Późny
wieczór, na ulicach mały ruch, większość osób szła na imprezy lub już z niej
wracali. Co jakiś czas słychać było syreny karetki. Róża i Radzym siedzieli
przed salą operacyjną, czekając na jakiekolwiek informacje o stanie pacjenta.
Kobieta denerwowała się, bo operacja trwała już dość długo. Koner siedział przy
niej i próbował ją uspokoić, ale to pogarszało tylko sprawę.
Wiadomość o ciężkim
stanie Łukasza Staszka, którą przekazała im pielęgniarka, wytrąciło Doft z
równowagi. Nie wiedziała co ma zrobić. Musiała dowiedzieć się od jego
asystentki, która znalazła go w jego gabinecie, do czego doszło.
Dopiero o piątej rano,
lekarz operujący, wyszedł z sali. Róża zerwała się na równe nogi, pytając się o
byłego męża.
– Nie będę
pani oszukiwał. Stan jest bardzo ciężki. Cudem przeżył. Miał pękniętą czaszkę,
została również uszkodzona śledziona i wątroba. Ma też liczne złamania żeber,
przez co jedno wbiło się do płuca. Prawie oczyszczaliśmy je, ale…
– Ale co?
– Będzie pod stałą obserwacją. Mam
nadzieję, że przeżyje.
– Przeżyje… – szepnęła, a po jej
policzkach płynęły łzy.
– Niech pani jedzie do domu. Jeśli
zaobserwujemy jakiekolwiek zmiany, zadzwonimy do pani.
– Ale…
– Nie ma sensu tu siedzieć, bo i tak
nie zostanie pani wpuszczona na salę.
– Chcę tu zostać.
– Jak pani chce. – odszedł do niej. –
Proszę ją stąd zabrać.
– Zrobię co w mojej mocy.
– Dziękuję.
Róża patrzyła na drzwi sali
operacyjnej i zastanawiała się, kto mógł pobić Łukasza. Koner długo namawiał
ją, aby pojechali do domu, lecz ta ciągle odmawiała. Kiedy wywieźli ciało
prokuratora, była przerażona jego widokiem. Był owinięty bandażami i miał całą opuchniętą
twarz. Radzym przytulił ją i wyprowadził z budynku, a następnie odwiózł do jej
mieszkania. Czekał, aż zaśnie, przykrył ją kocem i wyszedł, zatrzaskując drzwi.
Czekając na taksówkę przed jej blokiem, zapalił papierosa, biorąc głęboki
wdech. Ostatni raz palił na studiach, a gdy poznał Paulinę, rzucił tytoń.
Zrobił to dla niej. Gdyby żyła i widziała, co mężczyzna wyczynia, ukatrupiłaby
go na miejscu.
Wieczorem Róża pojechała do szpitala,
dowiedzieć się co ze zdrowiem jej byłego męża, lecz niczego się nie
dowiedziała. Obserwowała go za szyby. Był podpięty do respiratora i monitora,
który pokazywał pracę serca. Co jakiś czas pielęgniarka zmieniała mu kroplówki.
Doft chciała wejść do środka, dotknąć jego dłoni, ale pielęgniarka jej
zabroniła. Po kilku godzinach pobytu w szpitalu, wróciła do pustego mieszkania.
Koner spał tylko kilka godzin, po czym musiał
wstać i jechać do pracy. Kiedy dotarł na komisariat, od razu poszedł do
komisarza i przekazał mu informacje o Staszku. Adam był w szoku, bo wiedział
jak Róża może to przeżywać. Zadzwonił do prokuratury, dowiedzieć się kto prowadzi
dochodzenie w sprawie pobicia Łukasza oraz czy mają zastępstwo na jego miejsce.
Niczego się jednak nie dowiedział.
Cały komisariat żył wydarzeniem, który
wydarzyły się poprzedniego wieczora. Między funkcjonariuszami rodziły się
szepty i mniemania, kto i dlaczego to zrobił. Koner i może nie znosił
prokuratora, ale nie lubił jak ludzie mówili o czymś, o czym nie mieli pojęcia.
Myślał też o Róży. Chciał do niej zadzwonić, zapytać jak się czuje, ale
zrezygnował z tego. W jego głowie kłębiły się różne myśli o niej. Wczorajszy
dzień był dla niego odzwierciedleniem tego, co wiedział o kobiecie. Nie
domyślał się, że mogła dotknąć ją taka tragedia. Sam wiedział jak to Paulina
przeżywała kolejne poronienia. Cierpiał wraz z nią, będąc przy niej i
wspierając ją w trudnej drodze do powrotu do normalności. Obydwoje pragnęli
mieć dziecko i nie poddawali się w walce o nie, ale zawsze spotykało ich to
samo…
Radzym po przypomnieniu sobie
wspomnień, wyjął fotografię ukochanej i przejechał palcami po jej twarzy.
– Kocham cię, Paulino.
Róża chciała spotkać się ze
sekretarką Staszka, lecz dowiedziała się od jej męża, że jest w szpitalu, bo
miała operację kolana. Kobieta mogła odwiedzić ją w szpitalu, lecz nie chciała
jej denerwować.
Minął tydzień, a stan Staszka się nie
polepszył, choć lekarz wyraził nadzieję na poprawę. Róża odwiedzała go
codziennie i siedziała przy nim przez kilka minut w obecności pielęgniarki.
Opuchlizna z jego twarzy zaczęła powoli schodzić, a rany goić.
Sierpniowy, poniedziałkowy ranek był
słoneczny i bezwietrzny. Fala upałów ponownie uderzyła mieszkańców miasta. Róża
założyła czarny kombinezon bez pleców i dawno nienoszone szpilki. Na początku
czuła się w nich nieswojo, ale po przejściu kilku kroków, uniosła pewnie głowę
i wyszła z domu.
Koner zjawił się w pracy przed
czasem. Dokończył raport z poprzedniego dnia, kiedy do środka wszedł mężczyzna
ubrany w granatowy garnitur, a w dłoni trzymał teczkę. Rozejrzał się dookoła,
wychwytując każdy szczegół.
– Mogę w czymś pomóc? – zapytał
śledczy.
– Stwierdzam, że komisarza jeszcze
nie ma. – podszedł do biurka.
– Dobrze pan stwierdził.
– Zaczekam na niego tutaj. – zajął
miejsce Róży. – Jeśli to panu nie przeszkadza.
– Jest to…
A co tam.
– Nie przeszkadza. Właśnie skończyłem
to, co miałem skończyć.
Wydrukował raporty, wpiął je do
teczki i zaniósł do archiwum. Idąc z powrotem, z windy wyszła jego partnerka.
– No, no, no… – uśmiechnął się na jej
widok. – Wracasz do formy.
– Zawsze w niej byłam, tylko bywały
takie dni, gdzie nie było jej widać.
– Jasne. – objął ją ramieniem.
Koner był ciekawy jak kobieta
zareaguje na gościa, który siedział na jej miejscu. Doft nienawidziła jak ktoś
zajmował jej stanowisko pracy. Wiele razy otrzymywał od niej reprymendę.
Wchodząc do środka, Róża przystanęła w progu, otworzyła szeroko oczy i
rozchyliła usta, a jej serce zaczęło szybciej bić.
– Wiem, że jest przystojny, ale bez
przesady. Zamknij usta, bo mucha jeszcze ci wleci, udusisz się i co ja wtedy
zrobię? Ja jestem lepszy od niego. – szepnął.
– Co on tutaj robi?! – odwróciła się
i patrzyła gdzieś przed siebie.
– Przyszedł do Adama. Znasz go?
– Niestety.
– Kto to jest?
– Wszystkiego dowiesz się w swoim
czasie.
– Znowu jakaś tajemnica?
Uśmiechnęła się i podeszła do swojego
biurka. Zmierzyła lodowatym wzrokiem mężczyznę, który zajmował jej miejsce. Na
jej widok rozsiadł się wygodnie, złączył dłonie i przyglądał się uważnie,
zapamiętując każdy szczegół.
– Róża Doft.
– Co tu robisz?
– Nic się nie zmieniłaś. Taka sama
jak zawsze.
– Zadałam tobie pytanie.
– Przykro mi z powodu twojego męża.
– Przykro?
– Tak. Jak się czujesz?
– Świetnie.
– A tak naprawdę?
– A tak naprawdę to siedzisz na moim
miejscu, więc zjeżdżaj stąd.
– Róża. – przeciągnął leniwie jej
imię.
– Wynocha! – zawarczała.
– Łukasz aż tak cię zmienił? – wstał,
ustępując jej miejsca.
– Życie mnie zmieniło.
– Może się spotkamy, pogadamy?
– Nie!
– Robert, długo czekasz? – komisarz
podszedł do niego i przywitał się z nim.
– Nie. Twoi śledczy, a zwłaszcza Róża
Staszek umiliła mi czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz