Jestem przy Tobie
10
Rozmawiały
ze sobą do później nocy. Klaudia cieszyła się ze spotkania z drugą babcią.
Mogła ją w końcu poznać. Myślała, że jest taka sama jak dziadek, ale myliła się.
Wzięła szybki prysznic, położyła się… i poczuła obok siebie Mateusza.
Opowiedziała mu o wszystkim. Cieszył się razem z nią. Widział w jej oczach
radość. Od dłuższego czasu czekał na to.
Tego dnia
Klaudia wstała zadowolona. Dowiedziała się od babci paru rzeczy z życia ojca.
Cieszyła się z tego, że Krystyna zgodziła się na jej plan oraz że Mateusz był
przy niej. Zadzwoniła do rodziców, aby przyjechali na weekend. Zgodzili się. Dziewczyna
będzie mogła zrealizować swój plan. Po obiedzie udała się spotkać się z
Krystyną i omówiły wszystko. Resztę dnia spędziła przy boku Mateusza.
Następnego
dnia wstała bardzo wcześnie. Przed zejściem na dół, sprawdziła czy wszystko
spakowała. Po śniadaniu, spotkała się z Krystyną, aby omówić detale ich planu.
– Jesteś gotowa? – Klaudia zadała pytanie.
– Denerwuje się trochę. Nie widziałam go ćwierć wieku.
– Nie ma się czym denerwować. Tata na pewno się ucieszy. Tylko
trzeba go tu przyprowadzić.
– Ty zajmiesz się tatą, a ja dziadkiem.
– Tylko czy łatwo przyprowadzić tu dziadka?
– O to się nie martw. Dziadek lubi wychodzić do takich
restauracji albo kawiarenek. A Robert?
– Ja się nim zajmę. Jak się jest córeczką tatusia to zgodzi
się na wszystko. – zaśmiały się.
Marzena i
Robert przyjechali późnym popołudniem. Klaudia zaprosiła rodziców do
restauracji, gdzie mężczyźni mieli się spotkać, choć Marzena była wściekła, bo
nie miała odpowiedniego stroju, zgodziła się pójść. Dziewczyna bardzo się
cieszyła, bo mogła zrealizować swój plan. Kiedy dotarli do restauracji, nie było
miejsca do zaparkowania samochodu. Trochę czasu minęło, kiedy Robert znalazł wolne
miejsce. Halina poszła zarezerwować stolik. Widziała, że Krystyna i Marek już
są. Przywitała się z nimi kiwnięciem głowy. Zdziwiło ją, bo Marek również się
przywitał. Od czasu, kiedy ich dzieci są małżeństwem unikał jej, za to Krystyna
była wobec niej inna. Zobaczyła jak udaje się do toalety, kiedy Klaudia weszła
z rodzicami. Przywitali się z konsjerżem, który zaprowadził ich do stolika.
Robert zamarł na widok matki, za to ona podeszła do niego. Miała łzy w oczach.
Długo nie widziała syna. Robert najpierw pogłaskał jej włosy, potem dotknął
twarz ocierając łzy. Krystyna odwzajemniła dotyk, aż w końcu przytuliła syna.
– Mamo, tak bardzo… – nie mógł nic więcej powiedzieć.
Mocno przytulił matkę. Spojrzał się
na Marzenę, potem na Klaudię, zobaczył że też płaczą. Minęła chwila, kiedy na sali
pojawił się Marek. Na jego widok, Robert odsunął się od matki. Była zdziwiona
jego zachowaniem, chciała go zatrzymać, ale syn tylko pokręcił głową. Nie
wytrzymał napięcia między ojcem. Szybkim wyszedł z restauracji. Za nim wybiegła
Marzena. Dziewczyna podeszła do Krystyny i złapała ją za ramię. Spojrzała jej w
oczy, a ona tylko pokręciła głową. Halina podeszła do nich i odciągnęła
wnuczkę. Klaudia jeszcze raz spojrzała na dziadka. Był zaskoczony. Kiedy
wracali, w samochodzie panowała cisza. Klaudia widziała złość na twarzy ojca, następnie
spojrzała na mamę, ale ona tylko ścisnęła jej rękę.
Dotarli do
domu. Klaudia poszła do swojego pokoju. Słyszała jak ojciec też wchodził do
pokoju naprzeciwko. Zaczęła płakać.
– Hej, kochanie. Co się stało? – zapytał ją Mateusz, siadając
obok niej.
– To był zły pomysł. – powiedziała zapłakana.
– Był dobry. Ważne, że się spotkali. Teraz musisz dać im
trochę czasu na przemyślenia.
– Oni nigdy się nie pogodzą. Nigdy.
– Klaudio, uspokój się. Wszystko się uda. Będzie dobrze,
pogodzą się. Dobrze, że spotkał się z matką.
Dziewczyna
nie mogła nic więcej powiedzieć. Płakała jeszcze, a potem zasnęła. Kiedy
obudziła się, słyszała jak ojciec krzyczy.
– Wyjeżdżamy! – krzyknął.
– Ale Robert, dopiero co przyjechaliście i już chcesz
wyjeżdżać? – usłyszała głos babci.
– Już powiedziałem i nie będę się powtarzać! Marzena, idź
obudzić Klaudię i jedziemy.
– Robert, chcesz tak od razu wyjeżdżać z powodu wczorajszego
zdarzenia?
– To nigdy nie powinno się wydarzyć.
– To moja wina. To ja zaplanowałam, abyś się spotkał z
dziadkami. – powiedziała Klaudia.
– Dlaczego to zrobiłaś?! Przecież dobrze wiesz jakie są moje
relacje z ojcem! Dlaczego?! – krzyczał na córkę.
– Robert! – krzyknęła Marzena.
– Zrobiłam to dlatego, że widziałam w Twoich oczach tęsknotę
za nimi. Widziałam nadzieję. Przecież chciałeś się z nimi spotkać, nie ukrywaj
tego, tato. – spojrzała na niego.
W jego oczach pojawiły się łzy. Nie
mógł patrzeć na nich wszystkich, ruszył biegiem do drzwi, trzaskając nimi.
Klaudia też pobiegła do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko z płaczem. Mateusz
położył się obok niej i głaskał ją po włosach.
Robert
poszedł na długi spacer. Szedł chodnikiem naprzeciwko domu. Przyglądał się mu i
wspominał czasy, które w nim spędził. Wszedł do parku, poszukał wolnej ławki i
usiadł. Obserwował rodzinę, która bawiła się ze swoim synkiem. Byli szczęśliwi,
tak jak on, aż do czasu.
– Mogę się przysiąść? – z rozmyślań wyrwał go znajomy głos.
– Mama? – zerwał się na równe nogi. Na jego twarzy pojawił
się uśmiech i łzy. – Oczywiście. Po co się pytasz? – Krystyna przytuliła syna. Starsza
kobieta patrzyła z niedowierzaniem, że ponownie może widzieć swoje dziecko.
Dotykała go po włosach, twarzy, ramionach.
– Jesteś teraz dojrzałym mężczyzną.
– Mamo…
– Tak bardzo za Tobą tęskniłam. – przytuliła go mocno do
siebie.
Krystyna
opowiedziała o planie Klaudii. Przyznała się, że jej pomogła. Mężczyzna był
trochę zdziwiony, ale też wdzięczny. Powspominali czasy, kiedy był mały i jak
dojrzewał. Robert opowiedział lata spędzone z Marzeną i dziećmi.
– Ojciec był na pogrzebie Pawła, prawda?
– Tak, był. Przeżył bardzo jego śmierć. Jedyny wnuk…
– Którego nigdy nie poznał.
– Robert. Wróć do domu.
– Nie, mamo. To nie jest mój dom.
– To jest Twój dom. Wróć do niego.
– Nie.
– To chociaż raz go odwiedź.
– Nie, mamo.
– Robert, proszę Cię. Nie musisz tego robić dla mnie, ale
zrób to chociaż dla swojej rodziny, dla Klaudii. Odwiedź nas. Pokaż jej jak
kiedyś mieszkałeś.
– Nie mamo. Jutro wyjeżdżamy… – spojrzał na matkę. Wstał, a
ona go zatrzymała. – Nie proś mnie więcej mamo. Żegnaj. – puścił jej dłoń i
odszedł.
Robert
wrócił do domu. Widział żal w oczach córki. Chciał z nią porozmawiać, ale nie
miał odwagi, więc udał się prosto do pokoju, gdzie Marzena pakowała ich rzeczy.
– Matka mnie prosiła, abyśmy ich odwiedzili. – powiedział w
progu.
– Zgodziłeś się? – usłyszał w jej głosie krztę nadziei.
– Nie.
– Dlaczego?
– Dobrze wiesz. Nie chcę, aby drugi raz ojciec wyrzucił mnie z
domu, rozumiesz?
– A może się zmienił?
– On? – parsknął śmiechem. – Tacy jak on nigdy się nie
zmieniają.
– Skąd możesz to wiedzieć? Proszę, pójdźmy do nich. Zrób to
dla swojej matki. Dobrze wiesz, jak przeżyła rozstanie z Tobą.
– Nie wiem. Po prostu nie wiem. – Marzena przytuliła męża.
– Odwiedzimy ich, dobrze? Spełnimy prośbę Twojej matki. – mężczyzna
był niepewny, ale się zgodził.
Krystyna
widziała przez okno jak Marek siedzi na werandzie. Posprzątała w kuchni i udała
się do niego. Usiadła przy nim. Miał kamienną twarz, był zamyślony.
– Marzena i Robert jutro wyjeżdżają. Wyjeżdżają stąd. Nawet
nas nie odwiedzili. – spojrzała na męża. – Jeśli powiesz im… – mąż spojrzał na
nią kamiennym wzrokiem. Patrzyli na siebie przez chwilę, gdy on odwrócił się, a
ona otarła łzy. – Matka zawsze powtarzała mi, że słowo męża jest najważniejsze.
Bez względu na to co powie, co pomyśli, zawsze ma rację. Przygarnąłeś Roberta
do domu – miałeś rację. Otoczyliśmy go miłością – miałeś rację. Stał się
częścią rodziny, moim życiem – miałeś rację, aż pewnego dnia odszedł. To był
błąd. Pozwoliłeś mu odejść – to był błąd. Rozdzieliłeś matkę i dziecko – to
błąd. Nasza rodzina się rozpadła – to błąd, więc jak słowo męża może być
najważniejsze? – spojrzała na niego. – Mój mąż jest tylko mężem, tylko mężem, nikim
więcej. – wstała.
– Krystyna… – zatrzymał ją.
– Powiedziałam coś! To wszystko! – odeszła z płaczem.
Marek
patrzył jak jego żona odchodzi w dal. Po tym co powiedziała udał się na krótki
spacer. Każde miejsce przypominało mu syna. W kieszeni miał jego zdjęcie jak
był mały. Wyjął je i otarł twarz.
– Niech pan nie płacze. – podeszła do niego mała dziewczynka.
– Kto to jest?
– Mój syn jak był mały. – podał jej zdjęcie.
– Co się z nim stało?
– Odszedł. Przeze mnie.
– Niech się pan nie martwi. Wróci.
– Nie wróci. – powiedział przez szloch.
– Wróci, tylko musi pan w to uwierzyć. Mój tata jest w innym
kraju na wojnie. Mama zawsze powtarza,
że jak będziemy wierzyć, to wróci do domu. Pański syn też wróci do domu,
tylko musi pan uwierzyć.
– Tylko, że to przeze mnie opuścił dom. Przez moje winy.
– To niech go pan przeprosi, może panu wybaczy. Powinien pan
spróbować.
– Amelia! – zawołała ją mama.
– Muszę już iść. Niech pan uwierzy i spróbuje. Ja wierzę. Do widzenia.
Marek
patrzył jak dziewczynka odchodzi. Wrócił do domu i zamknął się w swoim
gabinecie.
Marzena i
Robert poszli do domu rodziców. Krystyna przywitała ich serdecznie, zapraszając
do środka. Oprowadziła ich, aż doszli do gabinetu, gdzie był mężczyzna. Stał do
nich tyłem, patrząc gdzieś w dal. Kiedy usłyszał otwierające się drzwi, odwrócił
się do nich. Robert spojrzał na ojca i zobaczył łzy na jego twarzy. Ruszyli w
swoją stronę. Robert próbował przytulić ojca, ale bał się to zrobić.
– Tak bardzo wziąłeś sobie do serca moje słowa, że
postanowiłeś odejść. Nie odwiedziłeś, nie przyjechałeś.
– A powiedziałeś coś, tato?
– A miałem? Jestem przecież Twoim ojcem. – ujął jego twarz.
– Myślałem, że mnie nie kochasz, że nie uważasz za syna.
– Jak mogłeś tak pomyśleć, jak mogłeś?! To ja na tych rękach
przynosiłem Cię do domu, stałeś się częścią tej rodziny, spełnieniem naszych marzeń.
Jak mogłeś tak pomyśleć?
– Myślałem, że mnie nie kochasz.
– Bardzo Cię kocham, mój synu, bardzo. Tylko… Tylko… Nie
potrafiłem Ci tego powiedzieć. Przez te wszystkie lata myślałem o Tobie w
każdej minucie, każdego dnia. Tak bardzo chciałem Cię przytulić i powiedzieć,
że jak bardzo Cię kocham, ale… Nie potrafiłem. Czy aż tak bardzo wziąłeś sobie
moje słowa do serca, że już nigdy nie wróciłeś do domu, a ja Cię nie wezwałem z
powrotem?
– Dlaczego miałbyś mnie wzywać? Przecież jesteś moim ojcem.
Sam powinienem wrócić.
– Więc dlaczego tego nie zrobiłeś? Tu jest Twój dom. Jesteś
naszym synem. Jesteś moim synem, a tymczasem zdążyłem się zestarzeć. – złączył
ręce i prosił o wybaczenie. – Wybacz mi. Choć teraz mi wybacz. Wybacz mi synu.
– Robert przytulił rozpłakanego ojca. – Wybacz mi.
Długo stali
złączeni w uścisku. Następnie Marek podszedł do żony, a potem do Marzeny. Otarł
łzy synowej i mocno przytulił do siebie. Potem skierował się do Klaudii.
– Czasem tylko najmłodsi w rodzinie mogą wskazać drogę, która
wiedzie z powrotem do rodziców. Klaudio wybacz mi. Rozdzieliłem Cię z nami, nie
poznałaś nas. Wybacz mi. Wybaczcie mi. – przytulił Marzenę i Klaudię do siebie.
Robert
wybaczył ojcu. Zasiedli do stołu i wspominali spędzone lata, opowiadali o tym
co wydarzyło się przez ten czas, kiedy się nie widzieli. Dziewczyna była
szczęśliwa, bo jej rodzina jest w końcu pełna, a to dzięki wsparciu Mateusza.
Teraz musiała wrócić do domu i załatwić ostatnią sprawę. Żegnając się, dziadkowie
obiecali, że teraz to oni ich odwiedzą.
Kiedy
wrócili do domu, był już wieczór. Nie było sensu iść do Ewy, więc Klaudia
rozpakowała się i zeszła na kolację.
– Zapomniałem Tobie podziękować. – podszedł do niej ojciec i
ją przytulił. – To dzięki Tobie pogodziłem się z ojcem.
– Tato, nie masz za co dziękować. Zrobiłam to tylko dlatego,
że bardzo chciałam poznać Twoją mroczną przeszłość z dzieciństwa. – wszyscy
zaczęli się śmiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz