Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

1 marca 2020

Asystentka

44

            Na ulicach panował spokój i cisza. Lampy rozświetlały główne drogi oraz uliczki. Dziewczyna wybrała jedną z nich, idąc powoli. Na balkonach wisiały doniczki, a obok nich małe lampiony. Mijała włoską restaurację, zakład fryzjerski oraz sklepik obuwniczy. Usłyszała jak ktoś za nią idzie. Stanęła sztywno i patrzyła przed siebie. W duchu modliła się, aby ten ktoś nic jej nie zrobił. Był coraz bliżej, a Ola była sparaliżowana.
– A ty gdzie chodzisz sama po tych uliczkach? – usłyszała znajomy głos. – Chcesz, aby ktoś, coś ci zrobił?
– Alex. – odwróciła się. – Wystraszyłeś mnie. Myślałam, że…
– Myślałaś, że to jakiś gwałciciel? – uśmiechnął się łobuzersko, widząc odpowiedź w jej oczach. – Nie, to tylko ja.
– Ty też mógłbyś być gwałcicielem.
– Jeśli kobieta nie chce, to ja jej do niczego nie zmuszę.
– Ciekawe. – skrzyżowała ręce na piersi i przyglądała się mu.
– Moja osoba jest bardzo ciekawa. – włożył dłonie do kieszeni.
– Nie zaprzeczam. Twoje wejście na przyjęcie było mistrzowskie.
– Podobało ci się?

– Nie wiem co myślałeś, robiąc to? Bo jeśli chciałeś wzbudzić moją zazdrość, to niestety, ale ci się nie udało.
– Szkoda. – zwiesił głowę, patrząc na nią spode łba.
– Za to u innych wywołałeś.
– Tak? – uniósł głowę i spojrzał zaciekawiony.
– Moja babcia.
– Domyśliłem się. Widziałem jak na mnie patrzy.
– Musi być bardzo dobra, że z nią jeszcze nie skończyłeś. – uśmiechnęła się złośliwie.
– Wiolę kocham na swój sposób.
– Chyba każdą tak kochasz. Powiedz, ile ich jest?
– Ale kogo? – udał zdziwionego.
– Nie udawaj. Z iloma sypiasz? Na dzień dzisiejszy, oczywiście.
– Chcesz wiedzieć?
– Tak. – spojrzał złowieszcze.
– Z żadną. – ominął ją, idąc przed siebie.
– Nie wierzę ci. Dlaczego uciekasz?
– Nie uciekam, tylko idę.
– Boisz się spojrzeć mi prosto w oczy? Wstyd ci jest teraz, od kiedy wiem, że sypiasz z moją babcią? – podkreśliła ostatnie słowo.
– Powiedz słowo, a zakończę to wszystko. – odwrócił się do niej.
– Rób co chcesz. Ja i tak nie ulegnę. – wyminęła go, idąc na główną ulicę.
– Ulegniesz. I to szybciej niż ty o tym sądzisz. – powiedział sam do siebie.
            Aleksandra szła kilka kroków przed Alexem. Próbowała wyrzucić z głowy wyobrażenie jego z babcią. Na samą myśl robiło jej się niedobrze. Za to chłopak szedł za nią i lustrował ją od tyły, wyobrażając sobie różne rzeczy.
– Może pójdziesz obok mnie niż za mną i marząc o rzeczach niemożliwych do zrealizowania.
– Wolę iść za tobą, bo może cię ktoś zaatakować. – dziewczyna zaśmiała się.
– Na pewno mnie tu ktoś zaatakuje jak idziesz za mną. Zło czai się wszędzie.
– To prawda. Czai się wszędzie. – rzekł niskim głosem.
– O co ci chodzi?
            Odwróciła się do niego, a on powoli podszedł do niej. Jego spojrzenie było mroczne. Jej serce zaczęło szybciej bić, a oddech przyspieszył. Zrobiła kilka kroków do tyłu, ale chłopak był blisko niej. Chciała uciec, lecz Alex złapał ją za rękę i przycisnął do muru. Oparł ręce, w których uwięził dziewczynę. Ola odwróciła mocno twarz w jedną stronę, więc Alex pozostawił pocałunek na jej szyi.
– Poczekam. Wyszeptał do jej ucha, pocałował w policzek i odszedł, zostawiając ją samą.
            Kiedy zniknął z pola widzenia, wzięła głęboki oddech. Nie wiedziała co ma myśleć o całej sytuacji, która zaszła na ulicy. Ręce i nogi trzęsły się. Przystanęła, żeby się uspokoić.
Ola spokojnie. Nic ci przecież nie zrobił. Oddychaj.
Zdarzeniu przyglądała się kobieta w oknie. Otworzyła je i krzyknęła do dziewczyny po hiszpańsku. Na początku nie zorientowała się, że to do niej, ale kiedy ta jeszcze raz ją zawołała, odwróciła się w jej kierunku i wskazała na siebie, a ona kiwnęła głową.
– Przepraszam, ale nie mówię po hiszpańsku. – odpowiedziała jej.
– Znam angielski. Dogadamy się jakoś. Chodź na górę.
– Ale…
– Nie marudź. Drugie piętro, po lewej.
            Co mnie jeszcze dzisiaj spotka?
Weszła do budynku i szła po schodach. Były murowane, a poręcz pomalowana na brązowo. Ze ścian odchodziła farba. Kiedy chciała zadzwonić do drzwi, w wejściu stanęła kobieta. Była starsza niż dziewczyna przypuszczała.
– Zrobiłam herbatę. Proszę wejść.
– A nie powinna pani czasami już spać?
– Lubisz się mądrować, prawda? – pstryknęła ją w nos i pociągnęła do środka.
– Ja…
– Chodź, chodź.
            Wprowadziła ją do salonu. Był urządzony w starym stylu. Na ścianach wisiały fotografie rodzinne. Dziewczyna przyglądała się każdemu, a kobieta opowiadała jej historię swojej rodziny. Ola poczuła się lepiej. Wypiła razem z kobietą zaparzony napój.
– Brakowało mi rozmowy z kimś takim jak ty. Jesteś bardzo inteligentną dziewczyną. Przypominasz mi moją córkę.
– Mówiła mi pani o tym.
– Wiem kochana, wiem. – poklepała ją po dłoni. – Brakuje mi jej.
– Może powinna pani do niej zadzwonić? Na pewno jej też pani brakuje.
– Nie, moje dziecko. Nie mam jej numeru, a nawet… Gdyby jej mnie brakowało, to byłaby tu, a jej tak naprawdę nie ma. Widać, że w stolicy się jej powodzi.
– Powinna pani do niej jechać. Poznać wnuka, powiedzieć, że wybaczyła jej pani wybryk młodzieńczy. – po policzkach kobiety płynęły łzy. – Pani nie chciała jej wyrzucać z domu. Była pani w amoku, mówiąc te słowa. Mąż panią zostawił, a kiedy córka oznajmia, że spodziewa się dziecka, powiedziała pani, aby wynosiła się z domu, ale nigdy nie zakazała jej wracać. Pani córka niestety tego nie zrozumiała.
– Nie powinnam tego mówić. – szepnęła.
– Powinnaś się z nią spotkać i porozmawiać. Przepraszam, pani powinna…
– Nic się nie stało. – uśmiechnęła się czule. – Możesz mówić mi po imieniu.
– To nie wypada.
– Wypada, wypada. Jestem Casilda.
– Aleksandra.
– Piękne imię.
– Też tak sądzę. – uśmiechnęła się szeroko.
– Moja córka ma na imię Anastasia.
– Bardzo podoba mi się to imię.
– Mnie też. – wzdychnęła. – A jeśli moja córka nie będzie chciała ze mną rozmawiać? – kobieta wróciła do tematu.
– Jak nie pojedziesz, to się nie przekonasz.
– Sama nie wiem. – Casilda wahała się.
– Pakuj rzeczy, w poniedziałek wybierzemy się na wycieczkę do stolicy.
– Chyba zwariowałaś? – oburzyła się kobieta.
– Nie. Chciałabym zwiedzić Madryt i wyrwać się stąd na kilka dni. A ty byś nie chciała?
– Chciałabym, ale czym pojedziemy?
– Samochodem albo pociągiem. Może babcia pożyczy auto. Na pewno się zgodzi.
– Może lepiej byłoby jechać pociągiem? Będzie taniej.
– Jeszcze o tym pomyślimy.
– Nie wiem czy to jest dobry pomysł.
– Znowu zaczęłaś się wahać. To jest bardzo dobry pomysł. Jutro… – spojrzała na zegarek. – Znaczy się dzisiaj porozmawiam z nią.
– No dobrze. To daj mi znać. Masz tu mój numer. – zapisała na karteczce i dała dziewczynie.
– Zadzwonię. – dopiła herbatę i wstała z miejsca.
– A ty dokąd?
– Na mnie już czas.
– Bez przesady. Jest młoda godzina.
– Może i młoda, ale moja babcia i znajomi na pewno się martwią o mnie.
– To ty jesteś gościem na tym przyjęciu, co tu urządzili?
– Tak. – zaśmiała się.
– Mogłam się domyślić. Tak pięknie ubrana, to na pewno z jakiejś imprezki się urwała. – zaśmiały się.
– Urwałam. Poszłam się przewietrzyć, a trafiłam do twojego domu.
– Przeznaczenie cię tu przywiodło.
– Nie wierzę w to.
– A powinnaś. – rzekła cicho. – Widziałam cię z Alexem. – odpowiedział ją powoli do drzwi.
– Znasz go?
– Wszyscy go tu znają. Casanova. Uważaj na niego.
– Wszyscy mnie ostrzegają przed nim.
– Najlepiej unikaj go, jeśli nie chcesz być wykorzystana i porzucona.
– Nie uda się mu to. I on o tym wiem.
– Może i wie, ale naprawdę, pilnuj się na każdym kroku i nie daj się.
– Nie dam się, obiecuję. – podniosła dłoń do góry, a drugą położyła na klatkę piersiową.
– Wierzę w ciebie. Masz silny charakter. – chwyciła ją mocno za ramię. – A teraz idź, bo będę gadała i gadała.
– Wygania mnie pani?
– Nie, ale sama mówiłaś, że babcia się o ciebie martwi. – zaśmiały się.
– Dobrze. To dzisiaj zadzwonię.
– Będę czekać. Dobrej zabawy.
– Dziękuję. – pomachała jej, kiedy była na schodach.
            Wróciła do restauracji, gdzie odbywało się przyjęcie zaręczynowe. Wioletta martwiła się nieobecnością wnuczki. Widziała jak Alex wychodził za nią z lokalu i kiedy on przyszedł sam, kobieta wzięła go na rozmowę, ale chłopak nic jej nie powiedział. On również zaczął się martwić o Olę. Żałował, że zostawił ją samą na ulicy. Kiedy zobaczyli ją w środku, babcia od razu wzięła ją na bok i przepytała. Aleksandra kazała jej się uspokoić i opowiedziała co się jej przydarzyło. Wioleta nie mogła uwierzyć w to co słyszała. Zgodziła się na wyjazd wnuczki do stolicy. Również sama chciała poznać Casildę.
            Julia próbował dodzwonić się do Oli, ale ta nie odbierała komórki. Chciała przekazać jej ważną wiadomość. Jej myśli kierowały się ku najgorszych zdarzeń. Karol uspokoił ją, że dziewczynie na pewno nic nie jest, ale ta dalej była w nerwach.
– Tak, słucham. – dziewczyna usłyszała męski głos.
– Czy mogłabym rozmawiać z Olą?
– A kto mówi?
– Jej przyjaciółka, a pan kim jest?
– Jej chłopakiem.
– Słucham?!
– To co pani słyszała. – zapadło milczenie. – Jest tam pani?
– Zaskoczył mnie pan.
– Nie dziwię się. Ola nie lubi afiszować się naszą miłością. Coś przekazać?
– Tak. Nie… Proszę jej nic nie mówić.
– Dobrze.
– Do widzenia.
– Żegnam. – mężczyzna rozłączył się.
            Julia odłożyła komórkę na stół i patrzyła gdzieś przed siebie, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszała. Jej ukochany wszedł do jadalni i zmartwił się jej zachowaniem. Usiadł obok niej, pytając co się stało.
– Ola ma chłopaka.
– Co?! – spojrzał na nią, niedowierzając w jej słowa.
– Ja też nie mogę w to uwierzyć.
– Może coś ci się przesłyszało. – ominął ją, nalewając sobie wodę do szklanki.
– Nie przesłyszało. Odebrał jej chłopak.
– Ola nie mogłaby się tak szybko z kimś związać.
– Nie? A z tobą zerwała, będąc z moim bratem.
– Mnie nie kochała, a Patryka tak.
– Cholera. – uderzyła w stół i podeszła do okna. – I co teraz?
– Nic. Zadzwonimy do niej jeszcze raz.
– Wieczorem spróbuję.
– Yhym… – podszedł do niej i przytulił ją. – A teraz pojedziemy do rodziców, sprawdzić jak się czują po wczorajszym.
– Mam nadzieję, że dobrze. – uśmiechnęła się, całując go delikatnie.
            Aleksandra obudziła się koło południa. Wzięła szybki prysznic i poszła do pracy. Po kilku godzinach zrobiła sobie przerwę. Wyszła do baru, gdzie była jej babcia. Podczas rozmowy zauważyła swój telefon. Zdziwiła się i próbowała sobie przypomnieć, kiedy go zostawiła. Sprawdziła połączenia i wiadomości, ale nic nie otrzymała.
– Cześć dziewczyny. – Alex przywitał je radosnym uśmiechem.
– Dzień dobry. – przywitała go ostro Wioletta.
– Cześć. – natomiast Ola odwzajemniła jego uśmiech.
– Wyspałyście się?
– Tak. I widać, że ty też. – kobieta odpowiedziała złośliwie.
– Wiola, a co ty taka zła? Chyba miałaś krótki sen.
– Ale bardzo twardy. – ominęła wnuczkę i weszła do kuchni.
– Zrobiłem jej coś? – zapytał Oli.
– Nie wiem. Musisz się sam dowiedzieć. – wzięła telefon i chciała wrócić do pracy.
– Zaczekaj.
– Hmm… – spojrzała na niego pytająco.
– Przepraszam za wczoraj. Poniosło mnie trochę. – podrapał się po głowie.
– Trochę?
– Ola, wybacz mi moje zachowanie.
– No nie wiem. – zlustrowała go.
– Proszę.
– Nawet nie wiesz co czułam. – uniosła głos na niego.
– Oluś, przebacz mi.
– Muszę to przemyśleć.
– Zrobię dla ciebie wszystko. – mówił błagalnym głosem.
– Wszystko?
– Tak.
– Daj mi spokój!
– Nie mogę tego zrobić.
– A powiedziałeś, że zrobisz wszystko.
– Ale nie to. – patrzył na nią czule.
– Daj mi czas do namysłu. – odwróciła się i weszła do kuchni.
– Dobrze, Aleksandro. – uśmiechnął się łobuzersko.
            Wieczorem, Ola udała się zmęczona do pokoju. Włączyła laptop, sprawdziła tylko pocztę, unikając wszystkich portali plotkarskich. Nie chciała oglądać zdjęć ze ślubu Patryka. Chciała wyłączyć komputer, ale weszła jeszcze na skype’a, zobaczyć czy ktoś jest dostępny ze znajomych.
– Hej Julka, a ty nie odpoczywasz? – rzekła, kiedy jej przyjaciółka odebrała połączenie.
– Już odpoczęłam. Dzwoniłam dzisiaj rano do ciebie.
– Tak? – sprawdziła telefon, ale nie było połączenia od dziewczyny. – Ale ja nic nie mam.
– Jak to? Przecież twój chłopak odebrał.
– Jaki chłopak? – spojrzała na nią zaskoczona.
– Odebrał i przedstawił się jako twój chłopak.
– A powiedział jak ma na imię? – zmarszczyła brwi.
– Nie, a ja nawet nie zapytałam.
– Hmm… – zamyśliła się.
– Ola?
– Tak.
– Muszę ci coś powiedzieć. – uśmiechnęła się szeroko.
– Jesteś w ciąży? – zaśmiała się.
– Nie.
– To co? Karol ci się oświadczył?
– Nie. Patryk…
– Nie! – krzyknęła, a Julia spojrzała na nią z szeroko otwartymi oczami. – Nie chcę o nim słyszeć. Dzisiaj sprawdziłam tylko pocztę, żeby nie widzieć zdjęć.
– Ale…
– Julia, proszę cię! Nie chcę słyszeć o Patryku, rozumiesz?! – rzekła ostrym tonem.
– Dobrze. – szepnęła. Nie mogła uwierzyć w zachowanie Oli.
– Przekaż to reszcie. Nie chcę słyszeć o Patryku! – powtórzyła i wzięła głęboki oddech, uśmiechając się. – Jak układa się tobie i Karolowi?
– Jak na razie dobrze.
– Tylko dobrze? – uniosła brew do góry.
– Nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca.
– Okej. – uniosła ręce do góry. – O nic więcej cię nie pytam. A jest dobry w łóżku, nie?
– Ola! – zaśmiały się.
– Chciałam poznać twoją opinię.
– Moją?
– Przecież swoją znam.
– No tak. – zachichotały. – Jeśli znasz swoją, to po co ci moja?
– Julia, czy ty chcesz mnie zbyć? – spojrzała na nią podejrzliwie.
– Ja? Nigdy.
– Wyczuwam kłamstwo.
– Aleksandro, o co ty mnie oskarżasz? – oburzyła się, a po chwili zaczęły się głośno śmiać. Ola usłyszała pukanie do drzwi. Wskazała palcem, żeby była cicho.
– Proszę. – krzyknęła, a do pokoju wszedł Alex, z bukietem róż. – Co ty robisz? – uklęknął przed jej łóżkiem. Julia niepokoiła się sytuacją w pokoju przyjaciółki.
– Aleksandro, chciałbym cię prosić o wybaczenie. Miałem wypite i sama wiesz jak zachowuję się po alkoholu, ale wczoraj przeholowałem. Nie powinienem się do ciebie zbliżać. Wiem, że mnie nie chcesz, ale zrobię wszystko, abyś dała mi szansę. – Ola patrzyła na niego zaskoczona, a jej słuchaczka otworzyła usta z wrażenia.
– Alex… – nie potrafiła pozbierać swoich myśli. – Możemy porozmawiać o tym jutro?
– Moglibyśmy, ale nie wiadomo co może się nam przydarzyć następnego dnia.
– A niby co ma się przydarzyć?
– No właśnie nie wiadomo. – rzekł poważnym tonem. – Olu, wybacz mi. – spojrzał na nią błagalnie.
            Dziewczyna spojrzała na Julię, a ta kiwała głową, aby przebaczyła mu, choć nie wiedziała o co dokładnie poszło.
– Dobrze, wybaczam tobie, ale nie zapomnę o tym, co zrobiłeś. – wstała z łóżka i podeszła do niego.
– Dziękuję. – podniósł się i chciał ją przytulic.
– Nie. – zatrzymała go. – Wystarczy przestać przypominać, a ty myślisz, że już ci uległam. Nie jestem taka łatwa.
– Dobrze, będę teraz pamiętać, żeby trzymać dystans.
– Mam taką nadzieję. A te kwiaty dla kogo? – wskazała ruchem głowy na bukiet.
– Dla ciebie, oczywiście. – uśmiechnął się szeroko, wręczając je. Kiedy je odbierała, przejechał dłonią po jej ręce, a ona spiorunowała go wzrokiem. – Przepraszam. Może pójdziemy jutro na tańce?
– Nie. Jutro mam wyjazd. – wyciągnęła wazon z szafki i poszła do łazienki nalać wody.
– Dokąd?
– Do stolicy. – położyła go na stoliku razem z kwiatami.
– Po co? – zapytał oburzony.
– To już moja sprawa. – uśmiechnęła się złośliwie.
– Jedziesz sama czy z kimś?
– Z kimś.
– Kobieta, mężczyzna?
– Obojnak.
– To nie jest śmieszne.
– Jest, bo zadajesz głupie pytania.
– Może ja już pójdę? – wskazał na drzwi.
– Tak, to jest bardzo dobry pomysł. – uśmiechnęła się szeroko.
– Miła jak zawsze. – powiedział sam do siebie, a ona to usłyszała. – Życzę dobrej nocy.
– Dobranoc.
– Obojnak? – Julia wybuchła śmiechem, kiedy usłyszała zamykające się drzwi.
– Denerwuje mnie już.
– To on odebrał twój telefon. – rzekła, kiedy się uspokoiła.
– Co?!
– To było on. Rozpoznałam go po głosie.
– A ty mi kazałaś, żebym mu wybaczyła.
– Nie odpuściłby tobie.
– Wiem. To jest najbardziej uparty facet jakiego w życiu poznałam.
– Widać, że jest pewny siebie.
– Przestałam już go ostrzegać, ale znowu będę musiała to robić.
– Spokojnie kochana. Pokaż bukiet. – Ola wzięła laptop i obróciła go w kierunku stolika.
– No, no. Postarał się. Co takiego zrobił?
– Wczoraj próbował mnie pocałować, albo nawet… – ucięła w połowie zdania, zamykając oczy.
– Dobierał się do ciebie? – dziewczyna zmartwiła się.
– Na szczęście nie. Chciał tylko pocałować, a ja odwróciłam twarz.
– Nie mogłaś go odepchnąć?
– Gdybyś zobaczyła jak on patrzył, miałabyś ciary na skórze i czarne myśli.
– Dzisiaj rano miałam, gdy nie odbierałaś.
– Nie miałam telefonu. Był w restauracji. Nie wiem skąd on się tam wziął.
– Może zapomniałaś?
– Może. Nie wiem. – zapadło chwilowe milczenie.
– To jutro jedziesz do Madrytu? – Julia uśmiechnęła się tajemniczo.
– Tak.
– Na długo?
– Na kilka dni. Chcę zwiedzić miasto.
– Takiej to się powodzi. – powiedziała z goryczą.
– Pakuj walizki, w samolot i jesteś już u mnie.
– Gdyby to było takie proste.
– To jest bardzo proste. – zaśmiały się.
– A z kim jedziesz? Z babcią?
– Nie wiem czy pojedzie. Wczoraj poznałam pewną kobietę i chcę jej pomóc w odzyskaniu córki.
– Co?
– Historia podobna do mojej.
            Aleksandra opowiedziała ze szczegółami całą historię Casildy. Julia była zaskoczona zachowaniem kobiety. Dziewczyny rozmawiały jeszcze chwilę, a następnie Ola rozłączyła się. Udała się do łazienki, a potem spakowała rzeczy, które miały się jej przydać w podróży. Przed snem przyglądała się jeszcze bukietowi.
            Za to Julia po rozmowie, spojrzała na siedzącego naprzeciwko Karola. Uśmiechnął się do niej. Dziewczyna poszła do kuchni po butelkę wina oraz kieliszki i położyła je na stoliku w salonie.
– Mówiłem, że nie ma chłopaka. – wziął łyk napoju.
– Co za dupek?! – wysyczała. – Odebrał jej telefon i przedstawił się jako jej chłopak.
– A ty jej kazałaś mu wybaczyć.
– On by nigdy nie odpuścił i tyle byłoby z naszej rozmowy. A tak, uwolniła się od niego.
– No nie wiem. On nie odpuści dopóki nie zaciągnie jej do łóżka.
– Mówisz? – spojrzała na niego.
– Yhym…
– Ty też taki byłeś.
– Ale już nie jestem. – pocałował ją w nos.
– No nie wiem.
– Zmieniłem się. – uśmiechnął się.
– Ale nie do końca.
– Ważne, że wygrałem ze swoimi największymi wadami, ale też muszę jakieś mieć, żeby cię denerwować. – powiedział niskim tonem, zbliżając się do niej. – Nie mogę być idealny.
– Nie ważne jakie masz wady. I tak cię kocham. – pocałowała go.
– Ja ciebie też.
Ola włożyła walizki do samochodu. Po wczorajszych przemyśleniach i obliczeniach, razem z Casildą postanowiły jechać pociągiem. Pożegnała się z pracownikami restauracji i Beatą. Tego dnia Alexa nie było w pracy. Dziewczyna myślała, że przyjdzie się pożegnać, ale myliła się. Poczuła uczucie rozczarowania. Wioleta pojechała po kobietę i odwiozła je na dworzec.
– Babciu, nie płacz. Wrócę za kilka dni. – otarła jej mokre policzki.
– Wiem, że wrócisz.
– Mogłaś jechać z nami.
– Nie chcę zostawić pensjonatu na głowie Beaty.
– Kilka dni wolnego dobrze by ci zrobiło.
– Kiedyś pojedziemy razem. A teraz wsiadaj, bo odjedzie bez ciebie.
– Trzymaj się. Zadzwoń jak dojedziecie.
– Dobrze. – wsiadła i pomachała jej.
            Po sześciu godzinach były na miejscu. Wzięły taksówkę, która zawiozła je pod wskazany adres. Hotelik, w którym się zatrzymały, miał bardzo miłą obsługę. Młoda recepcjonistka wydała klucze do pokoi i wskazała im drogę. Każda z kobiet udała się do swojego pomieszczenia. Ola rozejrzała się dookoła. Pokoik był mały, ale przytulny. Widok z okna prowadził na ulicę. Dziewczyna zadzwoniła do babci, informując ją, że dotarły na miejsce. Kiedy zakwaterowały się, Aleksandra zaprosiła Casildę na obiad do baru, która znajdowała się naprzeciwko hoteliku. Tam omówiły spotkanie z jej córką.
            Po zjedzeniu, udały się na Plaze de Espana. Na placu znajdował się pomnik Migueal Cervantesa, autora Don Kichota. Na placu były również budynki rządowe, siedziby firm oraz apartamenty mieszkalne. Najbardziej charakterystycznymi budowlami były dwa wieżowce: Edificio de Espana i Torre de Madrid.
            Ola zrobiła kilka zdjęć i razem z Casildą usiadły na ławeczce, obserwując ludzi. Siedziały w milczeniu. Dziewczyna szukała w telefonie informacji na temat atrakcji turystycznych w Madrycie.
– Dlaczego to robisz? – zapytała, przerywając milczenie.
– Co robię? – dziewczyna spojrzała na kobietę.
– To, że przyjechałaś tu ze mną, żebym pogodziła się z córką.
– Byłam w podobnej sytuacji, jak ojciec mnie wygonił z domu.
– Co?!
– Zrobił to, bo uciekłam w dniu swojego ślubu z mężczyzną, którego mi wybrał.
– Dlaczego ci wybrał?
– Tradycja rodzinna. Moja babcia i mama też były zmuszone wyjść za mąż za tych, których nie kochały.
– Przecież czasy aranżowanych małżeństw minęły.
– Najwidoczniej nie w mojej rodzinie. – wzdychnęła.
– Tylko nie zmuszaj swoich dzieci.
– Nie popełnię błędów moich przodków. – uśmiechnęła się i opowiedziała Casildzie całą swoją historię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz