Róża brała prysznic, kiedy usłyszała
dzwonek do drzwi. Owinęła się i wściekła, ruszyła zobaczyć gościa.
Kto o tej porze przychodzi w odwiedziny?
– Łukasz, co ty tutaj robisz o tej
porze? Wiesz która jest godzina? – wytknęła głowę za drzwi, nie ukazując
sylwetki.
– A ty jeszcze nie śpisz? – mężczyzna
uniósł brwi. – Przyniosłem tobie wniosek o widzenie.
– Mogłeś wysłać mi SMS–a, jutro z
samego rana przyjechałabym po to do kancelarii.
– Musimy jeszcze o czymś porozmawiać.
Mogę wejść?
– Nie. Nie może to zaczekać do jutra?
– Chodzi o narzeczoną Adama Kortiny.
Wpuść mnie. – Róża zacisnęła mocno szczękę i otworzyła szerzej drzwi, żeby
wpuścić go do środka. – Sprawdziłem…
– mężczyzna zlustrował i wszedł do środka,
goszcząc się. – Miał narzeczoną, ale z nią zerwał.
– Jak to?
– Sama możesz to sprawdzić. Edyta
Holisz. Tu masz namiary. – położył kartkę na stół i przyglądał jej się z
rozmarzonym wzrokiem.
– Nawet o tym nie myśl. – rzuciła
ostro.
– Zawsze doprowadzałaś mnie do
szaleństwa.
– Jeszcze masz coś mi do przekazania?
– spojrzała na niego lodowato.
– Nawet nie wiesz ile… – wyszeptał,
podchodząc do niej blisko. Kobieta, cofając się, zatrzymała się na zimnej
ścianie.
– Wyjdź stąd.
– Róża…
– Łukasz, wyjdź stąd!
– Różyczka… – próbował ją dotknąć,
lecz ta ciągle odtrącała jego dłoń. – Proszę cię.
– To ja cię proszę. Wyjdź stąd, za
nim dojdzie do czegoś, co będziemy potem żałować.
– Jesteś tak samo słaba jak ja. –
wyszeptał jej prosto do ucha, biorąc głęboki wdech, żeby poczuć jej zapach. – Przestań
udawać.
– Wynoś się stąd! – odepchnęła go. –
Wynocha! – wskazała mu na drzwi.
Spojrzał na nią ostatni raz i z
wielkim bólem opuścił jej mieszkanie. Kobieta pobiegła do drzwi, żeby je
zamknąć.
Tylko nie płacz. Tylko nie płacz.
Oparła się czołem, a po jej
policzkach spłynęła łza. Chciała uderzyć mocno w drzwi, ale powstrzymała się.
Powrót do miasta wiązał się z bolesnymi wspomnieniami, które wróciły do niej z
dwojoną siłą.
Beata spisywała raport z poprzedniego
dnia, kiedy do biura wszedł jej partner. Zlustrowała go i wróciła do swojej
pracy. Mężczyzna zajął swoje miejsce i przyglądał się kobiecie.
– Podobam się tobie? – zapytała, nie
odrywając wzroku od klawiatury.
– Co?
– Przyglądasz mi się tak, jakbyś
pierwszy raz mnie widział.
– Możemy porozmawiać?
– A mamy o czym?
– O wczorajszym dniu. Nie powinienem
się tak zachowywać.
– Czyżby sumienie cię ruszyło, za to,
że zostawiłeś mnie w połowie drogi?
– Nie lubię rozmawiać o Paulinie.
– Rozumiem, ale to cię nie
usprawiedliwia. – przerwała pracę i spojrzała na niego. – Musisz zaakceptować
to, że już jej nie ma, a kiedy ktoś o niej wspomni, przemilczeć to. Złość nie
pomoże tobie zwalczyć bólu po stracie ukochanej, bo nie tylko ranisz siebie,
ale i swoje otoczenie.
– Przepraszam cię. – wstał i poszedł
do łazienki.
– Wybaczyłam tobie, Radzymie. –
szepnęła, odprowadzając go wzrokiem.
Róża z samego rana pojechała do
więzienia, żeby zobaczyć się z Walickim. Strażnicy byli zaskoczeni jej
widokiem. Po przeprowadzeniu rewizji, jeden z funkcjonariuszy zaprowadził ją do
sali. Rozejrzała się dookoła. Już kilku osób przyszło odwiedzić swoich
bliskich. Przy jednym stoliku siedziała kobieta. Mężczyzna całował i przytulał
jej dłonie do swojej twarzy. Przez swoje błędy płacił największą cenę –
rozstanie ze swoją ukochaną.
– No proszę. Któż to mnie odwiedza?
Sama Róża Doft. Czyżby Koner nie radził sobie z moją sprawą?
– Koner już nie prowadzi twojej
sprawy.
– Och… Załamał się śmiercią
ukochanej?
– Nie, czuje się świetnie. Pracuje
dla twojej wiadomości.
– To dlaczego pani tu siedzi?
– Dlaczego akurat dach?
– Nie rozumiem. – zmarszczył czoło.
– Już dobrze rozumiesz. Skąd snajper,
który zabił Paulinę, wiedział, że dasz się złapać na dachu? Czyżbyś wiedział
kim on jest?
– Nawet jakby, to co?
– Radziłabym powiedzieć kim on jest.
– A co z tego będę miał?
– Mniejszy wyrok. – Walicki zaśmiał
się. – Więc jak?
– Ni jak. Nie powiem kto to.
– Czyli wiesz kto zabił?
– Oczywiście. Szkoda mi tylko pani
Pauliny, bo myślałem, że celownikiem jest Koner.
– Co? – Róża otworzyła szeroko oczy.
– Wybaczy mi pani, ale muszę już iść.
Wstając, popukał palcem w środek
stołu. Uśmiechnął się i odszedł. Kobieta długo siedziała, analizując całą
rozmowę. Zabrała swoje rzeczy i zrobiła kilka kroków, ale coś ją zatrzymało.
Odwróciła się i spojrzała na stolik. Uklęknęła i zajrzała pod spód.
Podsłuch.
Zawołała policjanta, żeby pomógł jej
odwrócić mebel. Odcięła kabelki i zapakowała podsłuch. Sprawdziła jeszcze kilka
stolików, ale niczego nie znalazła. Podziękowała mężczyźnie i pojechała prosto
do kancelarii, gdzie zastała wychodzącego prokuratora.
– Nie teraz. – rzekł, kiedy zobaczył
ją w drzwiach.
– To jest ważne.
– To może zaczekać do szesnastej.
– Nie może. Byłam u Walickiego i
znalazłam to. – wyjęła paczkę z torebki. – Było tylko jedno. Sprawdziłam
resztę, ale nic. Policjant, który wskazał mi miejsce, gdzieś przepadł. Nie
mogłam go znaleźć.
– A Walicki?
– Nie przyznał się, bo wiedział o
pluskwie. To on mi ją wskazał.
– Czyli wie, kto zabił.
– Tak.
– Pojadę od razu po rozprawie i
przepytam go jeszcze raz. Może mnie się przyzna.
– Informuj mnie o wszystkim.
– Dobrze. – odwróciła się i chciała
odejść. – Róża.
– Tak?
– Idziesz jutro na przyjęcie?
– Jadę do Krakowa odnaleźć tę
dziewczynę.
– Może jednak przełożysz to i
przyjdziesz?
– Nie lubię zmieniać planów, dobrze o
tym wiesz.
– Wiem, ale komendantowi bardzo
zależy na tym, żeby się z tobą spotkać.
– Komendantowi?
– Tak. Tylko jemu. – rzekł poważnym
tonem, obchodząc samochód i wsiadając za kierownicę.
– Nienawidzę cię, Staszek.
Radzym wraz z Beatą patrolowali
teren. Dostali zgłoszenie, aby sprawdzili centrum handlowe, w którym doszło do
bójki między młodymi mężczyznami. Od razu tam pojechali. Funkcjonariusze
policji byli już na miejscu. Partnerzy przepytali świadków o całe zajście.
Jedna z dziewczyn przyznała się, że to z jej powodu się pobili. Koner dał jej
pouczenie i kazał wrócić do domu. Po sprawdzeniu miasta, para wróciła na
komisariat i każdy zajął się swoją pracą.
Późnym popołudniem Róża otrzymała
wiadomość od Łukasza, żeby stawiła się w kancelarii. Zdziwiła się tym, ale
szybko wybiegła ze swojego mieszkania i pojechała do prokuratora. Weszła
odważnym krokiem do jego gabinetu. Mężczyzna siedział w swoim fotelu i
przyglądał jej się z poważnym wyrazem twarzy.
– Chciałeś mnie widzieć.
– Siadaj.
– Mów i mnie już nie ma.
– Lepiej usiądź.
– Łukasz, nie mam czasu.
– To prawda, nie masz czasu.
– Możesz przestać owijać w bawełnę?
– Walicki został zamordowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz