Jestem przy Tobie
5
Minęło kilka dni. Klaudia
przyzwyczaiła się do Mateusza, choć jeszcze nie czuła się swobodnie w jego
towarzystwie. Kiedy przebywała z nim wraz ze swoimi rodzicami, zawsze musiała
udawać, że nie widzi jego głupich min, czynów, nie słyszy go. Choć to było
trudne, jakoś starała się go ignorować.
Powrót do szkoły też nie był łatwy.
Już pierwszego dnia po półtoratygodniowej przerwie wszyscy wypytywali: Jak to
się stało? Jak doszło do wypadku? Jak to możliwe, że on nie widział tej
ciężarówki? Jak? Jak?! Większość zadawała jej takie same pytania, a Klaudia
zawsze odpowiadała: „Nie wiem jak to się stało, ale był to straszny widok.” i
odchodziła. Musiała wytrzymać tę presję. Jeszcze tylko dwa tygodnie. W końcu
oderwie się od tej dziczy, która ją otaczała.
– Hej dziewczyno! – zawołała ją Marta. – Nie mogę
złapać z Tobą kontaktu. Co się dzieje?
– Nic takiego, po prostu jestem zmęczona już tą szkołą,
ludźmi, wszystkim. Mam już dosyć. – usiadły w cieniu na murku.
– Jeszcze Cię atakują z Mateuszem?
– Nie, skończyli już, ale początek tygodnia źle się zaczął i
źle się skończy.
– Dlaczego tak sądzisz? – zaskoczyła ją odpowiedź
przyjaciółki.
– Wczoraj była u mnie mama Mateusza i poinformowała, że wie o
wszystkim.
– Ale o czym? Nie rozumiem.
– O wypadku, o tym, że to on go spowodował i przepraszała
rodziców za to. – obydwie pogrążyły się w rozmyślaniach. – Dlaczego właśnie
musiał tak szybko jechać? Dlaczego się nie zatrzymał? – Klaudia zerwała się i
zaczęła chodzić w kółko. Marta była zaskoczona jej zachowaniem.
– Dziewczyno, uspokój się. Przecież on żyje, jest tylko w śpiączce.
Wyjdzie z tego.
– A jak nie wyjdzie? Jest podłączony do respiratora. Jego
matka widzi jak umiera. Lekarze nie dają mu szans, mózg jest niedotleniony i w
każdej chwili mogą go odłączyć od aparatury i umrze.
– Przestań przeżywać. Jakby on był ważną osobą dla Ciebie,
przecież go nienawidzisz.
– Może i nienawidzę, ale o mało nie zginął na moich oczach.
– To było jakieś trzy tygodnie temu. Wiem może tak szybko to nie
przejdzie, ale w końcu mogłabyś się nie zamartwiać, bo od tego wypadku chodzisz
jak struta. Nie wiem co się dzieje, ale dziewczyno wyluzuj. Chłopak jak
chłopak, nigdy się nim nie interesowałaś i nawet go nienawidzisz, a teraz kiedy
miał wypadek latasz codziennie do szpitala i wypytujesz się lekarzy o jego
stan.
– Bo chcę wiedzieć jak się czuje. Czy to tak trudno
zrozumieć?
– Tak, trudno. Kiedy on zabiegał o Ciebie, to Ty miałaś go
głęboko w dupie, a kiedy miał wypadek i leży sztywny, to biegasz jak ze sraczką
do niego. Opanuj się. Wygląda na to, że go kochasz, a nie nienawidzisz.
– Proszę Cię, przestań. Już nie można się martwić o kogoś? On
prawie zginął. Martwię się, chcę wiedzieć czy wyjdzie z tego, ale widać Ty
jakoś nie możesz tego zrozumieć.
Zadzwonił
dzwonek i ruszyły w milczeniu w kierunku szkoły. Ostatnia godzina trwała
niemiłosiernie, a kiedy już się skończyła, Klaudia chciała pójść na zakupy z
Martą, lecz ta jej odmówiła. Zastanawiała się, co takiego mogło się stać. Przez
całą lekcję nie odezwała się ani słowem. „O co chodzi?” Wracając do domu,
znienacka pojawił się Mateusz.
– Hej piękna, jak tam w budzie? – przywitał ją z uśmiecham.
– A jak miało być? – spojrzała na niego i wzrokiem dalej
patrzyła przed siebie.
– Hej, co się stało?
– Nic.
– Przecież widzę, powiedz mi.
– Nic się nie stało.
Musiała się ograniczyć, bo ludzie
zaczęli się odwracać. „Sama do siebie gada, wariatka.” Wchodząc do domu, sprawdziła
czy ktoś jest w nim, ale miała szczęście i nikogo nie było.
– Powiedz mi w końcu co się stało?! – stanął za nią, a ona o
mało nie zemdlała z przerażenia.
– Nie strasz mnie. Kiedyś zejdę przez Ciebie na zawał.
– Powiesz czy nie?
– Nie chcę o tym gadać.
– Może jednak? Lepiej jest się komuś wygadać niż trzymać to w
sobie. – oparł się o ścianę i patrzył jak Klaudia pije wodę.
– A może jednak jest lepiej trzymać to w sobie?
– Nie, radzę Tobie to powiedzieć.
– Nie wiem co się stało, ale Marta nie odzywa się do mnie…
– …od ostatniej lekcji. – dokończył za nią. Dziewczyna była
zaskoczona. „Skąd on to wiedział?” – Nie patrz się tak na mnie. Byłem w
pobliżu, usłyszałem waszą rozmowę o mnie. Można powiedzieć, że mnie broniłaś,
nawet jak mnie nienawidzisz.
– Nie broniłam Cię, po prostu stwierdzałam fakt.
– Naprawdę martwisz się o mnie?
– Tak, bo po pierwsze miałeś wypadek na moich oczach, po drugie
widzę Twoją duszę, a po trzecie jakoś się przyzwyczaiłam do Ciebie…
– Naprawdę przyzwyczaiłaś się do mnie? – rzekł tajemniczym
głosem.
Zbliżył się do Klaudii. Byli bardzo
blisko siebie. Poczuła przyjemny chłód, który ją ogarnął. Było to dziwne
uczucie, ale przyjemne. Spojrzała mu głęboko w oczy i zobaczyła te iskierki, które
widziała podczas podrywu. Uwodził ją, ale niestety nie da rady. Klaudia
uśmiechnęła się i odeszła w milczeniu. Chłopak jeszcze długo stał w miejscu, a
następnie udał się do jej pokoju.
Do
zakończenia roku zostały tylko dwa dni. Budząc się, zauważyła, że Mateusz leży obok
niej. Powinno być to dla niej oczywiste, ponieważ od dwóch tygodni śpi razem z
nią, ale dalej było to dla niej coś nowego. Rozmyślała nad tym, ile czasu
jeszcze będzie potrzeba, aby on doszedł do siebie, żeby się obudził. Jak długo?
Kiedy Mateusz się obudził, Klaudia
wpatrywała się w sufit. Był zachwycony jej pięknem. „Jej niebieskie oczy, hipnotyzujące, wpatrzone
gdzieś w dal. Ciekawe o czym myśli? Prosty nos, jak nigdy. Ma prostą przegrodę
nosową. Nie wierzę. Chyba pierwszy raz widzę. I te usta. Usta. Ciemnoróżowe.
Cudowne. Tak bardzo chciałbym je dotknąć, poczuć ich smak. Tak… Szyja. Nie za krótka,
nie za długa. Idealna.”
– Co się tak patrzysz?
– Co? – zapytał przywrócony do rzeczywistości, jeszcze nie
wiedząc co się dzieje.
– Pytałam się, co się tak patrzysz?
– A nie mogę?
– Nie! – zerwała się i szybkim ruchem założyła na siebie
szlafrok.
– Ktoś ma tu zły humor.
– Nie mam złego.
– Masz, bo nigdy po przebudzeniu tak się do mnie nie
odnosisz.
– Czyli jak?
– Zawsze się ze mną witasz po przebudzeniu, a dzisiaj nawet
nie usłyszałem „Dzień dobry”, tylko „Co się patrzysz?”
– Bo się tak na mnie patrzyłeś jakbym była Twoją zdobyczą.
– Nieprawda.
– Prawda.
– Nie.
– Tak! I nie kłóć się ze mną. – Klaudia zakończyła ten spór,
szukając jakiś rzeczy w szafie.
– Nie kłócę się. Po prostu mówię, że nie patrzyłem tak na
Ciebie.
– Tak, tak, tak. Masz rację. Nie patrzyłeś tak na mnie. Ty
mnie pożądałeś w myślach. Przyznaj się! Na pewno teraz pielęgniarka majstruje
coś przy Tobie i widzi jak Twój zacny członek się podnosi. – pokazała palcem
jak się unosi i ze śmiechem wyszła z pokoju. Mateusz był zaskoczony tym, co
Klaudia przed chwilą odstawiła.
Dziewczyna wzięła
szybki prysznic. Jej myśli krążyły wokół sceny sprzed chwili. Wybuchnęła
śmiechem, przypominając sobie minę chłopaka. Wychodząc z kabiny, nie zauważyła go.
– Teraz na pewno mi stanął.
– Jezuuuuuuuu! – wystraszyła się go i o mało się nie
przewróciła. Wzięła szybko ręcznik i się nim owinęła. – O matko! Czy mógłbyś
nigdy więcej tego nie robić albo mnie uprzedzić, że tu jesteś?
– Klaudia, nic Ci się nie stało? – zza drzwi dobiegł głos
mamy.
– Nie mamo. Wystraszyłam się pająka.
– Pająka? Nie wiedziałem, że wyglądam na pająka. – zaczął się
śmiać.
– Wynoś się stąd. Nie chcę Cię widzieć. – szeptem wygoniła go
z łazienki.
Osuszyła ciało,
ubrała i zeszła na dół na śniadanie.
– Wszystko okej? – zapytała się Marzena.
– Tak mamo. Przecież mówiłam, ze wystraszyłam się pająka. –
Mateusz stał obok jej mamy i śmiał się na cały głos. Klaudia nie mógł się
skupić. „Niech on przestanie!”
– Martwię się o Ciebie. Od dłuższego czasu zachowujesz się
dziwnie.
– Wariatka! – wyszeptał jej do ucha i usiadł obok niej.
Klaudia nie mogła mu spojrzeć w oczy, bo wtedy to naprawdę wyszłaby na wariatkę.
– Dziwnie? Nie. Tak jak zawsze.
– Nie, nigdy nie mówiłaś sama do siebie, nie patrzyłaś gdzieś
w dal, nie śmiałaś się do siebie…
– Mamo przesadzasz. Wszystko jest po staremu. Nic takiego się
nie dzieje, wszystko jest okej. – wstała od stołu i wtedy mogła go skarcić
wzrokiem.
– Przesadzasz. Jesteś wariatką! – Mateusz dalej z niej drwił.
– Idziesz dzisiaj do szkoły?
– Nie. Pójdę do centrum, może kupię sobie coś nowego. Spotkam
się też z Martą, a co?
– A nie pójdziesz do szpitala? – chłopak zerwał się z krzesła
aż skrzypnęło.
– Kusi. – zaśmiała się mama.
– Yhym. – jednak jej nie było do śmiechu. Gdyby tylko
wiedziała, że właśnie tam siedzi duch, to wtedy też nie byłaby zachwycona.
Całe
południe spędziła w centrum handlowym z Martą. Trudno było jej przekonać
Mateusza, żeby choć na chwilę dał jej spokój. Kilka godzin bez niego
spowodowało, że odczuła jego brak. Zawsze, kiedy rozmawiała z Martą o sprawach
kobiecych, Mateusz albo komentował albo dokuczał, co za tym szło, Klaudia nie
mogła skupić się na rozmowie z przyjaciółką. Tego dnia nakupiły się jak nigdy.
Kiedy wychodziły z ostatniego sklepu z ciuchami, Klaudia wpadła na Krzyśka –
kolegę z kółka fotograficznego.
– Aaa… Przepraszam. – wypuściła wszystkie torby z rąk.
– Nic się nie stało. – zaśmiał się.
– Na pewno? A może jednak coś Ci się stało?
– Nie. Chociaż, poczekaj, sprawdzę. – Krzysztof zaczął
dotykać swojego ciała. – Niestety, ale jestem cały.
– To dobrze. Zawsze jak na kogoś wpadam to zawsze go mocno
poturbuję. – zaśmiała się nerwowo i zaczęła zbierać torby.
– Pomogę Tobie. Trochę ich masz.
– No troszeczkę. – posłała mu słodki uśmiech.
– Troszeczkę… – patrzyli sobie prosto w oczy. Krzysiek był
zachwycony oczami Klaudii.
– Mogłabym swoje torby? – zapytała nieśmiało.
– Mogłabyś, ale po co masz dźwigać? Może podrzucę Cię z nimi
do domu? – to pytanie zaskoczyło dziewczynę. Spojrzała na Martę, ale w jej
oczach widziała zgodę.
– No dobrze.
Pożegnała
się z przyjaciółką i ruszyli ku wyjściu. Klaudia była szczęśliwa. Chłopak,
który jej się podoba, odwiezie ją do domu. „Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak!” –
cieszyła się w głębi duszy. Położyli zakupy na tylnym siedzeniu i pojechali do
domu dziewczyny. Podczas jazdy, rozmawiali o kółku fotograficznym, zdjęciach,
plenerze, gdzie najlepiej robić fotografie… Mogliby tak cały czas rozmawiać,
ale…
– Już jesteśmy. – poinformował ją. „Dlaczego?” – pomyślała.
– Bardzo Ci dziękuję za to, ze mnie podwiozłeś.
– Nie ma sprawy. Zawsze służę pomocą. – wyjęli torby i
ruszyli w kierunku drzwi.
– Może wejdziesz i się czegoś napijesz?
– Nie, nie chcę przeszkadzać.
– Nie przeszkadzasz. Wejdź. – zaprosiła go i zaprowadziła do
kuchni. – Usiądź, zaraz przyjdę, tylko zaniosę torby.
Klaudia
weszła do pokoju. Mateusz leżał na jej łóżku i coś czytał.
– Co Ty taka zadowolona? Zakupy się udały? – odłożył książkę
i usiadł na skraju łóżka.
– I to bardzo. – dziewczyna odpowiedziała z radością.
– Właśnie widzę, jesteś cała w skowronkach. Opowiadaj co się
takiego wydarzyło!
– Później Ci opowiem, teraz nie mam czasu. – wybiegła z
pokoju.
Krzysiek
siedział przy stole i rozglądał się po pomieszczeniu.
– Już jestem. – zmachana weszła do kuchni. – To czego się
napijesz?
– A co proponujesz?
– Yyyy… Może… Mam tak. Herbatę zwykłą, miętową, malinową,
rumiankową, z dzikiej róży, z jakiegoś krzewu, kawę, sok pomarańczowy i
jabłkowy, wodę niegazowaną i gazowaną, mleko. Więc co chcesz?
– Trochę masz tych napoi. – zaśmiał się. – To może wodę
niegazowaną.
– Dobrze. – nalała do szklanki i podała jemu. – Proszę.
– Dziękuję.
Siedzieli
jeszcze przez dobrą godzinę. Klaudia była nim tak zahipnotyzowana, że chłonęła
każde jego słowo, które wypowiadał ze swoich ust. Jego spojrzenie sprawiało, że
czuła ciarki na całym ciele. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, gdyby nie
przerwał jej Mateusz.
– Co on tu robi? – zawołał, tak że dziewczyna o mało nie
spadła z krzesła.
– Klaudia, coś się stało? – zapytał Krzysztof.
– Yyy… Nie, wszystko jest okej. – odpowiedziała zdenerwowana.
– No nic, będę już się zbierał. Trochę późno się zrobiło. –
udał się do drzwi. – Miło się rozmawiało.
– Mnie również. Może kiedyś to powtórzymy? – Klaudia nie wierzyła,
że to wypowiedziała.
– Może w najbliższym czasie. Co robisz jutro wieczorem?
– Nie wiem, a co?
– Może byśmy poszli do kina?
– Świetnie. A o której? – ucieszyła się tak, że chciała rzucić
się na niego.
– To przyjadę po Ciebie o dziewiętnastej.
– Dobrze, będę czekać.
– To do zobaczenia. – pocałował ją w policzek.
– Do jutra.
Klaudia nie
wiedziała co się dzieje. Czas jakby stanął. Pocałował ją. Patrzyła jak wsiada
do auta i odjeżdża. Myślała o tym co zrobił. „Pocałował mnie!” Wróciła do
kuchni, trzymając się za policzek. Zobaczyła, że Mateusz jest zły, ale ją to
nie obchodziło. Ważniejszy był Krzysiek i ten moment. Nic dla niej się nie
liczyło. Tylko on.
Mateusz patrzył na nią. Wyglądała
jakby się upiła. Przecież to tylko buziak i to jeszcze w policzek.
– Halooo, tu ziemia! Uuuu… – machał jej przed oczami, a ona dalej
była zamyślona. – Do cholery, to był tylko buziak.
– Ale jaki? Ahhhh... – nadal marzyła, jak on ją bierze w
ramiona i delikatnie muska jej usta, a później przeradza się to w namiętny,
pełen miłości pocałunek.
– Kobieto, wróć na ziemię. On nie jest Ciebie wart.
– Co? A kto niby jest mnie wart? Może Ty? – zdenerwowało ją
zachowanie Mateusza.
– Na przykład.
– Ciekawe jak? Duch, który nic nie może zrobić. – dziewczyna
wyszła z kuchni i poszła do pokoju.
Klaudia nie
mogła się doczekać następnego dnia. Przejrzała wszystkie rzeczy, które kupiła
tego dnia z Martą. Cały wieczór przymierzała je, dobierając każdy detal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz