7
– Walicki został zamordowany.
– Co? – osunęła się krzesło. – Ale
jak to? – patrzyła na niego przerażona.
– Został zamordowany w swojej celi,
od razu jak wrócił po spotkaniu z tobą.
– Nie. Nie! – zerwała się na równe
nogi. – Straciłam jedyną osobę, która wiedziała kim jest morderca. Cholera. –
zaczęła chodzić po gabinecie. – Jak został zamordowany?
– Podcięto mu gardło. – Róża
skrzywiła się. – Musisz się pospieszyć.
– Ktoś widział, kto mógł to zrobić?
– Nie. Nikogo nie było, wszyscy byli
na spacerniaku.
– To przez tę pluskwę. Trzeba znaleźć
tego policjanta. On na pewno ma jakiś związek ze sprawą.
– A jak chcesz to zrobić?
– Przecież są kamery. Ty jako
prokurator możesz wszystko. – nachyliła się. – Sprawdź je.
– Jutro jedziesz do Krakowa?
– Tak.
– Dobrze. Życzę powodzenia w
znalezieniu dziewczyny.
Dupek!
Odwróciła się na pięcie i wyszła
wściekła z budynku. Wsiadła do samochodu i pojechała prosto do swojego
mieszkania. Nie spodziewała się jednak, kogo może tam zastać. Była zaskoczona
widokiem matki Łukasza, Wiesławy Staszek. Zaprosiła kobietę do środka i
poczęstowała kawą.
Następnego dnia w biurze policjanci
myśleli tylko o przyjęciu. Koner jednak nie chciał w tym uczestniczyć. Komisarz
próbował go przekonać, lecz mężczyzna był nieugięty. Również Beata namawiała
go. Mężczyzna nie miał ochoty ich słuchać, więc opuścił budynek ze złością.
Udał się na siłownię, a następnie pojechał do swoich rodziców.
Róża spakowała kilka rzeczy, które
miały przydać się jej podczas wyjazdu. Przejrzała jeszcze akta dotyczące
Kortiny i była gotowa do wyjazdu. Kiedy wychodziła z mieszkania, otrzymała
dziwny telefon.
O dziewiętnastej zaczynało się
przyjęcie. Wszyscy zaproszeni zjawili się w restauracji. Zespół przygrywał
melodię, a kelnerzy częstowali gości kieliszkami z szampanem oraz przekąskami.
Komendant witał swoich podwładnych i dziękował im za przybycie. Komisarz stał z
boku ze swoją żoną i Beatą, która przyszła sama.
– A jednak przyszedłeś. – rzekła do
mężczyzny, który podszedł do nich.
– Musiałem. Dostałem rozkaz od
komendanta.
– Witaj Radzymie. – szef podszedł do
niego i przywitał go mocnym uściskiem. – Cieszę się, że przyszedłeś.
– Wykonuję tylko rozkaz.
– Och… – zaśmiał się. – To nie był
rozkaz. Chciałem, żeby byli tu wszyscy.
– I są.
– No właśnie nie ma. Nie widzę… –
rozejrzał się dookoła. – O! A jednak są wszyscy.
Mężczyzna ruszył w kierunku wejścia.
Radzym próbował zobaczyć kim była osoba, ale ludzie mu zasłaniali. Wziął
kieliszek od kelnera i wypił go jednym duszkiem, zachwycając swoją partnerkę.
Kobieta próbowała nawiązać z nim konwersację, lecz Koner nie był rozmowny.
Przeprosił ją i udał się na wyznaczone miejsce przy stoliku.
Komendant podszedł rozradowany do
gościa. Zamknął go w niedźwiedzim uścisku i wprowadził w głąb sali. Staszek
widząc osobę, o mało nie udławił się szampanem. Był zaskoczony widokiem Róży
ubranej w czarny kombinezon bez pleców.
– Nie powinnaś być w Krakowie?
– Powinnam.
– Pięknie wyglądasz.
– Dziękuję. – odpowiedziała lodowato,
rozglądając się dookoła.
– Zawsze miałaś klasę.
– Ty też.
Przeprosiła go i udała się do swojego
stolika. Siedział już przy nim Radzym. Wzięła głęboki oddech, przewróciła
oczami i zajęła swoje miejsce obok niego. Mężczyzna zlustrował ją. Nawet jej
lodowate spojrzenie, nie ochłodziło jego emocji, które w nim wzbudziła. Koner
skarcił siebie w duchu, że zachowuje się jak typowy samiec, który widzi piękną
kobietę i już lgnie do niej jak pszczoła do miodu. Odwrócił szybko twarz, żeby
nie przyglądać się sąsiadce.
Długo siedzieli, unikając swojego
spojrzenia. Róża poprawiała się na miejscu, obserwując innych dookoła. Radzym
kątem oka widział, że Doft czuje się nieswojo. Odwrócił się do niej przodem,
patrząc intensywnie. Kobieta poczuła jego wzrok na sobie i również spojrzała na
niego. Staszek rozmawiał z komendantem, lecz nie mógł się skupić, bo ciągle
wpatrywał się w Różę. Przeprosił mężczyznę i udał się do stolika.
– Może lepiej zatańczymy niż będziemy
się w siebie wpatrywać? – zapytał Radzym.
– To jest nawet dobry pomysł. Trochę
ruchu dobrze nam zrobi.
Ujęła jego dłoń i razem udali się na
parkiet, gdzie już tańczyło kilka par. Łukasz skrzywił się na ich widok i
podszedł do baru, zamawiając sobie mocnego drinka. Przez cały taniec pary,
obserwował ich. Na twarzy kobiety pojawił się szczery uśmiech, co go bardzo
zabolało.
– Chciałem tobie podziękować. – rzekł
policjant.
– Za co? – spojrzała na niego zaskoczona.
– Za podsunięcie mi tropu. To
kochanek Nowackiej wszystko zorganizował.
– A! Za to mi dziękujesz. –
uśmiechnęła się. – Drobiazg.
– Drobiazg, nie drobiazg. Skąd
wiedziałaś?
– Zapoznałam się z sprawą, kiedy na
ciebie czekałam. Podzwoniłam to tu, to tam i tak wyszło.
– To podziękują w moim imieniu tym
ludziom.
– Dobrze.
– Ładnie wyglądasz.
– Dziękuję. – jej uśmiech nie znikał
z twarzy.
– Lubisz prowokować.
– Lubię to mało powiedziane.
Uwielbiam.
– Widać.
Para długo tańczyła do wolnych i
szybkich piosenek. Kiedy poczuli zmęczenie, udali się na swoje miejsce,
zaciekle rozmawiając ze sobą. Obydwoje czuli się bardzo dobrze w swoim
towarzystwie. Śmiali się i żartowali. Staszek nie mógł znieść ich widoku. Beata
zauważyła to, więc podeszła do niego.
– Przepraszam, że przerwę panu
obserwacją mojego partnera z panią śledczą.
– Nie obserwuję ich. – bąknął.
– Tylko intensywnie się wpatruje? –
spojrzała z ciekawością.
– Pani Beato, o co pani chodzi?
– O bilet do Łodzi. Wpatruje się pan
w panią Różę, tak jakby coś was łączyło.
– Łączy nas tylko praca. – zamówił
kolejnego drinka.
– Tak jak nas wszystkich. – zapadło
między nimi milczenie. Beata przyglądała się młodemu prokuratorowi. Podobał się
jej, a następnie spojrzała na Radzyma. Policjant również był przystojny. – Wiadomo
już coś w sprawie zabójstwa Pauliny? – zapytała, wybijając sobie brudne myśli.
– Wiemy, że chodziło o zemstę.
– Jaką zemstę?
– Ktoś się mści za Adama Kortinę. –
spojrzał na nią.
– Wiecie kto?
– Podejrzewamy narzeczoną Adama.
– Przesłuchaliście ją?
– Najpierw musimy ją znaleźć.
– Słyszałam, że Walicki nie żyje. On
wiedział, kto zabił Paulinę?
– Tak, ale nie zdążył wskazać
mordercy i znowu stoimy w miejscu.
– W końcu znajdziecie tego, co zabił
Paulinę i zamkniecie go na długie lata.
– Mam nadzieję. Właśnie po to
ściągnąłem tu Różę. Ona ma w sobie jakąś moc rozwiązywania szybko spraw.
– Naprawdę? – obydwoje spojrzeli na
nią.
Radzym z zachwytem opowiadał Róży o
swoich zainteresowaniach. Cieszył się, że ktoś go rozumie. Przez jego głowę
przemknęła myśl, że mógłby odnaleźć w kobiecie pokrewną duszę, lecz szybko
wybił sobie to z myśli.
Po długiej rozmowie i śmiechach,
obydwoje zamilkli. Orkiestra również zrobiła sobie przerwę. Na sali słychać
było rozmowy zaproszonych gości. Róża rozejrzała się dookoła. Zauważyła jak
Łukasz z Beatą obserwują ich. Poczuła ukłucie w środku, jej serce przyspieszało
i zaczęła szybko oddychać. Uczucie niepokoju rosło z sekundy na sekundę. I
ciągłe pikanie, które dobiegało do jej uszu. Nerwowo rozglądała się w
poszukiwaniu dźwięku. Mężczyzna siedzący obok niej, zaniepokoił się jej
zachowaniem.
– Wszystko w porządku? – zapytał.
– Nie wiem. Słyszysz to pikanie?
– Tak, ale nie wiem skąd ono
dochodzi.
– Coś jest nie tak. – spojrzała na
niego z niepokojem.
Zamknęła oczy i skupiła się na dźwięku,
który dobiegał znikąd. Wzięła głęboki oddech i otworzyła szeroko oczy. Radzym
ciągle zadawał jej pytania, na które nie odpowiadała. Myśli, które roiły się w
jej głowie, były dla niej przerażające. Bała się wykonać jakikolwiek ruch, choć
była twardą kobietą.
– Róża, odpowiesz w końcu na moje
pytanie?
– Bomba. – wyszeptała.
Zamknęła oczy i skupiła się na dźwięku,
który dobiegał znikąd. Wzięła głęboki oddech i otworzyła szeroko oczy. Radzym
ciągle zadawał jej pytania, na które nie odpowiadała. Myśli, które roiły się w
jej głowie, były dla niej przerażające. Bała się wykonać jakikolwiek ruch, choć
była twardą kobietą.
– Róża, odpowiesz w końcu na moje
pytanie?
– Bomba. – wyszeptała.
– Co?!
– Pod stołem jest bomba.
– Żartujesz?
– Nie.
Radzym podniósł obrus do góry i
ujrzał bombę zegarową. Wyprostował się i patrzył przerażony przed siebie. Wstał
i wszedł na scenę, oznajmiając wszystkim, że w pomieszczeniu znajduje się
ładunek wybuchowy i mają niecałe pięć minut na ewakuację. Po jego słowach,
gości ogarnął strach i wpadli w popłoch, biegnąc szybko do wyjścia. Róża wraz z
komisarzem i Konerem, próbowali uspokoić ludzi i wyprowadzić każdego.
Kiedy wszyscy znaleźli się na
zewnątrz, w dalekiej odległości od budynku, usłyszeli wybuch, a za nim kolejne.
Okna, drzwi oraz dachówka spadały na ziemię. Łukasz szukał wśród tłumu Róży,
lecz jej nie znalazł.
– Gdzie jest Róża? – zapytał,
podchodząc do komisarza.
– Nie wiem. Radzym, gdzie jest Róża?
– Nie ma jej? – podszedł do mężczyzn.
– Nie! – prokurator krzyknął i
spojrzał na płonący budynek. – Róża! – zaczął biec, ale policjanci powstrzymali
go. – Róża! – szarpał się z nimi, próbując się uwolnić z ich uścisku. Po jego
twarzy spłynęły łzy. – Róża. – wyszeptał, patrząc na ogień.
Zamknęła oczy i skupiła się na dźwięku,
który dobiegał znikąd. Wzięła głęboki oddech i otworzyła szeroko oczy. Radzym
ciągle zadawał jej pytania, na które nie odpowiadała. Myśli, które roiły się w
jej głowie, były dla niej przerażające. Bała się wykonać jakikolwiek ruch, choć
była twardą kobietą.
– Róża, odpowiesz w końcu na moje
pytanie?
– Bomba. – wyszeptała.
– Co?!
– Pod stołem jest bomba.
– Żartujesz?
– Nie.
Radzym podniósł obrus do góry i
ujrzał bombę zegarową. Wyprostował się i patrzył przerażony przed siebie. Wstał
i wszedł na scenę, oznajmiając wszystkim, że w pomieszczeniu znajduje się
ładunek wybuchowy i mają niecałe pięć minut na ewakuację. Po jego słowach,
gości ogarnął strach i wpadli w popłoch, biegnąc szybko do wyjścia. Róża wraz z
komisarzem i Konerem, próbowali uspokoić ludzi i wyprowadzić każdego.
Kiedy wszyscy znaleźli się na
zewnątrz, w dalekiej odległości od budynku, usłyszeli wybuch, a za nim kolejne.
Okna, drzwi oraz dachówka spadały na ziemię. Łukasz szukał wśród tłumu Róży,
lecz jej nie znalazł.
– Gdzie jest Róża? – zapytał,
podchodząc do komisarza.
– Nie wiem. Radzym, gdzie jest Róża?
– Nie ma jej? – podszedł do mężczyzn.
– Nie! – prokurator krzyknął i
spojrzał na płonący budynek. – Róża! – zaczął biec, ale policjanci powstrzymali
go. – Róża! – szarpał się z nimi, próbując się uwolnić z ich uścisku. Po jego
twarzy spłynęły łzy. – Róża. – wyszeptał, patrząc na ogień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz