Jestem przy Tobie

Partnerka

Partnerka II

Partnerka III

26 listopada 2018

Partnerka III

2

Zabolało. Bardzo zabolało, kiedy mężczyzna wypowiedział jej imię z nazwiskiem prokuratora. Radzym i Adam byli zaskoczeni jego zachowaniem. Doft nigdy nie przyjęła nazwiska męża, choć Łukasz bardzo tego chciał. Wagner zaprosił go do swojego gabinetu.
– Powiesz mi kto to jest? – Koner nachylił się.
– Ktoś.
– Róża.
– Nie mam czasu rozmawiać. Muszę dokończyć raport.
– Jeśli myślisz, że wymigasz się od tego, to się grubo mylisz. Nie dam ci spokoju.
– Grozisz mi? – uniosła jedną brew do góry.
– Ostrzegam.
Uśmiechnęła się i zaczęła sporządzać dokument. Po dobrej godzinie, mężczyzna wraz z komisarzem opuścili gabinet.
– Moi mili, przedstawiam wam nowego prokuratora, który zastąpi Łukasza do jego powrotu, Robert Foltynowicz.

– Mam nadzieje, że będzie mi się z państwem miło pracowało. – uśmiechnął się tajemniczo do Róży.
– Nie podoba mi się ten prokurator. – Radzym szepnął do ucha swojej partnerki.
– Staszek, z tego co mi wiadomo, też ci się nie podobał.
– On to co innego. Ale ten… Co miałaś z nim wspólnego?
– Nie odpuścisz?
– Nie. – odpowiedział stanowczo.
– To mój były. – odwróciła się i udała do kuchni, nie słuchając tego co mówi prokurator.
– Nie wierzę. Ty to masz jakiś pociąg do tych prokuratorów. – wszedł za nią i zajął miejsce przy stole.
– Byłam z nim jeszcze przed jak został prokuratorem.
– Chodziliście razem do szkoły?
– Nawet mieszkaliśmy obok siebie.
– Miłość z piaskownicy?
– Można tak powiedzieć.
– To co się stało, że się rozstaliście?
– Radzym… – jęknęła. – Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
– Jak cieplutko będę miał po śmierci. – założył sobie ręce za głowę i spojrzał rozmarzonym wzrokiem w sufit.
– Wariat. – zaśmiała się.
– No i?
– Zdradzał mnie z moją najlepszą przyjaciółką pod moim nosem. Byli siebie warci.
– Byli?
– Yhym… Kiedy wszystko wyszło na jaw, rzuciła go. Prosiła mnie o wybaczenie, ba, błagała. Przysyłała czekoladki i takie duperele…
– Ale nic z tego.
– Jak ty dobrze mnie znasz.
– Nie wybaczasz tak łatwo. – przyglądali się sobie w milczeniu.
– Czy my się wcześniej nie spotkaliśmy? – Róża przymrużyła oczy.
– Trzy miesiące temu, w gabinecie Łukasza. Wleciałaś jak torpeda do środka.
– Nie. Już wcześniej. – podeszła do niego.
– Nic mi się nie przypomina. Jedynie ja oglądałem cię w telewizji.
– Nie. – kręciła głową przecząco, przygryzając wargę.
– I co tak myślisz?
– Bo jesteś jedyną osobą, której tak szybko zaufałam.
– Mam to coś w sobie. – puścił do niej oczko.
– Jasne. – bąknęła.
– A może jestem twoim aniołem stróżem?
– Jak na razie to ja twoim.
– Wiem, wiem. Mam nadzieję, że już nigdy nie będziesz musiała tego robić.
– No mam nadzieję.
– Tu jesteś. – do środka wszedł Robert.
– To ja wracam do pracy. – Koner ostatni raz spojrzał na partnerkę i wyszedł z kuchni.
– Musimy porozmawiać.
– Nie mamy o czym rozmawiać. – próbowała go ominąć, ale ten zagrodził jej drogę.
– Chodzi o twojego męża. Nie interesuje cię, kto prowadzi śledztwo w sprawie z pobicia Łukasza.
– Kto?
– Ja.
– Świetnie. – udała entuzjazm.
– Znasz procedury.
Spojrzała na niego lodowatym wzrokiem i odeszła kilka kroków, odwracając się ponownie.
– Łukasz nie jest już moim mężem, więc nie nazywaj go tak.
Robert był zaskoczony nowiną, którą usłyszał z jej ust. Będąc u Adama, mężczyzna wspominał, że jego była nie nosiła nazwiska męża, ale nie o ich rozwodzie. Z jednej strony cieszył się, ale z drugiej zastanawiał się, dlaczego już nie są razem. Od czasu do czasu widywał ich, kiedy bywał w mieście, choć od kilku lat nie spotkał pary. Odkąd sięgał pamięcią, byli nierozłączni. Zawsze uśmiechnięci, zakochani. Zazdrościł Staszkowi, że był z Różą. Mógł spędzać z nią każdą wolną chwilę, patrzeć w jej jasnoniebieskie oczy, dotykać jej ciała, smakować ust… Był świadomy o swojej winie. Teraz miał szansę, aby się do niej zbliżyć. Czy to zrobi? Sam nie miał pojęcia.
Róża umówiła się ze sekretarką Staszka, aby opowiedziała jej wszystko, co wydarzyło się tamtego wieczora. Po pracy pojechała do restauracji, gdzie kobieta już na nią czekała.
– Dzień dobry. – przywitała się z nią. – Przepraszam za spóźnienie.
– Byłam wcześniej.
– Dziękuję, że pani chciała się ze mną spotkać.
– Zrobiłabym to wcześniej, ale miałam zabieg.
– Wiem. Pani mąż mi o wszystkim powiedział. Jak się pani czuje?
– Dziękuję, dobrze.
Była zaskoczona reakcją Doft. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyła, bała się jej. Łukasz wiele razy wspominał o niej, opisując, że jest energiczną osobą, ale teraz odbierała ją inaczej.
– Może od razu przejdźmy do sedna sprawy. – zaproponowała śledcza.
– Dobrze. – sekretarka wzięła głęboki oddech. – Wróciłam do kancelarii, bo zapomniałam teczki ze swoimi badaniami. Wbiłam ponownie kartę, bo musiałam dostać się do szafki. Mamy zrobione to na kody, żeby ktoś zewnątrz nie mógł się dostać do tego. Zauważyłam, że w gabinecie się świeci. Myślałam, że ciągle państwo tam są, ale wydawało mi się zbyt cicho. Może pan Łukasz zapomniał wyłączyć światła, więc weszła i zobaczyłam… Jego… Leżał na podłodze i… – zamknęła oczy. – Podeszłam do niego. Był cały we krwi. Potrzebowałam chwili, aby pomyśleć, co robi się w takiej sytuacji. Sprawdziłam najpierw tętno, a potem oddech. Żył. Poczułam ulgę. I wtedy szepnął: „On uciekł”. Kiedy zapytałam się, kto mu to zrobił, powiedział: „Chroń Różę”. I stracił przytomność. Zadzwoniłam po karetkę i na policję…
Róża odwróciła głowę w kierunku okna i pozwoliła, aby łzy spłynęły po jej policzkach. Długo milczały. Doft analizowała każde słowo, które kobieta wypowiedziała. Przypomniała sobie również sytuację z tamtego wieczora. Opuściła jego gabinet i zostawiła go samego. Czuła wyrzuty sumienia. Zastanawiała się, kim mógł być mężczyzna i jak dostał się do kancelarii.
Podziękowała sekretarce i pojechała prosto do szpitala. Weszła do sali i usidła przy pacjencie, biorąc jego dłoń w swoje. Spojrzała na niego i próbowała powstrzymać łzy, ale nie dała rady.
– Kto ci to zrobił? – szepnęła.
Pielęgniarka podeszła do niej i chciała umyć pacjenta, ale Róża poprosiła ją, aby pozwoliła jej samej to zrobić. Kobieta przekazała informacje śledczej jak ma zajmować się osobą, która jest w śpiączce. Kiedy wykonała wszystkie ćwiczenia z Łukaszem, udała się do lekarza prowadzącego.
– Pan Łukasz będzie długi czas w śpiączce farmakologicznej, bo jego organizm dość powoli dochodzi do zdrowia. Większość nerwów obumarła, więc trudno jest mi stwierdzić, kiedy pan Łukasz wróci do nas w pełni sprawny. Nawet jeśli wyjdzie z tego, to już nie będzie normalnie funkcjonował. Musi pani przygotować się na najgorsze. Nie będę pani okłamywał, ani zbywał. Jest naprawdę źle.
– Ale jest szansa, że może wyjść z tego.
– Procent jest bardzo niski, ale są przypadki na świecie, które wyszły z tego stanu.
– A ich życie?
– Nie jest już takie jak przedtem. Może nie chodzić, mówić, pamiętać przeszłości.
– Ile osób z tego wyszło?
– Tylko i aż dwie. Organizm jest bardzo zniszczony, że trudno będzie doprowadzić go do zdrowia. W takich przypadkach trzeba prosić tego najwyższego o cud.
Róża opuściła gabinet lekarza i usiadła na krześle, ukrywając twarz w dłoniach. Jej nadzieja osłabła, choć postanowiła się nie poddawać.
– Znajdę tego, co ci to zrobił. – otarła mokre policzki i wyszła z budynku.
Następnego dnia Robert zjawił się na komisariacie, aby przesłuchać Doft. Kobieta była zdziwiona, ale bez słowa udała się z nim do sali przesłuchań.
– Rozmawiałem ze sekretarką Łukasza i powiedziała mi, że byłaś ostatnią osobą, która była w jego gabinecie.
– Podejrzewasz mnie, że to ja mogłam go doprowadzić do takiego stanu?
– Nie. Sekretarka wspomniała, że kiedy znalazła Łukasza, on był przytomny i powiedział, że to mężczyzna, ale nie wspomniał kto. Musiał pojawić się po tobie. Czy zauważyłaś kogoś jak opuszczałaś budynek?
– Nie. Nikogo nie było.
– Jesteś pewna?
– Tak! – zamilkła, chodząc w kółko. – A zapisy z kamer?
– Nie było kamer w kancelarii, a z ulicy nie działają.
– Jak to nie działają?
– Już od jakiegoś czasu. Mieli wymienić, ale wiesz jak to jest…
– Nie wierzę… Kto mógł to zrobić?
– Nie mam żadnych podejrzanych. Na pewno nikogo nie zauważyłaś? To musiało stać się od razu po twoim wyjściu, bo sekretarka pokazywała mi kartę, której użyła do otwarcia szafki. Od zamknięcia i ponownego otwarcia minęło niecałe półtora godziny.
– Nie wiem ile mogłam być w gabinecie. Pół godziny? Może nawet nie. Nie mam pojęcia. – zamknęła oczy.
– Pokłóciliście się?
– Tak, ale nie miałabym tyle siły, aby go pobić. – od razu wyjaśniła.
– To musiał być ktoś silniejszy i wyższy od Łukasza.
– Tylko kto? – szepnęła do siebie.
– To tyle. Jesteś wolna. Jak coś ci się przypomni, to masz tu mój numer.
– Naprawdę sam prowadzisz tę sprawę? Nikt ci nie pomaga?
– Nie. Ta sprawa jest zbyt poważna, żeby powierzał ją komuś. – wstał i chciał opuścić salę, kiedy coś mu się przypomniało. – O co się pokłóciliście?
– O nic. – poruszyła się nerwowo.
– Dziwne.
– Nie interesuj się.
– Dlaczego się rozstaliście? – podszedł do niej, patrząc głęboko w oczy.
– Cześć.
Omijając go, chwycił ją mocno za rękę, przyciągając do siebie. Zbliżył swoją twarz do jej i wpatrywał się w jej oczy. Jej myśli krążyły wokół Łukasza. I to dziwne uczucie jakby go zdradzała.
Radzym zauważył, że jego partnerka była zdenerwowana po rozmowie z prokuratorem. Ciekawość wzięła górę i udał się za nią do kuchni. Stała oparta rękoma o zlew i patrzyła gdzieś przed siebie. Koner podszedł do niej, oparł się o szafki i milczał razem z nią.
– Jakiś mężczyzna go pobił. Nie było kamer w kancelarii, a te z ulicy nie działają, więc nie wiadomo kto to był.
– A co ze stanem Łukasza?
– Jest bardzo źle. Lekarz karze modlić się o cud. – załamała się.
– Spokojnie. Nie trać wiary, Łukasz wyjdzie z tego. – przytulił ją do siebie.
– Jeśli nawet, to nie będzie już funkcjonował normalnie.
– Ważne, żeby żył.
– Akurat teraz? – płakała. – Może to sprawka mafii? – spojrzała na niego, kiedy uspokoiła się.
– Dopiero też zaczęliby się mścić? Nieee…
– Wszystko jest możliwe. Muszę jechać do szpitala, w którym ona leży.
– Ale po co? Niech Robert się tym zajmie.
– Nie. Nikt nie może się dowiedzieć co Łukasz zrobił, musimy milczeć.
– Róża, nie pakuj się w to.
– Muszę znaleźć tego, co zrobił to Łukaszowi.
– Pomogę tobie. Razem znajdziemy tego, co pobił Łukasza.
Uśmiech jego partnerki, sprawił, że poczuł się lepiej. Potrzebowała go i on doskonale o tym wiedział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz