Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

3 lipca 2017

Jestem przy Tobie

22

                Dwa tygodnie później Klaudia zaproponowała Karolowi, aby pojechał z nią do domu rodzinnego.
– Chcę, abyś poznał moich rodziców.
– Przecież ich znam.
– Tylko przelotnie się poznaliście. Wiem, że za dwa dni jest rocznica śmierci Twojej mamy, ale dla mnie też jest to ważny dzień. Mateusz… Chciałabym, abyś był ze mną w ten dzień.
– Będę przy Tobie.
– Dziękuję.
– Kocham Cię. – pocałował ją w czoło.
            Klaudia była szczęśliwa, że zgodził się z nią jechać. Popołudniu pojechali na cmentarz, na grób jego matki, potem odwiózł ją do domu, aby się spakowała. Nazajutrz wyruszyli późnym rankiem. Kiedy byli już w miasteczku, Klaudia kazała mu skręcić w boczną dróżkę. Zdziwiło go to, bo jej rodzice mieszkali na końcu miasteczka. Droga prowadziła na wzgórze, gdzie było drzewo, a obok niego ławka. Widok prowadził na jezioro, które otaczały lasy.
– Wow. Myślałem, że tylko w moich stronach są takie piękne widoki, ale się myliłem.
– Widzisz. To jest moje ulubione miejsce. Tu przyprowadził mnie pierwszy raz Mateusz. Od tamtego czasu, jak tylko tu jestem, spędzam w tym miejscu każdą wolną chwilę. Kiedy jest mi źle, kiedy nie umiem sobie odpowiedzieć na nurtujące mnie pytania, za czymś tęsknię lub czegoś pragnę, przychodzę tutaj. To miejsce daje mi dużo siły.
– Brakuje Ci go? – zapadło milczenie.
– Tak. – po policzku popłynęły jej łzy. Patrzyła w dal, potem odwróciła się do niego, ocierając twarz. – Chodźmy. Na pewno rodzice już na nas czekają.
– Dobrze. – objął Klaudię ramieniem i ucałował w głowę.
            Pojechali do jej domu. Klaudia zaprowadziła go do pokoju, w którym kiedyś mieszkał jej brat, Paweł.
– Nie mogę z Tobą spać?
– Nie. Moi rodzice są trochę staroświeccy, więc wiesz.
– To tak jak mój ojciec.
– Sam widzisz. – objęła go w pasie.
– Tak bardzo chciałbym Cię trzymać w ramionach, patrzeć jak śpisz obok mnie, czuć twój zapach, móc całować Twą delikatną jak jedwab skórę… – całował ją po szyi.
– Dobra, dobra. Skończmy już to, bo ulegnę i wtedy…
– I wtedy będziesz moja.
– Karol, w każdej chwili rodzice mogą tu wejść i nas nakryją.
– I co z tego? Nie jesteśmy już małymi dziećmi.
– Ale też nie jesteśmy parą od kilku lat.
– Oj tam. Czasy się zmieniają.
– Właśnie, więc tak nie powinno być.
– Ale sama temu uległaś. – rzekł Karol, uśmiechając się łobuzersko.
– Weź już skończ. – odetchnęła go od siebie. – Lepiej chodźmy na obiad.
– Teraz już wiem po kim Klaudia odziedziczyła talent kulinarny. – rzekł, kiedy wszyscy zjedli posiłek.
– Co w genach, to nie zginie. – zaśmiał się Robert.
– Ma pan rację.
– Od kiedy jesteście parą?
– Oficjalnie, od prawie trzech tygodni, ale znamy się już cztery miesiące i moglibyśmy już prędzej tworzyć związek, ale każde z nas wstydziło się przyznać do swoich uczuć.
– Karol…
– Córciu, nie przerywaj.
– Tato…
– Kontynuuj.
            Karol w duchu się zaśmiał. Widział złą minę Klaudii. Opowiedział im historię poznania, wyjazd do jego rodzinnego domu i do Włoch. Potem dziewczyna zabrała go na spacer. Oprowadziła po miasteczku, pokazując swoje ulubione miejsca i te gdzie spędzała czas z Martą. Zabrała go również nad jeziorko, a na końcu udali się do parku. Wrócili dopiero na kolację. Marzena zaprosiła Karola do salonu, a w tym czasie Klaudia sprzątała z ojcem po kolacji.
– Fajny chłopak. Taki otwarty i miły. Ma dobre poczucie humoru. Udał Ci się.
– Wiem. – uśmiechnęli się do siebie.
– Widać, że jesteś przy nim szczęśliwa.
– I tak właśnie się czuję.
– Cieszę się, że w końcu czujesz to, co ja kiedyś. Kocham Cię i wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
– Wiem tato. I też Cię bardzo kocham.
            Robert pocałował córkę w czoło. Dziewczyna słyszała dobiegający śmiech z salonu. Poszła razem z nim sprawdzić co się dzieje. Karol trzymał jej zdjęcie jak była mała, a Marzena opowiadała mu związane z nim historie. Klaudia uśmiechnęła się do niego i poszła do swojego pokoju. Sprawdziła komórkę i miała kilka nie odebranych połączeń od Ewy.
– Cześć. Dzwoniłaś do mnie. Coś się stało?
– Cześć. Nie, po prostu chciałam się dowiedzieć czy już przyjechałaś?
– Tak, właśnie Karol ogląda z rodzicami moje zdjęcia jak byłam mała i ma przy tym niezły ubaw. – zaśmiała się.
– To się cieszę. Dzwoniłam, dlatego że chciałabym, abyś przed mszą przyszła i poznała Piotra.
– Dobrze. Przyjdę z Karolem. Poznasz i mojego ukochanego.
– Okej. To nie zabieram Tobie więcej czasu. Do zobaczenia. Śpij dobrze.
            Kiedy przestała rozmawiać z Ewą, do pokoju wszedł Karol. Poinformowała go, że pójdą do matki Mateusza i pozna ją. Chłopak nie był z tego zadowolony, ale zgodził się. Rano chłopak przyszedł obudzić dziewczynę. Położył się obok niej i przytulił się. Klaudia poczuła jakby to Mateusz ją obejmował. Wróciło do niej to wspomnienie.
– Chodź tu w końcu. – rzekł Mateusz.
– Zaraz.
– Zaraz to taka wielka bakteria, która Cię zje.
– No za chwilkę, muszę dokończyć czytać.
– Czytasz i czytasz. Masz na to całe życie, a ja nie mam za bardzo czasu, aby czekać aż skończysz.
– Daj mi chwilkę. – Klaudia dokończyła książkę i położyła się obok niego. – Już jestem.
– W końcu. Ile można na Ciebie czekać?
– Tyle ile trzeba, a teraz mnie przytul.
– Chodź tu w me ramiona. – Mateusz objął ją. – Tak dobrze?
– Mhm… Choć mógłbyś trochę mocniej.
– Teraz lepiej? – poprawił uścisk.
– Znacznie lepiej. – i tak zasypiała i budziła się przy nim.
            Klaudia teraz leżała z Karolem i myślała o zmarłym. Chłopak dał jej dużo miłości, której na początku nie umiała wykorzystać. Czuła się przy nim szczęśliwa, tak jak teraz przy Karolu.
– Klaudia…
– Hmm… – ocknęła się i spojrzała się na chłopaka. Dostrzegła w jego oczach Mateusza, co trochę ją przeraziło.
– W końcu dałaś oznakę życia, bo ciągle do Ciebie mówię, ale Ty nie reagujesz.
– Przepraszam. Zamyśliłam się. O czym mówiłeś?
– Pytałem się o której idziemy do tej Ewy?
– Jakoś o czternastej.
            Obydwoje jeszcze chwilę leżeli, aż w końcu wstali i zeszli na śniadanie. Potem Klaudia pomogła Marzenie w przygotowaniu obiadu, a Robert zabrał Karola do garażu. Po obiedzie udali się do domu Ewy. Dziewczyna zadzwoniła do drzwi, ale nikt nie otwierał, więc weszli do środka. Prosto udali się do salonu, gdzie Ewa wychodziła z mężczyzną z jadalni.
– O witajcie kochani. Nie słyszałam dzwonka. – przed nią stanął Piotr.
– Dzień dobry, panie Piotrze.
– Witaj Klaudio. – przywitali się.
– To wy się znacie? – Ewa zapytała się. – Cześć Karol. – podeszła do niego i uściskała. Klaudię dopadło kolejne zaskoczenie, ale wytłumaczyła sobie w głowie, że ojciec mógł już mu ją przedstawić, ale dlaczego ona nic o tym nie wie?
– To teraz ja powtórzę Twoje pytanie. To wy się znacie?
– Tak. Karol Tobie nic nie mówił? – rzekła Ewa.
– Ale o czym?
– Mateusz był dawcą serca dla Karola. – odpowiedziała jej.
– Co?! – spojrzała z zaskoczeniem na niego.
– A mówiłem Tobie, abyś to zrobił. – powiedział Piotr do syna.
– O co tu chodzi? – w jej oczach pojawiły się łzy. – Dlaczego mi nie powiedziałeś? To stąd ta blizna. Karol, dlaczego? – zaczęła płakać.
– Chciałem Ci powiedzieć, ale bałem się Twojej reakcji.
– To teraz ją widzisz. – dziewczyna ruszyła w kierunku drzwi.
– Klaudia…
– Zostaw mnie! Nie dotykaj! – Karol próbował ją zatrzymać, ale wymykała się mu z rąk.
– Klaudia…
            Wybiegła z płaczem i pobiegła przed siebie. Chłopak wrócił do Ewy i Piotra.
– Dlaczego jej nie powiedziałeś? – zapytała.
– Gdyby się dowiedziała, to by mnie odrzuciła.
– Nawet nie powiedziałeś jej o przeszczepie?
– Nie. Bałem się jej pytań na ten temat, więc unikałem tego.
– Porozmawiaj z nią, wytłumacz wszystko. – odpowiedział Piotr.
– Nie wiem czy będzie chciała jeszcze ze mną rozmawiać.
– Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz. – rzekła Ewa.
– Pojadę do niej. Chyba wiem gdzie teraz jest.
– Nie. Nie ma jej na wzgórzu – rzekła Ewa.
            W tym czasie, kiedy Karol rozmawiał z nimi, Klaudia pobiegła prosto na cmentarz. Uklęknęła przed grobem Mateusza i rozkleiła się do końca.
– Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego? Dobrze wiedziałeś, że nie chciałam poznać osoby, dla której byłeś dawcą. Dlaczego? Dlaczego postawiłeś mi go na drodze? On tak bardzo mi Ciebie przypomina… Wiesz jak bardzo Cię kocham. Tak bardzo… Myślałam, że przy nim choć na chwilę o Tobie zapomnę... Czułam Twoją obecność przy sobie. Czułam jakbyś był przy mnie. Patrzyłeś jego oczami na mnie. Czułam bicie Twego serca… Kochasz mnie tak bardzo, że nie pozwoliłeś na to, żebyś odszedł z mojego życia. Tak bardzo… Tak bardzo… – pocałowała swoją dłoń i położyła na grobie. Usłyszała jak ktoś staje za nią. Otarła łzy i usłyszała Karola. – Kocham Cię całym sercem. – szepnęła i odwróciła się do niego. – Co Ty tutaj robisz?
– Chcę porozmawiać.
– Nie mamy o czym.
– Klaudia wysłuchaj mnie.
– Nie chcę Cię słuchać.
– Klaudia, proszę Cię.
– Powiem Tobie jedno. Dobrze wiedziałeś jak bardzo kochałam Mateusza. Mogłeś chociaż powiedzieć o przeszczepie, nie musiałeś wspominać o dawcy, zrozumiałabym, ale Ty nic nie mówiłeś. Nic! A teraz dowiaduję się jednego i drugiego. – patrzyli sobie w oczy. Karol nie wiedział co ma powiedzieć. – Nie mam ochoty na Ciebie patrzeć!
Wróciła do domu, spakowała rzeczy, pożegnała się z rodzicami i wyjechała. Kiedy wróciła do mieszkania, zaskoczyła Martę.
– Co Ty tu robisz? Powinnaś być w domu.
– Przecież jestem.
– U rodziców. Na rocznicy śmierci Mateusza.
– Wybacz mi, ale nie chce mi się gadać.
            Zamknęła się w pokoju i wyszła dopiero wieczorem z walizką.
– A Ty dokąd się wybierasz?
– Wyjeżdżam.
– Dokąd?
– Tam gdzie nikt mnie nie znajdzie.
– Klaudia…
– Trzymaj się. – wyszła, trzaskając drzwiami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz