Obudził ją
straszliwy hałas dobiegający z korytarza. Założyła na siebie szlafrok i wyszła
sprawdzić co się dzieje. Zobaczyła, że Marta kłóci się z sąsiadem z dołu. Nie
wiedziała o co chodzi, bo kiedy mężczyzna ją zobaczył, pożegnał się i odszedł.
– Palant! – Marta zamknęła drzwi z krzykiem.
– Co się stało? – poszła do kuchni zrobić sobie herbatę.
– Przyszedł i zaczął mnie wielce wyzywać, że zalałam mu
łazienkę.
– Bo zalałaś.
– Nieprawda.
– Prawda. Chcesz herbaty?
– Nie, piłam już. Nie zalałam mu łazienki!
– Zalałaś, bo w nocy jak weszłam do łazienki to zostałam tam
powódź. Teraz to przesadziłaś z tą kąpielą.
– Musiałam się zrelaksować.
– To się chociaż przyznaj do błędu. Dobrze wiesz, że ludzie
nie będą Cię szanowali za Twoje błędy, do których się nie przyznajesz.
– Tak.
– To ubieraj się i idziemy na zakupy. – podskoczyła z radości
i udała się w kierunku swojego pokoju.
– Nie tak szybko. Pójdziesz i przyznasz się do błędu.
Przeprosisz i zapytasz się ile wyniosły straty.
– Ale Klaudia…
– Nie ma żadnego „ale”. Albo pójdziesz albo nici z zakupów.
– Nie poznaję Ciebie. Kiedyś byłaś inna, a teraz…
– A teraz jestem jaka jestem.
– Zmieniłaś się.
– I dobrze. Zrobisz to?
– Tak, już idę. – ruszyła smętnym krokiem do drzwi.
Zatrzymała się jeszcze i chciała coś powiedzieć, ale przyjaciółka skarciła ją
tylko wzrokiem. Nie miała wyjścia, musiała iść.
Dziewczyna
cieszyła się, że przyjaciółka jej posłuchała. Nigdy jej nie rozumiała, bo
dobrze wiedziała o swoich popełnionych czynach, ale nigdy nie przyznawała się
do nich. Denerwowało ją to. Marta wróciła dwudziestu minutach z wiadomością, że
go przeprosiła. Mężczyzna nie chciał pieniędzy, ale jak jeszcze raz to się
powtórzy to poniesie konsekwencje. Klaudia cieszyła się z tego, a następnie
udały się na zakupy. Spędziły tam prawie cały dzień. Nie miała już siły, ale przyjaciółka
ciągle gdzieś ją ciągnęła. Miała ochotę wrócić do mieszkania, obejrzeć to co
kupiła, wziąć gorącą kąpiel i obejrzeć jakiś film, ale ta ciągle chciała czegoś
więcej. A to buty, a to sukienki, bluzki, spodnie, kolczyki, wisiorki… Klaudia
miała dosyć. Wróciły dopiero po dziewiętnastej do domu. „Nigdy więcej takich
zakupów.” – poszła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. „Nie! Wysiadam…” –
powiedziała do siebie.
– Oglądamy rzeczy? – Marta niespodziewanie wparowała do
pokoju.
– Kobieto, daj mi chwilę odpocząć. Nie mam siły.
– Przesadzasz.
– Błagam. Daj mi odpocząć.
– No dobra. Jak Ci się za chce, to jestem w swoim pokoju.
– Dobrze. – „Nigdy do Ciebie nie przyjdę! Nigdy z Tobą nie
pójdę na zakupy! Nigdy! Przez Ciebie nie czuję nóg!”
Chciała jej to powiedzieć prosto w
twarz, ale nie mogła tego zrobić. Zraniłaby jej uczucia. Długo pracowała nad tą
przyjaźnią, aby teraz ją stracić. Wzięła kąpiel, rozpakowała zakupy, chciała je
obejrzeć, ale zmęczenie wzięło górę i szybko zasnęła.
Obudziła się
zdyszana i przerażona. Miała dziwny sen. Długa patrzyła w sufit, aż w końcu
wstała i spojrzała na zegarek. Była dopiero piąta czternaście. Udała się do
łazienki, a potem do kuchni. Zrobiła sobie kawę i wyszła na balkon. Patrzyła
jak słońce budzi się do życia. Przypomniała sobie sen.
Pracowała biurze. Szła po schodach, kiedy
dokumenty wypadły jej z rąk. Ukucnęła, aby je pozbierać i wtedy pojawił się
jakiś mężczyzna. Powoli podnosiła głowę, lustrując go, aż w końcu spojrzała mu w twarz. Trzymał piękny
bukiet róż. Klaudia wstała, nie zbierając dokumentów.
– Co Ty tutaj robisz? –
zapytała zaskoczona.
– Przecież Ci mówiłem,
że się spotkamy. – odpowiedział uśmiechnięty.
– Przecież Ty nie
żyjesz.
– To, że nie mam serca,
nie znaczy, że nie żyję. – odchylił koszulę i pokazał bliznę. – Żyję.
– Nie, to jest niemożliwe.
To nie może się znowu powtórzyć. Nie! – ominęła go i zaczęła uciekać. Kiedy
wybiegła na ulicę, zobaczyła jak samochód nadjeżdża.
Patrzyła
przed siebie, popijając kawę. Myślała co oznaczał jej sen. O co w nim chodziło.
Dopiła napój i poszła się położyć, choć długo nie mogła zasnąć, a kawa zawsze
ją nużyła, lecz tym razem było inaczej.
Popołudniu
spotkała się z Karolem. Nie mogła się skupić na rozmowie. Ciągle myślała o
swoim śnie. Zastanawiała się nad tym co Mateusz powiedział.
– Klaudia!
– Tak? – spojrzała nieprzytomnie.
– Wszystko okej? Jesteś jakaś nieobecna.
– Jest dobrze, tylko miałam ciężką noc.
– A co takiego robiłaś? – zaśmiał się.
– Nie to co myślisz.
– A skąd wiesz co myślę?
– Domyślam się.
– Chociaż był dobry w tym co robił?
– Kto? – zaskoczyło ją pytanie chłopaka.
– No Twój chłopak.
– Nie mam chłopaka. – zaśmiała się.
– Ale wtopa. Przepraszam. – opuścił głowę w dół.
– Wiedziałam, że o tym myślisz.
– Nieprawda. Ja… Ja… Ja… Ja…
– Co Ty kura, że jaja znosisz? – zaśmiali się obydwoje.
– Czy ja wyglądam na kurę?
– Nie, ale zawsze możesz wyglądać jak ten kurczak. – pokazała
na jakiegoś dzieciaka, który był przebrany i chodził w kółko, aby zachęcić
ludzi, żeby poszli do przydrożnej knajpki.
Śmiali się
długo z tego jakby to on wyglądał i zachowywał się, aby zachęcić ludzi. Potem
udali się na spacer po parku miejskim. Karol uwielbia dużo opowiadać o swoim
mieście i właśnie tym dzielił się z nią. Za to ona lubiła słuchać jego.
Opowiadał bardzo ciekawie z nutą humoru. Bardzo podniecał ją jego niski głos, a
kiedy zbliżał się do niej i mówił szeptem, czuła jak ciarki przechodziły po jej
ciele. Nie wiedziała co się dzieje, ale chciała aby ten stan trwał długo.
Lubiła też jak patrzy swoimi cudownymi oczami. Tę chwilę przerwał telefon od
mamy.
– Cześć córeczko, jesteś w domu?
– Cześć. Nie, a co się stało?
– Właśnie stoimy pod drzwiami i czekamy aż ktoś nam otworzy.
– A Marty nie ma?
– Nie, a Ty gdzie jesteś?
– Zaraz będę. Pogadamy w domu. – rozłączyła się.
– Przepraszam Cię, ale moja mama przyjechała i czeka pod
drzwiami.
– Nie masz za co przepraszać. – uśmiechnął się.
– Dziękuję za opowieści. Były bardzo ciekawe.
– Wiem, bo ja je opowiadam. – zaśmiali się.
– Muszę już iść.
– Ale nie chcesz. – spojrzał jej głęboko w oczy.
– Chyba czytasz w moich myślach.
– Widziałem po Twojej minie. Chciałabyś zostać dłużej…
– I posłuchać Twoich ciekawych opowieści, ale…
– Musisz iść. Nie zatrzymuję Cię, opowiem następnym razem.
– Co robisz jutro? – zapytała.
– Jutro?
– Yhym…
– Nie wiem, a co? Chcesz spędzić czas ze mną? – uśmiechnął
się tajemniczo.
– I posłuchać opowieści. – schowała ręce w tylne kieszenie,
przechyliła głowę na bok i uśmiechnęła się. Karol zbliżył się do niej. Lekko
otworzyła usta.
– Nic takiego jutro nie robię. Możemy się spotkać. –
powiedział zniżonym głosem. Kolejne ciarki. Klaudia raz patrzyła mu w oczy, a
raz na usta.
– Bardzo się cieszę. – wydukała. Teraz on zaczął robić to co
ona.
– To o której?
– O której tylko chcesz. – zbliżali się powoli do siebie.
– To może o czternastej?
– Dobrze. – Klaudia czuła przyspieszony puls, gorąco jakie
zalewa jej ciało. Byli już bardzo blisko, ich usta miały już się spotkać, kiedy
Karol powędrował w kierunku policzka i ją ucałował.
– Idź, bo Twoja mama będzie zła. – sprowadził ją do
rzeczywistości.
– Tak, masz rację. To cześć. – odwróciła się na pięcie.
Przeszła kilka kroków. „Co ja głupia sobie myślałam? Że taki chłopak jak on
mnie pocałuje? Głupia!
– Klaudia! – zawołał ją, a ona szybkim ruchem odwróciła się
do niego.
– Tak?
– Nie mam Twojego numeru. Podasz mi?
– Oczywiście. – odpowiedziała z radością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz