– Kim jesteście? – wybełkotał.
– Radzym Koner, a to Róża Doft. –
pokazali swoje odznaki.
– Czego chcecie?
– Mieszka tu Nikodem Ziem?
– Mieszka i nie mieszka. – wszedł do
środka, tocząc się na kanapę.
– Jest czy nie?
– Gdzieś na pewno jest. Szczeniak
jeden. Ojca nie szanuje. Co tym razem zrobił ten gówniarz? – położył się.
– Zgwałcił dziewczynę.
– Zabije gnojka. Niech tylko wróci do
domu.
– Gdzie teraz może być?
– A skąd mam to wiedzieć? Od śmierci
jego zasranej matki, dom traktuje jak hotel.
Policjanci wymienili ze sobą
spojrzenia. Zobaczyli, że mężczyzna odwrócił się na bok, zasypiając.
Patologia.
Pytali sąsiadów czy wiedzą cokolwiek
o młodym chłopaku, lecz nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał.
– Jesteśmy w czarnej dupie.
– Nie wiadomo gdzie jest.
– Musimy go znaleźć przed tym jak tu
wróci. On naprawdę może go zabić.
– On nawet nie będzie pamiętał tego,
że tu byliśmy.
– Dzwonił ekspert?
– Nie.
– No to jesteśmy w czarnej dupie.
– Jestem głodny. Znam dobrą knajpkę,
jedziemy?
– Gdzie on może być?
– Róża, nie myśl o tym teraz.
Jedziemy coś zjeść.
Chwycił ją za rękę i zaprowadził do
auta. Kobieta przez całą drogę myślała, gdzie może przebywać chłopak. Radzym
próbował ją uspokoić, lecz ta czuła, że coś jest nie tak. Cała sprawa związana
z morderstwem dziewczyny była dla niej bardzo dziwna. Kiedy rozmawiał z Krystianem,
wiedziała, że był z nią szczery, ale jednak coś nie dawało jej spokoju.
Kiedy siedzieli w ulubionej knajpce policjanta,
Róża pogrążyła się w myślach, a Radzym konsumował swoje potrawy. W kącie
siedziało dwóch mężczyzn, ubranych w czarne garnitury. Jeden z nich przyglądał
się kobiecie.
– Ej… – szepnął do kolegi. – To nie
jest ta Doft?
– Która?
– No tam. Siedzi z jakimś facetem.
– To nie jest ten co mu partnerkę
zabili?
– A może. Ale bardziej ona
zainteresuje szefa.
– Ciekawe po co wróciła?
– Nie wiadomo. – wymienili ze sobą
spojrzenia, zapłacili rachunek i opuścili bar.
Koner przyglądał się swojej
partnerce. Błękit jej oczu wpatrywał się w jeden punkt, oddech był wyrównany, a
myśli gdzieś daleko. Była piękna. Potrząsnął głową i zaśmiał się. Minęły dwa
miesiące od śmierci Pauliny, a on ciągle porównywał każdą kobietę do niej. Róża
była jej ogromnym przeciwieństwem. Radzym nie wyobrażał sobie jak mógłby być z
nią. W pracy była profesjonalistką, a poza nią… szalona, uśmiechnięta, wesoła.
Mógł wymieniać wiele cech pozytywnych, lecz nie wiedział co tak naprawdę się za
tym kryje.
– Można przeszkodzić? – obydwoje
spojrzeli na osobę stojącą przy stoliku, a następnie na siebie. – Sądząc po
waszych minach, że nie, ale musimy porozmawiać.
– O czym? – bąknęła Róża.
– O śledztwie.
– Jesteśmy w czarnej dupie.
– Przesłuchaliście wszystkich?
– Tak.
– Nie. – partnerzy spiorunowali
siebie nawzajem.
– To tak czy nie?
– Nie. – odpowiedziała kobieta. –
Został nam Andrzej Wegner.
– Ja tam nie jadę. – Koner wstał od
stolika, a Łukasz spojrzał z zapytaniem na Różę.
– Pani Wegner ma słabość do naszego
śledczego.
– Bardzo śmieszne. Idę na siłownię.
– Gdzie? – zdziwiła się.
– Naprzeciwko komisariatu. Zapraszam.
– Ćwicz, ćwicz, bo już niedługo
będziesz prezentował swoje mięśnie swojej…
– Jeszcze słowo. – wskazał na nią, a
Róża posłała mu całusa i uśmiechnęła się szeroko. – Na razie.
– Cześć. – wychodząc, słyszał jej
śmiech.
– Teraz mi powiedz jak jest naprawdę.
– Musimy znaleźć Nikodema Ziema.
– A co z nim?
– To on zgwałcił Dominikę.
– I zabił.
– Nie jestem tego pewna. Coś mi nie
pasuje w tej sprawie.
– On zgwałcił, to i on zabił, żeby go
nie wydała.
– Dla ciebie wszystko jest czarne
albo białe. Jeśli mówię, że coś mi nie pasuje, to tak jest. Moja intuicja nigdy
mnie nie zawiodła. – zapadła między nimi nerwowa cisza.
– Coś podać dla pana? – zapytał
kelner.
– Nie dziękuję.
– A dla pani?
– Poproszę rachunek.
– Dobrze. – skinął głową.
– Co za sukinsyn. – Róża spojrzała na
blat stolika, a Łukasz na nią. – Nie zostawił pieniędzy.
Staszek podniósł talerz, a Doft
zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Kelner przyniósł rachunek za który zapłaciła i
razem z prokuratorem opuścili knajpkę. Stanęli obok jego samochodu, rozglądając
się dookoła.
– Odwiozę cię do domu. –
zaproponował.
– Wezmę taksówkę.
– Wsiadaj, akurat jadę w tym
kierunku, to cię podrzucę. – otworzył drzwi, wskazując ręką.
– Nie.
– Łączą nas tylko relacje czystko
zawodowe, więc nie masz się czego obawiać. – Róża zaśmiała się po jego słowach.
– Chyba jednak mam. – podeszła do
niego bliżej. – O czym rozmawiałeś z Radzymem w parku?
– O niczym.
– Niczym? – uniosła brew. – To
dlaczego go chwyciłeś za koszulkę?
– Jedziesz czy nie?
– Zostaw go w spokoju.
Odwróciła się i poszła na postój
taksówek. Staszek trzasnął drzwiami i oparł się o maskę, chowając twarz w dłoni.
Był wściekły, lecz nie wiedział na kogo. Czy na siebie, czy na Różę, a może na
Radzyma? Zacisnął dłonie w pięści, szybko oddychając. Kopnął koło, chodząc w
kółko. Oparł się rękoma o auto i pochylił się w dół.
– Dlaczego Różo? – wyszeptał.
Kobieta z samego rana pojawiła się na
komisariacie, uzupełniając informacje na tablicy, a następnie udała się do
prosektorium.
– Dzień dobry. – przywitała się z
technikiem.
– Czy ja wiem, czy taki dobry?
– Ciężki dzień się zapowiada?
– Tak. Jeszcze mam dwóch do zbadania.
– A temu co się stało?
– Został uderzony w głowę, ale nie od
tego umarł.
– A od czego?
– Jeszcze nie wiem. Co sprawiło, że
mnie tu odwiedziłaś?
– Chcę popatrzeć na ciało dziewczyny.
– Och…
– Ty ją badałeś?
– Nie. Norbert.
– Dzisiaj będzie w pracy?
– Dopiero jutro. Córka mu
zachorowała.
– Dobra, pokaż mi ją. – wysunął ciało
z lodówki.
Róża przyglądała się śladom na jej
szyi. Był to silny uścisk, dusząc ją w niecałej minucie. Zamknęła oczy,
pochylając się. Miała nadzieję, że tego dnia będą już wyniki ekspertyzy.
Podziękowała Zbyszkowi i udała się na górę, gdzie czekał już Łukasz z
komisarzem.
– Podobno Nikodem Ziem wyjechał z
miasta. – rzekł Adam.
– Świetnie. – bąknęła.
– Został wysłany list gończy.
– On tylko zgwałcił, nie zabił.
– Nie mamy dowodów. – rzekł Staszek.
– Lepiej żeby się znalazły. –
komisarz wskazał na nią palcem i wrócił do swojego gabinetu.
– Radzyma jeszcze nie ma? – zapytała
jednego z funkcjonariuszy.
– Dzisiaj piątek, to jest na basenie.
– Wczoraj siłownia, dzisiaj basen, a
jutro co?
– Seks. – odpowiedział, śmiejąc się,
ale po chwili zamilkł, widząc piorunujące spojrzenie Doft.
– Nawet nie wiesz co robi twój
partner w godzinach pracy? – prokurator usiadł na biurku Radzyma.
– Jestem z nim dopiero od pięciu dni,
więc jeszcze się dobrze nie poznaliśmy.
– Coś was łączy? – zmrużył oczy.
– Wszystko. – odpowiedziała po chwili
namysłu.
Wzięła swoje rzeczy i udała się do
winy. Czekając, aż drzwi się otworzą, razem z prokuratorem lustrowali się
nawzajem. Kiedy w wejściu stanął zaskoczony Radzym, Róża spojrzała na niego, a
następnie na Łukasza. To co zrobiła, było dla wszystkich zaskoczeniem. Pchnęła mężczyznę
do środka windy. Odwróciła się do niego plecami i nacisnęła przycisk.
– Co to było?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz