Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

6 grudnia 2017

Partnerka II

1

            Środek lata. Trzecia w nocy. Na zewnątrz, choć ciemno, było bardzo parno. Młoda dziewczyna, ubrana w krótkie spodenki i T–shirt na naramkach, szła przez park. Wybrała krótszą drogę do domu z przyjęcia urodzinowego koleżanki. Czuła lekki niepokój, który tłumiła w sobie. Przeszła obok ławki, na której siedziało trzech chłopaków. Byli już po kilku butelkach piwa i kiedy ją zobaczyli, zaczęli gwizdać i krzyczeć do niej. Dziewczyna spuściła głowę w dół, nie zwracając na nich uwagi.
– Hej, mała. Zrób nam dobrze. Odwdzięczymy się. – krzyknął jeden.
– Zatrzymaj się. Nic ci nie zrobimy. Kolega żartował.
– Mała się nas wystraszyła. – trzeci wstał i zaczął iść za nią. – Zaczekaj. Chcemy tylko pogadać.
Dziewczyna zaczęła iść coraz szybciej, zmieniając chód w bieg. Chłopcy ruszyli za nią. Biegła ile sił w nogach, lecz oni byli szybsi. Złapali, szarpiąc się z nią.
– Puśćcie mnie! – rzekła płaczliwym głosem.

– Chcemy tylko porozmawiać.
– Porozmawiać? Chyba zabawić.
– Nie, proszę, puśćcie mnie. – łkała.
– Bądź spokojna, a nic ci się nie stanie.
– Młoda jesteś. Na pewno dziewica.
– Ile masz latek, dziecinko? – zapytał drugi, lecz ta tylko płakała.
– Odpowiadaj.
– Szesnaście.
– Uuu… – ryknęli wszyscy i zaczęli się śmiać.
– Dzisiaj staniesz się kobietą. – wyszeptał trzeci.
– Proszę, nieee!
Położył ją na ziemi i zdjął spodenki z majtkami, a następnie wszedł w nią z całą siłą. Dziewczyna krzyczała, czując ból, który przeszył jej ciało. Błagała go, aby przestał, lecz ten nie słuchał.
– No weź stary, ja żartowałem z tą zabawą. – rzekł drugi.
– Przestań! Zostaw ją! – krzyczał pierwszy.
 – Zostaw ją. Spadamy stąd.
– No weź. Skończ już.
Kiedy poczuł ulgę, zapiął zamek i spojrzał na swoich towarzyszy z szerokim uśmiechem.
– Chcecie skorzystać?
– Nie! – odpowiedzieli przerażeni.
– Szkoda.
Spojrzał na pół przytomną dziewczynę. Nachylił się i pogładził jej twarz. Przejechał nosem po jej szyi, czując zapach niewinnej dziewczyny, którą przed chwilą wykorzystał. Pozostawił na jej policzku delikatny pocałunek.
– Przepraszam. – wyszeptał.
Trzy tygodnie wcześniej.
Róża spacerowała po plaży, patrząc jak fale uderzają o brzeg. Podeszła do nich bliżej, czując przyjemny chłód. Uniosła głowę do góry i zamknęła oczy, wracając do wspomnieć. Po jej policzku spłynęła łza. Wróciła do domu od razu po rozwiązaniu sprawy. Musiała odpocząć po wszystkim, co przeżyła w rodzinnym mieście.
– Pani Różo. – zawołała ją pomoc domowa.
– Tak?
– Ktoś pyta o panią.
– Już idę.
Ostatni raz spojrzała na morze i zobaczyła jak statek odpływa od portu. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Odwróciła się i udała się do domu. Mieszkała w nim od sześciu lat. To w nim przeżyła najgorsze chwile w swoim życiu, ale nie opuściła go.
– Radzym? – zobaczyła męską sylwetkę.
– Róża.
Kobieta uśmiechnęła się i rzuciła się mu w ramiona, tuląc go mocno do siebie.
– Co ty tutaj robisz?
– Wziąłem urlop. Przyda mi się po tym wszystkim.
– I to bardzo. Skąd masz mój adres? – zmarszczyła brwi.
– Tajemnica zawodowa.
– Jasne. – zaśmiała się. – Dobrze cię widzieć.
– Ciebie też. Jak żebra?
– Zrastają się. A jak twoja głowa?
– Wszystko w porządku. Zrobili mi tomograf, lecz nic nie wykazał.
– Masz mocną główkę. – przeczesała jego włosy. – Napijesz się czegoś?
– Wody.
– Tylko? – podeszła do barku. – Może jednak coś mocniejszego?
– Jestem samochodem.
– To weźmiesz taksówkę. Musimy się napić. Za spotkanie. – postawiła dwa kieliszki i butelkę na stole.
– Nie powinnaś pić.
– Od czasu do czasu można.
– Ale nie w twoim stanie.
– Jeden kieliszek nie zaszkodzi.
– Tylko jeden.
Obydwoje siedzieli na plaży i wpatrywali się w zachód słońca. Róża oparła głowę o jego ramię i wróciła do dnia, kiedy uratowała mu życie.
Razem z Łukaszem jeździli po ulicach miasta, szukając samochodu, którym para policjantów jechała na patrol. Kobieta coraz bardziej denerwowała się, tracąc nadzieję na uratowanie Radzyma. Prokurator również ją stracił. Ostatnim miejscem do którego się skierowali, był opuszczony magazyn. Kiedy zobaczyli auto, ruszyli biegiem do środka, szukając pary. Róża postanowiła, że się rozdzielą i każde udało się w swoją stronę. Łukasz przeszukał pomieszczenia, które znajdowały się na górze, natomiast kobieta zajrzała w każdy kąt na dole. Kiedy zbliżała się do dużej hali, usłyszała głos Beaty. Powoli podeszła do drzwi, uchylając je. Zobaczyła jak celuje pistoletem prosto w głowę policjanta.
– Mam dwie kule. Najpierw strzelę w serce, a potem w głowę! Dla pewności.
– Jesteś chora.
Ukryła się za drzwiami. Nie miała wiele czasu, ale i też broni. Musiała być cicho, żeby Beata nie zorientowała się, że ktoś znajduje się w magazynie, więc odeszła kawałek od drzwi i zaryzykowała, dzwoniąc do Łukasza. Mężczyzna od razu zjawił się przy niej. Doft bez pytania wyrwała mu broń z ręki i podeszła do drzwi, celując w kobietę. Kiedy Beata miała ponownie pociągnąć za spust, śledcza okazała się od niej szybsza i strzeliła prosto w tył głowy.
Radzym otworzył oczy i patrzył z przerażeniem na leżącą przed nim kobietę. Róża podbiegła do niego, uwalniając go, a Łukasz podszedł do Beaty, sprawdzając czy na pewno nie żyje i zadzwonił po karetkę oraz policjantów, aby zabezpieczyli miejsce zbrodni.
Koner został przewieziony do szpitala na badania kontrolne, a ciało zabitej zabrano do prosektorium. Podczas akcji, w więzieniu zostało zatrzymanych dwóch policjantów, którzy pomagali Beacie w morderstwie Walickiego oraz w podłożeniu bomby. Po przesłuchaniu, przyznali się do wszystkiego. Staszek poinformował wszystkich, że sprawa została rozwiązana.
– Nie chcesz zostać? – zapytał prokurator.
– Rozwiązałam sprawę, więc wracam. Nic mnie tu nie trzyma.
– Może jednak byś została i wróciła do pracy. Komendant by się ucieszył.
– Nie. Za dużo wspomnień wiąże się z tym miejscem. Sam powinieneś o tym wiedzieć. – rzekła. – Muszę jechać. – wstała i spojrzała na niego lodowato. – Żegnaj.
– Nigdy nie mów żegnaj. – szepnął.
Przed wyjazdem pojechała jeszcze do szpitala, pożegnać się z Radzymem. Mężczyzna podziękował jej za uratowanie życia i próbował ją przekonać do pozostania w mieście, lecz kobieta była nieugięta.
– Jeszcze się spotkamy. – uśmiechnęła się i puściła mu oczko.
Pielęgniarka przyjechała wózkiem do sali, zabierając pacjenta na badania. Róża odprowadziła go wzrokiem i udała się do samochodu, ruszając w drogę. Towarzyszyła jej ulubiona muzyka, która rozbrzmiewała z głośników.
Kobieta poczuła chłód, a nie miała nic do okrycia, więc udała się do domu po sweter i wróciła. Ponownie zajęła miejsce obok mężczyzny i przyglądała się mu w milczeniu.
– Jestem taki piękny? – zapytał, uśmiechając się.
– Może. Zastanawia mnie twoja wizyta.
– Nie mogłem cię odwiedzić?
– Mogłeś, ale twoje odwiedziny mają jakiś podtekst.
– Niby jaki?
– Sama nie wiem. Może mi powiesz?
– Stęskniłem się za tobą.
– Jasne. – parsknęła. – Widziałeś mnie tydzień temu. I nie wierzę w twoją tęsknotę za mną.
– Chciałem ci podziękować za uratowanie mi życia.
– Dziękowałeś mi już wiele razy. Prezent, który dostałam, był bardzo piękny.
– Cieszę się, że ci się podobał.
– A teraz mi powiedz, co tak naprawdę cię tu sprowadza.
– Jak wrócę z urlopu, będę miał przydzieloną jakąś nowicjuszkę.
– Ale ty nie chcesz nowej partnerki.
– Chcę, żebyś to ty nią została. – zobaczył w jej oczach zaskoczenie.
– To jest niemożliwe.
– Dlaczego?
– Radzym, chciałabym bardzo, ale nie mogę. Wspomnienia, które wiążą się z tym miejscem, są bardzo bolesne.
– To z powodu Beaty?
– Nie. Chociaż nie chciałam jej zabijać, musiałam to zrobić, ale to nie z jej powodu nie chcę wrócić.
– To więc jaki jest powód?
– Nie ważne. To było tak dawno, że nie warto do tego wracać.
– Proszę cię, przemyśl jeszcze moją propozycję. Wolę z tobą pracować niż z kimś nowym. – skrzywił się.
– Na pewno nie będzie taka jak Beata.
– Nie o to chodzi. Lubię pracować z kimś profesjonalnym.
– Myślisz, że ja taka jestem? – zaśmiała się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz