Jestem przy Tobie
8
Klaudia
zastanawiała się, czy dobrze robi. Podczas drogi rozmyślała nad tym co się
wokół niej dzieje. Wypadek Mateusza, Krzysiek, a teraz ta kobieta. „Przez
miłość go widzę. Wariatka. Od samego początku znajomości nie trawiłam go. To,
że raz czy dwa mnie zaskoczył pozytywnie, to nie znaczy że go kocham. Może i
jest przystojny. Ma ładne. I ten tyłek!” – rozmarzyła się, ale po chwili
ocknęła się. „O czym ja myślę?! Nie po to tam jadę, żeby o nim marzyć, lecz
odpocząć. Ale ten tyłek to muszę przyznać, ma całkiem, całkiem.”
– O czym tak myślisz? – zapytał Robert.
– O niczym.
– Musisz o czymś myśleć, bo się uśmiechasz.
– Och tato…
– Powiedz, dlaczego jedziesz do babci?
– Po prostu muszę odpocząć.
– Nie martw się. Jeszcze spotkasz mężczyznę swojego życia.
– Tak sądzisz?
– Oczywiście, tylko musisz uwierzyć.
– A jak to było z Tobą i mamą? – spojrzała na ojca i
zobaczyła jak się śmieje. Ten widok był dla niej piękny. Od śmierci Pawła
rzadko się uśmiechał.
– Z mamą było ciężko. Ja też nie byłem święty.
– Ooo… A to ciekawe, bo bym tego nie powiedziała.
– Życie dało mi do myślenia i trzeba było się zmienić.
– To opowiedz mi, jak to było między wami.
– To były stare czasy. Nie ma co opowiadać.
– Proszę, proszę, proszę… Opowiedz.
– Nie.
– Własnej córce nie sprawisz przyjemności i nie opowiesz?
– No dobrze opowiem, ale przy jakiejś kawie.
– Dobrze. – odwzajemniła uśmiech ojca.
Zjechali do
pobliskiej knajpki, która znajdowała się przy drodze. Zamówili kawę i
szarlotkę. Usiedli przy oknie, gdzie mieli widok na parking.
– Opowiadaj w końcu, jak to było. – powiedziała
zniecierpliwiona.
– Hmm… Niech dobrze pomyślę.
– Tato!
– No dobrze. Kiedy poznałem Twoją mamę, byłem z dziewczyną
już pół roku. Była spokojna, zdystansowana, kulturalna. Rodzicom bardzo się
podobała, ale mnie już zaczynała nudzić. Jak chodziliśmy gdzieś to było proszę,
dziękuję, przepraszam. Nigdy nie walczyła o swoje. Wystarczyło powiedzieć
„nie”, to już jej nie było. No i któregoś dnia poszliśmy na dancing z
przyjaciółmi.
– Jak ta dziewczyna miała na imię?
– Marysia. Usiedliśmy w jednym z boksów. Zaproponowałem, że
pójdę po coś do picia. Poszedł ze mną wujek Maciej. Do baru było trudno się
dostać, bo wokół jakiejś dziewczyny zgromadziło się tyle ludzi, nawet barman
był wsłuchany w jej opowieści. Śmiali się, podziwiali, nawet klaskali,
wzdychali, gratulowali nie wiadomo czego. Jej opowiadania były wiarygodne, tak
rzeczywiste, jakby sama je przeżyła.
– Gdyby to tylko była prawda. – przerwałem jej. Już nie
mogłem słuchać tego gadania i wtedy się zaczęło.
– A co? Nie wierzysz niedowiarku? – zaśmiała mi się prosto w
oczy.
– Nie. Te wszystkie opowieści to Twoja wyobraźnia.
– To nie jest moja wyobraźnia, tylko to co przeżyłam,
zobaczyłam na własne oczy.
– I tak nie wierzę w Twoje opowieści.
– To może lepiej przeżyj jakąś przygodę życia.
– Nie mam czasu na Twoje bzdurne gadanie. Barman! Dwa piwa,
sok pomarańczowy i wodę mineralną.
– Nie masz czasu? Mogłeś się bardziej wysilić. Przyznaj się,
że mi zazdrościsz.
– Tobie? Niczego nie zazdroszczę, bo wiem, że tego nie
przeżyłaś i teraz ponosi Cię wyobraźnia.
– Gdyby mnie ponosiła, to na pewno by mnie tu nie było.
– Właśnie, to po co tu jesteś? Zamiast odpowiedzieć, to
powtórzyła po mnie pytanie i podeszła do mnie, spojrzała głęboko w oczy. Coś
mnie trafiło, jeszcze nigdy nie widziałem takich oczu. Masz je po niej. Można
się w nie patrzeć aż do końca świata…
– Tato.
– Zakochałem się w Twojej mamie od pierwszego wejrzenia, ale
tego nie odczułem od razu. Dopiero po jakimś czasie sobie to uświadomiłem. Po
tym spotkaniu myślałem, że już jej nigdy nie spotkam i dalej spotykałem się z
Marysią. Po roku zaręczyliśmy się, rodzice, Twoi dziadkowie, bardzo się z tego
cieszyli. Zawsze chcieli, aby to ona była ich synową. I wtedy ponownie pojawiła
się Marzena. Wróciła wtedy z podróży. Nie wiedziałem, że mieszka na tej samej
ulicy co ja. Tego samego dnia, którego wróciła, spotkałem się z kumplami w
knajpce, tam gdzie i ona się spotkała ze swoimi znajomymi. Znowu opowiadała te
opowieści i każdy był nimi zachwycony. Kiedy wszedłem, od razu mnie zauważyła.
– Cześć niedowiarku! Dołączysz się do nas?
– Nie, dzięki.
– Może jednak? Nie jesteś ciekaw co teraz przeżyłam?
– Jakoś mnie to nie interesuje.
– Ohhh… Zabolało mnie to. Przysiądź się do nas.
– Ile razy mam Tobie powtarzać, że nie chcę?
– Siadaj. Marzena to fantastyczna dziewczyna. Przy niej nikt
się nie nudzi. – powiedział jeden z siedzących chłopaków.
– Chodź, przysiądziemy się. Co nam szkodzi? – Maciej klepnął
mnie w plecy, a do ucha szepnął mi, że ona nie odpuści, że leci na mnie i chce,
żebym siedział razem z nią. Złączyli stoliki i przysiedliśmy się do nich, ja
usiadłem obok Marzeny, a ona dalej kontynuowała swoje opowieści. Byłem
zachwycony jej widokiem.
– Co? Wujek Maciej tak powiedział? Nie wierzę w to.
– Tak, też byłem w szoku, taka dziewczyna miałaby zwrócić na
mnie uwagę? Nie byłem przecież tak przystojny jak teraz.
– Byłeś najprzystojniejszym mężczyzną i nadal nim jesteś. –
zaśmiała się córka.
– Wróćmy do historii. – próbował powstrzymać śmiech, ale nie
potrafił. – No dobrze. To na czym skończyłem? A już wiem… Podczas jej
opowieści, przyglądałem się jej. Na pewno to zauważyła. Jej mimika twarzy, to
jak ruszała ustami, wypowiadała słowa, uśmiechała się i to jak patrzyła...
Czułem się jakbym był w raju. Nigdy nie widziałem tak pięknej kobiety. Po całym
tym spotkaniu, kiedy już mieliśmy wychodzić, Marzena zapytała, czy się
spotkamy. Zgodziłem się. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Była z niej niezła
bajerantka. Najbardziej z tego spotkania pamiętam jak jadła lody z bitą
śmietaną i się umazała. Powiedziałem jej o tym, ale rzuciła mi wyzwanie, że sam
mam ją wytrzeć. – na chwilę przystanął z opowiadaniem.
– I co było dalej? – Klaudia się niecierpliwiła.
– No co mogło być dalej? Wytarłem jej twarz. Między nami było
takie napięcie… Nie mogłem go znieść. Czułem się tak, jakbym zdradzał Marię.
Poinformowałem ją, że jestem zaręczony, a ona zaproponowała „Przecież możemy
zostać przyjaciółmi. Chyba nic nie stoi nam na przeszkodzie?” Zgodziłem się na
ten układ. Byliśmy przyjaciółmi, spotykaliśmy się każdego dnia i uczucie do
Marzeny rosło. Bardzo oddaliłem się od Marysi. Rodzice ciągle mi pytali, kiedy
w końcu ustalimy datę ślubu, a mnie nie to było w głowie.
– Tylko spotkania z mamą.
– Dokładnie, więc dziadek z babcia sami to zrobili. Jeszcze
przed tym jak poznali Twoją mamę. Nie byli nią zachwyceni i kazali mi zerwać z
nią znajomość. Marysia była o nią zazdrosna i często robiła mi awantury, że
więcej czasu poświęcam Marzenie niż jej. Mogłem przestać się z nią spotykać,
ale to było silniejsze ode mnie. Podczas jednego z spotkań uświadomiłem sobie,
że to przy niej jestem szczęśliwy i że to ją kocham. Zdobyłem się na odwagę i
wyznałem jej miłość. Byłem zaskoczony jej reakcją. Myślałem, że mnie odrzuci,
powie że nie mogę, bo mam narzeczoną, ale ona też mi wyznała miłość i
pocałowała mnie. To był nasz pierwszy pocałunek.
– Jaki on był? – Klaudia była ciekawa.
– Było wspaniale. – dziewczyna wymownie spojrzała na ojca, lecz
ten nie zareagował. – Ustaliliśmy, że dopóki nie powiem o tym rodzicom, nie
ujawnimy się. Podczas kolacji miałem powiedzieć Marii i rodzicom, że ślubu nie
będzie, ale nie miałem odwagi. Nie chciałem ranić Marysi, a poza tym rodzice by
się wściekli. Za każdym razem obiecywałem Manii, że im to powiem, ale za każdym
razem nie mogłem, a do ślubu było coraz bliżej. Mama widziała, że coś mnie
gnębi i w końcu zapytała czy dobrze się czuję, ale nie mogłem jej powiedzieć.
Tydzień przed ślubem, Marysia chciała ze mną porozmawiać.
– Robert, co jest? Nie jesteś jeszcze gotowy na to?
– Jestem.
– Ale przecież widzę. Ostatnio oddaliłeś się ode mnie, jesteś
nieobecny. Proszę Cię, powiedz o co chodzi? Nie kochasz już mnie?
– Marysiu, nie chcę Cię ranić…
– Ale właśnie to robisz, traktujesz mnie jak powietrze. Już
mnie nie kochasz, powiedz to.
– Marysiu, kocham Cię.
– Kłamiesz w żywe oczy! Dobrze wiem, że nie. Odkąd pojawiła
się w naszym życiu Marzena, jesteś inny. Zakochałeś się w niej, przyznaj się.
– Czy to ważne? Do ślubu zostało sześć dni, już nic się nie
zmieni.
– Zmieni się. Nie będziesz szczęśliwy przy moim boku, jeśli
do tej pory nie byłeś. Proszę Cię, powiedz, że ją kochasz. – spojrzałem w jej
oczy, a ona odczytała odpowiedź. – Wiedziałam.
– Maria…
– Nie Robert.
– Przepraszam. Nie
chciałem Cię ranić. Wybacz mi. Naprawdę Cię kochałem, ale to uczucie wygasło.
Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
– Zostaw mnie, proszę.
– Dobrze. Przepraszam.
– Zostawiłem ją samą. Nie chciałem jej ranić. Wróciłem do
domu. Ojciec był zadowolony, że jego jedyny syn w końcu się żeni, ale to nie
trwało długo. Powiedziałem im, że ślubu nie będzie. Wtedy się wściekł.
– Co?! Nie zgadzam się! Masz się ożenić z Marią i koniec!
– Ale ja jej nie kocham.
– Co mnie to obchodzi! Wiesz ile pieniędzy włożyłem w
przygotowanie tego ślubu i uroczystości weselnej i teraz to ma wszystko się
zmarnować? O nie!
– Wiedziałem. Tobie zawsze chodzi o pieniądze. Nie kocham
Marii, tylko Marzenę i to z nią chcę spędzić resztę życia.
– Co?! Z tą biedną dziewuchą? Ona nie pasuje do naszej
rodziny. Nie ma klasy. Ożenisz się z Marią w tę sobotę.
– Nigdy! Kocham Marzenę i to z nią się ożenię! Nie będziesz
mi mówił co mam robić.
– Jeśli ożenisz się z tą dziewuchą, to mojego
błogosławieństwa nie dostaniesz i możesz zapomnieć, że masz rodzinę.
– Nie możesz tego zrobić. Nie możesz się tak mnie wyrzec.
– Mogę. Jeśli to zrobisz, nie będziesz moim synem, więc
lepiej zastanów się nad tym.
– Mamo… – spojrzałem na nią i wiedziałem, że nie przeciwstawi
się ojcu. Nie miałem innego wyboru.
– Jak to nie miałeś? Przecież jesteś z mamą.
– Spakowałem swoje rzeczy i wyprowadziłem się z domu. Tak
naprawdę nigdy nie był to mój dom.
– Ale jak to?
– Zostałem przez nich adoptowany zaraz po narodzinach.
Dowiedziałem się o tym jak miałem piętnaście lat. Pytali się czy chciałbym
poznać biologicznych rodziców, ale odmówiłem. To oni byli moimi rodzicami, aż
do czasu, kiedy przeciwstawiłem się ojcu. Miesiąc później ożeniłem się z Twoją
mamą. Otrzymaliśmy błogosławieństwo tylko od babci i to jeszcze po cichu, tak
aby dziadek się o tym nie dowiedział. Zamieszkałem razem z mamą u jej rodziców.
Jakoś sobie radziliśmy, znalazłem prace, na świat przyszedł Paweł. Wysłałem
jego zdjęcie rodzicom, ale tylko mama przyszła go zobaczyć. Ojciec dalej był
dumny. Po dwóch latach przeprowadziliśmy się, a potem urodziłaś się Ty.
– Nie tęsknisz za nimi? – Klaudia zapytała ze łzami w oczach.
Była w szoku, że dziadek tak potraktował ojca.
– Tęsknię. Chciałbym, aby moje relacje były z nimi dobre.
Bardzo chciałbym, aby Ciebie poznali, żeby zaakceptowali mamę, żeby dziadek mi
wybaczył, żeby schował swoją dumę.
– Może zmienił się po tej całej sytuacji? Przecież minęło już
dwadzieścia pięć lat od tamtego wydarzenia.
– Wątpię. Taki człowieka jak on nigdy się nie zmieni. Jego
duma mu na to nie pozwoli.
– Szkoda, bo chciałabym ich poznać. Mam dziadka, a tak
naprawdę go nie znam.
– Kochanie, takie jest życie. Tacy są już ludzie.
Opuścili
knajpkę i ruszyli w dalszą drogę. Po godzinie byli już na miejscu. Babcia
Klaudii przywitała ich ciepło. Wypili razem herbatę i zjedli podwieczorek.
Pokazała wnuczce pokój, w którym miała spać. Dziewczynie bardzo się spodobał.
Został odnowiony, ściany zostały pomalowane na kolor oceanu, meble też zostały
zmienione. Czuła się w nim swobodnie od samego początku. Pożegnała się z ojcem
i wróciła do pokoju, aby się rozpakować. Po wszystkim zeszła na kolację.
Rozmawiała z babcią o sprawach dziennych, a później udała się na spacer po
okolicy. Była tu ostatni raz sześć lat temu na pogrzebie dziadka. Okolica
bardzo się zmieniła. Wiedziała, gdzie mieszkają rodzice ojca. Zawsze, kiedy tu
była, rodzice zakazywali jej chodzić w stronę ich domu. Kiedy była koło domu nie
chciała na siebie zwracać uwagi. Co jakiś czas odwracała głowę. Na werandzie
siedział starszy mężczyzna, który czytał gazetę, a przed domem, starsza kobieta
pielęgnowała róże. Chciała na chwilę przystanąć, ale nie mogła. Kiedy wracała z
powrotem, ich już nie było. Wróciła do domu. Babcia oglądała telewizję.
Dziewczyna chciała iść prosto do pokoju, ale ta ją jednak zatrzymała i
zaprosiła do salonu. Usiadła na drugim fotelu.
– Kochałaś tego chłopaka? – babcia przerwała milczenie.
– Którego? – zapytała, wyrwana z oglądania filmu.
– A to ilu ich było? – zaśmiała się.
– Jeden. Krzysztof.
– Kochałaś go?
– Sama nie wiem. Byłam szczęśliwa przy nim, ale czy go
kochałam?
– Jeśli nie wiesz co do niego czułaś, to na pewno było
zauroczenie. Też przeżyłam młodzieńcze zauroczenie. – uśmiechnęła się pod
nosem.
– Tak?
– Yhym… – spojrzała gdzieś w dal.
– Opowiesz mi? – Klaudia poprawiła się na fotelu i patrzyła
zniecierpliwiona na babcię.
– Było to przed poznaniem Twojego dziadka. Chodziłam do
ostatniej klasy, był w niej chłopak, który mi się bardzo podobał. – wyciągnęła
zdjęcia z szuflady i szukała fotografii tego chłopaka. – Miał na imię Marian.
Był bardzo przystojny, każda dziewczyna za nim szalała.
– I Ty też. – zaśmiała się Klaudia.
– Oczywiście, co miałam być wyjątkiem.
– I na pewno zaczynał z każdą dziewczyną i po kilku dniach
rzucał ją.
– O nie moje dziecko. On taki nie był. Miał chyba tylko dwie
albo trzy dziewczyny.
– I Ty się do nich zaliczałaś. – rzekła dumnie.
– Tak, byłam jedną z nich. Zaczęło się od niewinnych
uśmiechów, potem rozmów, zaproszeń na spotkania, potem one przerodziły się w
wieczorne spacery. Tak od tamtej chwili spędzaliśmy ze sobą wolny czas.
Staliśmy się parą. Myślałam, że go kocham. Że to ten jedyny, ale po jakimś
czasie zaczęło się psuć i zerwaliśmy ze sobą.
– A co takiego się stało? Dlaczego zerwaliście?
– Ciągle mnie kontrolował. Nie miałam chwili dla siebie, aż w
końcu powiedziałam nie. A jaki był ten Twój Krzysztof?
– Krzysiek? Teraz sama nie wiem.
– Lepiej zacznij od początku.
– Chodziliśmy na kółko fotograficzne. Podobał mi się. Był
jednym z niewielu atrakcyjnych chłopaków w szkole i któregoś dnia byłam na
zakupach z moją przyjaciółką i potrącił mnie. – dokładnie opowiedziała całe
zdarzenie. – Kiedy się żegnaliśmy zaprosił mnie do kina. Ucieszyłam się i od
tamtej pory też spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Byłam szczęśliwa, bo
chłopak, który bardzo mi się podobał był ze mną. Na początku był na każde moje
zawołanie, jak go potrzebowałam był przy mnie, spełniał moje zachcianki. Jednym
słowem – kochany, ale później zaczęło się psuć. Unikał mnie, wymyślał wymówki,
żeby się ze mną tylko nie spotkać, aż któregoś dnia nie mogłam tego wytrzymać.
Poszłam do jego domu i odkryłam, że mnie okłamał. Był z jakąś dziewczyną.
Przepraszał mnie, obiecał, że się zmieni, ale nie mogłam tego słuchać i
uciekłam. A on mnie ostrzegał przed nim, mówił, że mnie zrani, że nie jestem
warta takiego chłopaka jak on.
– Kto Cię ostrzegał? – z ciekawości zapytała babcia.
– Kolega. – spojrzała na nią, ale nie chciała zdradzać jego
imienia, bo musiałaby się tłumaczyć.
– Kolega?
– Tak, kolega.
– Tylko czy jednak…?
– Mogę go zaliczyć do przyjaciół. – była zaskoczona miną
babci. Co jej chodziło po głowie, przecież Mateusz to tylko kolega.
– Przyjaciel?
– Babciu, o co Ci chodzi?
– O nic. Nawet spytać nie można. – obydwie zamilkły. – A może
on Cię ostrzegał przed nim, bo wiedział jaki jest?
– Zrobił to, ale ja go nie posłuchałam. Teraz tego żałuję.
Nawet nie wiem dlaczego mnie ostrzegł przed nim?
– Może Cię kocha?
– Nieee…
– Jesteś taka pewna siebie. Nie wiesz co się kryje w drugiej
osobie.
– Może i nie wiem, ale on…
– Co on? Też ma uczucia.
– Ciekawe, jakby miał to by nie zmieniał dziewczyn jak
rękawiczki. Jestem zmęczona, idę spać. – wstała, podeszła do babci i ucałowała
ją w policzek. – Dobranoc.
– Dobrze śpij dziecko. – Klaudia była już w drzwiach, kiedy
babcia powiedziała: – Powinnaś dać mu szansę, nie możesz wydawać od razu
wyroku. Spróbuj otworzyć serce na nową miłość. – spojrzała ze smutkiem na
babcię. „Gdybyś wiedziała, że nie mogę. On jest duchem” i udała się do swojego
pokoju.
Rozmyślała
nad rozmową z ojcem i babcią. „Jak dziadkowie mogli się wyrzec własnego syna,
tylko dlatego, że pokochał inną kobietę. Z miłości stracił bliskie osoby.
Dlaczego to zrobili? Jak w filmie.” – zaśmiała się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz