Aleksandra
weszła do mieszkania. Zastał w nim ciszę, która ją bardzo zdziwiła. Udała się z
zakupami do kuchni. Dagmara siedziała wpatrzona w monitor laptopa.
– Cześć. Jest Paweł?
– Co? – spojrzała na przyjaciółkę. –
Nie.
– Co ty taka nie w sosie? – odłożyła
zakupy na barek kuchenny.
– Twój braciszek mnie wkurzył.
– Czym znowu?
– Zalał całą łazienkę i nie raczył
posprzątać. O mało się nie zabiłam.
– I co było dalej? – rozpakowała i
schowała produkty w poszczególne miejsca.
– Wyszłam wściekła, zaczęłam go wyzywać,
a on do mnie: Wyluzuj kobieto, przecież
nic ci się nie stało. – Daga naśladowała jego głos, co rozbawiło Olę.
– No właśnie, nic ci się nie stało,
więc dlaczego jesteś taka wściekła? – zaśmiała się cicho.
– Ola! – przyjaciółka spiorunowała ją
wzrokiem.
– Przepraszam.
– A co ty taka zadowolona? Chyba
powinnaś płakać, bo twój ukochany wyjechał.
– No właśnie, powinnam płakać, a ja
co? Nic. Jestem złą dziewczyną. – nalał sobie soku i usiadła naprzeciwko
przyjaciółki.
– Nie jesteś zła. Po prostu nie
odwzajemniasz jeszcze jego uczucia. Może to przyjdzie z czasem?
– Wątpię.
– Dlaczego? – Dagmara zmarszczyła
brwi.
– Pamiętasz jak rozmawiałyśmy o
Patryku?
– Ola, nie mów mi tylko, że ty z
nim…?
– Nie. Po prostu…
– Co jest?
– Od dłuższego czasu zachowuje się
dość dziwnie.
– Kto?
– No Patryk, a kto?
– Sorry, ale myślę o czymś innym.
– To lepiej przestań i mnie
posłuchaj. Muszę z kimś pogadać na ten temat.
– No dajesz. – dziewczyna poprawiła
się na krześle.
– Nie wiem kiedy dokładnie to się
zaczęło. Chyba jak wrócił z tego urlopu albo trochę później. Mniejsza z tym.
Ciągle powtarza, że Karol nie jest odpowiednim mężczyzną dla mnie.
– No i ma rację. Też nie związałabym
się z takim Casanovą jak on.
– Dagmara! – spojrzała na nią spod
byka. – A teraz… Nie wiem jak ci to powiedzieć.
– Wal prosto z mostu.
– Ale obiecaj, że nie będziesz tego
komentować.
– Obiecuję.
– Wydaje mi się, że chce się do mnie
zbliżyć, ale to się mu nie udaje. Już kilka razy zdarzały się takie sytuacje, że
prawie się pocałowaliśmy.
– Co?!
– Było bardzo blisko i zawsze coś nam
przerywało.
– Nie wierzę. On chyba chce cię
uwieść. Karty się odwróciły.
– Co masz na myśli?
– Rok temu to ty próbowałaś go
zdobyć, ale kiedy się dowiedziałaś, że jest z tą lafiryndą, od razu
zrezygnowałaś. Przez kilka dni nawet nie jadłaś. – uśmiechnęła się na to
wspomnienie.
– Jadłam! – zaprotestował.
– Nie. Pamiętam twoje zauroczenie
nim. Patryk to, Patryk tamto, a wiesz, że Patryk to… I tak w kółko. Ile to
trwało? Miesiąc?
– Krócej. Nie wiem, trzy tygodnie.
Wtedy byłam nie tylko rozczarowana, ale i zszokowana. Jak ktoś taki jak on mógł
mieć dziewczynę? Był taki poważny, dumny, prosty, tajemniczy, a jednak coś mnie
w nim pociągało.
– I nadal pociąga. Gdy o nim mówisz,
w twoim głosie słychać nadzieję. Może ty tego nie dostrzegasz, ale ja wiem, że
uczucie, które wtedy w tobie zakiełkowało, zaczęło rosnąć.
– Przestań. Myślałam, że coś mi poradzisz,
a ty mi mówisz, że coś do niego czuję.
– Dobra, chcesz porady, to ją
dostaniesz. Zachowuj się wobec niego obojętnie i zobaczysz jego reakcję. Nie
ulegaj mu, bo na pewno cały czas to robisz. Serce ci mięknie na jego widok,
prawda?
– Jak stoi blisko mnie, to serce chce
wylecieć z piersi. – chwyciła się za lewą pierś i potrząsnęła nią lekko.
– No właśnie. Musisz mu pokazać kto
tu rządzi. Niech on ulegnie tobie.
– A niby jak mam to zrobić?
– Tak jak on. Ucz się od mistrza.
– Podrywu.
Przyjaciółki
robiąc kolację, plotkowały o facetach, a najwięcej o Pawle. Tym razem to Ola
stwierdziła, że Daga nadal go kocha i dawała jej rady jak ma postępować z jej
bratem, ale dziewczyna zaprzeczała co do uczucia do niego.
– Ja i tak wiem swoje.
– To było cztery lata temu. Ta miłość
już dawno wygasła.
– Naprawdę? A podobno moje uczucie
kiełkuje.
– Twoje tak, moje już dawno zwiędło.
– Może i zwiędło, ale kiedy go
ponownie zobaczyłaś coś w tobie odżyło. Paweł to, Paweł tamto.
– Nieprawda!
– Prawda. Przed chwilą mówiłaś tylko
o nim. – Daga otworzyła usta i chciałaś coś powiedzieć, ale Ola uciszyła ją
machnięciem dłoni. – Dobra, wspominałaś o innych, ale mój brat jest nie tylko
na twoich ustach, ale i w twoim sercu. To uczucie sprzed lat nie wygasło.
Chciałabym, abyś była szczęśliwa. Chciałabym, aby i Paweł zaznał szczęścia.
Chciałabym, abyście byli razem. Tak jak wtedy, piękni, młodzi, uśmiechnięci.
Dobrze byłoby mieć taką bratową jak ty. Hej! Nie płacz. – kiedy zobaczyła łzy
przyjaciółki, przytuliła ją do siebie. – Co się stało? Mam nadzieję, że nie
sprawiłam tobie przykrości?
– Nie…
Doszły do
siebie i dokończyły przygotowania do kolacji. Aleksandra martwiła się o brata,
bo długo nie wracał do domu i nie zostawił żadnej wiadomości. Dzwoniła do niego
kilka razy, ale nie odbierał.
– Gdzie on może być? – chodziła
zdenerwowana po salonie.
– Nie wiem, ale wyszedł odpicowany.
Może ma z kimś randkę.
– Dla ciebie byłoby lepiej, żeby nie
miał.
– Nie denerwuj się, wszystko jest
okej. Nic mu nie jest.
– No nie wiem. Lepiej, żeby dał jakiś
znak życia.
– Oddzwoni do ciebie. Siadaj. – Ola
posłuchała Dagi i usiadła obok niej. – Jutro są twoje urodziny. Trzeba to jakoś
uczcić.
– Jutro nie mogę. Patryk zorganizował
imprezę.
– Co? Gdzie? Z jakiej okazji? Chyba
nie z powodu twoich urodzin?
– Nie. – zaśmiała się z ostatniego
pytania. – W Mozeli. Osiągnęliśmy
dobry wynik w tym miesiącu i chce podziękować wszystkim pracownikom za ich pracę.
– Wow. Nigdy tego nie robił.
– Wszyscy byli zaskoczeni jak ich o
tym informowałam. Miejsce spotkania też zrobiło na nich wrażenie.
– No, nie dziwię się. Szkoda, że tam
nie pracuję. Nie dostałaś czasami zaproszenia z osobą towarzyszącą?
– Niestety, ale nie. Wiem, że
chciałabyś tam pójść.
– Mogłaś mi o tym nie mówić. Teraz
będę tobie zazdrościć.
– Pojedziemy tam kiedyś razem.
– Ciekawe kiedy?
– Zorganizuję tobie wieczór
panieński.
– Ciekawe za kogo wyjdę za mąż?
– Jak to za kogo? Za mojego
braciszka. – uśmiechnęła się szeroko.
– Przestań. On nigdy nie poprosi mnie
o rękę.
– A założysz się?
– Nawet jakbym się założyła, to on
tego nie zrobi. Teraz na pewno bajeruje jakąś laskę. – założyła ręce na piersi
i jeszcze bardziej wgłębiła się w sofę.
– Uuu… Wyczuwam zazdrość.
– Nie jestem zazdrosna.
– Jesteś, jesteś. – szturchnęła ją
kilka razy w ramię.
– Daj mi spokój. Nie jestem. – wstała
i poszła w kierunku swojego pokoju.
– Nie chciałabyś zostać moją bratową?
– Chciałabym i to bardzo, ale sama
widzisz co się dzieje. Idę spać.
– Już?
– Już, już. Poczytam jeszcze książkę.
Daga
zamknęła drzwi, a Ola zadzwoniła jeszcze raz do brata, ale ten nie odebrał. Nalała
sobie wina do kieliszka i wyszła na balkon, zobaczyć jak miasto kładzie się
spać. Na niebie błyszczały gwiazdy, a pełnia księżyca rozświetlała przestrzeń.
Wpatrywała się w niego z rozmarzonym uśmiechem.
Może Dagmara ma rację i kiełkuje we mnie jakieś uczucie do Patryka? Sama
nie wiem. Co ja mam z tobą zrobić? No co?
W tym samym
czasie Patryk nalał sobie whisky i wyszedł podziwiać miasto oraz to się nad nim
znajdowało. Próbował odpowiedzieć sobie na pytanie, które zadał sobie
popołudniu. Miał duże wątpliwości do tej decyzji. Amanda czy… Aleksandra.
– Może ty pomożesz mi odpowiedzieć na
to pytanie? – powiedział do księżyca. – Która? Ola czy Amanda?
Jeszcze
przez chwilę obydwoje wpatrywali się w księżyc i weszli do swoich mieszkań.
Każdy z nich udał się pod prysznic, myśląc o sobie nawzajem. Idąc do swoich
łóżek, w głowie mieli dzień, który się zakończył i ten który miał dopiero
nastąpić. Po długich rozmyślaniach zasnęli, patrząc w blask księżyca.
– Dobranoc Patryku.
– Dobranoc Olu.
Patryk otworzył oczy i spojrzał w
sufit, myśląc nad prezentem dla Oli. W drodze do pracy, zatrzymał się koło
kwiaciarni i kupił kwiaty. Zaparkował na firmowym parkingu. Udał się do windy,
przywitał się z ochroną i pojechał na dziesiąte piętro. Z pomieszczenia
socjalnego zabrał wazon i podszedł do biurka swojej asystentki. Napisał liścik,
umieszczając go w bukiecie i wszedł do swojego gabinetu.
Aleksandra
tym razem obudziła się przed budzikiem. Nie chciało jej się wstawać, wolałaby
spędzić ten dzień w łóżku, ale musiała stawić się w pracy. Udała się do kuchni,
by zjeść śniadanie. Zastała w niej brata, który czytał gazetę. Przeszła obok
niego, aby zrobić sobie kanapki. Nalała sobie soku i usiadła naprzeciwko Pawła,
przyglądając mu się. Odłożył czasopismo na bok, dopił kawę, wstał i włożył
swoje naczynia do zmywarki. Nawet się z nią nie przywitał, a przecież robił to
zawsze. Zignorowała go i kontynuowała posiłek. Chłopak przeszedł obok niej i
zatrzymał się za nią. Zaczekał chwilę, aż dziewczyna wszystko zje i przytulił
ją.
– Wszystkiego najlepszego,
siostrzyczko. – ucałował ją w policzek. – Myślałaś, że zapomniałem o twoich
urodzinach?
– Nie. Ty zawsze o nich pamiętasz.
Wtedy, gdy wyjechałeś… – twarz obróciła w jego stronę, a on wyprostował się,
opierając się dłońmi o krzesło. –… to ty mi przysłałeś tę paczkę, prawda?
– Tak. Robiłem to co roku, ale nie
wiedziałem, że już od trzech lat nie mieszkasz w domu.
– To ciotka nic tobie nie
powiedziała?
– Nie. Mieszkałem z nimi przez kilka
miesięcy. Pomogli mi na początku, a później już sam sobie radziłem. Miałem z
nimi kontakt, ale nie taki jak kiedyś.
– Dobrze, że wróciłeś. – wstała i
przytuliła się do niego.
– Też się z tego cieszę. Tylko mi się
nie rozklejaj, okej?
– Mhm... – mruknęła, kiwając głową.
– Bądź szczęśliwa. – ujął jej twarz w
dłonie i spojrzał głęboko w jej zielone oczy.
– Ty też. – głos jej się załamał. –
Kocham cię.
– Ja ciebie też, maleńka. – ucałował
ją w czoło i jeszcze raz przytulił.
Tę sytuację
Dagmara obserwowała ze swojego pokoju. Łezka zakręciła jej się w oku. Zawsze
podziwiała ich zażyłość. Każde z nich skoczyłoby za sobą w ogień. Zazdrościła
im, bo ona nigdy nie zaznała miłości rodzeństwa. Weszła w głąb pokoju,
zamykając za sobą drzwi.
Rodzeństwo pożegnało
się i każde z nich odjechało autem w innym kierunku. Dziewczyna zaparkowała
obok auta szefa. Obrzuciła je spojrzeniem i uśmiechnęła się na wspomnienie
wieczoru, kiedy odwoziła go do jego mieszkania. Szybkim krokiem udała się do
windy, wybierając przycisk. Idąc do biurka, znieruchomiała. W wazonie, na
środku blatu stał bukiet białych róż, a w nich zamieszczona była kartka.
Z okazji urodzin przyjmij od swojego wiernego szefa ten niewinny bukiet
róż jako znak moich uczuć. Patryk
Ola spojrzała na niego. Był wpatrzony w
monitor laptopa. Jego poważna mina sugerowała, że jest czymś zdenerwowany. Ola zaniepokoiła
się jego zachowaniem. Odsunęła wazon na bok, wzięła raporty i weszła do jego
gabinetu. Patryk nawet się nie poruszył. Podeszła nieco bliżej i przyglądała
się mu. Żaden mięsień nie drgnął na jego twarzy.
– Wszystko okej? – zapytała
niepewnie.
– Tak. – odpowiedział po chwili
milczenia, nadal wpatrzony w monitor. – Nie! – krzyknął, a Ola się wzdrygnęła.
– Co się stało?
– Popielewicz chce sprzedać nasze
udziały.
– Co?
– Próbuję go odwieść od tego pomysłu,
ale jakoś mi się nie udaje.
– Może się spotkacie i porozmawiacie
na spokojnie w cztery oczy?
– Nie wiem czy się zgodzi.
– Zadzwonię do niego.
– Ty? – spojrzał na nią zaskoczony.
– Tak. Przecież jestem twoją
asystentką i to należy do moich obowiązków.
– Nie masz jego numeru.
– To mi go dasz.
– Nie jesteś zbyt pewna siebie?
– A chcesz, żeby ktoś kupił twoje
udziały?
– A przekonasz go, żeby zostawił je
sobie?
– Jeśli podasz mi jego numer to to
zrobię. – popatrzyli na siebie z powagą. – Więc jak będzie?
Patryk
niechętnie napisał numer na kartce i podał dziewczynie, ta w zamian wręczyła mu
wyniki obrotów firmy. Zadowolona wyszła z gabinetu i na klawiaturze telefonu
wystukała numer, spoglądając na szefa.
– Słucham. – w słuchawce odezwał się
miły głos mężczyzny.
– Dzień dobry, panie Popielewicz. Z
tej strony Aleksandra Szarakowska, asystentka pana Rozenberga. Dzwonię, by
zapytać o… – przerwała i spojrzała na rozbawionego mężczyznę, który stał z
rękoma założonymi na piersiach.
– O co chce mnie pani zapytać?
– Czy chciałby się pan ze mną spotkać
… to znaczy… z panem Rozenbergiem i omówić sprawę udziałów? – usłyszała śmiech
mężczyzny.
– Dobrze, ale pod jednym warunkiem.
– Jakim?
– Że na to spotkanie przyjdzie pani
razem z Patrykiem.
– Dobrze. To o której?
– Może o dwunastej?
– Dobrze. Przekażę szefowi. A gdzie?
– sama się zaśmiała, a on zrobił to samo.
– Może w Caffee Irwin?
– To o dwunastej w Caffee Irwin.
Rozłączyła
się i udała się zadowolona do gabinetu szefa. Kiedy weszła do środka, Patryk
odwrócił się do niej. Tym razem miał poważną minę. Natomiast Ola stanęła przed
nim na baczność, splotła dłonie, a delikatny uśmiech zagościł na jej twarzy.
– Umówiłam nas na spotkanie. –
powiedziała oficjalnie.
– Nas? – zaskoczony uniósł brew ku
górze.
– Tak.
– Z kim? Gdzie i o której? – teraz to
on przybrał oficjalny ton głosu.
– Z panem Popielewiczem w Caffee Irwin, o dwunastej.
– Dobrze.
– To o której mam być gotowa?
– Ty? – spojrzał na nią spod byka. –
Nigdzie nie idziesz.
– Dlaczego?
– Bo nie.
– To nie jest odpowiedź. A poza tym… –
widziała, że chce coś powiedzieć, ale mu przerwała. – To ze mną chciał się
spotkać sam na sam, ale niestety. Muszę iść z tobą, bo po części to twoje
udziały.
– Ja z tobą?
– Tak. Ty ze mną.
– No dobra, niech ci będzie. –
odpowiedział niechętnie, wracając do swojej pracy.
– Uśmiechnij się. – podeszła do
biurka i zaczęła mu się przyglądać. – Będzie dobrze. Myśl pozytywnie. Zatrzyma
te udziały, a ty będziesz mógł odetchnąć z ulgą.
– Mam taką nadzieję.
– A jak nie, to go jakoś przekonam. –
uśmiechnęła się szeroko.
– Ciekawe jak?
– Urokiem osobistym. – zrobiła dumną
minę, a on parsknął śmiechem. – Z czego się śmiejesz? Ze mnie?
– Nieeee… Wracaj do pracy, bo cię nie
zabiorę.
– Ja się wyrobię, nie wiem jak ty.
– A ja ci mówię, że się nie wyrobisz
jak będziesz tu tak dalej stała.
– No dobra, już idę. – rzekła
niechętnie.
– Idź, idź.
– Nie ponaglaj mnie. – szła wolnym
krokiem, odwracając się co chwilę w jego stronę z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Możesz już iść? – odwzajemnił jej
uśmiech.
– Wyganiasz mnie? – obróciła się w
jego stronę i tym razem szła do tyłu.
– Chcę, żebyś wróciła do pracy.
– A jeśli nie wrócę?
– To wyciągnę z tego konsekwencje. –
uśmiechnął się łobuzersko.
– Grozisz mi? – szła do wyjścia,
zatrzymując się dopiero przy drzwiach.
– A chcesz, żebym cię zwolnił? –
wstał i powoli kroczył ku niej.
– Nie zrobiłbyś tego.
– Tak myślisz? – mruknął.
– Dobra. Jeśli nie chcesz mojego
towarzystwa to nie. – powiedziała obrażona i wyszła.
Patryk
zadowolony z osiągniętego celu, przyglądał się naburmuszonej asystentce. Ola
wydymała usta i patrzyła na rozbawioną minę szefa. Pokazał jej, że ma się
uśmiechnąć, ale ona kiwnęła przecząco głową. Mężczyzna przechylił głowę na bok
i zrobił taką samą minę jak dziewczyna, powodując wybuch śmiech u Oli.
Minęły dwie
godziny, kiedy prezes wyłonił się ze swojego gabinetu i poinformował
asystentkę, że za dziesięć minut ma być gotowa.
– Tak jest, szefie!
Obydwoje
zjechali windą na parking podziemny, rozmawiając o spotkaniu z Markiem
Popielewiczem. Podeszli do samochodu Patryka, który otworzył drzwi Oli. Ich
dłonie dotknęły się, po czym dziewczyna szybko cofnęła rękę. Kiedy dotarli na
miejsce, mężczyzna zaparkował przed kawiarenką. Popielewicz siedział na samym końcu sali i machał do nich. Szef położył dłoń
na plecach Oli i udali się w kierunku stolika.
Marek
Popielewicz przywitał ich z szerokim uśmiechem na twarzy. Najpierw ucałował
dłoń Oli, patrząc przy tym w jej oczy, a następnie powitał Patryka mocnym
uściskiem dłoni. Był czterdziestolatkiem, wysokim i siwiejącym już mężczyzną,
ubranym w białą koszulę z czarnym krawatem i szarym garniturze. Dziewczyna,
przyglądając się mu stwierdziła, że jest nawet przystojny.
– Patryku, nie wiedziałem, że masz
tak piękną asystentkę. – spojrzał na nią z tajemniczym uśmiechem. Ola
zarumieniła się.
– O wielu rzeczach nie wiesz. –
odrzekł poważnym tonem głosu szef dziewczyny.
– Usiądźcie. – wskazał im krzesła,
które po chwili zajęli. – Czy napije się pani czegoś?
– Wody.
– Na pewno? Może jednak coś
mocniejszego?
– Jest w pracy. – rzekł oschle
Patryk.
– Dobrze, kelner! – krzyknął, a ten
po chwili był już przy ich stoliku. – Poproszę wodę dla tej pani. A ty,
Patryku, czego się napijesz?
– Kawy.
– I kawę dla tego pana. – kelner po chwili
zjawił się z napojami. – Od kiedy pani pracuje u Patryka?
– Od ponad roku.
– No proszę. Gdybym tylko wiedział,
to pojawiłbym się prędzej w firmie. Co robi pani wieczorem? – zapytał,
przyglądając się jej uważnie.
– Ma już plany na wieczór.
Patryk chwycił ją za kolano i
spojrzał poważnie na niego. Mężczyzna od razu się wycofał. Przez ciało Oli
przeszedł prąd. Spojrzała na szefa, ale nie wyczytała z jego twarzy żadnych
uczuć. Nie wytrzymała dłużej w napięciu, które czuła w środku, więc kopnęła go
szpilką w kostkę, aby ją puścił. Patryk skrzywił się z bólu, ściskając mocno
jej kolano. Spojrzał na nią groźnie, ale po chwili uśmiechnął się tajemniczo,
puszczając ją. Był rozbawiony całą tą sytuacją.
– Dlaczego chcesz sprzedać moje
udziały? – zapytał.
– Sprzedaję firmę i wszystkie udziały
i akcje, które posiadam.
– Dlaczego? Przecież możesz zostawić
udziały mojej firmy.
– Tak jak już powiedziałem, sprzedaję
wszystko.
– To wytłumacz mi chociaż dlaczego
wszystko sprzedajesz?
– Chcę zrealizować swoje marzenia.
– Co? – Patryk prychnął pod nosem.
– Dobiegam już takiego wieku, że czas
je spełnić.
– A niby jakie są te marzenia?
– Własny kurort na jakiejś wyspie.
Nie chcę już prowadzić firmy. Codziennie to samo. W kółko podpisywanie
papierów, spotkania biznesowe z tymi samymi klientami, zebrania, bla, bla, bla…
To zaczęło mnie nudzić, czas na coś nowego.
– Więc postanowiłeś sprzedać wszystko
i wyjechać?
– Tak.
– Może jednak zostawisz nasze
udziały?
– Po co?
– Jako zabezpieczenie. – wtrąciła
Ola. – Teraz udziały firmy są w niskiej cenie, więc mało by pan na tym zarobił.
– Skąd pani o tym wie?
– Muszę wiedzieć takie rzeczy, żeby
pracować w R&O Property. – uśmiechnęła się spoglądając kątem oka na szefa.
Był poważny i wpatrzony w mężczyznę.
– Szkoda, że pani nie jest moją
asystentką.
– Która za kilka miesięcy straciłaby
posadę. – dodał Patryk.
– Może jednak nie. – uśmiechnął się
tajemniczo do dziewczyny.
– To jak będzie z tymi udziałami? –
zapytała.
– Zostawię je, bo wiem jak zależy na
tym Patrykowi. Przepraszam państwa, ale muszę już iść. Kolejne spotkanie. –
wszyscy wstali. Marek podszedł do Oli, ujął jej dłoń i pocałował. – Miło było
panią poznać. Może jeszcze kiedyś się zobaczymy. Jakaś kolacja? – dziewczyna
zarumieniła się pod wpływem wypowiedzianych przez mężczyznę słów. – Zna pani mój
numer. Proszę zadzwonić, jeśli miałaby pani ochotę się spotkać. – w tym samym
momencie Patryk chwycił swoją asystentkę za ramiona od tyłu, zbliżając się do niej.
Jego wyraz twarzy mówił: Jeszcze raz coś
jej zaproponujesz, a będziesz miał czego żałować. Mężczyzna puścił dłoń
dziewczyny, zrobił poważną minę i pożegnał się z nimi.
Obydwoje
patrzyli jak wychodzi z restauracji, potem Patryk puścił Olę i poszedł
uregulować rachunek. Dziewczyna w końcu mogła swobodnie oddychać. Wyszła z
budynku, czekając na szefa. Mężczyzna pchnął drzwi z całą siłą i szedł zły w
kierunku auta. Ola szybko podążyła za nim.
– Dlaczego jesteś taki zły?
– A jak myślisz? – burknął.
– Powiedział, że je zatrzyma.
– Ale i tak je sprzeda. – odwrócił
się szybko, a dziewczyna o mało co nie wpadła na niego.
– Zatrzyma je chociaż na kilka
miesięcy.
– Lepiej, żeby miał je do końca
życia.
– Dlaczego ci tak na tym zależy?
Odkup je i wszystko będzie okej.
– Udziały, które ma Popielewicz są
wolnymi udziałami i każdy może je kupić. Nawet ty. On jest zaufanym
człowiekiem. Nic z nimi nie robił, był tylko ich właścicielem, a teraz jak ktoś
inny je kupi to nie wiadomo co z nimi zrobi. Może jeszcze będzie chciał własny
gabinet w firmie? Co za dupek! – uderzył w kierownicę, co sprawiło, że Ola się wystraszyła.
– Może ich jednak nie sprzeda.
– Przecież sam powiedział, że
sprzedaje wszystko. Firmę, udziały i akcje. Nasze udziały! – krzyknął do niej. Dziewczyna
była przerażona zachowaniem szefa.
Patryk był
mocno zdenerwowany i mógł się do czegoś posunąć. Różne wizje przelatywały przed
oczami dziewczyny. Nie lubiła go w takim stanie. Odpalił silnik i ruszył w
milczeniu do firmy. Od czasu do czasu spoglądała w jego kierunku. W jego oczach
malowała się złość. Kiedy stali w korku, pukał palcami o kierownicę. Dziewczyna
chciała nawiązać z nim rozmowę, ale bała się, że jeszcze bardziej go
zdenerwuje, więc postanowiła siedzieć cicho.
Po powrocie
do firmy Patryk zaszył się w swoim gabinecie, opuścił rolety i tylko dwa razy
wyszedł przekazać Oli dokumenty do księgowości. Tak jak zawsze pod koniec
pracy, dziewczyna zanosiła mu raporty do zatwierdzenia. Nie była pewna czy ma
mu je zanieść. Stała przed jego drzwiami i patrzyła na klamkę. W jej myślach
pojawiła się sytuacja z samochodu. Bolało ją to, bo nic nie mogła zrobić, a on
wtedy na nią krzyknął. Poczuła ucisk w sercu. Chciała, aby był szczęśliwy. W
końcu wzięła się w garść i przekręciła klamkę. Przekroczyła próg gabinetu,
zapukała w otwarte drzwi i czekała na jego reakcję. Był zamyślony, kiedy
podniósł na nią wzrok. Miał poważny wyraz twarzy, a z jego oczu biła wściekłość.
– Mogę wejść? – zapytała niepewnie.
– Tak.
Ola podeszła
powoli do jego biurka. Czuła narastające napięcie między nimi. Podała mu
papiery do podpisania i czekała, aż to zrobi. Tym razem Patryk czytał każde
zdanie i analizował wyniki znajdujące się na kartkach papieru. Przyglądała się
mu uważnie. Kosmyk włosów opadł mu na czoło. Zmarszczył brwi i zacisnął zęby.
Dla niej wyniki były zadowalające, więc nie wiedziała dlaczego jest zły. Chciała
go odciągnąć d myśli o udziałach, ale nie mogła nic wymyślić, by zająć go
rozmową.
– Proszę. – podał jej dokumenty. Ola
wzięła je, nadal stojąc przy biurku. Patryk spojrzał na nią. – Coś jeszcze?
– Ciągle jesteś zły?
– Nie.
– Ale wyglądasz jakbyś był.
– Nie, nie jestem i nie będę tego
więcej powtarzał. – odpowiedział ostrym tonem głosu, patrząc na asystentkę
lodowatym wzrokiem.
Dziewczyna
odwróciła się na pięcie i wyszła, trzaskając drzwiami. Mężczyzna wstał i stanął
przed oknem z rękoma w kieszeni. Patrzył na panoramę miasta. W głowie miał
pustkę. Wziął głęboki oddech i ruszył w stronę drzwi. Zatrzymał się i oparł
ramionami o framugę. Wiedział, że uraził swoją asystentkę. Z rozmachem otworzył
drzwi i zobaczył Olę wracającą z księgowości. Spojrzała na niego, zignorowała
go i zaczęła iść w kierunku swojego biurka.
– Ola... – powiedział łagodnie.
– Czego?! – odwróciła się szybko w
jego stronę. Na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech.
– Chcę cię przeprosić za swoje
zachowanie.
– W końcu. – burknęła pod nosem.
– Słucham? – zmarszczył brwi.
– Nic, nic. Mów.
– Przepraszam za to w gabinecie i za
to, że krzyknąłem na ciebie w samochodzie. – Ola spojrzała na niego obojętnie,
lekko przygryzając przy tym wargę. Patryk spiął się na ten widok, ale szerzej
się uśmiechnął.
– Lubisz być przepraszana? – powiedział
niskim głosem.
– Nie. – odpowiedziała speszona i
spuściła wzrok.
– Lubisz, lubisz. – zaśmiał się. –
Koniec z żartami. Zgoda? – podszedł do niej i wyciągając dłoń.
– Zgoda. – po chwili milczenia
odpowiedziała i uścisnęła jego dłoń.
– Jest kwadrans po szesnastej. –
spojrzał na zegarek. – Mówiłem, że się nie wyrobisz.
– To już ta godzina?
– Tak.
– Cholera. – wyrwała dłoń z uścisku i
wzięła swoją torebkę. Odwróciła się gwałtownie i wpadła na niego. – Jeśli
chcesz, żebym zdążyła to mnie przepuść.
– Proszę. A! Jeszcze jedno. – podał
jej bukiet róż.
– Dziękuję. – wzięła je od niego i
ruszyła w stronę windy.
– Do zobaczenia.
– Cześć! – uniosła dłoń do góry i
podeszła do windy. Wsiadając do niej, widziała jak szef stoi obok jej biurka i
patrzy na nią z szerokim uśmiechem z dłońmi w kieszeni.
Mężczyzna
wrócił do swojego gabinetu. Sprawdził pocztę, sprzątnął papiery z biurka,
spakował to, co potrzebne do teczki i wyszedł z firmy. Pojechał prosto do
swojego apartamentu, przygotować się na imprezę w klubie.
Aleksandra
stała w korku i myślała o ostatniej rozmowie z szefem.
Lubisz być przepraszana? Lubisz, lubisz. – słyszała echo jego słów.
– Pewnie, że lubię. Każda kobieta to
lubi. Zadałeś głupie pytanie, Patryku Rozenberg. Myślałam, że jesteś
inteligentnym człowiekiem. – uśmiechnęła się, wybijając palcami rytm muzyki
lecącej z radia. – Ty się mną bawisz, Rozenberg. No tak. Teraz ja rozdaję karty.
– spojrzała na siebie w lusterku i uśmiechnęła się tajemniczo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz