Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

23 grudnia 2018

Asystentka

20


Następnego dnia cała trójka wstała o tej samej porze. Paweł był zdziwiony obecnością Dagmary. Pokrótce wyjaśniła mu, co robiła o tej porze w domu i pochwaliła się nową pracą. Pogratulował jej, a kiedy Ola na nich nie patrzyła, zajęta czymś w kuchni, skradł jej całusa.

– Co ty robisz? – szepnęła.

– Podobno mam się postarać o twoje względy tak jak za dawnych, dobrych czasów. – również odpowiedział szeptem, ponownie ją całując. – Drogie panie, niestety, ale na mnie już czas. Życzę miłego dnia. – pożegnał się z siostrą, całując ją w policzek i wyszedł z domu.

– Co to było? – zapytała radośnie Ola, wracając na swoje miejsce.

– Co?

– Tajemne buzi, buzi. – Dagmara spojrzała na nią zaskoczona. – Już nie udawaj takiej zdziwionej. Widziałam wszystko i nawet słyszałam. Mój brat nie umie szeptać.

– To prawda. Nigdy nie umiał. – zaśmiały się.

– Już widzę jak będzie się starał o twoje względy. Szkoda, że nie mieszkamy osobno, zobaczyłabym jeszcze raz jak szaleje na twoim punkcie.

– Chciałabyś wrócić do domu? – zapytała przyjaciółkę, po czym zapadła cisza.
    – Nie wiem. – Ola wlepiła wzrok w stół. – Z jednej strony chciałabym, ale z drugiej… Jeśli miałabym przeżyć to samo, to dziękuję bardzo. Wolę tak jak jest teraz.

– Może jednak twój ojciec się zmienił?

– Tacy ludzie jak on się nie zmieniają.

– A co z Agatą? Zmusił ją do ślubu?

– Z tego co mówiła to nie. Podobno zamknął się w sobie.

– Czyli się zmienił.

– Gdy Agata dzwoni, mówi, że wszystko jest dobrze, ale w jej głosie słychać, że coś jest nie tak. Każe nam przyjechać.

– To jedźcie.

– I ponownie mamy być wygnani? Nie, Dagmara. Ja drugi raz tego nie zniosę.

– Tylko, że on nie powiedział ci wprost tego, że masz już więcej nie wracać do domu. Był pod wpływem emocji i dobrze wiesz, że wtedy każdy plecie trzy po trzy, a potem tego żałuje.

– Tylko jakoś tego nie żałował, gdy wygnał Pawła. Organizował kolejny ślub i myślał, że tym razem się uda, a tu niespodzianka. Kolejne dziecko wywinęło mu podobny numer i powiedział: Papa. Nigdy tu nie wracaj. 

– Minęło wiele czasu. Może jednak zrozumiał swój błąd.

– To dlaczego nie chce go naprawić? Nie wierzę w to, że nie wie gdzie mieszkamy.

– Może się boi, że go odrzucicie, wygnacie. Zamknięcie drzwi przed nosem.

– Nie wiem, naprawdę nie wiem co mu chodzi po głowie.            

Wyszły razem z mieszkania, idąc do samochodu Oli. Pożegnały się i Aleksandra pojechała do firmy, parkując obok auta szefa. Na biurku czekała na nią kawa. Ola ucieszyła się, bo mogła ponownie poczuć smak napoju zrobionego przez jej szefa. Jak zawsze przy filiżance była zamieszczona karteczka.

Dziś będzie ciężki dzień. Przygotuj się psychicznie. O 9 masz być już w moim gabinecie. P.S. Jak się spiszesz, dostaniesz nagrodę :) 

Aleksandra punktualnie zjawiła się w gabinecie Patryka. Od razu wzięli się do pracy. Robili sobie przerwy tylko wtedy, kiedy dziewczyna szła zrobić nową kawę. Przez sześć godzin przejrzeli cztery projekty, zapisując ich zalety i wady. Przeglądając kolejny z nich, dziewczyna była wykończona i głodna.

Życie na samej wodzie i powietrzu jest wykańczające.

W jej głowie pojawiały się różne potrawy. Nie mogła skupić się na pracy.

Wytrzymasz jeszcze, wytrzymasz.

Ale żołądek nie chciał jej słuchać. Wydawał przeróżne dźwięki. Ola patrzyła na szefa, lecz on nie zwracał na nią uwagi. Cały czas był skupiony na projektach.

– Jestem głodna. Chodźmy coś zjeść. – rzekła z nutką prośby w głosie.

– To idź i sobie coś zrób.

– Ale ja chcę zjeść z tobą.

– Najpierw muszę to przejrzeć. – wskazał na papiery.

– Później to zrobisz. Chodź teraz.

– Nie mogę.

– No chodź. – nalegała, zabierając mu kartka po kartce sprzed nosa.

– Ola, proszę cię. Zostaw to. – wyciągnął po nie rękę.

– Patryk! – krzyknęła, a on spojrzał na nią zaskoczony. – Pracujemy nad tym sześć godzin. Zróbmy sobie przerwę i chodźmy coś zjeść.

– Jak skończę to dołączę do ciebie. Idź, jeśli jesteś taka głodna. Ja najpierw muszę to przejrzeć. – wziął projekt z jej dłoni.

– Nie! – podeszła do niego. – Dawaj te projekty. No dawaj! – wyrwała mu je z rąk. – W tej chwili robimy sobie przerwę i idziemy się posilić, zrozumiano?! – byli blisko siebie i patrzyli sobie głęboko w oczy.

– Tylko to obejrzę i idziemy. – wziął powoli z jej dłoni kartkę. – Szybko pójdzie.

– Tylko to! – wskazała palcem na projekt.– Uparta z ciebie kobieta.

– A z ciebie uparty mężczyzna.

– Widać, że jesteś głodna.

– Bo?

– Jesteś zła. Człowiek głodny to człowiek zły.

– Nie jadłam przez osiem godzin.

– To trzeba było iść i coś zjeść. Nie zakazuje tego tobie. A teraz chodźmy coś zjeść, bo jeszcze coś mi zrobisz. – zaśmiał się. – Zabierz swoje rzeczy.

– Po co?

– Wychodzimy. Najesz się jak królowa.

– Bardzo śmieszne.            

Dziewczyna zabrała swoją torebkę i czekała na szefa, kiedy ten wyszedł ze stertą teczek. Olę to zdziwiło, ale nie pytała o nic, bo myślała tylko o jedzeniu. Zjechali windą na parking i odjechali samochodem Patryka. Jechali przez miasto w kierunku autostrady. Kiedy byli już na rozwidleniu dróg, mężczyzna skręcił w prawo.

– Dokąd jedziemy? – zapytała dziewczyna.

– Za chwilę zobaczysz. – uśmiechnął się tajemniczo.

– Co ty kombinujesz? – przyglądała się mu z przymrużeniem oka.

– A co mam kombinować? Jedziemy coś zjeść.

– Ale gdzie?

– Do restauracji.

– Do jakiej?

– Zobaczysz.

– Dosyć, że uparty to jeszcze tajemniczy. – mężczyzna zaśmiał się głośno i przycisnął mocniej gaz.

Po dziesięciu minutach zjechał z autostrady i jechali przez aleję, gdzie po obydwóch stronach rosły drzewa. Ola była zachwycona tym widokiem. Korony drzew były zielone i dobrze rozwinięte. Na drogę padał ich cień, a przez nie przedostawały się promienie słoneczne. Patryk zbliżał się do terenu zabudowanego, gdzie wybudowane były nowoczesne domy. Wjechał na posesję. Droga była wysypana białymi kamyczkami i prowadziła do restauracji. Patryk zaparkował przed budynkiem. Restaurację otaczał ogromny ogród. Dziewczyna przeżyła szok, kiedy ujrzała nazwę. Wall Rose. Najdroższa, ekskluzywna i znana na świecie restauracja. Para weszła do środka, gdzie przywitał ich menedżer sali.

Co ja tutaj robię?

– Dzień dobry, panie Rozenberg.

– Dzień dobry.

– Gdzie państwo zjedzą? Na sali czy na tarasie?

– Gdzie chcesz? – Patryk zapytał Olę.

– Może być na świeżym powietrzu. – uśmiechnęła się do menedżera.

– Proszę za mną.            

Większość stolików była zajęta. Wnętrze sali wydawało się przestronne. Ściany pomalowane w odcieniu kremu. Przy murach stoliki oddzielono szerokimi słupami, które pokryto kawałkami drewna. Na taras prowadziły rozsuwane drzwi. Dach przykryto białym płótnem. Widok z tarasu prowadził na ogród, za którym znajdował się park. Dookoła budynku posadzono białe hortensje.

– Pięknie tu. – rzekła, kiedy zasiedli do stolika. – Stwierdzam, że często tu bywasz.

– Wystarczająco. Organizowane są tu różne bankiety, na które zapraszana jest moja rodzina – mówił, przeglądając menu. – lub sami coś organizują.

– To na pewno odbędzie się tu twoje wesele.

– Nie wiem czy się odbędzie. – Ola była zdziwiona i chciała coś powiedzieć, ale przerwał im kelner. 

– Czy mógłbym przyjąć od państwa zamówienie czy chcą państwo więcej czasu do wyboru dania?

– Ja już wybrałem, a ty, Aleksandro? – spojrzał na nią, a ona patrzyła na niego zszokowana.

– Tak, tak. Oczywiście. Poproszę filet z łososia z ziołami i cytryną zapieczony w szynce parmeńskiej.

– Dobrze, a dla pana?

– Ja poproszę… Ragou cielęce z ravioli ala tascana, a na deser tiramisu.

– Czy pani również życzy sobie deser?

– Nie… – cicho odpowiedziała.

– Dla pani to samo co dla mnie. I poprosimy dwie kawy.

– Dobrze. Za chwilę podam dania.            

Ukłonił się i szybko odszedł. Ola podziwiała krajobraz, natomiast Patryk podziwiał ją. Uważnie przyglądał się każdej rysie jej twarzy, zjeżdżając wzrokiem w dół. Błądził wzrokiem po jej pełnych piersiach, szczupłej talii i długich nogach. Wyobrażał sobie, że trzyma ją w ramionach, dopóki nie zjawił się kelner. Podczas posiłku mało rozmawiali. Patryk opowiedział jej o restauracji i drodze, którą przyjechali. Dziewczyna mieszkała od dwóch lat w mieście. Wiedziała, że wybudowano autostradę, ale nie wiedziała, że jeden koniec łączy się z drugim końcem miasta. Spodobały jej się jego obrzeża. Były to spokojne okolice. Mieszkali tam wysoko usytuowani ludzi. Kiedy zjedli dania na stole pojawił się deser. Po zjedzeniu tego wszystkiego, Ola była najedzona i szczęśliwa.

– Było pyszne. – oparła się o krzesło i pogłaskała brzuch. – Wymyśliłeś dobrą nagrodę.

– Zabrałem cię tu spontanicznie.

– Spontanicznie? To planowałeś coś innego?

– Może tak, może nie. – uśmiechnął się tajemniczo.

– Nie wierzę.

– W co?

– Ostatnio zrobiłeś się bardzo tajemniczy.

– Przecież…

– To, że opowiedziałeś mi historię firmy, nie oznacza, że się zmieniłeś. Coś jeszcze chodzi ci po głowie, ale nie wiem co. – Patryk się zaśmiał. – Rozgryzę cię, tylko potrzebuję trochę czasu.

– Zanim to nastąpi, może się przejdziemy? – zbliżył się do niej i spojrzał jej głęboko w oczy.       

Ola zgodziła się na jego propozycję, bo im dłużej patrzyłaby w jego oczy, tym szybciej rzuciłaby się na niego z pocałunkami.

Patryk zapłacił rachunek, choć długo droczył się z dziewczyną, że ona zapłaci za siebie. Zeszli z tarasu i szli dróżką, która była wysypana białymi kamyczkami, a na poboczach ułożono większe kamienie, pomalowane na biało, które odgradzały trawnik. Na środku zrobione były skalniaki z różnych kwiatów i krzewów. Na dróżkach były białe ławeczki, a przy nich lampy z okrągłymi abażurami. Dróżki prowadziły do parku, gdzie były dwie fontanny, a na końcu staw, do którego schodziły się alejki. Para szła wzdłuż wody. Ola wyprzedzała mężczyznę o kilka kroków.

– Jesteś zła? – zapytał, przerywając ciszę, która panowała między nimi.

– Nie, a dlaczego miałabym być? – spojrzała na niego.

– Może dlatego, że to ja zapłaciłem za jedzenie.

– Sama mogłam za siebie zapłacić.

– To ja zapraszałem i to ja płaciłem.

– Już nie bądź taki szarmancki.

– Lubię taki być.

– Może i lubisz, ale sztywno przy tym wypadasz. Wyluzuj trochę.

– Mam wyluzować? – przystanęli.

– Tak. Zacznij od ubrania. Zdejmij ten krawat.

– A co z nim nie tak? – poprawił go.

– Wyglądasz zbyt poważnie. – podeszła do niego i go zdjęła, rozpinając przy okazji kilka guzików koszuli.

Chciała odpiąć kolejny, ale mężczyzna chwycił ją za nadgarstek. Ola spojrzała na niego speszona i wyswobadzając się z jego uścisku odwróciła się na pięcie, idąc ku wyjściu. Mężczyzna ruszył za nią. Znaleźli się przy jego samochodzie, lecz Patryk nie otworzył auta. Obserwował zachowanie dziewczyny. Stała zdenerwowana i czekała, aż wsiądzie do środka.

– Możemy już jechać do firmy? – nie wytrzymała i odwróciła się do niego. Stał uśmiechnięty i patrzył w jej oczy. – Co ci tak śmieszno?

– Nie mogę się już uśmiechać? – podszedł do niej, otwierając drzwi od strony pasażera.

– Możesz. – burknęła, unikając jego spojrzenia. Wsiadła i czekała, aż zamknie drzwi, ale tego nie zrobił. Szybko odwróciła twarz w jego kierunku. Przyglądał się jej ze szczególną uwagą. – Jedziemy?

– Tak, ale nie do firmy. – zamknął drzwi i obszedł samochód.

– A dokąd? – zapytała, kiedy wsiadł do środka.

– Zobaczysz.– Albo mi mówisz albo wysiadam z auta.

– To ciekawe jak dotrzesz do domu?

– Nie martw się. Poradzę sobie. Jestem już dużą dziewczynką.

– Duża, niewinna dziewczynka, o którą muszę się troszczyć. – spojrzał na nią z łobuzerskim uśmiechem. 

– Tak, tatusiu. To dokąd zabierasz swoją niewinną córeczkę?

– Och… Ale mnie postarzałaś. – zaśmiał się. – Na plac zabaw.

– Na jaki?

– Tam, gdzie twój tatuś pracuje.

– Ale mój tatuś placuje w filmie i ma baldzoooo duzy gabinet. – zaczęła seplenić jak małe dziecko.

– Ale niedługo zacznie pracować na budowie.

– Co? Będziesz stawiał mury? – zapytała normalnie, co jeszcze bardziej rozśmieszyło mężczyznę.

– Nie, ale muszę od czasu do czasu pojawić się na budowie, żeby dopilnować pracy.

– Aha… – ponownie zmieniła barwę głosu. – Lubię się bawić w piaśku. Będzieś mnie zabielał źe śobą? – zatrzepotała rzęsami i uśmiechnęła się niewinnie.

– Jak będziesz grzeczna.

– Ja zawśe jestem gźećna.

– Czasami.

– Jak to czasami? Prawie zawsze. – powróciła do normalnego głosu.

– Prawie.

– Nie czepiaj się.

– Ja się czepiam?

– Jak zawsze.

– Zmieńmy temat, bo jeszcze się pokłócimy. – Ola spojrzała na niego kątem oka i zaśmiała się. Patryk uczynił to samo.

– Dobra, niech ci będzie. Jak byłam mała, to zawsze budowałam z Pawłem i Agatą duże budowle z piasku. Były gdzieś takie szerokie jak ten samochód, a wyższe od… nie wiem, może dziesięciolatka. Zawsze Agata wchodziła na górę i mówiła Jestem królową tego zamku, a my kłanialiśmy się jej do pasa. – opowiadała z uśmiechem na twarzy.

– Kim jest Agata?

– To moja młodsza siostra. W październiku skończy dziewiętnaście lat. Gdy wyjeżdżałam z miasteczka to miała dopiero piętnaście lat, a teraz jest już kobietą. – popatrzyła w boczną szybę.

– Mówisz tak, jakbyś nie widziała jej od dłuższego czasu.

– Bo jej nie widziałam. – spojrzała na niego i ponownie odwróciła twarz w stronę okna. – Minęły trzy lata od tamtego dnia.

– To więcej się nie spotkałyście?

– Nie.

– Dlaczego?

– Może kiedyś opowiem tobie tę historię. Jest bardzo długa i trochę pogmatwana. – spojrzała na niego i delikatnie uśmiechnęła się.            

Po rozmowie nastąpiło długie milczenie. Patryk skupił się na drodze, Ola natomiast przeniosła się myślami do domu. Przypomniała sobie wspólne wypady z rodzicami poza miasteczko. Byli szczęśliwi. Ale czy to było prawdziwe? Wtedy wydawało się jej, że tak. A teraz?            

Dotarli do placu budowy. Ogrodzony był metalową siatką z tablicami ostrzegawczymi. Patryk zaparkował obok samochodu ochroniarza, który go pilnował. Mężczyzna przywitał się z nim i pokazał legitymację. Ochroniarz wpuścił ich na teren.

– Jutro będą je zalewać i za dwa, trzy dni ruszą z budową. – wskazał na dziury wykopane w ziemi.

– To projekt musisz przywieźć już jutro.

– Tak.

– Szybko się za to zabrałeś.

– Inteligentni ludzie wszystko zostawiają na ostatnią chwilę.

– Nie dosyć, że zbyt sztywny, to jeszcze zbyt inteligentny.

– Jeszcze jakieś zbyt do mojej osoby?

– Zbyt uparty, zbyt tajemniczy, zbyt poważny, zbyt… – przystojny, zbyt seksowny, za bardzo cię pragnę. Co się ze mną dzieje? – Nie wiem, ale na pewno jeszcze coś się znajdzie.

– Dobra, dobra, a teraz patrz. – objął ją ramieniem, a drugą ręką wskazywał na teren. – Ja to osiedle widzę tak. Tu będzie stał jeden blok, tu drugi, a tu trzeci. Przy każdym będzie duży trawnik…            Aleksandra słuchała i przyglądała się mu. Na jego twarzy było widać fascynację i zapał. Praca była jego pasją. Dziewczyna o tym wiedziała, ale teraz jeszcze bardziej umocniła się w swoich przekonaniach. Patryk wodził wzrokiem po obszarze, wyobrażając sobie zabudowania całego terenu.– I co o tym sądzisz? – zapytał, kierując wzrok na nią.– Może sam narysujesz ten projekt, bo chyba żaden nie odda twojej wizji.– Został nam jeszcze jeden do przeanalizowania i wybór najlepszego.

– To wracamy do firmy.

– Nie.

– Jak to nie? – stanęła w miejscu, kiedy ten podszedł do samochodu.

– Zabieram cię jeszcze w jedno miejsce.

– Chwila. – podeszła do niego, zasłaniając drzwi, by ich nie otworzył. – Dokąd jedziemy?

– Niespodzianka.

– Niespodzianka?

– Tak. – oparł dłonie na aucie, zbliżając się do niej. – Podobno jestem zbyt tajemniczy i pozostanę taki do końca dnia, a teraz się odsuń i wsiadaj. – położył dłoń na jej talii i przesunął ją w bok.

Otworzył drzwi i wskazał dłonią na jej miejsce. Ola podeszła do niego, z rękoma ku górze, tak jakby chciała go udusić i wsiadła do auta. Patryk zaśmiał się i zamknął za nią drzwi.            

Dziewczyna siedziała naburmuszona. Mężczyzna obserwował ją kątem oka i był rozbawiony całą tą sytuacją. Zbliżali się do centrum miasta. Skręcił w ulicę, gdzie stały duże, bogate domy. Ola przyglądała się każdemu budynkowi. Patryk wjechał na posesję. Droga wyłożona była kostką dookoła trawnika, który tworzył rondo. Dom z czerwonej cegły, brązowe ramy okien, trzy stopnie schodów prowadzące do mieszkania, nad którymi był daszek, oparty na kolumnie. Drzwi były ciemnobrązowe, w nich znajdował się witraż z ciemnego szkła.

– To jest dom, który niedawno kupiłem. – wskazał na budynek. – Jak na razie zrobiona jest kuchnia i salon, a reszta jest w remoncie.

– To nie kupiłeś go już wyremontowanego?

– Nie. Był w surowym stanie.

– Sam projektowałeś wnętrze domu?

– Nie. – zaśmiał się. – Mam od tego specjalistów.

– Amanda go widziała?

– Nie, jesteś pierwszą osobą, którą tu przywiozłem i go pokazałem.

– Wow. Co za zaszczyt. – uśmiechnęła się szeroko i lekko ukłoniła.

– Zaskoczona?

– Trochę.

– Tylko trochę?

– No dobra, niech ci będzie. Bardzo. Zadowolony?

– Bardzo. – odpowiedział niskim tonem, patrząc jej głęboko w oczy. Ola odwróciła wzrok i spojrzała na dom.

– Będziemy tu tak stać i mu się przyglądać? – przerwała milczenie i wskazała na dom.

– Nie. Masz tu klucze i wejdź, a ja zabiorę projekty i za chwilę do ciebie dołączę.           

Wręczył jej klucze i poszedł do samochodu, natomiast Ola zrobiła to co jej kazał, otworzyła drzwi i weszła do środka. Było widać i czuć, że w środku panują prace remontowe. Po chwili pojawił się tam Patryk.

– Chodź do jadalni, bo tylko tam jest stół z krzesłami.            

Dziewczyna udała się za nim. Ściany były pomalowane na bordowo, meble koloru ciemnego brązu, natomiast sprzęt AGD ciemno–srebrzysty. Wysepka była zrobiona z ciemnego kamienia. Hol, salon, jadalnia i kawałek kuchni były połączone w całość, tylko krótka ściana odgradzała kuchnię i salon.

– Czego się napijesz?

– A co masz? Wodę z kranu?

– Też jest. – udał się do kuchni i otworzył lodówkę. – Mam sok pomarańczowy i jabłkowy. – zamknął ją i sprawdził szafki. – Jest też jakaś beznadziejna kawa.

– Będziesz kradł pracownikom napoje? – poszła za nim i jeździła dłonią po wysepce.

– Dla takiego gościa skradłbym nawet słońce. – przez plecy Oli przeszedł dreszcz.

– Poproszę sok pomarańczowy. – obeszła wysepkę i usiadła na środku, oglądając wyposażenie kuchni.            

Po lewej stronie znajdowały się drzwi do spiżarni. Przy niej ciągnęło się wyposażenie kuchenne. Z kuchni wychodziło duże okno na całą posesję.

– A co jest na górze?

– Cztery sypialnie, łazienka, pomieszczenia gospodarcze oraz… pralnia.

– Cztery sypialnie?

– Tak.

– To ile dzieci planujecie z Amandą?

– Cholera... – kiedy nalewał sok, oblał się nim.

– Masz gdzieś ręczniki?

– Nie wiem.            

Dziewczyna zaczęła przeszukiwać szafki i znalazła rolkę papieru toaletowego. Zaśmiała się i podała mu ją. Mężczyzna wytarł blat, umył ręce i podwinął rękawy koszuli. Dokończył nalewać i podał dziewczynie szklankę z napojem.

– Proszę. Nie planowaliśmy jeszcze dzieci…

– To jedna sypialnia będzie należeć do was, dwie do dzieci, a ta czwarta? Dla niespodziewanego gościa?

– Może. – wziął łyk soku. – A ty ile chcesz mieć dzieci?

– Tyle, ile los mi da.

– Czyli?

– Na pewno parka, a co dalej to nie wiem.

– Dalej? To może też być trzecie?

– Może. A ty ile chcesz?

– Może być trójka.

– A Amanda?

– Nie wiem. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. – dopili swoje napoje. – Lepiej wracajmy do pracy.

– A było tak dobrze… – Ola kierowała się do jadalni, mówiąc rozmarzonym głosem.– Ale kiedyś musiało się skończyć.            

Patryk rozłożył projekt na stole i zaczął go omawiać, zaznaczać coś na nim, chodzić po pomieszczeniu. Ola po godzinie miała dosyć patrzenia na to i usiadła na krześle. Zaczęła się przyglądać swojemu szefowi. Usiadł na brzegu stołu, przeglądając inne projekty.            

Aleksandra wstała i podeszła do niego, wyrywając mu papiery z dłoni. Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony. Chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna uciszyła go, kładąc mu dłoń na ustach. Spojrzała mu głęboko w oczy, kreśląc coś dłonią na jego twarzy. Powoli zbliżyła twarz do niego i przechyliła ją, zostawiając swoje pocałunki na jego szyi. Następnie przeniosła je na jego twarz, odnajdując drogę do jego ust. Połączyli się w namiętnym pocałunku. Zaczęła rozpinać mu koszulę, natomiast on rozpiął zamek jej sukienki, a po chwili ją zdjął. Ułożył dziewczynę na stole i zaczął pieścić jej brzuch. Chwyciła go mocno za włosy i przyciągnęła do siebie, całując namiętnie. Zdjęła z niego koszulę i oplotła nogami jego pas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz