Środek lata.
Trzecia w nocy. Na zewnątrz, choć ciemno, było bardzo parno. Młoda dziewczyna,
ubrana w krótkie spodenki i T–shirt na naramkach, szła przez park. Wybrała
krótszą drogę do domu z przyjęcia urodzinowego koleżanki. Czuła lekki niepokój,
który tłumiła w sobie. Przeszła obok ławki, na której siedziało trzech
chłopaków. Byli już po kilku butelkach piwa i kiedy ją zobaczyli, zaczęli
gwizdać i krzyczeć do niej. Dziewczyna spuściła głowę w dół, nie zwracając na
nich uwagi.
– Hej, mała. Zrób nam dobrze.
Odwdzięczymy się. – krzyknął jeden.
– Zatrzymaj się. Nic ci nie zrobimy.
Kolega żartował.
– Mała się nas wystraszyła. – trzeci
wstał i zaczął iść za nią. – Zaczekaj. Chcemy tylko pogadać.
Dziewczyna zaczęła iść coraz
szybciej, zmieniając chód w bieg. Chłopcy ruszyli za nią. Biegła ile sił w
nogach, lecz oni byli szybsi. Złapali, szarpiąc się z nią.
– Puśćcie mnie! – rzekła płaczliwym
głosem.
– Chcemy tylko porozmawiać.
– Porozmawiać? Chyba zabawić.
– Nie, proszę, puśćcie mnie. – łkała.
– Bądź spokojna, a nic ci się nie
stanie.
– Młoda jesteś. Na pewno dziewica.
– Ile masz latek, dziecinko? –
zapytał drugi, lecz ta tylko płakała.
– Odpowiadaj.
– Szesnaście.
– Uuu… – ryknęli wszyscy i zaczęli
się śmiać.
– Dzisiaj staniesz się kobietą. –
wyszeptał trzeci.
– Proszę, nieee!
Położył ją na ziemi i zdjął spodenki
z majtkami, a następnie wszedł w nią z całą siłą. Dziewczyna krzyczała, czując
ból, który przeszył jej ciało. Błagała go, aby przestał, lecz ten nie słuchał.
– No weź stary, ja żartowałem z tą
zabawą. – rzekł drugi.
– Przestań! Zostaw ją! – krzyczał
pierwszy.
– Zostaw ją. Spadamy stąd.
– No weź. Skończ już.
Kiedy poczuł ulgę, zapiął zamek i
spojrzał na swoich towarzyszy z szerokim uśmiechem.
– Chcecie skorzystać?
– Nie! – odpowiedzieli przerażeni.
– Szkoda.
Spojrzał na pół przytomną dziewczynę.
Nachylił się i pogładził jej twarz. Przejechał nosem po jej szyi, czując zapach
niewinnej dziewczyny, którą przed chwilą wykorzystał. Pozostawił na jej
policzku delikatny pocałunek.
– Przepraszam. – wyszeptał.
Trzy tygodnie wcześniej.
Róża spacerowała po plaży, patrząc
jak fale uderzają o brzeg. Podeszła do nich bliżej, czując przyjemny chłód.
Uniosła głowę do góry i zamknęła oczy, wracając do wspomnieć. Po jej policzku
spłynęła łza. Wróciła do domu od razu po rozwiązaniu sprawy. Musiała odpocząć
po wszystkim, co przeżyła w rodzinnym mieście.
– Pani Różo. – zawołała ją pomoc
domowa.
– Tak?
– Ktoś pyta o panią.
– Już idę.
Ostatni raz spojrzała na morze i
zobaczyła jak statek odpływa od portu. Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
Odwróciła się i udała się do domu. Mieszkała w nim od sześciu lat. To w nim
przeżyła najgorsze chwile w swoim życiu, ale nie opuściła go.
– Radzym? – zobaczyła męską sylwetkę.
– Róża.
Kobieta uśmiechnęła się i rzuciła się
mu w ramiona, tuląc go mocno do siebie.
– Co ty tutaj robisz?
– Wziąłem urlop. Przyda mi się po tym
wszystkim.
– I to bardzo. Skąd masz mój adres? –
zmarszczyła brwi.
– Tajemnica zawodowa.
– Jasne. – zaśmiała się. – Dobrze cię
widzieć.
– Ciebie też. Jak żebra?
– Zrastają się. A jak twoja głowa?
– Wszystko w porządku. Zrobili mi
tomograf, lecz nic nie wykazał.
– Masz mocną główkę. – przeczesała
jego włosy. – Napijesz się czegoś?
– Wody.
– Tylko? – podeszła do barku. – Może
jednak coś mocniejszego?
– Jestem samochodem.
– To weźmiesz taksówkę. Musimy się
napić. Za spotkanie. – postawiła dwa kieliszki i butelkę na stole.
– Nie powinnaś pić.
– Od czasu do czasu można.
– Ale nie w twoim stanie.
– Jeden kieliszek nie zaszkodzi.
– Tylko jeden.
Obydwoje siedzieli na plaży i
wpatrywali się w zachód słońca. Róża oparła głowę o jego ramię i wróciła do
dnia, kiedy uratowała mu życie.
Razem z Łukaszem jeździli po ulicach
miasta, szukając samochodu, którym para policjantów jechała na patrol. Kobieta
coraz bardziej denerwowała się, tracąc nadzieję na uratowanie Radzyma.
Prokurator również ją stracił. Ostatnim miejscem do którego się skierowali, był
opuszczony magazyn. Kiedy zobaczyli auto, ruszyli biegiem do środka, szukając
pary. Róża postanowiła, że się rozdzielą i każde udało się w swoją stronę. Łukasz
przeszukał pomieszczenia, które znajdowały się na górze, natomiast kobieta
zajrzała w każdy kąt na dole. Kiedy zbliżała się do dużej hali, usłyszała głos
Beaty. Powoli podeszła do drzwi, uchylając je. Zobaczyła jak celuje pistoletem
prosto w głowę policjanta.
– Mam dwie kule. Najpierw strzelę w
serce, a potem w głowę! Dla pewności.
– Jesteś chora.
Ukryła się za drzwiami. Nie miała
wiele czasu, ale i też broni. Musiała być cicho, żeby Beata nie zorientowała
się, że ktoś znajduje się w magazynie, więc odeszła kawałek od drzwi i
zaryzykowała, dzwoniąc do Łukasza. Mężczyzna od razu zjawił się przy niej. Doft
bez pytania wyrwała mu broń z ręki i podeszła do drzwi, celując w kobietę.
Kiedy Beata miała ponownie pociągnąć za spust, śledcza okazała się od niej szybsza
i strzeliła prosto w tył głowy.
Radzym otworzył oczy i patrzył z
przerażeniem na leżącą przed nim kobietę. Róża podbiegła do niego, uwalniając
go, a Łukasz podszedł do Beaty, sprawdzając czy na pewno nie żyje i zadzwonił
po karetkę oraz policjantów, aby zabezpieczyli miejsce zbrodni.
Koner został przewieziony do szpitala
na badania kontrolne, a ciało zabitej zabrano do prosektorium. Podczas akcji, w
więzieniu zostało zatrzymanych dwóch policjantów, którzy pomagali Beacie w morderstwie
Walickiego oraz w podłożeniu bomby. Po przesłuchaniu, przyznali się do
wszystkiego. Staszek poinformował wszystkich, że sprawa została rozwiązana.
– Nie chcesz zostać? – zapytał
prokurator.
– Rozwiązałam sprawę, więc wracam.
Nic mnie tu nie trzyma.
– Może jednak byś została i wróciła
do pracy. Komendant by się ucieszył.
– Nie. Za dużo wspomnień wiąże się z
tym miejscem. Sam powinieneś o tym wiedzieć. – rzekła. – Muszę jechać. – wstała
i spojrzała na niego lodowato. – Żegnaj.
– Nigdy nie mów żegnaj. – szepnął.
Przed wyjazdem pojechała jeszcze do
szpitala, pożegnać się z Radzymem. Mężczyzna podziękował jej za uratowanie
życia i próbował ją przekonać do pozostania w mieście, lecz kobieta była
nieugięta.
– Jeszcze się spotkamy. – uśmiechnęła
się i puściła mu oczko.
Pielęgniarka przyjechała wózkiem do
sali, zabierając pacjenta na badania. Róża odprowadziła go wzrokiem i udała się
do samochodu, ruszając w drogę. Towarzyszyła jej ulubiona muzyka, która
rozbrzmiewała z głośników.
Kobieta poczuła chłód, a nie miała
nic do okrycia, więc udała się do domu po sweter i wróciła. Ponownie zajęła
miejsce obok mężczyzny i przyglądała się mu w milczeniu.
– Jestem taki piękny? – zapytał,
uśmiechając się.
– Może. Zastanawia mnie twoja wizyta.
– Nie mogłem cię odwiedzić?
– Mogłeś, ale twoje odwiedziny mają
jakiś podtekst.
– Niby jaki?
– Sama nie wiem. Może mi powiesz?
– Stęskniłem się za tobą.
– Jasne. – parsknęła. – Widziałeś
mnie tydzień temu. I nie wierzę w twoją tęsknotę za mną.
– Chciałem ci podziękować za
uratowanie mi życia.
– Dziękowałeś mi już wiele razy.
Prezent, który dostałam, był bardzo piękny.
– Cieszę się, że ci się podobał.
– A teraz mi powiedz, co tak naprawdę
cię tu sprowadza.
– Jak wrócę z urlopu, będę miał
przydzieloną jakąś nowicjuszkę.
– Ale ty nie chcesz nowej partnerki.
– Chcę, żebyś to ty nią została. –
zobaczył w jej oczach zaskoczenie.
– To jest niemożliwe.
– Dlaczego?
– Radzym, chciałabym bardzo, ale nie
mogę. Wspomnienia, które wiążą się z tym miejscem, są bardzo bolesne.
– To z powodu Beaty?
– Nie. Chociaż nie chciałam jej
zabijać, musiałam to zrobić, ale to nie z jej powodu nie chcę wrócić.
– To więc jaki jest powód?
– Nie ważne. To było tak dawno, że
nie warto do tego wracać.
– Proszę cię, przemyśl jeszcze moją
propozycję. Wolę z tobą pracować niż z kimś nowym. – skrzywił się.
– Na pewno nie będzie taka jak Beata.
– Nie o to chodzi. Lubię pracować z
kimś profesjonalnym.
– Myślisz, że ja taka jestem? –
zaśmiała się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz