Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

24 października 2018

Partnerka III

1

            Późny wieczór, na ulicach mały ruch, większość osób szła na imprezy lub już z niej wracali. Co jakiś czas słychać było syreny karetki. Róża i Radzym siedzieli przed salą operacyjną, czekając na jakiekolwiek informacje o stanie pacjenta. Kobieta denerwowała się, bo operacja trwała już dość długo. Koner siedział przy niej i próbował ją uspokoić, ale to pogarszało tylko sprawę.
 Wiadomość o ciężkim stanie Łukasza Staszka, którą przekazała im pielęgniarka, wytrąciło Doft z równowagi. Nie wiedziała co ma zrobić. Musiała dowiedzieć się od jego asystentki, która znalazła go w jego gabinecie, do czego doszło.
 Dopiero o piątej rano, lekarz operujący, wyszedł z sali. Róża zerwała się na równe nogi, pytając się o byłego męża.
            – Nie będę pani oszukiwał. Stan jest bardzo ciężki. Cudem przeżył. Miał pękniętą czaszkę, została również uszkodzona śledziona i wątroba. Ma też liczne złamania żeber, przez co jedno wbiło się do płuca. Prawie oczyszczaliśmy je, ale…
– Ale co?
– Będzie pod stałą obserwacją. Mam nadzieję, że przeżyje.
– Przeżyje… – szepnęła, a po jej policzkach płynęły łzy.
– Niech pani jedzie do domu. Jeśli zaobserwujemy jakiekolwiek zmiany, zadzwonimy do pani.
– Ale…
– Nie ma sensu tu siedzieć, bo i tak nie zostanie pani wpuszczona na salę.
– Chcę tu zostać.
– Jak pani chce. – odszedł do niej. – Proszę ją stąd zabrać.
– Zrobię co w mojej mocy.
– Dziękuję.
Róża patrzyła na drzwi sali operacyjnej i zastanawiała się, kto mógł pobić Łukasza. Koner długo namawiał ją, aby pojechali do domu, lecz ta ciągle odmawiała. Kiedy wywieźli ciało prokuratora, była przerażona jego widokiem. Był owinięty bandażami i miał całą opuchniętą twarz. Radzym przytulił ją i wyprowadził z budynku, a następnie odwiózł do jej mieszkania. Czekał, aż zaśnie, przykrył ją kocem i wyszedł, zatrzaskując drzwi. Czekając na taksówkę przed jej blokiem, zapalił papierosa, biorąc głęboki wdech. Ostatni raz palił na studiach, a gdy poznał Paulinę, rzucił tytoń. Zrobił to dla niej. Gdyby żyła i widziała, co mężczyzna wyczynia, ukatrupiłaby go na miejscu.
Wieczorem Róża pojechała do szpitala, dowiedzieć się co ze zdrowiem jej byłego męża, lecz niczego się nie dowiedziała. Obserwowała go za szyby. Był podpięty do respiratora i monitora, który pokazywał pracę serca. Co jakiś czas pielęgniarka zmieniała mu kroplówki. Doft chciała wejść do środka, dotknąć jego dłoni, ale pielęgniarka jej zabroniła. Po kilku godzinach pobytu w szpitalu, wróciła do pustego mieszkania.
 Koner spał tylko kilka godzin, po czym musiał wstać i jechać do pracy. Kiedy dotarł na komisariat, od razu poszedł do komisarza i przekazał mu informacje o Staszku. Adam był w szoku, bo wiedział jak Róża może to przeżywać. Zadzwonił do prokuratury, dowiedzieć się kto prowadzi dochodzenie w sprawie pobicia Łukasza oraz czy mają zastępstwo na jego miejsce. Niczego się jednak nie dowiedział.
Cały komisariat żył wydarzeniem, który wydarzyły się poprzedniego wieczora. Między funkcjonariuszami rodziły się szepty i mniemania, kto i dlaczego to zrobił. Koner i może nie znosił prokuratora, ale nie lubił jak ludzie mówili o czymś, o czym nie mieli pojęcia. Myślał też o Róży. Chciał do niej zadzwonić, zapytać jak się czuje, ale zrezygnował z tego. W jego głowie kłębiły się różne myśli o niej. Wczorajszy dzień był dla niego odzwierciedleniem tego, co wiedział o kobiecie. Nie domyślał się, że mogła dotknąć ją taka tragedia. Sam wiedział jak to Paulina przeżywała kolejne poronienia. Cierpiał wraz z nią, będąc przy niej i wspierając ją w trudnej drodze do powrotu do normalności. Obydwoje pragnęli mieć dziecko i nie poddawali się w walce o nie, ale zawsze spotykało ich to samo…
Radzym po przypomnieniu sobie wspomnień, wyjął fotografię ukochanej i przejechał palcami po jej twarzy.
– Kocham cię, Paulino.
Róża chciała spotkać się ze sekretarką Staszka, lecz dowiedziała się od jej męża, że jest w szpitalu, bo miała operację kolana. Kobieta mogła odwiedzić ją w szpitalu, lecz nie chciała jej denerwować.
Minął tydzień, a stan Staszka się nie polepszył, choć lekarz wyraził nadzieję na poprawę. Róża odwiedzała go codziennie i siedziała przy nim przez kilka minut w obecności pielęgniarki. Opuchlizna z jego twarzy zaczęła powoli schodzić, a rany goić.
Sierpniowy, poniedziałkowy ranek był słoneczny i bezwietrzny. Fala upałów ponownie uderzyła mieszkańców miasta. Róża założyła czarny kombinezon bez pleców i dawno nienoszone szpilki. Na początku czuła się w nich nieswojo, ale po przejściu kilku kroków, uniosła pewnie głowę i wyszła z domu.
Koner zjawił się w pracy przed czasem. Dokończył raport z poprzedniego dnia, kiedy do środka wszedł mężczyzna ubrany w granatowy garnitur, a w dłoni trzymał teczkę. Rozejrzał się dookoła, wychwytując każdy szczegół.
– Mogę w czymś pomóc? – zapytał śledczy.
– Stwierdzam, że komisarza jeszcze nie ma. – podszedł do biurka.
– Dobrze pan stwierdził.
– Zaczekam na niego tutaj. – zajął miejsce Róży. – Jeśli to panu nie przeszkadza.
– Jest to…
A co tam.
– Nie przeszkadza. Właśnie skończyłem to, co miałem skończyć.
Wydrukował raporty, wpiął je do teczki i zaniósł do archiwum. Idąc z powrotem, z windy wyszła jego partnerka.
– No, no, no… – uśmiechnął się na jej widok. – Wracasz do formy.
– Zawsze w niej byłam, tylko bywały takie dni, gdzie nie było jej widać.
– Jasne. – objął ją ramieniem.
Koner był ciekawy jak kobieta zareaguje na gościa, który siedział na jej miejscu. Doft nienawidziła jak ktoś zajmował jej stanowisko pracy. Wiele razy otrzymywał od niej reprymendę. Wchodząc do środka, Róża przystanęła w progu, otworzyła szeroko oczy i rozchyliła usta, a jej serce zaczęło szybciej bić.
– Wiem, że jest przystojny, ale bez przesady. Zamknij usta, bo mucha jeszcze ci wleci, udusisz się i co ja wtedy zrobię? Ja jestem lepszy od niego. – szepnął.
– Co on tutaj robi?! – odwróciła się i patrzyła gdzieś przed siebie.
– Przyszedł do Adama. Znasz go?
– Niestety.
– Kto to jest?
– Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
– Znowu jakaś tajemnica?
Uśmiechnęła się i podeszła do swojego biurka. Zmierzyła lodowatym wzrokiem mężczyznę, który zajmował jej miejsce. Na jej widok rozsiadł się wygodnie, złączył dłonie i przyglądał się uważnie, zapamiętując każdy szczegół.
– Róża Doft.
– Co tu robisz?
– Nic się nie zmieniłaś. Taka sama jak zawsze.
– Zadałam tobie pytanie.
– Przykro mi z powodu twojego męża.
– Przykro?
– Tak. Jak się czujesz?
– Świetnie.
– A tak naprawdę?
– A tak naprawdę to siedzisz na moim miejscu, więc zjeżdżaj stąd.
– Róża. – przeciągnął leniwie jej imię.
– Wynocha! – zawarczała.
– Łukasz aż tak cię zmienił? – wstał, ustępując jej miejsca.
– Życie mnie zmieniło.
– Może się spotkamy, pogadamy?
– Nie!
– Robert, długo czekasz? – komisarz podszedł do niego i przywitał się z nim.
– Nie. Twoi śledczy, a zwłaszcza Róża Staszek umiliła mi czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz