał im w zdobyciu ważnych informacji związanych z ofiarami.
– Mam nadzieję, że znaleźliście coś. – rzekł prokurator, zajmując jedno z miejsc przy biurku.
– Tak. – odezwał się detektyw. – Wiem jakie powiązania miały dziewczyny.
– Proszę. – wskazał ręką.
– Zacznę od samego początku. Czyli od matki. – wyciągnął zdjęcie i powiesił na tablicy. Wszyscy uważnie patrzyli na fotografię.
– Co ona ma z tym wspólnego? – zapytał komisarz.

– To jest żona Medyka, Marlena. – powiesił obok. – To Marta Law, Magdalena Świtała i Monika Zamenhoff. Teraz coś zauważyliście?
– Wszystkie są podobne do jego matki. – szepnął Koner.
– Dokładnie tak, ale nie tylko. Po śmierci Marleny, Medyk szukał pomocy u Law’a, ale ten nie chciał mieć z nim nic do czynienia, bo wiedział co zrobił. Medyk w akcie zemsty, żeby Law poczuł ból, chciał zabić jego córkę, ale ta mu uciekła. Niestety została potrącona i kierowca uciekł z miejsca wypadku. – partnerzy wymienili ze sobą spojrzenia. – Prawie mu się udało. Tydzień temu Marta wybudziła się ze sześcioletniej śpiączki. Magdalena była dziewczyną byłego narzeczonego Marleny. Jeszcze kiedy żona Medyka żyła, spotykała się z Gdowski. Ten wiedział jak Medyk traktuje żonę i namawiał ją, aby odeszła od niego. Nie zrobiła tego. Żeby wytrzymać psychicznie z mężem, zaczęła brać narkotyki. Medyk myślał o jej byłym, ale to nie od niego je kupowała. Miała innego dilera. Obwiniał go za śmierć żony, choć prawda jest inna. I nasza ostatnia ofiara. Zamenhoff był przez jakiś czas wspólnikiem Medyka, lecz ten zabrał swoje udziały od razu po śmierci Marleny. Medyk miał słabość do Moniki. – zamyślił się. – Ona najbardziej przypominała jego matkę.
– Dlaczego one? – zapytał komisarz.
– Szukał kobiety podobnej do niej, bo był z nią bardzo związany. Kobieta dbała o syna i zrobiłaby dla niego wszystko. Pomimo tego, że ojciec wpajał mu zasady, nigdy nie odczuł, że matka go nie kocha. Codziennie coś od niej otrzymywał po kryjomu, aby stary się nie dowiedział. Zazwyczaj były to słodycze albo zabawki. Był do niej przywiązany. Widok śmierci matki wpłynęła na jego psychikę.
– Przy każdej chciał zaznać matczynej miłości, którą dała mu matka, ale kiedy jego żona i inne dziewczyny mu się sprzeciwiły, karał je tak samo jak ojciec. – rzekła Doft.
– Tak. Każdą uwodził w taki sam sposób. Był miły, rozmowny, przyjacielski, aby kobieta mu zaufała.
– Dlaczego ja prędzej tego nie zauważyłam?! – Róża schowała twarz w dłoniach.
– Pamiętasz jak prowadziłaś śledztwo morderstwa jego żony. Zachowywał się dokładnie tak samo. Był miły, przyjacielski, rozmowny. Wolał z tobą rozmawiać niż z Markiem, dlaczego? – wskazał na fotografię matki.
– Musisz mieć ochronę. – rzekł prokurator. – W każdej chwili może cię zaatakować.
– Robert ma rację. Damy ci ochronę. – dodał Adam.
Komisarz zadzwonił do odpowiednich ludzi, aby przybyli na komisariat. Reszta obmyślała plan jak zwabić Medyk, aby mogli go złapać, a następnie wrócili do swoich prac. Kiedy Radzym rozsiadł się wygodnie w swoim fotelu, Róża kazała mu zająć się kolejnymi aktami, które dostali, lecz ten jej nie słuchał i śmiał się z jej złości. Wyprostował się i wtedy zadzwoniła jego komórka.
– Tak, słucham.
– Dzień dobry. Dzwonię ze szpitala, Klara Nowak. Pan Łukasz chciałby się z panem spotkać.
– Mówił coś więcej? – zmarszczył brwi.
– Ma bardzo ważną sprawę. I prosił, aby nie wspominał nic pani Róży.
– Dobrze, za chwilę będę. – rozłączył się i siedział zamyślony.
– Co się stało?
– Nic. Muszę jechać. Będę za godzinę, może dwie. Nigdzie się nie ruszaj.
Róża odprowadziła go wzrokiem. Zmartwiła się jego zachowaniem. Czuła, że coś się stało. Od wyjścia Konera, Doft nie mogła skupić się na pracy. Tajemniczy telefon wytrącił ją z równowagi. Nie mogła przestać o tym myśleć. I to dziwne spojrzenie Radzyma na nią podczas rozmowy. Z rozmyślań wytrącił ją dźwięk faksu. Wyjęła kartkę i zaczęła czytać.
„Już nie mogę doczekać się chwili, kiedy znów się spotkamy.”
Do tego dołączone było zdjęcie, na którym była ona z malutką na rękach, gdy stała przy oknie w swoim miezkaniu. Domyśliła się, że była obserwowana ostatniego wieczora.
Radzym zaparkował przed budynkiem szpitalnym i od razu udał się do sali. Przed wejściem zatrzymała go pielęgniarka. Próbowała nawiązać z nim jakiś temat, ale ten ją próbował zbyć krótkimi odpowiedziami. Przeprosił ją i wszedł do środka.
– Podobasz się jej. – zaśmiał się Staszek.
– Jeśli liczy na coś więcej, to niestety. Nie chcę się z nikim wiązać.
– Ale tak do końca życia?
– Żadna nie zastąpi mi Pauliny.
– A Róża?
– A Róża kocha ciebie.
– Chciałbym, żeby to była prawda.
– Od wypadku myśli tylko o tobie, boi się o ciebie. Gdybyś widział jej cierpienie, zrozumiałbyś. Cieszę się, że się wybudziłeś, bo choć na chwilę na twarzy Róży zagościł jej piękny uśmiech. Nie mogłem znieść jej łez. Cierpiałem razem z nią. Strach, że cię straci, dotknął nawet mnie. Choć dobrze wiemy, że nie przepadamy za sobą.
– Co do stracenia, dzisiaj mam operację. Tylko proszę cię, nie mów nic Róży. Profesor dzisiaj poinformował lekarza, że przyjeżdża popołudniu. Tylko ty wiesz i niech tak zostanie. Nie chcę, aby Róża myślała o tym. Macie teraz ważniejszą sprawę ode mnie. Musicie znaleźć Medyka.
– Dlaczego nie chcesz informować Róży?
– Ja wiem, że ona czuje moją śmierć.
– Przecież jest szansa, że przeżyjesz.
– Radzym, czuję, że to mój koniec. Podobno człowiek przed śmiercią czuje się lepiej. Właśnie jestem w takim stanie. Nie przeżyję tej operacji.
– To adrenalina powoduje, że poczułeś się lepiej. – zobaczył zaskoczoną minę Łukasza. – No co? Też miałem biologię w szkole. – obydwoje się zaśmiali.
– Obiecaj mi coś, proszę. Jeśli coś mi się stanie, zaopiekujesz się moją Różyczką. Niech ułoży sobie życie. Obydwoje dużo przeszliście w życiu. I odbierz w końcu ten cholerny telefon.
– O wilku mowa. – Koner spojrzał na wyświetlacz.
– Odbierz.
– Halo.
– Przyjeżdżaj szybko na komisariat.
– Co się stało?
– Przyjeżdżaj! – rozłączyła się.
– Jak Paulina. Pytam się, a ta się rozłącza.
– Jedź.
– Wierzę, że operacja się uda i staniesz na nogi. Zawalczysz o nią.
– Pewnie, że tak. Nie oddam ci jej tak łatwo. – uśmiechnął się szeroko.
– Do zobaczenia.
– A, jeszcze jedno. – Łukasz przypomniał coś sobie, co zaskoczyło Radzyma.
Pożegnał się z nim i opuścił szpital, jadąc na komisariat. Róża wybiegła z budynku jak poparzona, zajmując miejsce pasażera.
– Jedź do mojego mieszkania. Szybko!
– Co się stało?
– Jedź! Opowiem ci po drodze.
Radzym włączył sygnał i światła, naciskając mocno pedał gazu. Doft przeczytała mu wiadomość od Medyka i pokazała zdjęcie. Koner jeszcze bardziej się zdenerwował. Śledcza dodała również, że Żaneta nie odbiera od niej telefonu. Kiedy dotarli na miejsce, ruszyli biegiem do mieszkania kobiety. Drzwi były uchylone. Partnerzy kiwnęli porozumiewawczo głowami, wyciągając broń, wpadli do środka. Przeszukali każde pomieszczenie z dokładnością. Róża czuła, że coś jest nie tak. Poprzedniego dnia opowiedziała siostrze o psychopacie, którego ścigają i nakazała jej nie opuszczać mieszkania. Żaneta posłuchała jej, więc dla Doft było dziwne, że nikogo nie ma w domu. Weszła do swojej sypialni i jeszcze raz rozejrzała się po wnętrzu. Zamknęła oczy, biorą głęboki oddech. Otworzyła je szybko i podeszła do szafy. Jej siostra była związana i nieprzytomna.
– Radzym! – zawołała go. – Porwał małą.
– Dzwonię na komisariat. A ty sprawdź czy wszystko z twoją siostrą w porządku.
Róża rozwiązała ją i próbowała ocucić. Przyniosła z kuchni ocet i podsunęła jej pod nos. Kobieta skrzywiła się na zapach i jęknęła z bólu.
– Co się stało? Gdzie malutka? – zapytała, dochodząc do siebie.
– Kto tu był?
– A kto miał być?
– Żaneta, kto tu był?! – Róża potrząsnęła siostrą.
– Nie wiem. Bawiłam się z małą w salonie i poczułam mocny ból. Gdzie moja córka?! – spojrzała przerażona na śledczych.
– Została porwana. – rzekł Koner.
– Co?! Kto to zrobił?!
– Medyk.
– Mówiłaś, że to psychopata. On ją zabije!
– Nie zabiję. Nie pozwolę na to. Złapiemy go. Poinformowałeś wszystkich?
– Tak. Za chwilę przyjedzie policja i zabierze panią do szpitala na rutynowe badania.
– Znajdę moją siostrzenicę. – Róża wyszepnęła jej słowa do ucha, przytulając ją mocno. Zacisnęła mocno oczy, aby nie uronić żadnej łzy.
Śledczy zaczekali na swoich kolegów i pojechali prosto na komisariat. Cały posterunek był w gotowości, aby zacząć poszukiwania siostrzenicy Doft. Jednostki pod dowództwem śledczych, objęli każdą dzielnicę w mieście. Partnerzy wraz z komisarzem i prokuratorem zostali na miejscu, czekając na jakiekolwiek ruch Medyka. Róża nie mogła wytrzymać bezczynności. Chciała jechać w teneren i sama szukać małej.
Mijały minuty, godziny, a do śledczych docierały informacje, że ciągle trwają poszukiwania. Doft modliła się, aby mała znalazła się cała i zdrowa. Ale było coś jeszcze, co ją dręczyło. Czuła, że coś się wydarzy tego dnia. Intuicja podpowiadała jej, że jednak ktoś umrze. Dostała napadu paniki, bo dobrze wiedziała kim jest Medyk. Zaczęła tracić oddech, dusząc się. Nikt nie mógł jej pomóc, bo była sama w pomieszczeniu gospodarczym. Chwyciła się mocno blatu szafek, aby nie upaść.
– Co pan tutaj robi?! – Robert zirytował się widokiem mężczyzny.
– Gdzie jest pani Róża?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz