Zapach świeżego powietrza unosił się
wśród skał i drzew. Na bezchmurnym niebie świeciło słońce, które ogrzewało
ziemię. Ptaki przelatywały nad łąką, wydając z siebie odgłosy. Uśmiechnięty
chłopczyk, ubrany w biały strój, podbiegł do kobiety, która stała po środku,
obserwując krajobraz, który ją otaczał. Ujął jej dłoń i zaczął prowadzić do
jasnego miejsca.
– Kim jesteś? – zapytała. Chłopiec
tylko się uśmiechnął i szedł z nią dalej. – Znam cię? – spojrzał na nią
jasnoniebieskimi oczami i wskazał na powiewający materiał.
– Córeczko. – usłyszała kobiecy głos,
ale nie widziała jej.
– Mama? – po jej twarzy spłynęły łzy.
– Moja kochana Różyczka.
– Mama.
– Jeszcze nie czas.
– Ale na co?
Oddalała się od miejsca i coraz
ciszej słyszała głos matki. Widziała jak mały chłopczyk machał jej na
pożegnanie. Nastała ciemność. Niepokój ogarniający duszę i ból przeszywający
ciało. Hałas, który roznosił się jak echo w jej głowie, spowodował, że musiała
otworzyć oczy, aby dowiedzieć się, co się z nią dzieje. Blask światła oślepił
ją. Usłyszała również dźwięk respiratora. Powoli otwierała oczy, żeby
przyzwyczaić je do jasności.
– Witamy z powrotem, pani Różo. –
młody lekarz pochylał się nad nią uśmiechnięty.
– Gdzie jestem?
– W szpitalu. Kiedy pani uciekała z
budynku…
– Zahaczyłam o coś i przewróciłam
się. Próbowałam wstać, ale wtedy doszło do wybuchu. Więcej nie pamiętam.
– Została pani znaleziona pod
gruzami. Ma pani złamane tylko dwa żebra. Miała pani wiele szczęścia. Anioł
stróż czuwał nad panią.
Uśmiechnęła się lekko. Pielęgniarka
pomogła jej dojść do siebie. Kiedy wydobrzała, do sali wszedł Łukasz. Był
niewyspany, co odbiło się na jego wyglądzie. Ubrany był w jeansy i koszulkę.
Róża była zaskoczona jego widokiem. Odkąd pamiętała, zawsze chodził ubrany w
garnitury. Mężczyzna usiadł naprzeciwko niej i długo wpatrywał się w nią.
– Jak się czujesz?
– A jak mam się czuć? Wszystko mnie
boli.
– Bałem się, że cię stracę.
– Muszę jechać do Krakowa odnaleźć tę
dziewczynę.
– Róża, o mało nie umarłaś, a już
myślisz o śledztwie? Teraz musisz odpocząć. Jak wydobrzejesz, wrócisz do tego.
– Nie. – spojrzała na niego lodowato.
– To był zamach na życie funkcjonariuszy policji, a zwłaszcza na Radzyma. Teraz
grozi mu jeszcze większe niebezpieczeństwo.
– Teraz będziesz odpoczywać i nigdzie
nie pojedziesz! – wstał i wskazał na nią palcem.
– Nie będziesz mi rozkazywał.
– Jestem twoim…
– Łączą nas tylko relacje czysto
zawodowe.
– Jeśli tak, to wiedz, że to ja cię
tu ściągnąłem, więc jesteś pod moją opieką i nigdzie nie jedziesz, dopóki nie
wydobrzejesz.
Wściekły wyszedł z sali, trzaskając
mocno drzwiami. Kobieta zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Chciała jak
najszybciej rozwiązać zagadkę śmierci Pauliny i wyjechać z miasta, lecz wypadek
spowolnił jej śledztwo. Musiała obmyślić jakiś plan jak wrócić szybko do pracy.
Radzym sporządzał raporty, kiedy na
komisariat wszedł Staszek, który wpadł na komisariat przed kolejną rozprawą.
Beata od razu podeszła do niego i pytała go o stan kobiety, lecz ten ją
zignorował i udał się do gabinetu komisarza. Zrezygnowana, zajęła swoje miejsce
i spojrzała na swojego partnera.
– Próbujesz go poderwać? – zapytał
Koner.
– Co? Nie. Martwię się o Różę.
– Od kiedy?
– Co teraz będzie ze śledztwem?
– Łukasz będzie musiał się tym zająć.
– Co ty taki spokojny? Jeszcze
tydzień temu skakałbyś ze złości, że nikt się tym nie zajmuje.
– Nie martwię się o śledztwo, bo
wiem, że Róża zrobi wszystko, aby je rozwiązać jak najszybciej.
– Skąd możesz wiedzieć, że szybko to nastąpi?
– zmarszczyła brwi.
– Po prostu wiem.
– Cholera! – prokurator wybiegł
wściekły z gabinetu.
Dzień przed, Koner odwiedził Różę,
kiedy tylko dowiedział się o jej wybudzeniu. Wszedł do sali i zauważył jak
kobieta próbuje wstać z łóżka.
– Co ty robisz? – szybko podszedł do
niej, pomagając jej usiąść.
– Muszę się stąd wydostać.
– Dopiero co się wybudziłaś, a już
chcesz...
– Muszę jechać do Krakowa.
– Po co? – zdziwił się.
– Rozwiązać śledztwo.
– Najpierw wydobrzej, a potem...
– Nie! Grozi nam ogromne
niebezpieczeństwo, a zwłaszcza tobie. To nie był przypadek, że tylko pod naszym
i komendanta stolikiem była bomba.
– Ale dlaczego? Nie rozumiem tego, że
ktoś chciał zabić nas wszystkich. I jaki to ma związek z zabójstwem Pauliny?
– Sprawa Kortiny, mówi ci to coś?
Ktoś mści się za jego śmierć.
– Co?! Skąd wiesz, że to o niego może
chodzić?
– Cholera! – skrzywiła się z bólu. –
Przez te tabletki nie wiem co mówię.
– Połóż się.
– Nie. Złamałam przepisy. Nie
powinieneś się o tym dowiedzieć.
– Jak już zaczęłaś, to dokończ.
– Walicki mi powiedział, że to ty
miałeś zginąć na dachu.
– Znał zabójcę?
– Tak, ale nie zdążył nam powiedzieć
kto to. Przejrzałam wszystkie sprawy, które prowadziłeś z Pauliną. Wszystkie
były błahostkami, prócz jednej.
– Kortiny. – wyszeptał.
– Zabiłeś najlepszego snajpera.
– Pomagał handlarzom narkotyków,
którzy należeli do mafii, a on... Wiesz ile dzieciaków zatruło się tym
świństwem?! Widziałem jak niektóre z nich umierały, a on nawet nie kiwnął
palcem. Wolał ich chronić i rozprowadzać to cholerstwo. Kiedy się wszystko
wydało, próbowałem go przekonać, żeby wydał swoich wspólników, ale zaczął mi
grozić bronią. Szarpaliśmy się i wtedy... – wziął głęboki oddech. – Strzał
prosto w serce. To był wypadek. Nawet ja nie pociągnąłem za spust, ale...
– Miał narzeczoną. Miała cztery lata,
żeby teraz zacząć się mścić za jego śmierć. Tobie grozi największe
niebezpieczeństwo. Jeśli się stąd nie wydostanę, umrą wszyscy, którzy mieli coś
wspólnego ze śmiercią Kortiny.
– Prawie cały komisariat był w to
zamieszany. Ona jest nieobliczalna.
– Dlatego mi pomóż, a nikt nie
ucierpi.
Łukasz wbiegł do szpitala, szukając
lekarza prowadzącego Róży. Kiedy dowiedział się, że przeprowadza operację,
zaczął wydzwaniać do kobiety, lecz ta nie odbierała. Denerwował się jej stanem
zdrowia, ale również był wściekły na nią, że go nie posłuchała.
– Dzień dobry, panie prokuratorze. –
lekarz przywitał go.
– Witam. Co się stało, że nie ma
Róży?
– Musiała uciec nad ranem.
– Jak to?! Nikt nie sprawdzał co z jej
stanem?
– O czwartej jeszcze była w swojej
sali, lecz o szóstej już nie. Przeszukaliśmy cały szpital, ale…
– Nie wierzę! Jak mogliście do tego
dopuścić?! Jeśli coś się jej stanie, pozwę was. – wskazał na niego palcem i
spiorunował wzrokiem.
Komisarz wyszedł ze swojego gabinetu,
aby wyznaczyć policjantów na patrol. Beata od razu podeszła do niego, zapytać
się o Różę i zachowanie prokuratora. Mężczyzna wyjaśnił jej wszystko. Kobieta
była zaskoczona, bo nie spodziewała się takiego obrotu sprawy.
– Myślałam, że Łukasz zajmie się
teraz śledztwem, a Róża będzie wypoczywać.
– Nie znasz jeszcze Róży i nie wiesz
do czego jest zdolna.
– Strach się bać co wymyśliła.
– Nie mam pojęcia, ale lepiej będzie
jak szybko się znajdzie.
Helikopter wylądował na dachu szpitala.
Radzym załatwił z dyrektorem szpitala, który był przyjacielem jego rodziny, że
wynajmie na kilka godzin helikopter, który miał przetransportować Różę do
Krakowa. Mężczyźni pomogli wydostać się kobiecie ze szpitala na dach. Poleciał
z nią pielęgniarz, który miał kontrolować jej stan.
Wysiadła z helikoptera i szybko udała
się do nieoznakowanego radiowozu, który zawiózł ją w wskazane miejsce. Koner
również pomyślał o tym i od razu po wystartowaniu śmigłowca, poinformował
swoich kolegów po fachu co mają zrobić. Kiedy dotarła na miejsce, w mieszkaniu
zastała młoda kobietę. Była zdziwiona jej widokiem.
– Pani Edyta Holisz?
– Tak, a pani? – zapytała niepewnie.
– Róża Doft. – pokazała swoją oznakę.
– Możemy porozmawiać?
– Oczywiście, proszę wejść. –
wpuściła ją do środka. – A mogłabym wiedzieć o co chodzi?
– O Adama Kortinę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz