Dwa tygodnie później Klaudia
zaproponowała Karolowi, aby pojechał z nią do domu rodzinnego.
– Chcę, abyś poznał moich rodziców.
– Przecież ich znam.
– Tylko przelotnie się poznaliście. Wiem, że za dwa dni jest
rocznica śmierci Twojej mamy, ale dla mnie też jest to ważny dzień. Mateusz… Chciałabym,
abyś był ze mną w ten dzień.
– Będę przy Tobie.
– Dziękuję.
– Kocham Cię. – pocałował ją w czoło.
Klaudia była
szczęśliwa, że zgodził się z nią jechać. Popołudniu pojechali na cmentarz, na
grób jego matki, potem odwiózł ją do domu, aby się spakowała. Nazajutrz
wyruszyli późnym rankiem. Kiedy byli już w miasteczku, Klaudia kazała mu
skręcić w boczną dróżkę. Zdziwiło go to, bo jej rodzice mieszkali na końcu
miasteczka. Droga prowadziła na wzgórze, gdzie było drzewo, a obok niego ławka.
Widok prowadził na jezioro, które otaczały lasy.
– Wow. Myślałem, że tylko w moich stronach są takie piękne
widoki, ale się myliłem.
– Widzisz. To jest moje ulubione miejsce. Tu przyprowadził
mnie pierwszy raz Mateusz. Od tamtego czasu, jak tylko tu jestem, spędzam w tym
miejscu każdą wolną chwilę. Kiedy jest mi źle, kiedy nie umiem sobie
odpowiedzieć na nurtujące mnie pytania, za czymś tęsknię lub czegoś pragnę,
przychodzę tutaj. To miejsce daje mi dużo siły.
– Brakuje Ci go? – zapadło milczenie.
– Tak. – po policzku popłynęły jej łzy. Patrzyła w dal, potem
odwróciła się do niego, ocierając twarz. – Chodźmy. Na pewno rodzice już na nas
czekają.
– Dobrze. – objął Klaudię ramieniem i ucałował w głowę.
Pojechali do
jej domu. Klaudia zaprowadziła go do pokoju, w którym kiedyś mieszkał jej brat,
Paweł.
– Nie mogę z Tobą spać?
– Nie. Moi rodzice są trochę staroświeccy, więc wiesz.
– To tak jak mój ojciec.
– Sam widzisz. – objęła go w pasie.
– Tak bardzo chciałbym Cię trzymać w ramionach, patrzeć jak
śpisz obok mnie, czuć twój zapach, móc całować Twą delikatną jak jedwab skórę… –
całował ją po szyi.
– Dobra, dobra. Skończmy już to, bo ulegnę i wtedy…
– I wtedy będziesz moja.
– Karol, w każdej chwili rodzice mogą tu wejść i nas nakryją.
– I co z tego? Nie jesteśmy już małymi dziećmi.
– Ale też nie jesteśmy parą od kilku lat.
– Oj tam. Czasy się zmieniają.
– Właśnie, więc tak nie powinno być.
– Ale sama temu uległaś. – rzekł Karol, uśmiechając się
łobuzersko.
– Weź już skończ. – odetchnęła go od siebie. – Lepiej chodźmy
na obiad.
– Teraz już wiem po kim Klaudia odziedziczyła talent
kulinarny. – rzekł, kiedy wszyscy zjedli posiłek.
– Co w genach, to nie zginie. – zaśmiał się Robert.
– Ma pan rację.
– Od kiedy jesteście parą?
– Oficjalnie, od prawie trzech tygodni, ale znamy się już
cztery miesiące i moglibyśmy już prędzej tworzyć związek, ale każde z nas
wstydziło się przyznać do swoich uczuć.
– Karol…
– Córciu, nie przerywaj.
– Tato…
– Kontynuuj.
Karol w
duchu się zaśmiał. Widział złą minę Klaudii. Opowiedział im historię poznania,
wyjazd do jego rodzinnego domu i do Włoch. Potem dziewczyna zabrała go na
spacer. Oprowadziła po miasteczku, pokazując swoje ulubione miejsca i te gdzie
spędzała czas z Martą. Zabrała go również nad jeziorko, a na końcu udali się do
parku. Wrócili dopiero na kolację. Marzena zaprosiła Karola do salonu, a w tym
czasie Klaudia sprzątała z ojcem po kolacji.
– Fajny chłopak. Taki otwarty i miły. Ma dobre poczucie
humoru. Udał Ci się.
– Wiem. – uśmiechnęli się do siebie.
– Widać, że jesteś przy nim szczęśliwa.
– I tak właśnie się czuję.
– Cieszę się, że w końcu czujesz to, co ja kiedyś. Kocham Cię
i wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
– Wiem tato. I też Cię bardzo kocham.
Robert
pocałował córkę w czoło. Dziewczyna słyszała dobiegający śmiech z salonu.
Poszła razem z nim sprawdzić co się dzieje. Karol trzymał jej zdjęcie jak była
mała, a Marzena opowiadała mu związane z nim historie. Klaudia uśmiechnęła się
do niego i poszła do swojego pokoju. Sprawdziła komórkę i miała kilka nie
odebranych połączeń od Ewy.
– Cześć. Dzwoniłaś do
mnie. Coś się stało?
– Cześć. Nie, po prostu
chciałam się dowiedzieć czy już przyjechałaś?
– Tak, właśnie Karol
ogląda z rodzicami moje zdjęcia jak byłam mała i ma przy tym niezły ubaw. –
zaśmiała się.
– To się cieszę.
Dzwoniłam, dlatego że chciałabym, abyś przed mszą przyszła i poznała Piotra.
– Dobrze. Przyjdę z
Karolem. Poznasz i mojego ukochanego.
– Okej. To nie zabieram
Tobie więcej czasu. Do zobaczenia. Śpij dobrze.
Kiedy przestała rozmawiać z Ewą, do pokoju wszedł Karol.
Poinformowała go, że pójdą do matki Mateusza i pozna ją. Chłopak nie był z tego
zadowolony, ale zgodził się. Rano chłopak przyszedł obudzić dziewczynę. Położył
się obok niej i przytulił się. Klaudia poczuła jakby to Mateusz ją obejmował.
Wróciło do niej to wspomnienie.
– Chodź tu w końcu. –
rzekł Mateusz.
– Zaraz.
– Zaraz to taka wielka
bakteria, która Cię zje.
– No za chwilkę, muszę
dokończyć czytać.
– Czytasz i czytasz.
Masz na to całe życie, a ja nie mam za bardzo czasu, aby czekać aż skończysz.
– Daj mi chwilkę. –
Klaudia dokończyła książkę i położyła się obok niego. – Już jestem.
– W końcu. Ile można na
Ciebie czekać?
– Tyle ile trzeba, a
teraz mnie przytul.
– Chodź tu w me
ramiona. – Mateusz objął ją. – Tak dobrze?
– Mhm… Choć mógłbyś
trochę mocniej.
– Teraz lepiej? –
poprawił uścisk.
– Znacznie lepiej. – i
tak zasypiała i budziła się przy nim.
Klaudia
teraz leżała z Karolem i myślała o zmarłym. Chłopak dał jej dużo miłości,
której na początku nie umiała wykorzystać. Czuła się przy nim szczęśliwa, tak
jak teraz przy Karolu.
– Klaudia…
– Hmm… – ocknęła się i spojrzała się na chłopaka. Dostrzegła
w jego oczach Mateusza, co trochę ją przeraziło.
– W końcu dałaś oznakę życia, bo ciągle do Ciebie mówię, ale
Ty nie reagujesz.
– Przepraszam. Zamyśliłam się. O czym mówiłeś?
– Pytałem się o której idziemy do tej Ewy?
– Jakoś o czternastej.
Obydwoje
jeszcze chwilę leżeli, aż w końcu wstali i zeszli na śniadanie. Potem Klaudia
pomogła Marzenie w przygotowaniu obiadu, a Robert zabrał Karola do garażu. Po
obiedzie udali się do domu Ewy. Dziewczyna zadzwoniła do drzwi, ale nikt nie
otwierał, więc weszli do środka. Prosto udali się do salonu, gdzie Ewa
wychodziła z mężczyzną z jadalni.
– O witajcie kochani. Nie słyszałam dzwonka. – przed nią
stanął Piotr.
– Dzień dobry, panie Piotrze.
– Witaj Klaudio. – przywitali się.
– To wy się znacie? – Ewa zapytała się. – Cześć Karol. –
podeszła do niego i uściskała. Klaudię dopadło kolejne zaskoczenie, ale wytłumaczyła
sobie w głowie, że ojciec mógł już mu ją przedstawić, ale dlaczego ona nic o
tym nie wie?
– To teraz ja powtórzę Twoje pytanie. To wy się znacie?
– Tak. Karol Tobie nic nie mówił? – rzekła Ewa.
– Ale o czym?
– Mateusz był dawcą serca dla Karola. – odpowiedziała jej.
– Co?! – spojrzała z zaskoczeniem na niego.
– A mówiłem Tobie, abyś to zrobił. – powiedział Piotr do
syna.
– O co tu chodzi? – w jej oczach pojawiły się łzy. – Dlaczego
mi nie powiedziałeś? To stąd ta blizna. Karol, dlaczego? – zaczęła płakać.
– Chciałem Ci powiedzieć, ale bałem się Twojej reakcji.
– To teraz ją widzisz. – dziewczyna ruszyła w kierunku drzwi.
– Klaudia…
– Zostaw mnie! Nie dotykaj! – Karol próbował ją zatrzymać,
ale wymykała się mu z rąk.
– Klaudia…
Wybiegła z
płaczem i pobiegła przed siebie. Chłopak wrócił do Ewy i Piotra.
– Dlaczego jej nie powiedziałeś? – zapytała.
– Gdyby się dowiedziała, to by mnie odrzuciła.
– Nawet nie powiedziałeś jej o przeszczepie?
– Nie. Bałem się jej pytań na ten temat, więc unikałem tego.
– Porozmawiaj z nią, wytłumacz wszystko. – odpowiedział
Piotr.
– Nie wiem czy będzie chciała jeszcze ze mną rozmawiać.
– Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz. – rzekła Ewa.
– Pojadę do niej. Chyba wiem gdzie teraz jest.
– Nie. Nie ma jej na wzgórzu – rzekła Ewa.
W tym
czasie, kiedy Karol rozmawiał z nimi, Klaudia pobiegła prosto na cmentarz.
Uklęknęła przed grobem Mateusza i rozkleiła się do końca.
– Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego? Dobrze wiedziałeś, że
nie chciałam poznać osoby, dla której byłeś dawcą. Dlaczego? Dlaczego
postawiłeś mi go na drodze? On tak bardzo mi Ciebie przypomina… Wiesz jak
bardzo Cię kocham. Tak bardzo… Myślałam, że przy nim choć na chwilę o Tobie
zapomnę... Czułam Twoją obecność przy sobie. Czułam jakbyś był przy mnie.
Patrzyłeś jego oczami na mnie. Czułam bicie Twego serca… Kochasz mnie tak
bardzo, że nie pozwoliłeś na to, żebyś odszedł z mojego życia. Tak bardzo… Tak
bardzo… – pocałowała swoją dłoń i położyła na grobie. Usłyszała jak ktoś staje
za nią. Otarła łzy i usłyszała Karola. – Kocham Cię całym sercem. – szepnęła i
odwróciła się do niego. – Co Ty tutaj robisz?
– Chcę porozmawiać.
– Nie mamy o czym.
– Klaudia wysłuchaj mnie.
– Nie chcę Cię słuchać.
– Klaudia, proszę Cię.
– Powiem Tobie jedno. Dobrze wiedziałeś jak bardzo kochałam
Mateusza. Mogłeś chociaż powiedzieć o przeszczepie, nie musiałeś wspominać o
dawcy, zrozumiałabym, ale Ty nic nie mówiłeś. Nic! A teraz dowiaduję się
jednego i drugiego. – patrzyli sobie w oczy. Karol nie wiedział co ma
powiedzieć. – Nie mam ochoty na Ciebie patrzeć!
Wróciła do domu, spakowała rzeczy,
pożegnała się z rodzicami i wyjechała. Kiedy wróciła do mieszkania, zaskoczyła
Martę.
– Co Ty tu robisz? Powinnaś być w domu.
– Przecież jestem.
– U rodziców. Na rocznicy śmierci Mateusza.
– Wybacz mi, ale nie chce mi się gadać.
Zamknęła się
w pokoju i wyszła dopiero wieczorem z walizką.
– A Ty dokąd się wybierasz?
– Wyjeżdżam.
– Dokąd?
– Tam gdzie nikt mnie nie znajdzie.
– Klaudia…
– Trzymaj się. – wyszła, trzaskając drzwiami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz